Zew Cthulhu: Samotnie przeciwko mrozowi

Sam w północnej Kanadzie

Autor: Michał 'Exar' Kozarzewski

Zew Cthulhu: Samotnie przeciwko mrozowi
Samotnie przeciwko mrozowi to kolejna z paragrafowych gier fabularnych poruszających tematykę Mitów Cthulhu wydana w języku polskim przez Black Monk Games. Czy warto samemu stanąć przeciw mrozowi?

Wersja PDF podręcznika Samotnie przeciwko mrozowi liczy 114 strony, z czego sama rozgrywka, zmieszczona w 654 paragrafach, zajmie ich ponad 90. Pozostałe strony to instrukcja, historia wydania reedycji i zmian które w niej nastąpiły (pierwsza wersja opublikowana została w 1985 roku!) oraz karty postaci. Podręcznik wczytuje się szybko, nieliczne ilustracje są porządne i odpowiadają treści paragrafów. System odnośników kilkukrotnie nie zadziałał poprawnie – miejmy nadzieję, że wydawca wkrótce poprawi ten błąd. Wersja papierowa podręcznika została wydana w twardej oprawie.

Zanim przystąpimy do właściwej rozgrywki musimy przygotować swoją postać – poza wyborem płci, musimy rozdysponować kilkaset punktów pomiędzy umiejętności. I tutaj pojawia się pierwsza niejasność, mianowicie jedna z umiejętności jest już na bardzo wysokim poziomie i nie wiadomo, czy to rozszerzenie jest “gratis” czy jednak musimy odjąć punkty z puli. Druga rzecz, której nie wyjaśniono, to czy można grać wcześniej stworzoną postacią, na przykład powstałą w czasie gry w innych pozycjach serii. Po kilku rozgrywkach odpowiedź jest jasna – tak, można, nie ma to żadnego wpływu na rozgrywkę, poza fabularnym. 

Warto też mieć pod ręką wydrukowane czy przygotowane w postaci cyfrowej karty członków ekspedycji, bo nie zawsze musimy wykonywać testy główną bohaterką i polegać możemy na jej kompanach. W papierowym zestawie recenzenckim znalazła się czterostronicowa "broszura" w której są już gotowe karty postaci.

Podręcznik pozwala na wybór płci postaci, w którą będziemy się wcielać.

Instrukcja rozgrywki zamieszczona w podręczniku powinna wystarczyć do rozpoczęcia zabawy, jednak dobrze jest sobie przypomnieć sobie zasady Zewu Cthulhu, czy to z bezpłatnego Startera czy z podręcznika podstawowego – w grze pojawią się niuanse w postaci testów trudnych, czy wykorzystanie Szczęścia.

Rozgrywka dzieje się w północnej Kanadzie, gdzie grupa badaczy w gęstej tajdze odkrywa różne mroczne tajemnice. Po kilku rozgrywkach jasnym będzie, że gra jest wielowątkowa i może się zdarzyć, że zakończymy rozgrywkę nawet nie przeczytawszy słowa “mróz”. Warto nadmienić, że w przeciwieństwie do Widma nad Arkham czy bezpłatnego Alone Against the Flames nie otrzymujemy tutaj jasno postawionego zadania, a naszą misją jest zbadanie terenu. Czy wszystkie wątki znajdą wspólny mianownik – odpowiedź na te pytanie zostawiam graczom.

Jeśli chodzi o regrywalność to jest ona bardzo wysoka – nie tylko ze względu na wiele pojawiających się wątków, ale i dlatego, że zmuszeni będziemy do ponownego startu, po prostu dlatego, że nasze postacie często giną. O ile czasem śmierć ta będzie konsekwencją spotkania sił nieczystych, to zdarzyć się może, że umrzemy po prostu w wyniku złych rzutów. Mój rekord to zakończenie zabawy w czasie dwóch minut; jednak większość rozgrywek trwała około 15–20, choć mam wrażenie, że przy dobrych rzutach (i pamiętaniu o wykorzystaniu Szczęścia!) można spokojnie dobić do pół godziny albo i więcej. 

Co ciekawe, gra ma potencjał dla fanów optymalizacji postaci (powergamerów). Po kilku podejściach jasne stanie się, które umiejętności będą bardziej przydatne niż inne – jest to pole do manewru do przygotowania Badaczki / Badacza pod tę grę.

Wszyscy załóżmy rękawiczki, czyli podsumowanie

Gra jest zupełnie innego typu niż niedawno recenzowane Widmo nad Arkham, jest mocno “taktyczna” a nasze decyzje i rzuty (których w Widmie… nie było) mają swoje konsekwencje tu i teraz. Jeśli lubicie takie podejście do zabawy, a wysoka śmiertelność nie jest dla Was przeszkodą, odpowiedź na postawione na początku pytanie nie będzie trudna: tak, warto samemu stanąć przeciw mrozowi.

 

Dziękujemy wydawnictwu Black Monk Games za udostępnienie podręcznika do recenzji.