Zew Cthulhu, Ed. 6

Autor: Michał 'Morel' Azarewicz

Zew Cthulhu, Ed. 6
Zew Cthulhu opatrzony cyferką 6 ukazał się na naszym rynku za sprawą debiutującego wydawnictwa Galmadrin. Sam system posiada w Polsce spore zaplecze – w dalszym ciągu w obiegu znajduje się mnóstwo dodatków opublikowanych przez wydawnictwo MAG, tak samo jak i podręczniki podstawowe do wcześniejszych edycji. Strzał w stopę? Wszak edycja 6 praktycznie niczym nie różni się od wydanego u nas wcześniej ZC 5.5. Po co wydawać coś, co już było – zwłaszcza, że na horyzoncie majaczy już kolejna edycja, opatrzone numerem 7. Czy Galmadrin skazuje się na niepowodzenie, co wieszczą niektórzy, niezadowoleni z dalszych lokat swoich ulubionych systemów w ankiecie na stronie wydawnictwa?

Wydaje mi się, że nie – dobre zaplecze fanowskie, dostęp do dodatków, których ceny nie przyprawiają o zawrót głowy i pewna marka to w moim przekonaniu bezpieczny start dla nowego gracza na naszym rynku. Pozwoli to na zapoznanie się z realiami i odpowiednie przygotowanie do wydania kolejnego systemu RPG.


Cthulhu, jaki jest, każdy widzi

Twarda oprawa, kredowy papier i wszystko utrzymane w szaro-niebieskiej tonacji. Obrazek na okładce jest klimatyczny, choć postać Wielkiego Przedwiecznego może wywoływać lekkie zmieszanie. No bo dlaczego Cthulhu sięga po nadpływający statek… stopą? Nie jest to jednak coś, co przekreśla cały podręcznik – wszak to tylko kwestia odbioru estetycznego. Wnętrze podręcznika wypełniają grafiki znane z poprzedniej edycji. Tutaj nic się nie zmieniło, poza wspomnianą wcześniej kolorystyką. Przyczepię się jednak do czcionki wykorzystanej w tytułach rozdziałów i podrozdziałów. W zamierzeniu zapewne miała być klimatyczna i pasować do całości podręcznika i jego treści. Niestety – wydaje mi się nieco chybionym pomysłem. Krój liter powoduje, że w wielu miejscach jest on nieczytelny i zaburza odbiór tekstu. Kolejną rzeczą, która w niektórych miejscach woła o pomstę do nieba, to korekta. Literówki, dziwne odmiany – sam nie jestem asem, jeżeli chodzi o poprawność językową i na wiele rzeczy potrafię przymknąć oko, jednak w tym przypadku w niektórych momentach błędy i niedociągnięcia aż krzyczą.

Pozostałe elementy podręcznika są bez zarzutu. Jednak po prawdzie niewiele było tutaj do zmiany – ilustracje są dokładnie te same co w edycji 5.5, a tabelki i różnego rodzaju ozdobniki, jak brzegi kartki, stylizowane na wyrwane z jakiejś bluźnierczej księgi nadają podręcznikowi odpowiedniego klimatu. Po otwarciu podręcznika widać, że nie jest to kolejna gra fantasy. Patrząc na tempo, w jakim podręcznik został przetłumaczony i wydany, a także fakt, że wydawnictwo jest nowicjuszem – wymienione powyżej błędy można jeszcze puścić w niepamięć. Jednak decydenci Galmadrinu powinni zwracać baczniejszą uwagę na tego typu elementy przy kolejnych publikacjach. Tak kardynalne błędy nie mogą się powtarzać.


Czy Wielki Przedwieczny ma bogate wnętrze?

Treść podręcznika nie różni się zbytnio od wcześniej wydanej wersji 5.5. Zmiany w mechanice są czysto kosmetyczne i osoba, która nie miała wcześniej styczności z systemem, lub znała go tylko pobieżnie, może ich wręcz nie zauważyć. Zmianie uległy nieco zasady traconej Poczytalności przy ujrzeniu stworów Mitów i bóstw, rozbudowany jest nieznacznie rozdział o obcych technologiach, a polski wydawca nieznacznie zmienił układ wydarzeń chronologicznych zawartych na końcu podręcznika, dzięki czemu jest on bardziej przejrzysty i łatwiej z niego korzystać.

Sama mechanika nie uległa zmianie. To w dalszym ciągu Basic Role Play­ing przystosowany do mackowatego settingu. Znajdziemy tutaj wszystko to, co powodowało, że część mechaniczna była lekka, łatwa i przyjemna, a także prosta do przyswojenia przez początkujących graczy. Jedyną kwestią, która pozostaje reliktem przeszłości, jest Tabela Porównawcza, ale to ma zmienić się w kolejnej edycji i polski wydawca nie miał na to wpływu.


Fhtagn?

Patrząc na podręcznik zadawałem sobie pytanie: czy warto? Poza zmianami szaty graficznej i kosmetyką w warstwie mechanicznej nie ma tutaj nic nowego w porównaniu do poprzedniej edycji. Wydaje mi się jednak, że tak – warto. Recenzowany podręcznik z powodzeniem zastąpi wysłużony już wcześniejszy egzemplarz, który bez żalu można teraz odstawić na półkę. A nowe wydanie to nowe rozdanie dla debiutującego wydawnictwa, co może przyciągnąć nowych klientów i nowych graczy.

Patrząc na wysoki poziom wydania (twarda, porządna okładka i kredowy papier), podręcznik będzie ładnie prezentował się na półce, co jest zaletą dla kolekcjonerów i ekstremalnych fanów systemu. Oczywistym zarzutem będzie bezsens wydawania czegoś, co jest identyczne z podręcznikiem już funkcjonującym na naszym rynku i w przeddzień nowej edycji. Jednak wydaje mi się, że taki zabieg spowoduje, iż o systemie znowu zacznie się więcej rozmawiać, fani staną się bardziej aktywni, a wydawnictwo przygotuje sobie grunt pod Zew Cthulhu z numerem 7. Dodatkowo, dobre wyniki pozwalają mi liczyć na podtrzymanie linii i dodatki w rodzimym języku.

Pomimo wpadek redaktorskich Galmadrin startuje z wysokiego pułapu. Jeżeli tylko wyciągnie wnioski i nie popełni tych samych błędów, to kolejne podręczniki do odrodzonej linii ZC będą produktami, który kupi wielu fanów.

Dziękujemy Wydawnictwu Galmadrin za udostępnienie podręcznika do recenzji.