» Blog » Po co komuś komiks?
01-09-2010 02:28

Po co komuś komiks?

W działach: komiks | Odsłony: 77

Krytyka komiksu jako medium – ktoś potrafi coś powiedzieć na ten temat? Mam na myśli negatywną krytykę. Ostatnio nawet w osiedlowej bibliotece spytawszy o warunki wypożyczenia komiksów usłyszałem, że na takich samych warunkach jak książki, w końcu „komiks to równorzędne medium kultury”.

 

Ostatnio jednak nabrałem krytycznego stosunku do tak rozumianego komiksu. Po pierwsze sporo wydałem na nadrobienie zaległości w klasyce komiksowej, jak i na ponowne zakupienie komiksów, które były częścią mojego dzieciństwa. Po drugie, większość tych klasyków miała tę samą tendencję do przekazywania nihilistycznego światopoglądu albo spełniania politycznych fantazji autorów. Po trzecie wreszcie, wpadałem na bloga Śledzia, króla grafik Secret Service’owego KGB i odniosłem wrażenie, że z rysowania komiksów jednak żyje się ledwo ledwo. Przejrzałem wątki na forum Poltera i nie znalazłem niczego odpowiedniego więc zdecydowałem się użyć formy notki blogowej żeby spytać komiksiarzy i wszystkich zainteresowanych o opinię.

 

DO RZECZY: Zadałem sobie pytanie: „Co z komiksów do dziś zostało ci w głowie? Jaki obrazek pamiętasz? Co uważasz za ważne dla twojego życia, coś co cię zainspirowało, co wyniosłeś z czytania jakiegokolwiek komiksu?”

 

Odpowiedź w moim wypadku była natychmiastowa, dwa fragmenty z komiksów zostały we mnie na całe życie.

 

Pierwszy: Thorgal i jego dwóch śmiertelnych wrogów dostali od jakichś czarodziejskich mędrców możliwość wybrania jednej z trzech bram – wody, powietrza i ognia – z których tylko jedna prowadzi do (jakiegoś wielkiego) sukcesu, a pozostałe do śmierci. Pierwszy rywal wybiera bramę wody i tonie; drugi wybiera bramę powietrza i niszczy go huragan. Mędrcy

undefined

 następnie zwracają się do Thorgala: „Pozostała ci już tylko brama ognia”, którą ten otwiera i z odwagą ( i krzykiem „Odin!” albo „Aaricia!”, nigdy nie pamiętam) w nią wskakuje. Oczywiście ogień go nie trawi, okazuje się być tylko iluzją, za którą znajduje się to czego Thorgal szukał.

 

Drugi fragment z innego komiksu jest już chyba w Polsce bardzo znany, bo parę lat temu nawet w jakimś wywiadzie pewien Polski mistrz sztuk walki go zacytował, skrzętnie unikając wtedy jednak wspominania, że historia, którą opowiada pochodzi z komiksu. Chyba, że sam Stan Sakai, autor komiksu „Usagi Yojimbo”, skądś tę historię zaczerpnął. Tak czy inaczej na zawsze zapamiętałem historię mnicha, który relacjonuje Usagiemu dlaczego musiał zrezygnować z bycia samurajem. Mnich, jeszcze będąc samurajem dostał zadanie bezpiecznego eskortowania prawie już dorosłego syna swego Pana. Jednak przeprawiając się przez górskie półki skalne, syn Pana zupełnie przypadkiem, nie z winy samuraja, potyka się i ginie spadając w przepaść. Wtedy samuraj zwraca się do swojego syna, który też brał udział w przeprawie: „Synu, jeżeli okaże się, że syn Pana zginął a mój syn przeżył to będzie hańba dla mnie i mojego Pana”. Syn samuraja rozumie o co chodzi ojcu i sam skacze w przepaść.

 

Nie chcę wchodzić w dywagację dlaczego akurat te fragmenty tak zapadły mi w pamięć. Jak się nad tym zastanowiłem to doszedłem do wniosku, że przede wszystkim dlatego, że dla młodzieńca, jakim byłem je czytając, wyjątkowy obrót sprawy był szokujący (wskoczenie w ogień jako ratunek dla życia; syn uznaje za naturalne, żeby ginąć dla ratowania honoru ojca). [ Na marginesie: opis tych fragmentów jest próbą oddania tego jak je zapamiętałem; szczegóły numerów, postaci i fabuły tych komiksów już sobie odświeżyłem. ]

 

PROBLEM: Poza tymi dwoma fragmentami nie potrafiłem jednak przypomnieć sobie innych wątków lub opowieści z komiksów, które zapadłyby mi w pamięć. A komiksów przeczytałem sporo – wszystkie Asteriksy, Tytusy, Thorgale, komiksy Christy, Baranowskiego, wszystkie „musisz-miecie” wydawnictwa TM-Semic, w tym najważniejsze Mega-Marvele, wszystkie Produkty, wszystko co pojawiało się w Empikach w ostatniej dekadzie, kończąc na ostatnio czytanych Sandmanach i innych sztandarowych dziełach Gaimana, Moore’a, Morrissona, Rossa i Millera. Pamiętam tylko o czym były, pamiętam obrazki, klimat i rozrywkę, jakiej mi dostarczyły. Jeszcze gorzej – ostatnio ponownie przeczytałem wszystkie Thorgale i większość TM-Semiców oraz poznałem przegapione przeze mnie w swoim czasie klasyki ostatniego dwudziestolecia (włącznie z genialnymi „Dark Knight Returns” i „Kingdom Come”) i zdałem sobie sprawę, że w te kilka miesięcy od ich przeczytania nic już z nich nie pamiętam poza ogólnym wrażeniem i wspomnieniem dobrej zabawy z czytania.

 

Nie ma wątpliwości, że jestem rdzeniem pokolenia komiksowego wolnej Polski. Pamiętam dzień, w którym będąc dzieckiem kupiłem jako ciekawostkę w kiosku pierwszy numer „Spider-Mana”, w tym samym miesiącu, w którym był wydany (pamiętam też inny dzień kilkanaście lat później, w którym sobie zdałem sprawę, że byłem idiotą, że nie zachowałem tego pierwszego numeru Spider-Mana). Nie mogę jednak powiedzieć, żeby po wyjściu z dzieciństwa jakikolwiek komiks był dla mojego życia ważny. Nie powiedziałbym też, żeby jakikolwiek komiks był w takim samym stopniu inspirujący dla mnie jak moje ulubione książki, filmy, malarstwo czy kreskówki. Innymi słowy, prawdopodobnie jakbym przeznaczył w przeszłości czas spędzony na czytanie komiksów na odrabianie lekcji, dziś byłbym tym samym człowiekiem, może nawet lepszym.

 

undefined

W ogóle to te podsumowanie zakończyłem wnioskiem, że największy wpływ na mnie, przynajmniej skupiając się na popkulturze, miały obejrzane w dzieciństwie kreskówki, spośród których z dzisiejszego punktu widzenia śmierć Optimusa Prime’a w „Transformers: The Movie” z 1984 r. była najbardziej formującym przeżyciem. Na całe życie pozostały we mnie fragmenty z Tsubasy, Gigi’ego, filmów Disneya, Rycerzy Zodiaku i mgliste wspomnienia mniej znanych kreskówek na świętej pamięci WOT’cie (dla niezorientowanych – Warszawski 

Ośrodek Telewizyjny), Polonii 1 czy Canal Plus. Późniejsze kreskówki, 

oglądane nawet w liceum (jak DBZ) lub na studiach (jak South Park) miały choćby w niewielkim stopniu wpływ na mój charakter i tożsamość.

 

Z komiksów, w całości do dziś pamiętam chyba tylko komiks „Hernan 

Cortez i podbój Meksyku” z 1989 r. i to też chyba jedynie dlatego, że był pierwszym komiksem, jaki w życiu przeczytałem. Możliwe, że tak mi zapadł w pamięć z jakiegoś innego powodu ale to i tak świadczy o tym, że komiksy bardziej się pamięta jako wspomnienie dzieciństwa niż coś formującego, inspirującego.

 

Ale chciałem spytać czy to tylko ja tak odebrałem potencjał komiksu? Pytam, bo chciałem sobie na emeryturę zaplanować rysowanie komiksów, bo lubię rysować, ale zastanawiam się czy warto.

 

 

6
Notka polecana przez: Nadiv, Qball, Repek, Siman, Stoniu, XLs
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Furiath
   
Ocena:
0
Ja pamiętam masę fragmentów zarówno z klasyki (Tytusów, Asteriksów, Thorgala, Szninkla, Cortesa, Baranowskiego) jak i z nowych komiksów (Berlin, Myszy i Ludzie, Fun Home, Lovecraft, Żywe trupy, Calvin, Dilbert itd.). Czasami moge przypomnieć sobie dokładnie obrazek i tekst. Dobre komiksy są w pytę!
01-09-2010 08:10
dzemeuksis
   
Ocena:
+2
Uważam, że zasady etyczne czy też moralne, które wyznaję i którymi się kieruję w życiu, są w dużej mierze konsekwencją namiętnej lektury przygód Thorgala i fascynacji tą postacią od lat pacholęcych.
01-09-2010 09:58
Alkioneus
   
Ocena:
+1
W zasadzie to mógłbym sobie zadać to samo pytanie, co autor notki. Niby nic z tych komiksów mi w głowie nie zostało, ale...

Eksperymentuję z pisaniem, piszę, składam te pierdółki - i czasami się łapię na tym, że nieświadomie czerpię z tych na pół zapomnianych obrazków sprzed dziesięciu lat.
01-09-2010 10:55
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Z komiksów to wyciągnołem
Antywzór Donalda i Jonesa oraz pogląd że szydełkowanie jest dla starych babciuchów.
01-09-2010 13:13
Repek
   
Ocena:
+3
Nie powiedziałbym też, żeby jakikolwiek komiks był w takim samym stopniu inspirujący dla mnie jak moje ulubione książki, filmy, malarstwo czy kreskówki.

Wygląda na to, że to jednak indywidualne bardzo. Może to kwestia wrażliwości na konkretne medium i podejścia do niego? Bo na mnie co najmniej kilka komiksów wywarło taki sam wpływ jak najważniejsze w zyciu książki, filmy czy sztuki teatralne.

To samo dotyczy w ogóle zapisywania się w pamięci. "Widzę" wiele scen z komiksów, pamiętam sporo tekstów. To cały kod zresztą. Jak powiesz "Niech co krwawy Hegemon?!", to jak ktoś zna odpowiedź, to od razu wiadomo, że człowiek na poziomie. :P

W dzieciństwie, gdy komiksów czytało się masę, ale tylko kilkanaście/dziesiąt wybranych, bo więcej nie było, sceny wbijały się z czasem w pamięć. Wypalały po prostu w mózgu. Dziś komiksów jest tak dużo, że nie ma czasu, by czytać je po 100 razy [jak KiKi, Tytusy czy Thorgale]. Jest dobrze, gdy ma się czas przeczytać je raz czy dwa.

Zresztą, dzięki, że zmotywowałeś mnie do napisania tekstu na stronę o tym w końcu. :)

Pozdrówka
01-09-2010 13:21
spermologos
   
Ocena:
0
OK, większość z was zrozumiała o co mi chodzi. Z odpowiedzi wnioskuję, że do pewnego stopnia takie pytanie o to jak komiksy ukształtowały czyjąś tożsamość czy wybory życiowe jest zbyt osobiste.

Furiath, twoja odpowiedź pokazuje, że ciągle mam problem z wypowiadaniem się - chodzi mi mniej o pamiętanie szczegółów, bardziej o pamiętanie tego, czy i jak jakiś fragment na ciebie wpłynął na całe życie.

Coś jak lektury szkolne - jak ktoś się spręży to sobie przypomni większość szczegółów, mało kto jednak uzna, że wmuszona w niego lektura miała na niego wpływ. Ja się złapałem na tym, że w dorosłym życiu efekt komiksów i lektur jest w moim przypadku podobny.
01-09-2010 15:21
inatheblue
   
Ocena:
0
"Zgniłe jajeczko wlać bez skorupki;
Czosnek, cebulę razem do kupki;
Dodać amoniak i siarkowodór;
Nos zatykając, czekać na odór."

No i gdzie skończyłam? Powiedzcie? Hę?
01-09-2010 16:20
Repek
   
Ocena:
+1
@intheblue

Cytując z dalszych stron, lekko parafrazując: "w towarzystwie na swoim poziomie intelektualnym". :)

pozdr.
01-09-2010 16:22
inatheblue
   
Ocena:
0
:P
A ciekawa jestem, kto, tak jak ja, przeżył Alinoe jako największą traumę dzieciństwa... :D

Ale pomijając te stare, przeżyciem otwierającym oczy był dla mnie Sandman, którego czytałam od tomu 4-tego, "Dreamcountry", jeszcze po angielsku.

No, poza tym sporo by się tego znalazło.
01-09-2010 16:29
dzemeuksis
   
Ocena:
0
@inatheblue
Wstyd przyznać, ale ilekroć czytałem "Alinoe" niemal robiłem po gaciach. ;)

A cytat zdaje się z Tytusa, ale z której księgi nie pomnę. To miał być dezodorant, który przygotował Tytus, aby Romek (czy też A'Tomek) zaliczył epic faila na randce?

Podobnie jak inatheblue mógłbym długo wymieniać komiksowe sceny, postacie czy całe historie, które mocno zapadły mi w pamięć.
01-09-2010 16:37
Kumo
    spermologos,
Ocena:
+2
czy gdzieś można zobaczyć Twoje rysunki?

Co do wpływu komiksów na ludzką umysłowość - pamiętam, że wspomniany przez Ciebie „Hernan
Cortez i podbój Meksyku” trochę namieszał mi w mózgu - jako dzieciak pierwszy raz wtedy zetknąłem się z opowieścią o walce, w której nie ma wyraźnego podziału na dobrych i złych. Z kolei "Tytusy" faktycznie ruszyły u mnie pewne zainteresowania (np. historią).
A z nowszych pozycji zdecydowanie "Transmetropolitan" - nie chodzi nawet o świetnego bohatera i humor, ale ten komiks po prostu daje co nieco do przetrawienia mózgowi. I "Midnight Nation" - baardzo ładnie wpasowało się w mój prywatny system religijno-filozoficzny.

Ze starych kreskówek chyba i tak najlepiej pamiętam "Yattamana"... Zawsze czekałem na scenę, w której przywódczyni "złych" zostanie bez ubrania... :P
01-09-2010 16:42
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Na przykład "Dziennik z zaginięcia" (komiks co prawda japoński, manga, ale dalej komiks) mocno wrył się mi w pamięć, choć nie jest w pełni arcydziełem, za to pomógł mi wyobrazić sobie elementy życia osób, którym - mam nadzieję - nigdy nie dorównam. Czyli choć nie jest to komiks wybitny, dla mnie pozostał bardzo ważny. Chciałbym też móc powiedzieć, że dotknęła mnie głęboko Łauma, ale jestem zbyt świeżo po lekturze.

Za to Asteriksy, Thorgale i Tytusy, a zwłaszcza Życie i czasy Sknerusa McKwacza wyryte są we mnie naprawdę głęboko.
01-09-2010 16:45
Repek
   
Ocena:
0
Co do traum Thorgalowych - jednak śmierć Pani Trzech Orłów. Ta burza rudych włosów, strzała w krtani, rozlana krew, Thorgie trzymający ją na rękach. Epickie.

Ta seria często robiła takie kuku czytelnikowi. :)

Pozdr.
01-09-2010 17:01
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dla mnie z Thorgala najlepszy jest tom bodajże 27 (?), w którym to cała rodzina musi zabawiać możnych, desperacko próbując walczyć o przetrwanie. Ostatnia strona mogłaby kończyć całą serię (szkoda, że tak się nie stało).
01-09-2010 17:09
Gonz
   
Ocena:
0
Dla mnie Alinoe to trauma, którą przebija tylko Buka. a co do wpływu - tak jak Taksówkarz otworzył mi oczy na to, czym może być Film, tak Strażnicy pokazali mi jak można wykorzystać siłę medium komiksowego. natomiast co się z komiksu wynosi chyba zależy od tego jak się do niego podchodzi. dla mnie na przykład postawa moralna Rorschacha jest równie prowokująca do myślenia co postawa wobec świata Durdena z Fight Clubu.
01-09-2010 18:27
spermologos
   
Ocena:
0
No, Alinoe to był z pewnością najstraszniejszy komiks jaki kiedykolwiek czytałem. Znowu - w moim odczuciu dlatego, że czytałem go w dzieciństwie. Ktoś się przestraszył Alinoe czytając to w późniejszym wieku?

Rzeczywiście, przeczytanie komiksowych klasyków pozwala na bogatszy repertuar odniesień. Ja np. o pewnym znajomym powiedziałem "grubyfus" i wszyscy koledzy w lot złapali jakim jest typem (taka postac z Asteriksa).

Czy w takim wypadku jesteśmy o krok od pytania: dlaczego komiksy nie są uwzględniane w lekturach szkolnych? Czy tylko ze względu na głupotę (??) naszych nauczycieli? Jeżeli to tylko kwestia czasu to jakie komiksy powinny być uwzględniane w lekturach i za jakie walory inne niż estetyczne?
01-09-2010 19:26
Kumo
   
Ocena:
0
Z uwzględnieniem w programie szkolnym byłoby ciężko - komiks to coś na pograniczu literatury i rysunku/grafiki/malarstwa; na jakim przedmiocie to omawiać? Język polski? Plastyka?
01-09-2010 22:26
Repek
   
Ocena:
0
@kumo
Na jednym i drugim, co za problem?

A reallistycznie, z punktu widzenia wykształcenia i programu szkolnego - łatwiej na polskim, bo to sztuka narracyjna. Można się nie znać wybitnie na rysunku, a być w stanie odbierać komiks na podstawowym poziomie i względnie rozumieć jego sens. Bo tego uczy się nas na polskim.

Pozdrówka
01-09-2010 23:31
sirDuch
   
Ocena:
+1
Miałem 6 lat, byłem w zerówce i trafił mi tam w ręce Tytus, 10-ta księga. Piorunujące wrażenie. Nie potrafiłem czytać, ale chciałem wiedzieć więcej, co się dzieje, co oni tam mówią??? Więc się nauczyłem składać literki i wielkie wrażenie wywarło na mnie słowo "Mielolot". Nie czytałem tego zeszytu od tamtego czasu. Ale pamiętam ten zastrzyk abstrakcji do młodego mózgu.
Rok później w szkolnej świetlicy natrafiłem na numer Relax-u z walką Thorgala z Baaldami na okładce. Whoaaaa!
To była euforia, rysowanie, przerysowywanie, czytanie tysiunc pińcet razy. Chciałem też w tym jakoś uczestniczyć, tworzyć coś, co da mi równie intensywne emocje.
Wiele z tego myślenia zostało. A kadry i kreska pierwszego Thorgala podobają mi się nadal. Zawsze były mistrzowskie, to się nie zmieniło tylko dlatego, że minęło ponad ćwierć wieku od mojego pierwszego kontaktu z nimi :)
03-09-2010 00:00
New_One
    okiem niedzielnego czytacza
Ocena:
+1
Nie jestem prawdziwym fanem komiksów. Czytuję czasami, przeczytanie kilku mam w planach, ale nie jestem zapaleńcem. Niemniej w dzieciństwie byłem wręcz pochłonięty lekturą Kaczorów Donaldów, Spider-Manów, kilku Batmanów, Spawnów, Tomb Raiderów, Aliens, Aliens vs Predator, "a zwłaszcza Życie i czasy Sknerusa McKwacza" (cytując Aureusa). Później wciągnąłem się w anime i w konsekwencji również w mangę. Z reguły nie wykraczało to poza komercyjne, sztampowe tytuły, ale koleżanka, w ramach żartu, dała mi w prezencie na klasowej wigilii w liceum Mars. Poza wymienionymi tytułami w zasadzie mój kontakt z komiksem był bardzo sporadyczny i rzadki. Ale choć niezawsze jestem w stanie przywołać w pamięci jakieś konkrety z nimi związane, to nie sądzę, aby nie miały one na mnie wpływu. Co więcej, moim zdaniem każdy tekst kultury, z którym obcujemy (a zwłaszcza teksty, które poznajemy bez przymusu) wpływają na nas w sporym stopniu, choć być może nie jesteśmy w stanie wskazać, w jakim (ani w jaki sposób). Innymi słowy, każdy przeczytany komiks wpłynął na moje życie. Z tych, których mocy sprawczej jestem świadom, wymienić mogę przede wszystkim:
  • Życie i czasy Sknerusa McKwacza
  • Silent Hill: Dying Inside
  • Mars
  • Aliens: Aniołowie Apokalipsy
  • wszystkie, przypadkowo zebrane egzemplarze rozmaitych serii Spider-Man
Jak widać, pewien rozstrzał jest powyżej widoczny.
09-09-2010 17:35

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.