Operacja Wotan

Gdyby James Bond był wotańskim krasnoludem...

Autor: Michał 'rincewind bpm' Smoleń

Operacja Wotan
Poniższa recenzja przeznaczona jest dla osób zainteresowanych prowadzeniem Operacji Wotan i zawiera informacje dotyczące fabuły kampanii, dlatego nie powinni jej czytać potencjalni gracze.






Operacja Wotan, pierwszy dodatek do systemu Wolsung: Magia Wieku Pary, to składająca się z sześciu przygód epicka kampania, która – według zapewnień autora – dostarcza materiału na 6 do 10 sesji. Książeczka wydana jest bardzo praktycznie – wydrukowana na przyjaznym oczom matowym papierze, lekka, a zarazem solidna (mimo klejenia i miękkiej oprawy), idealna do czytania w komunikacji miejskiej czy podczas co nudniejszych lekcji. Nie oznacza to, że nie zadbano o stronę wizualną– ilustracje stoją na nieco wyższym poziomie niż te w podręczniku podstawowym, choć i tutaj niektóre wyraźnie tracą z powodu czarno-białego druku. Dobrze jest też pod względem edytorskim – nie zauważyłem żadnych istotnych błędów.

Operacja Wotan zaczyna się powoli, by nie powiedzieć – leniwie. Bohaterowie, znudzeni pobytem w Winlandii, decydują się na powrót do Wanadii na pokładzie luksusowego transoceanika Grafa Rutricha. Przed wypłynięciem przyjdzie im się jeszcze zmierzyć z opętaną Statuą Zwycięstwa, gargantuicznym golemem, niszczącym bez wysiłku port największej metropolii kontynentu. Walce, choć bez wątpienia widowiskowej, zabrakło jednak budowania napięcia, które uczyniłoby starcie bardziej satysfakcjonującym. Zbyt szybkie przejście od drobnych towarzyskich awantur związanych ze zdobyciem biletu na statek do iście superbohaterskiego ratowania miasta przed piękniejszym odpowiednikiem Mechagodżilli jest w mojej opinii jednym z najmniej udanych momentów całej kampanii. Nie należy się jednak zrażać - na szczęście dalej jest już tylko lepiej. Na pokładzie statku, pełnego ciekawych wątków i bohaterów niezależnych, drużyna musi wytropić odpowiedzialnego za przejęcie golema groźnego terrorystę. Nie im jednym zależy na złapaniu zamachowca… Druga przygoda, pełna nastrojowych intryg, jest więc jednocześnie podszyta zagrożeniem. Cios nadchodzi jednak z zupełnie niespodziewanej strony – podczas finału w statek uderza góra lodowa. W myśl starej zasady "wszystko jest fajniejsze, jeżeli dorzucimy do niego zombie" na pokład tonącego transoceanika wdzierają się dziesiątki nieumarłych. Piękna scena, nieprawdaż? Po takich przeżyciach drużyna z pewnością nie zostawi sprawy niewyjaśnionej. Po załatwieniu sprawunków w Heimburgu (trzecia przygoda dobrze przygotowuje grunt pod kolejne i pozwala na poznanie miasta, którego przyjdzie bohaterom bronić w finale – bardzo fajny pomysł), bohaterom przyjdzie zinfiltrować napędzaną lodową górę, zbadać położoną na Lodowych Pustkowiach bazę zwolenników Nieumarłego Kanclerza i – w końcu – ocalić Heimburg przed inwazją przeraźliwej zimy, oddziałów zombie i ogromnego golemicznego smoka.

Już streszczenie fabuły powinno dać pewny obraz kampanii. Operacja Wotan świetnie ukazuje jeden ze sposobów gry w Wolsunga, który nie każdemu musi przypaść do gustu. Duży nacisk położono na szlachetność bohaterów, najlepiej wotańskich patriotów (co zresztą zaznaczone jest we wstępie). W tej kampanii nie ma po prostu miejsca dla lekko wyobcowanych i zupełnie skoncentrowanych na przedmiocie swoich badań naukowców czy kochliwych i zadufanych w sobie bon vivantów. Konstrukcja fabuły najbardziej przypomina mi powieść o Jamesie Bondzie. Druga połowa kampanii czasami niebezpiecznie zbliża się do schematycznego pokonywania (w ten czy inny sposób) kolejnych zastępów "złych gości", choć i tu nie zabrakło na szczęście urozmaicających wątków (wioska lodowych orków sąsiadująca z bazą Ven Rohera czy wątek dwulicowych wotańskich polityków).

Forma kampanii bardzo przypadła mi do gustu. Każda przygoda podzielona jest na sceny, zawierające wyliczenie celów bohaterów (przykładowo "zdobyć tajne dokumenty i uciec przed zombie") oraz prowadzącego ("efektownie przedstawić określonego BNa"). Sporo miejsca autor poświęcił dodatkowym mechanikom, ułatwiającym widowiskowe odwzorowanie danej konfrontacji, jak na przykład szturm wojska na bazę Ven Rohera czy walkę z kolosalnym golemem. Taka organizacja tekstu sprawia, że kupując Operację Wotan, otrzymujemy nie tylko opis fabuły, ale także praktyczne wskazówki ułatwiające poprowadzenie udanej kampanii. Zawarte w ramkach streszczenia i podsumowania sprawiają, że Mistrz Gry nie powinien mieć żadnych problemów ze zorientowaniem się w zawiłościach przygód.

Choć Operacja Wotan to po prostu kampania, polecam jej lekturę także tym, którzy niekoniecznie zdecydują się na jej poprowadzenie. Pozwoli to przede wszystkim dobrze zrozumieć jedną z wolsungowych konwencji (pełną akcji, ale bardziej przypominającą film o agentach specjalnych niż powieść awanturniczą czy podróżniczą). Przydatne mogą okazać się też galerie ciekawych bohaterów tła, możliwych do wprowadzenia wątków i stworów czy informacje na temat świata. Wszystkie materiały dodatkowe stoją na niezłym poziomie – nie dorównują może niezwykle pomysłowemu podręcznikowi podstawowemu, ale też poprzeczka postawiona była naprawdę wysoko.

Po przeczytaniu Operacji Wotan sądzę, że jest to udana, solidna kampania, dobrze wpisująca się w konwencję szpiegowskiej powieści akcji. Choć nie jest to ani lektura obowiązkowa dla fanów systemu, ani cykl najlepszych przygód, jakie w życiu widziałem (kuleje szczególnie pierwsza), to nie zabrakło w niej świetnych i pomysłowych scen, ciekawych bohaterów, a przede wszystkim wartkiej akcji – jestem pewien, że dostarczy ona graczom wielu godzin zabawy.

Dziękujemy Kuźni Gier za udostępnienie podręcznika do recenzji.