» Recenzje » Polskie » Wolsung: Magia Wieku Pary

Wolsung: Magia Wieku Pary


wersja do druku

Legendarny system raczej dla zaawansowanych?

Redakcja: Jarosław 'beacon' Kopeć

Wolsung: Magia Wieku Pary
Wolsung to system, o którym mówiło się, że zostanie wydany tuż przed końcem świata. Początkowo autorka, później zapowiedziana przez wydawnictwo ISA jako steampunkowy setting do mechaniki d20 Modern, od lat funkcjonował w polskiej społeczności graczy RPG jako na wpół zapomniana legenda, która wreszcie w 2009 roku doczekała się urzeczywistnienia. Kuźnia Gier zdobyła licencję i po wydaniu nawiązującej do niego gry planszowej opublikowała wreszcie podręcznik RPG. Jaki jest więc legendarny Wolsung?

Zacznijmy od jakości wydania, która wypada na dzisiejsze standardy poniżej przeciętnej. Książka zeszytowego formatu A5 jest rzeczywiście gruba, wręcz przytłaczająca. Wydawać by się mogło, że będzie zawierać mnóstwo materiału, ale to wrażenie szybko mija, gdy tylko wejrzy się pomiędzy miękkie (twarde dostępne była jedynie w przedsprzedaży), choć estetyczne okładki i poczuje tani, słaby papier. Szata graficzna zakrywająca znaczną część strony, niemała czcionka i masa ilustracji nie pozwalają mieć złudzeń – obowiązkowej lektury nie otrzymujemy znowu tak wiele. Nie oznacza to jednak, że Wolsung jest ubogi w treść; takie stwierdzenie byłoby przesadą. Ot, nie wyróżnia się pod tym względem na tle wielu innych podręczników.

Już po pierwszych stronach w oczy rzuca się charakterystyczny styl, w jakim napisano podręcznik, nieprzypominający suchego wykładu z trzeciej edycji Dungeons & Dragons czy luzackiej gadki z Neuroshimy. Autor posługuje się licznymi przykładami, odniesieniami do klasyki filmu (przede wszystkim kina przygodowego), książek, a także prawdziwej historii naszego świata. Wolsung jak żaden znany mi wcześniej RPG wymaga od czytelnika wielkiej ilości informacji i obeznania w temacie, nakierowując jedynie na poszczególne odniesienia, nie przedstawiając ich jednak zbyt dogłębnie. Jest to z jednej strony ogromna zaleta, przedstawiony przez twórców świat został przedstawiony nakreślony interesująco, sam używany przez twórców język wpływa na wyobraźnię czytelnika oraz inspiruje. Niestety, ma to także swoje wady, bo niektóre z nawiązań mogą być niezrozumiałe dla osób nieobeznanych z fantastyką – przykładem niech będzie chociażby hermetyczne aluzje np. do space marines z uniwersum Warhammera 40k, pomysłów z mniej znanych dzieł Julisza Verne’a czy serii gier komputerowych Fallout. Doświadczeni fani fantastyki przy takich wzmiankach pewnie miło się zaskoczą, ale pozostaje pytanie, co taki fragment powie luźno związanemu z tematem odbiorcy.

Cały Wolsung, co łatwo zauważyć, opiera się na stereotypach i odwołaniach do rzeczywistości. Zamysł autorów jest prosty – mamy tu klasyczny, tolkienowski świat fantasy, w którym doszło do rewolucji przemysłowej i gwałtownego rozwoju nowego typu czarodziejstwa – Magii Pary, która zastępuje w tym uniwersum rozwój nauki. Ten wynalazek znacznie doprowadził do głębokich przemian, w wyniku których wcześniejszy nibyland ewoluował w twór przypominający Europę czasów wiktoriańskich. W związku z tym rasy odzwierciedlają charakterystyczne dla tamtego okresu czasu stereotypy, np. biedny niziołczy proletariat, przypominające Żydów gnomy czy oziębłych perfekcjonistów, jakimi są tu krasnoludy. Analogicznie twórcy postąpili w kwestii narodów zamieszkujących kontynent Wanadii – twórcy sami ukazują analogie pomiędzy np. Wotanią do Niemiec po pierwszej i w mniejszym stopniu po drugiej wojnie światowej czy Polską i Slavią. Sprawia to, że w świecie Wolsunga łatwo można się odnaleźć i korzystać z inspiracji pochodzących z różnych dzieł kultury czy tekstów historycznych. Na całe szczęście postarano się, by gra nie polegała na stałym wertowaniu encyklopedii i słowników. Tworzy to pewien paradoks. Z jednej strony twórcy we właściwy sposób przypominają o znanych (lub mniej) pozycjach, wszystko do siebie pasuje i uzupełnia, a jednocześnie liczba podrzucanych pomysłów utrudnia wyrobienie sobie konkretnej wizji gry. Trudno ogarnąć ogrom zawartych w tej książce elementów, a dla laików może to być istotny problem. Właśnie dlatego odradzam tę grę osobom zaczynającym dopiero swoją przygodę z grami fabularnymi – wyjaśnienia na temat grania, które pojawiają w podręczniku, są zbyt ubogie dla początkujących, a sama lektura więcej namąci niż wyjaśni.

Zastrzeżenia można mieć także do mechaniki, która jest przedstawiona zbyt chaotycznie, a odnajdywanie poszczególnych reguł potrafi być mordęgą. Teoretycznie nie powinno być problemu, bo podstawa mechaniki jest prosta – rzut odpowiednią do poziomu ilością k10, wybór najwyższego wyniku i dodanie modyfikatora za umiejętność (czyli +3/6/9). Teoretycznie, bo w praktyce jest już trudniej. Dochodzi wykorzystywanie mechanizmów związanych z żetonami, kartami oraz zdolności specjalnymi i gadżetami, które mają wiele trudnych do spamiętania zastosowań. Cały system czerpie garściami z powszechnie uznawanych gier (np. Savage Worlds czy Świata Mroku), jednak robi to miejscami wyraźnie nieumiejętnie. W grze nie rzuca się co prawda zbyt często, ale wzorem np. Exalted wyliczenie jednego wyniku i rozpatrzenie wszystkich efektów może zająć trochę czasu, co nie wszystkim może się podobać.

Na plus wychodzą za to zasady konfrontacji. Istotniejsze starcia mogą przebiegać według jednego z trzech sposobów – klasycznej walki, pościgu oraz walki społecznej, obejmującej mniej lub bardziej subtelne zagrywki, takie jakie oszczerstwa czy perswazja. Z początku problemem może być jedynie zapamiętanie pozornie nieintuicyjnych zasad ustalania trudności testu, ale po jednej porządnej sesji kłopot znika a system rozstrzygania konfrontacji przestaje być dalej problemem. Wszystkie ich rodzaje przebiegają według tych samych, prostych reguł, ale wykorzystują różne atrybuty i umiejętności. Prowadzenie ważnych scen nie jest czynnością skomplikowaną, a prostą i intuicyjną, czyli stanowi dla grających narzędzie, nie zaś ograniczenie. W Wolsungu gracze mają większy wpływ na fabułę niż w większości innych wydanych w Polsce RPG. Podręcznik konsekwentnie namawia prowadzącego do jawnych rzutów kośćmi, negocjacji z graczami na temat stawek konfliktów oraz przestrzegania zasad. Oprócz tego, graczom oddano do dyspozycji także konkretne zasady umożliwiające np. wydawanie kart w celu modyfikowania otoczenia i przebiegu gry. Wszystko to ma na celu odciążenie Mistrza Gry i zarazem zwiększenie możliwości Niezwykłych Dam i Dżentelmenów (jak określa się tu Bohaterów Graczy) i rzeczywiście zdaje egzamin. Jestem jednak pewny, że wielu prowadzącym przyzwyczajonym do innego rodzaju rozgrywki i arsenału nieczystych technik może to co najmniej nie odpowiadać, ale zdroworozsądkowo lepiej trzymać się tych zaleceń, bo są rzeczywiście przemyślane i pozytywnie wpływają na grę.

Skoro jesteśmy już przy podziale ról, nie można pominąć kwestii postaci graczy. Podręcznik jasno stwierdza, że w Wolsunga gra się Bohaterami, jednostkami wybitnymi, dla których heroiczne czyny stanowią chleb powszedni. Każda ze stworzonych postaci zdążyła już wsławić się nieprawdopodobnym wyczynem, jest rozpoznawaną i zazwyczaj szanowaną osobistością. Sam proces tworzenia postaci zaczyna się od wyboru jednego z czterech archetypów postaci, czyli "sposobu bycia" bohatera. Do wyboru jest eksplorator, ryzykant, śledczy i salonowiec.

Od wybranego archetypu zależą sposoby wpływania postaci na otoczenie, np. ryzykant podczas walki może sprawić, że przeciwnikowi zatnie się pistolet. Salonowiec w analogicznej sytuacji zamiast tego zostanie uratowany przez znajomego, który przez przypadek wałęsał się po okolicy.

Dalej następuje wybór rasy (dostępni są ludzie, elfy, krasnoludy, niziołki, gnomy, ogry, orki i trolle, wszystkie odróżniające się nieco od klasycznych wzorców), narodowości (przeszło 20), oraz profesji (tutaj 30 różnorodnych opcji, zaczynając od aktora, przez śledczego, na technomagu kończąc). Jak więc widać, możliwych kombinacji jest ogrom i większość z nich będzie dobrze sprawować się na sesji. Raczej trudno stworzyć niegrywalnego bohatera. Później wybiera się najważniejsze elementy ekwipunku, tutaj nazywanego gadżetami, oraz specjalne zdolności, a także rozdziela punkty na atrybuty oraz umiejętności.

Tę grę trudno jednoznacznie ocenić. Z pewnością nie mogę polecić Wolsunga osobom kurczowo trzymającym się staromodnych reguł grania oraz początkującym, którzy mogą zniechęcić się nietypowymi zasadami oraz "kanonem" lektur wymaganych do sprawnej gry. Jednak graczy poszukujących odmiany i odskoczni od klasycznego nurtu RPG lub po prostu porządnej, acz odmiennej od standardowej rozgrywki wydany przez Kuźnię Gier system powinien zadowolić.

Dziękujemy Kuźni Gier za udostępnienie podręcznika do recenzji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
Tytuł: Wolsung: Magia Wieku Pary
Linia wydawnicza: Wolsung
Autorzy: Artur Ganszyniec, Maciej Sabat
Okładka: Mariusz Gandzel
Wydawca polski: Kuźnia Gier
Data wydania polskiego: 30 września 2009
Liczba stron: 480



Czytaj również

Lyonesse: Miasto, Mgła, Maszyna
... albo Moloch, Magia i Makaron
- recenzja
Slawia
- recenzja
Almanach Nadzwyczajny
Niezbędnik gracza i graczki
- recenzja
W pustyni i w puszczy
Zwiedź steampulpowy świat pełen przygód!
- recenzja
Lyonesse: Miasto, Mgła, Maszyna
Co kryje największe miasto świata Wolsunga?
- recenzja
Operacja Wotan
Gdyby James Bond był wotańskim krasnoludem...
- recenzja

Komentarze


Fungus
   
Ocena:
+1
Wlasnie mnie cos rozbawilo strasznie.
Ocena recenzenta (Dawid 'Nuke' Franciszczak jak pisza): 7.0

Pod linkiem ocena uzytkownikow ( http://rpg.polter.pl/Wolsung-Magia-Wieku-Pary-n21148Xoceny ) widzac ze niejaki Nuke wystawil ocene: 0.5

Schizofrenia czy dziecinada?
05-12-2009 15:00
33451

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
~Fungus
Jakkolwiek to komicznie zabrzmi zjechała mi myszka przy klikaniu. Już jest dobrze.

~Szczurze, nie będę też się sprzeczał, bo wedle podręcznika jesteś współtwórcą mechaniki i żadna uwaga do Ciebie nie dotrze, choć je podsuwam dosłownie przed nos. Nie jesteś subiektywny, twoja opinia to i tak zwykła reklama. Nie będę już się do nich odnosił, bo to walka z wiatrakami. Mogę tylko napisać, że książkę przeczytałem, większość odniesień zrozumiałem i gram często z ludźmi nie mającymi nic wspólnego w RPG - mechanikę przetestowałem kilka razy, okazała się nieintuicyjna.

Resztę zapraszam do poprawionej recki
05-12-2009 15:04
Szczur
    @Furiath
Ocena:
0
Współautor mechaniki :P
Ależ ja jestem przecież bucem i nie uważam, że fakt że coś napisałem powinien mi przeszkadzać w pojechaniu recenzji. W środowiskach naukowych w których się ostatnio obracam zdecydowanie nie jest to nigdy przeszkodą, jeśli ktoś nie potrafi obronić swojej krytyki.
Ja mam sporo uwag krytycznych do Wolsunga i generalnie lubię czytać o cudzych (bo zakładam, że feedback jest przydatny), niemniej wtedy gdy mają one sens.

@Fungus - przezabawne. Niemniej w ten sposób 'ocena użytkowników' odbiega trochę mniej od oceny recenzenta.

@Nuke
Dziękuje mnie w upewnieniu o tym, że nie warto z Tobą dyskutować. Pozostaje mi tylko skomentować Twoje zachowanie jako dziecinadę.
05-12-2009 15:04
Fungus
   
Ocena:
0
O, i juz zmienione na 7. Teraz pewnie uslysze "screenshot or it didn't happen". Smiechowo.

EDIT: Ok, przepraszam. Kazdemu moze ujechac myszka, nie powinienem byl sie nabijac.
05-12-2009 15:10
Scobin
   
Ocena:
+3
Tak dygresyjnie na temat oczytania erpegowców, przynajmniej w Polsce – przejrzyjcie proszę komentarze pod wpisem Szamana. Dotyczą co prawda czytelników fantastyki, a nie graczy RPG, ale można przypuszczać (choć nie wiemy tego na pewno), że te dwie grupy w naszym kraju mają ze sobą sporo wspólnego.
05-12-2009 15:20
Malkav
   
Ocena:
0
Fungus, wymierz sobie karę! Myślę, że trzy baty wystarczą :P
05-12-2009 15:27
wild beast
    Mini-recenzja
Ocena:
+1
Po pierwsze, odniosę się do recenzji tutaj przedstawionej za nim przejdę do swojej.

Uważam że w 100% autor ma rację. "Papier toaletowy", poza tym ze po prostu STRASZENIE wygląda, jest niepraktyczny - chłonie wodę litrami, wystarczy ze książka po leży parędziesiąt minut w łazience ( kąpiel, lubię czytać w wannie ) i już łapie wilgoć. Z kreda nie ma takiego problemu w ogóle, ona jest "lakierowna". No i wygląda 1000 razy lepiej. Nawet NS miało lepsze wydanie - może to nie kreda była, ale przynajmniej "papier z drukarki", który prezentował się poprawnie.

Druga sprawa - "wszystko jest nawiązaniem" jest problemem. Nie każdy kto gra w RPG czytuje X książek, ogląda Y filmów i zagrywa się w Z gier. I właśnie przez taki podjecie jak w Wolsungu, nasze hobby znowu staje się niszowe, kiedy za czasów D&D w Polsce było naprawdę dużo drużyn, i można było sobie grać dowoli. "Elityzm" jest zły, i o ile ja sam kocham nawiązania do klasyki w systemie, to jak powiem mojemu kumplowi " wiesz, to takie Arcanum w klimacie Indian'a Jones zmieszanego z Juliuszem Vernem" to 95% z nich nie zrozumie o co mi chodzi - i tracę kolejnych możliwych graczy... Dyskryminaccja graczy którzy, na przykład, nie znaja Fallouta JEST zła, zwłaszcza, że, teoretycznie, gra ma być o Steampunku.

A teraz od mnie coś -Poprowadziłem przygodę z podręcznika do Wolsunga bo nie byłem NIC w stanie wymyśleć na otwarcie gry - a raczej było tego za dużo, a podręcznik w żadnym wypadku nie podpowiedział od czego powinna zacząć się historia. Brak jasnej konwencji JEST zły! Ta "generyczność" ( termin kumpla, anglisty ) jest problemem. Ja lubię systemy "ogólne" ( D&D czy WoD ) by zostawiają one dużo swobody MG, ale nawet one nastawiają się na jakąś jasną konwencje ( D&D to, dosłownie, "Loch i Smoki", WoD to "osobisty horror" ) i dzięki czemu wiem od czego zacząć, mam jasny punkt zaczepienia - w D&D ściągasz graczy do labiryntu, a potem to już na sesji się wyjaśni. W Świecie Morku zaczynasz od "odkrywacie tajemnice tego pamiętnika i spotkaliście tajemniczego nieznajomego". Co dalej zrobię, to już moja broszka, ale mam fundament, gracze wiedza po co na sesje przychodzą, wiadomo co na sesji się spodziewać. I gracze robią pod to postacie - w D&D klasyczne "party", w nWoDzie postacie obarczone jakąs przeszłoscią, indywidualne, ale nadal spętane przeżytą historią.

Ostatnio zacząłem prowadzić Star Wars'y i muszę powiedzieć że granie całkiem pod konwencje jest zbyt męczące dla mnie, ale SW kocham, to będę dalej prowadził. Ale tutaj przynajmniej wiem co powinno się znaleźć na sesji - "źli Sithowie", "bitwy w kosmosie", czy "BG ratujący Republikę" - biorę i miksuje te elementy z moimi pomysłami i mam początek gry.

Natomiast w Wolsungu, nie ma WOGÓLE konwencji domyślnej - to że się gra "niezywkłymi damami i dźentlemani" nie mówi mi NIC o tym o czym powinna być fabuła, a jeszcze przeszkadza w złożeniu drużyny. Jeden gracz powie " Chcę grać alfheimskim szulerem-szpiegiem", drugi " to ja wezmę morgowiańskiego krasnoluda inzyniera", a trzecia "To ja się wcielę atalntydzką uwodzicielke" - i weź człowieku złóż z tego drużynę, co więcej, wymyśl jakaś spójna fabułę. Wiem, wiem, są na to sposoby, choćby zabronić graczom paru rzeczy brać, ale wychodzi na to ze na Wolsunga trzeba przychodzić z własnym pomysłem, system nie podsuwa jakiś własny, co utrudnia prowadzenie go osobom niedoświadczonym.

Od razu zaznaczę - lubię grać na przykład w Warhammmera czy Neuro, ale nie lubie prowadzić właśnie z tego samego powodu - ale nawet w tych grach są elementy które powinny być osią gry - choćby Chaos w Wh czy Moloch w Neuro. W Wolsungu tego brak. I dorzuca nam jeszcze tysiąc nawiązań które mówią wszystko tylko tym którzy je znają.

Moja ostateczna ocena Wolsunga musi jednak poczekać do wydania "Operacji Wotan" - dopiero po kampanii będę w stanie powiedzieć czy to jest system dla mnie, z samej podstawki nie jestem w stanie tego określić, choć jestem raczej nastawiony na minus. Na razie to pamiatka mojej historii z RPG na półce ( usłyszałem o nim mniej więcej wtedy kiedy zacząłem grać ), w którą zagrałem dwie sesje, z której pierwsza była najgorsza w mojej karierze MG.
05-12-2009 15:29
chimera
   
Ocena:
+2
Cholera, szkoda, że polter zdecydował się opublikować tak słabą recenzję, bo podejrzewam, że wiele osób na nią czekało. Tutaj w pełni zgadzam się z Quendim i jego argumentami.

Co do Wolsunga, to dla mnie był on sporym rozczarowaniem - dobrnąłem do 2/3 kreacji bohatera i odechciało mi się dalszej lektury. Elementy opisujące świat nie przykuły mojej uwagi niczym specjalnym, odniesień do mechaniki nie rozumiałem. Może dalej jest lepiej, ale to już stwierdzą inni.




05-12-2009 15:58
neishin
    heh
Ocena:
+6
Sorry Nuke, ale przeczytałem twoją reckę Świata Mroku, żeby zobaczyć jak oceniasz inne RPGi. Muszę przyznać, że:

Szlag jednak trafia, gdy przegląda się zasady dodatkowe - ile tu rzeczy do spamiętania i niewygodnych serii rzutów. Główny system jest tragiczny, sprawdza się naprawdę źle. Inna sprawa - umiejętności nie mają domyślnie dopisanych atrybutów z którymi współpracują. Brak większej pomocy, rzucenie nowego MG na głębokie wody.

potwierdziło moje przypuszczenia - po prostu te systemy nie są skierowane do ciebie. Tyle. Wniosek można wyciągnąć taki - zanim coś kupisz - poczytaj, przetestuj, zapytaj. Może unikniesz rozczarowania.
05-12-2009 16:02
chimera
   
Ocena:
0
@neishin

Moim zdaniem stwierdzenie "ten system nie jest skierowany do Ciebie" jest ryzykowne. Ja osobiście nie lubię mechaniki nowego Świata Mroku i po kilkunastu już sesjach jako gracz (a może i więcej) uważam, że sprawdza się w grze bardzo słabo. Z drugiej strony, bardzo podoba mi się setting nowego Wilkołaka. Czy moja niechęć do tej mechaniki oznacza, że to produkt "nie skierowany do mnie"? A dlaczego?

To może napisz do jakiej konkretnie grupy Twoim zdaniem skierowany jest Wolsung, a do jakiej nie. Będę miał wtedy jasność, że "szufladkujesz" z jakiś konkretnych powodów.
05-12-2009 16:28
Kumo
   
Ocena:
+3
Na mój gust, recka trochę przykrótka. W zasadzie dowiadujemy się z niej, jaka jest opinia Autora na temat wykorzystywanej przez system obfitości zapożyczeń, wydania, podsumowanie mechaniki (całkiem zgrabne IMHO, ale słabo wyjaśniające na czym polegają jej wady) i... tyle. W pewnej chwili miałem wrażenie, że recka została ucięta w połowie.
Rozumiem, że wiele osób dość dobrze poznało "Wolsunga" jeszcze przed wydaniem, ale np. ja chętnie poczytałbym więcej.
05-12-2009 16:39
Scobin
   
Ocena:
+4
A ja napiszę na początek, co mi się w recenzji spodobało. Miło, że autor:
1. opisuje stan rzeczy,
2. stara się pokazać jego wady i zalety (nie widzę tu grzechu jednostronności),
3. przedstawia własne stanowisko.

Do tego miejsca recenzja jest OK – a to ważne, bo czytałem niejeden tekst, który takiego trójpodziału nie przestrzegał.

Innymi słowy, czytelnik może się nie zgadzać z autorem, jednak istotne jest to, że otrzymuje z jednej strony informację, a z drugiej ocenę – i raczej nie ma problemu z rozstrzygnięciem, która jest którą.


Co natomiast IMHO dobrze byłoby dopracować: sposób argumentacji w pkt 3. Dotyczy to przede wszystkim części poświęconej mechanice – jeśli jest wadliwa, to rzeczywiście pożyteczny byłby nieco bardziej szczegółowy opis.


Ogólnie – plus za własne zdanie i sensowne podejście do recenzowanego produktu, minus za nie do końca trafną argumentację. Generalnie recenzja lepsza, niż wskazywałyby komentarze. :-)
05-12-2009 17:28
Mroczny Pomiot
   
Ocena:
0
czy była by możłiwość udostępnienia przez autorów wolsunga d20(tzn samej mechaniki)?
05-12-2009 18:49
Scobin
   
Ocena:
0
Myślę, że trzeba ich samych o to zapytać. :)
05-12-2009 18:53
Savarian
   
Ocena:
0
@chimera
"dobrnąłem do 2/3 kreacji bohatera i odechciało mi się dalszej lektury"

Miałem dokładnie to samo. Oddałem koledze podstawkę i powiedziałem "Sorki to nie dla mnie". Szkoda bo on się jara strasznie Wolsungiem, a mnie nie zachwycił niczym.
Ot taki gust. Niemniej zgodnie ze swym gustem daje mu 6. Bo nie jest to podręcznik zły. Zwyczajnie IMHO nie jest dobry...
05-12-2009 20:27
Kot
    @Mroczny Pomiot
Ocena:
0
AntyWolsung, czyli Wolsung d20 to coś, co z obecnym systemem niekoniecznie musi mieć duzo wspólnego.
05-12-2009 22:35
DeathlyHallow
   
Ocena:
+9
naprawdę nie rozumiem tego pochylania się nad ludźmi nie odczytującymi podstawowych kulturowych kodów. nie jestem żadnym elitarystą, ale parę lat doświadczenia w prowadzeniu i graniu uczy mnie, że jeśli ktoś nie ogląda i nie czyta to gra beznadziejnie, 'komputerowo', nudno, płasko i takoż prowadzi. jeśli ktoś nie ma siły przeczytać kilku komiksów i obejrzeć kilku filmów (o książkach boję się aż pisać) - niech nie gra albo gra w coś innego. może z perspektywy sprzedaży i autorów to nie najlepiej, ale ja jestem zwykłym szaraczkiem i patrzę ze swojej. jeśli ktoś nie zna historii europy na tyle, żeby powyłapywać podstawowe odniesienia - niech nie gra. dla mnie to tylko fajny filtr odsiewający hmmm antyerudytów mówiąc uprzejmie.
ja rozumiem, że ktoś woli zamiast 'szwajcaria krasnoludów z kurortami, bankami i hitlerowskim złotem' dokładny opis. ale jeśli woli go dlatego, że nie rozumie i nie odczytuje powyższego kodu, to jaki opis jest w stanie mu pomóc?
05-12-2009 23:35
beacon
   
Ocena:
0
@Savarian

Może spróbuj podczytać świat i resztę. Może chociaż one Cię zainteresują? Sam nie konwertuję mechanik, ale może Tobie pozwoli to się jednak pobawić Wolsungiem.
06-12-2009 00:34
Balgator
    @beacon
Ocena:
0
Niestety podana sytuacja przez Savariana aż nazbyt często występuje u moich znajomych współgraczy. Znajduje się jedna, dwie... kilka osób, które napalą się na setting - z powodu mechaniki, świata, konwencji a z drugiej strony znajdzie się jakiś gracz, któremu system nie spasuje i tym samym staje się blokującym. Nieraz zdarza się, że gra jest zarzucana z takiego powodu: gdy jednostce coś nie pasuje - deklaruje brak chęci do gry. Szkoda i systemu i reszty graczy. Rozwiązania są dwa: albo gra się bez takiego blokującego - ale to rozwiązanie niekoleżeńskie i źle wpływające na rozrywkę; albo blokujący uświadamia sobie swoją rolę i decyduje się na kompromis. Mimo tego, że system mu się nie podoba, gra w niego dla reszty kolegów...

Szkoda tylko, że to drugie rozwiązanie jest takie rzadkie.
06-12-2009 12:55
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie oszukujmy się - solidne przyjrzenie się 100 stronom w celu stworzenia samej postaci (zwłaszcza, kiedy w innych systemach potrafi to być 20 stron) jest potężną barierą. Osobiście mam wrażenie, że Wolsung dość nieźle ten wysiłek może zwracać - nie jest to ani wada, ani zaleta. Po prostu wymaga specyficznego odbiorcy.
06-12-2009 13:18

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.