» Teksty » Felietony » Budując swój własny domek z kart cz.2.

Budując swój własny domek z kart cz.2.


wersja do druku

Część druga - Dokąd nas to zaprowadzi?

Redakcja: Deckard

1. Jedyny słuszny styl gry

Jeżeli istnieje wiele sposobów na granie, jest bardziej niż możliwe, że w waszej grupie pojawią się różnice zdań, a to może spowodować, ze nie będziecie już postrzegać siebie jako zgranej paczki. Co gorsza może to spowodować, że niektórzy zrezygnują z uczestnictwa w waszych sesjach, lepiej zaś aby do tego nie doszło. Łatwiej powiedzieć: "Nie, nie ma czegoś takiego jak "granie w inny sposób" - istnieje tylko ten, którego używamy my". Koniec i kropka. I w sumie podczas każdej z waszych cotygodniowych sześciogodzinnych sesji nikt nie mówi o tym, co chciałby, aby wydarzyło się w grze - to działka MG, nikt nie narzeka, ponieważ byłoby to faux pas – a przecież chcecie być dobrymi graczami.

Nawet, gdy taka gra już was nudzi.

2. Irracjonalna defensywność/doszukiwanie się drugiego dna we wszystkim

Jeżeli ktoś mówi o innym stylu gry, z pewnością krytykuje on sposób, w jaki gracie wy a tym samym nazywa go czymś gorszym niż "prawdziwe granie". I właśnie dlatego musicie go zrzucić z jego piedestału i naprowadzić z powrotem na dobrą drogę. W przeciwnym wypadku moglibyście zbyt mocno się nad tym tematem zastanawiać i na przykład poczuć się niezbyt usatysfakcjonowanymi waszym podejściem do gry. Ponieważ tak jak w Nieśmiertelnym: "ostać się może tylko jeden".

3. Pasywna agresywność

Jeżeli spędzacie z tymi samymi ludźmi długie okresy czasu, nie będąc w stanie powiedzieć, czego na prawdę po grze oczekujecie, bądź co leży wam na wątrobie (ponieważ byłoby to poczytane jako oszukiwanie albo doprowadzanie do rozpadu grupy), składam wam gratulacje. Wstąpiliście właśnie z definicji w krainę Pasywnej Agresji.

4. Aspołeczność

Jest takie stare powiedzenie – "Gracze są antyspołeczni". Spotkałem wielu graczy, którzy potrafili bez problemu nawiązywać kontakty z innymi ludźmi. Ale spotkałem też wielu, których zachowanie pozostawiało wiele do życzenia. W pierwszej chwili wydawało mi się, że w samym graniu znajduje się to "coś", co sprawia, że ludzie uzewnętrzniają antyspołeczne cechy swojego charakteru (może naprawdę coś takiego jest gdzieś w grach fabularnych głęboko ukryte), lecz rozmyślałem też o przytoczonym powyżej powiedzeniu i o tym, jakie ono wywiera na nas graczy wpływ.

Po pierwsze, jeżeli gracie miesiącami w zamkniętym kręgu z tymi samymi osobami, siłą rzeczy nie macie szansy na spotkanie nikogo nowego i nie nawiązujecie nowych kontaktów. Koniec kropka.
Na przykład grając z tą samą paczką regularnie w piłkę, zapewne spotkalibyście na boisku nowych ludzi a wasze umiejętności społeczne powoli by nie zanikały.

Po drugie, jeżeli cały czas działacie w trybie pasywnej agresji, to operujecie z założenia na niepoprawnej płaszczyźnie socjalnej i komunikacyjnej. Nie możecie ufać, że każdy mówi otwarcie o tym, co ma na myśli – musi być przecież jakieś ukryte dno! Mierzysz ludzi swoją miarą i jeżeli ty nie możesz mówić o niektórych sprawach wprost, oznacza to, że inni również nie potrafią.

Po trzecie, jeżeli za wszelką cenę musicie bronić integralności waszej drużyny, normalną rzeczą jest fakt, że nie możecie łatwo wpuszczać nowych graczy do waszego wybranego kręgu. Nowi gracze mogą wnieść nowe pomysły, naświetlić problemy i różnice w waszej grupie lub broń boże przypadkowo wydobyć na światło dzienne wasze drużynowe tabu.

Po czwarte, jeżeli nie spotykacie regularnie nowych graczy albo nie otwieracie swojej drużyny na nową krew, oznacza to, że osiągnęliście swoją strefę komfortu – z której bardzo ciężko będzie wam się wydostać. Strefa te nie rozbudowuje się i nie zmienia, a właśnie zmiana i otwieranie się na to co nowe i nie zbadane, jest prostą drogą ku na nawiązywaniu i utrzymywaniu dobrych stosunków międzyludzkich.

Jak już mówiłem spotkałem graczy zarówno otwartych na ludzi jak i zamkniętych w sobie. Zauważyłem, że im bardziej oni podchodzą pod przekonania i zachowania opisane przeze mnie w tym i poprzednim artykule, tym gorzej wypadają w kontaktach międzyludzkich. I vice versa, im dalej odchodzą od swoich stref komfortu, tym lepsze efekty osiągają z nowopoznanymi osobami.

Mogę sformułować następującą całkowicie nienaukową tezo-anegdotę – używanie połączonego ze sobą zbioru nieprawidłowych przekonań oraz praktyk wytwarza w ludziach złe nawyki, które pokutują w kontaktach międzyludzkich.

Nie wyobrażajcie sobie bynajmniej, że problem leży w sztuce grania per se, problem zalega w tych wszystkich dziwacznych praktykach i rozwiązaniach, które do niej przylgnęły po drodze.

W następnym odcinku: Sposoby na lepsze granie.

Autor: Chris Chinn
Tłumaczenie Radek 'Drozdal' Drozdalski
Redakcja: Łukasz 'Deckard' Lenard

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Budując swój własny domek z kart cz.3
Sposoby na lepsze granie
Ile mnie w moim RPG?
Wykorzystać gotowe czy wymyślać od zera?
Warsztat dedekowca
Jak Gerard robił planszę do D&D i co z tego wynikło
Zalety stopniowego rozwoju
Druga część dwugłosu

Komentarze


Qball
   
Ocena:
0
Moje umiejętności społeczne właśnie zanikły. Kiszę się na polterze dyskutując wciąż z tymi samymi osobami i tracę powoli umiejętność nawiązywania kontaktów w realu jak i z innymi userami w sieci.
Nienawidzę Deckarda bo jest mądrzejszy ode mnie a Drozdala bo jest fajniejszy. Ale w gruncie rzeczy to obłudny jestem i mówię Wam chłopaki: "fajni z Was kolesie i gadacie z sensem".

I o ile z punktem pierwszym mogę się zgodzić bo moja to widzieć na własne oczy. Inna sprawa że z tej ekipy która prezentowała takie postawy odszedłem po paru sesjach.
Punkt drugi też ma sporo sensu a zjawisko jedynego słusznego stylu gry jest niejako wpisane w fandomowe dyskusje na różnych forach i portalach traktujących o RPG.

Natomiast punkt trzeci jest dla mnie czymś wybitnie niezrozumiałym. Nie wyobrażam sobie takiego stopnia zakłamania wśród grupy znających się od jakiegoś czasu ludzi, żeby przychodzić na sesje i nudzić się na nich bo... No właśnie? Masochizm? Silna potrzeba akceptacji?
Masochistą nie jestem a akceptacja jest mi potrzebna tylko wtedy gdy jestem akceptowany jako ja a nie własna kopia ubarwiona elementami do mnie nie pasującymi ale pasującymi do otoczenia. Konformizm? Fuck dat.
Opisywana w punkcie trzecim parapsychopatologia jest z mojego punktu widzenia niezrozumiała jak zjawiska paranormalne. Popełniłem błąd i ktoś mi to wytyka? Sorry, my bad. Ktoś popełnił błąd i mu to wytykam? Sorry, my bad? Nie, zdecydowanie nie.

Punkt czwarty to zaś jakaś paranoja. Stany lękowe, mania prześladowcza, wokól teorie spiskowe i snajperzy na każdym dachu. Sposób w jaki gramy i bawimy się w RPG wpływa w znaczącym stopniu na sposób w jaki nawiązujemy kontakty międzyludzkie.
Boję się własnego egoizmu wyniesionego z partii Jungle Speeda, bo zawsze chcę pierwszy dorwać ten totem. Megalomania czai się tuż za rogiem - w pudełku do Citadels.

04-12-2007 16:57
~

Użytkownik niezarejestrowany
Pantokrator
   
Ocena:
0
Tabu? Dramaty w ekipach? Pasywna agresywność? Irracjonalna defensywność?

- to jakiś horror, a nie RPG. Jeśli komuś się to zdarzyło - współczuję. Szczerze i otwarcie.

Zauważyłbym, że autor w tekście nie dość, że implikuje normalnym zachowaniom, jakimi są dyskusje na temat kształtu sesji, jakieś patologiczne pseudopsychologiczne podstawy. Przeczytajmy: "Jeżeli ktoś mówi o innym stylu gry, z pewnością krytykuje on sposób, w jaki gracie wy a tym samym nazywa go czymś gorszym niż "prawdziwe granie". I właśnie dlatego musicie go zrzucić z jego piedestału i naprowadzić z powrotem na dobrą drogę."

- i to, co nazywamy w każdej normalnej drużynie "dyskusją na temat kształtu gry i wymagań graczy" (czyli uzgodnieniem, czego kto oczekuje od gry) autor stara się ukazać, jako znęcanie się nad biednym "nowym" i próbę wyprania jego delikatnego umysłu z własnych opini. - zależy, jak się interpretuje rzeczywistość. Jak na mój gust, każdą dyskusję można (oczywiście na siłę i naginając rzeczywistość) sprowadzić, do usilnego forsowania określonego rozwiązania.

Punkt 3. to już w ogóle śmiech na sali, w skrócie można powiedzieć "to źle, że nikt nie powiedział, czego chce na sesji i teraz wszyscy są zirytowani". Tak, to zdanie w całości go streszcza. Naprawdę oryginalne przemyślenie, biorąc pod uwagę, że tyczy się praktycznie każdej dziedziny życia. No bo to powszechne, że gracze nie utrzymują ze sobą żadnych kontaktów, nie rozmawiają, a na sesje chodzą, bo inaczej GM ich bije na ulicy.
Czy kogoś trzeba oświecać co do tego, że ludzie po 2. stronie ziemii nie chodzą do góry nogami? Wątpię. Więc po co edukować w sprawach jeszcze prostszych?


EDIT: To zupełnie jak z poradnikami (dla kierowców) "jak bezpiecznie prowadzić samochód". Można nauczyć, jak radzić sobie z poślizgami, jak w ostatniej chwili wyminąć przeszkodę, jak prowadzić na różnych nawierzchniach. A można też napisać, że trzeba przekręcić kluczyk w stacyjce i że brak przedniej szyby przeszkadza. - autor poszedł 2. ścieżką.

EDIT2: Darken, jak chcesz coś powiedzieć, to powiedz. Jak chcesz zachęcać do flejma, to lepiej nic nie pisz. Jak na razie do dyskusji nie wniosłeś nic. Miłego dnia.
04-12-2007 20:14
Darken
   
Ocena:
0
- to jakiś horror, a nie RPG. Jeśli komuś się to zdarzyło - współczuję. Szczerze i otwarcie.

Dziękuje, lepiej mi się z tym żyje teraz.
04-12-2007 20:31

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.