World Series

Baseball w Neuroshimie

Autor: Karczmarz

Przeszło trzydzieści lat temu wprowadzono stan wyjątkowy. Zaraz potem wybuchła wojna. Rozgrywki National League i American League zostały tymczasowo wstrzymane. Ostatecznie z powodu chaosu rozwiązano Major League Baseball, największą na świecie ligę baseballową. Kontrakty zostały pozrywane, boiska zmieniły się w olbrzymie pola namiotowe dla uchodźców i szpitale dla kombatantów. Największa i najwspanialsza z tradycji amerykańskich została pogrzebana pod gruzami terroru i strachu. Czas przerwać tę zapaść. Czas wskrzesić amerykańską ligę baseballu. Czas rozpocząć, pierwsze po trzydziestu latach, mistrzostwa World Series!

Czasy są coraz trudniejsze. Wiara w zwycięstwo coraz mniejsza. Coraz mniej ochotników zgłasza się do armii, coraz mniej wstępuje w szeregi Posterunku. Widać jak ostatnie iskierki nadziei gasną w oczach ludzkości. By temu zaradzić władze Nowego Jorku postanowiły wskrzesić jedne z najważniejszych widowisk w życiu każdego Amerykanina. Mistrzostwa World Series, największe na świecie święto baseballu, ma tchnąć amerykańskiego ducha w przybitych codziennością mieszkańców. Ponadto World Series to okazja do rozmowy z wieloma ważnymi ludźmi. Szansa na zacieśnienie współpracy między regionami. Szansa na dotarcie do szerszego grona odbiorców. Szansa na ponowne rozpalenie w ludziach dumy, że są Amerykanami. A co najważniejsze, World Series mogą okazać się idealnym punktem rekrutującym nowe oddziały do Armii. Dziesiątki drużyn, setki graczy, tysiące kibiców, wszyscy rozentuzjazmowani i upojeni atmosferą walki w jednym miejscu. Tuż pod oknami placówek rekrutujących na wojnę. Idealna szansa by podnieść wojsko z kolan. Być może jedyna szansa.


Miasto podczas Mistrzostw

Po miesiącach agitacji i rozsyłania wieści na temat World Series, do Nowego Jorku zjeżdżają się setki drużyn z całych Stanów. Każdy region poczuł się zobowiązany wystawić chociaż jeden sklecony naprędce zespół. Jako że drużyny zawodowe nie istniały, jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać nowe, podwórkowe grupy ze swoimi mniejszymi i większymi gwiazdami. Siła baseballu jest wielka, a tradycja gry nie umarła w mieszkańcach. Przez lata wszyscy grali ot, dla siebie, czasem w jakiś lokalnych minizawodach. Teraz miała jednak miejsce pełna mobilizacja. Po sześciu miesiącach przygotowań Nowy Jork niczym na początku XX wieku tętni życiem tłumów skandujących imiona swoich ulubieńców.

Ulice

Właśnie w takim nastroju przyjdzie nam rozegrać kilka spotkań. Wielkie, doniosłe święto narodowe. Transparenty na każdym kroku, w oknach wywieszone flagi, szaliki i szarfy poprzyczepiane do przejeżdżających samochodów. Każdy w jakiś sposób chce zamanifestować swoje zaangażowanie w turniej. Każdy chce być częścią tej chwili narodowego uniesienia.

Wjazd do miasta został otwarty dla wszystkich. Znikły zasieki i druty kolczaste, zaś patrole Stalowej Policji przeniosły się w okolice stadionów, gdzie dbają o porządek i spokojny przebieg imprezy. Po raz pierwszy od lat w jednym miejscu zgromadził się taki tłum. Ma to jednak swoje wady. Trudno o lokal na nocleg, co sprzyja włóczęgostwu. W nocy ulicami szwenda się nie mniejsza zgraja jak za dnia. Są to ludzie biedni, którzy przyjechali z odległych zakątków Ameryki bez grosza przy duszy tylko po to, by zobaczyć swoją drużynę w akcji. To ludzie niezwykle niebezpieczni i jako punkt zapalny tępieni i temperowani przez Stalową Policję. Mimo to nie sposób przegonić każdej grupy. Nocami na ulicach jest jeszcze niebezpieczniej niż wcześniej.

Za dnia też nie jest różowo. Kibice przeciwnych drużyn gotowi są wiele wycierpieć byle tylko udowodnić swoją wyższość nad chłystkiem z innego regionu. Bijatyki i burdy to podstawa. Tą młodzieńczą agresję władze miasta zdają się jedynie podsycać. Co bardziej agresywne bojówki kibiców wyłapywane z tłumu są dyskretnie agitowane przez podżegaczy armii. To idealny kąsek dla wojska, dlatego wbrew pozorom służby porządkowe nie przeciwdziałają zamieszkom. Interweniują już po ich wybuchu, co pozwala zarówno zdobywać rekrutów jak i powstrzymywać fale agresji nim dojdzie do bardziej niebezpiecznych incydentów.

Wojskowa agitacja

Władze miasta wielkim nakładem sił starają się podtrzymać atmosferę święta. Z ulic poznikały plakaty i ulotki wspominające o maszynach, zastąpione niewielkimi, choć intrygującymi ogłoszeniami o możliwości dołączenia się do drużyny grającej na froncie. Wszystkie formy agitacji do armii przybrały otoczkę zawodów; dobrej, drużynowej zabawy w wojsko. Wojnę zmieniono na turniej a Molocha na zwykłego przeciwnika, któremu można skopać tyłek. Wyniki są świetne. Jeszcze na tydzień przed oficjalnym rozpoczęciem mistrzostw do punktów rekrutacyjnych zgłosiło się dwa razy więcej osób niż w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Władze szacują, że podczas rozgrywek do armii dołączy ponad dwa tysiące nowych żołnierzy.

Poza zwykłą formą przyciągania rekrutów wprowadzono także specjalne jednostki, których celem jest wyłapywanie band pseudokibiców. Co agresywniejsze grupy są wyłuskiwane z tłumu i niejednokrotnie stawia się im ultimatum: "możecie zostać do końca mistrzostw, ale po ich zakończeniu na 3 miesiące jedziecie z nami na front". Nabuzowani energią i złością chuligani bardzo często przystają na taki warunek, wręcz ciesząc się, że będą mogli gdzieś daleko dać upust swojej agresji. Młodzieńcza naiwność.

Stadiony

Na potrzeby World Series władze Nowego Jorku przystosowały do gry 2 stadiony: Yankee Stadium, dawny stadion Jankesów oraz Shea Stadium, dawniej należący do Metsów. Oba stanowią na czas mistrzostw twierdze. Zasieki i barykady z przedmieść przeniesiono właśnie tutaj ustawiając blokady i posterunki minimalizujące ryzyko zamieszek. Stan techniczny stadionów jest opłakany, gdzieniegdzie widać świeżo postawione rusztowania, mające na celu wzmocnić fragment trybun i uchronić je przed zawaleniem, gdzie indziej znów widać prowizoryczne kable łączące ze sobą kilka halogenowych reflektorów ze stacjami transformatorowymi. Potworna prowizorka, choć mało kto zwraca na to uwagę. Trudno oczekiwać lepszych warunków. Czasy związków zawodowych graczy czy wpływowych środowisk kibiców dawno minęły, nie ma więc nawet komu zgłaszać zażaleń.

Oba stadiony są otwierane o 12 a zamykane o 23. Między tymi godzinami kibice mogą przychodzić i czekać na oficjalny mecz, bądź oglądać rozgrywki eliminacyjne lub amatorskie, pomniejszych drużyn. Poza tą porą obiekt jest zamknięty na cztery spusty i do środka mogą wchodzić tylko przedstawiciele władz. Strefa wokół stadionu jest wtedy zamykana i odcinana korowodem barier Stalowej Policji.

Hotele i bary

O miejsce w jakimś hotelu bądź noclegowni jest cholernie trudno. Gdy jednak takie znajdziesz, to jeszcze nie powód do radości. W ciągu ostatnich dni zawaliło się kilka budynków. Chciwi właściciele wpuszczają do zdemolowanych pokoi więcej ludzi niż powinni. Obciążone konstrukcje, nieremontowane, niekonserwowane domy potrafią nie wytrzymać ciężaru. Co gorsza trafiają się cwaniaki wynajmujące opuszczone rudery za niewielkie pieniądze. Te są najniebezpieczniejsze. Wyglądają wygodnie, lecz nikt w nich na co dzień nie mieszka w obawie przed zawaleniem. Teraz wyobraź sobie: wpuścić do takiego pustostanu kilkudziesięciu pijanych, rozwścieczonych porażką kibiców. Nic dziwnego że po mieście chodzą kontrole, a Stalowa Policja wygania dzikich lokatorów z ruin.

Mimo to wiele hoteli oferuje przyzwoity poziom usług. Co prawda wszystkie są zajęte jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw, ale pieniądze czynią cuda i za horrendalne sumy ci co bogatsi mogą liczyć na dach nad głową.

Sytuacja wygląda jeszcze gorzej, jeśli chodzi o bary. Prawda jest taka, że nawet władze miasta nie przewidziały takiej frekwencji i zainteresowania zawodami. Tysiące nowych osób to tysiące nowych gardeł do wyżywienia, a z jedzeniem w mieście zawsze było krucho. Bary, puby i restauracje nie wyrabiają. Jedzenie jest z dnia na dzień skromniejsze, podlejsze i mniej strawne. Niektóre bary sprzedają już zgniłe szczury czy nawet wykopane ciała ludzkie, byle tylko nie stracić klientów. Policja stara się zapobiegać takiej działalności, ale skutków nie widać. Przed finałami do miasta ma dotrzeć spory transport żywności z Teksasu, ale czy zdąży i czy przyjedzie nienaruszony, Bóg jeden wie. Sytuacja nie jest dobra i ponoć zdarzają się już przypadki mordowania kibiców z odległych terenów, by ci trafili na stoły jako pożywka dla reszty dzikiej tłuszczy.

Osobowości i osobistości

Pierwsze od 30 lat rozgrywki World Series przyciągnęły do miasta wiele sław. Szychy z całych Stanów ściągają na mistrzostwa, wypatrując tu idealnej sytuacji do rozmów biznesowych, nawiązywania znajomości, podpisywania nowych kontraktów, czy przedłużania starych. Nowy Jork na kilka dni stał się kosmopolityczną mozaiką osobowości od Miami po Los Angeles. Każdy chce wykorzystać chwilę dla siebie. Każdy chce się wzbogacić, ale też każdy zdaje sobie sprawę z ryzyka. Zawody to idealna okazja do zamachów. Tyle szych w jednym miejscu to nie lada gratka dla płatnych morderców i psychopatów targanych chęcią zemsty za stare dzieje. Władcy dzisiejszej Ameryki jeżdżą z obstawą, wynajmują najlepsze lokale i starają się izolować od tłumu, choć nie zawsze jest to możliwe.

Co ciekawe, prezydent miasta, Paul Collins, wywęszył w tym niezły biznes. Korzystając ze swoich wpływów wydzielił kilka sektorów w mieście, oferując je najbardziej wpływowym osobom i blokując dostęp do nich zwykłym mieszkańcom. Protekcja miasta słono kosztuje, ale jak widać opłaca się zarówno miastu jak i bandziorom. Gorzej gdyby okazało się, że tak zdobyte fundusze lądują jedynie w kieszeni Collinsa.

Grube ryby widzą w rozgrywkach niezły interes oraz szansę na pozyskanie sympatii tłumów. Zawodnicy czy nawet drużyny nie są znane większości przyjezdnych. Powstały kilka miesięcy temu, wcześniej nikt o nich nie słyszał, ale przecież nie o to chodzi. Liczy się prestiż regionu. Ludzie nie kibicują konkretnym zespołom, lecz terenom skąd dana drużyna pochodzi. Siła takiego entuzjazmu jest równie cenna dla wojska, jak i dla gangsterów. Hannibal Woods, Schultzowie czy Hal Forbeck - wszyscy liczący się gracze sponsorują drużyny ze swoich terytoriów. Prestiż zwycięzcy może przynieść nie lada zyski i szychy dobrze zdają sobie z tego sprawę. Oczywiście mało który z Wielkich zagląda na stadion by pokibicować. Szychy wykorzystują te chwile, by uzgadniać interesy z dala od tłumu. Mimo to na większości meczów można znaleźć jakąś ważniejszą osobę na trybunie honorowej często w asyście kogoś z ratusza.


Rozgrywki

Siedząc na tyłku w zatłoczonym barze w Nowym Jorku można odnieść wrażenie, że cały świat nagle z dnia na dzień zaczął żyć wyłącznie baseballem. Rozgrywki zawładnęły całym cyklem życia miasta. Ludzie budzą się rano z kacem po opijaniu wczorajszego zwycięstwa, bądź zapijaniu pomeczowych smutków. Wloką się na zakłady bądź na spotkania fanów mijając ulicami setki podobnych im cieni zainteresowanych wyłącznie cyframi na tablicy wyników. Potem wyczekiwanie na otwarcie stadionu i walka o najlepszą miejscówkę. Następnie 11 godzin skandowania, krótka bójka na trybunach i jeśli Bóg zechce fetowanie w barze zajętym kilka godzin wcześniej przez znajomych. A jeśli nie zechce, to kiblowanie na przepełnionym komisariacie i ultimatum funkcjonariuszy armii.

Wszystko ekstra, tylko kto do diabła gra na tych stadionach?!

National & American League

Dawniej największa liga baseballu, Major League Baseball, składała się z dwóch odrębnych lig: Narodowej i Amerykańskiej, te zaś dzieliły się na kolejne trzy ligi: wschodnią, centralną i zachodnią, które z kolei... Teraz jednak lista zawodowców nieco się zmniejszyła. Profesjonalne drużyny nie istnieją od dziesięcioleci, profesjonalnych zawodników nie ma w ogóle. Jak w takiej sytuacji zebrać wystarczającą ilość graczy? Amerykanie po raz kolejny pokazali, że potrafią żyć snami.

W ciągu sześciu miesięcy, odkąd Amerykę obiegła wiadomość o organizacji World Series, z rozbitych i pojedynczych grupek, które w dzieciństwie dla zabawy machały kijem, wyrosły zespoły zdolne walczyć o puchar. Setki ludzi zaczęły odświeżać stare znajomości, jeździć po kumplach z dzieciństwa i kuzynach, by założyć małe drużyny. Jak grzyby po deszczu wyrosły lokalne ligi oraz regionalne turnieje. Wszystko to by za sześć miesięcy udowodnić światu swoją wartość. W tak zdewastowanym i zrujnowanym świecie jak Ameryka po wojnie, baseball z dnia na dzień stał się jedną z niewielu rzeczy, o które warto walczyć.

Zawodowych drużyn było niewiele. Tylko Nowy Jork mógł sobie pozwolić na aż dwie, rozgrywające między sobą regularne derby. Pozostałe miasta owszem, od czasu do czasu organizowały zawody ku uciesze mieszkańców, ale daleko im było do profesjonalizmu. Mimo to, wszystkie regiony za punkt honoru postawiły sobie zwycięstwo w Series. Każde miasto, każda większa osada, każdy stan wydelegował na mistrzostwa najlepszych z najlepszych. Hegemonia postawiła na siłę, tworząc drużynę z ludzi potrafiących łamać stalowe kije w rękach. Vegas wystawiło drużynę zwinną i sprytną, podstępem i sztuczkami deprymującą przeciwnika. Detroit jak zwykle skupiło się na szybkości zbierając do drużyny najlepszych sprinterów z ulicy. Wszystko to by pokazać światu, że nasze miasto jest lepsze od waszego. Wszystko to by poczuć, że w gruncie rzeczy nie jest z nami tak źle, jakby się wydawało.

Dwa style gry

Podobnie jak w Europie mali chłopcy grają na boiskach i w parkach w piłkę nożną, tak mali Amerykanie mimo paskudnych czasów nie przestali interesować się baseballem. Co więcej, w czasach tak niebezpiecznych jak obecne każdy tatuś trzyma pod siedzeniem samochodu bądź koło łóżka aluminiowy kij, który z błogą radością jego dzieciak wykrada na podwórko. Dlatego gry uliczne nie są niczym specjalnym. Brak profesjonalnych boisk dzieciaki rekompensują sobie opuszczonymi uliczkami miast. Dawniej byłyby przeganiane z takich terenów, a teraz? Jaka to nieziemska frajda trafić piłką w okno bez obawy, że zaraz ktoś przetrzepie ci skórę. Tak, boiskami stały się ulice, a jedną z ulubionych zabaw od lat jest strzelanie piłkami do różnych celów - najlepiej delikatnych i robiących olbrzymi raban w wyniku trafienia.

Z dala od miast dzieciaki grają na otwartych przestrzeniach. Ćwiczą dalekie wybicia, mniej celne, ale za to silniejsze. Tu najpopularniejszą zabawą jest gra dystansowa. Kto wybije najdalej, ten wygrywa. Dlatego obecnie wśród pospiesznie założonych drużyn grających na Series widać olbrzymią różnicę styli, nigdy wcześniej nie obecną w amerykańskim baseballu. Drużyny z miast, takie jak Detroit Cheetah, NY Mets czy Chicago Stalkers grają precyzyjnie, ich uderzenia trafiają w punkt między zawodnikami przeciwników i mimo iż odbicia nie są silne, stanowią nie lada wyzwanie dla łapaczy (catcher). Zupełnie inny styl prezentują drużyny z prowincji takie jak Texas Corn, Pensylvania Club 8 czy Kansas Valley. Ich technika polega na sile. Zawodnicy uderzają bezmyślnie, byle jak najdalej. Te drużyny zaliczają najwięcej home runów, choć gdy piłka im nie podejdzie uderzenie jest stosunkowo łatwe do wyłapania.

Eliminacje i mała liga

Brak stałej ligi wymusił na organizatorach przeprowadzenie eliminacji. Już dwa tygodnie przed oficjalnym rozpoczęciem turnieju do miasta zjeżdżały się drużyny, by udowodnić, że są w stanie walczyć o tytuł. Tylko zespoły z największych miast pod protekcją wpływowych osób zostały dopuszczone do gry bez eliminacji. Wszystkie domowe drużyny, zbierane z kumpli i rodziny muszą zmierzyć się ze sobą nawzajem.

Eliminacje są dzikie i przypominają giełdę. Każdego dnia rano o 8 przed ratuszem zbiera się grupa kapitanów otoczona korowodem wiernych fanów. Na plac wychodzi przedstawiciel władz miasta i rozpoczynają się zapisy. Podczas eliminacji codziennie rozegranych jest 10 spotkań, jedno po drugim bez przestojów z krótką przerwą na wymianę kibiców przeprowadzaną pod czujnym okiem Stalowej Policji. Chętnych jest zazwyczaj znacznie więcej, dlatego metodą kto głośniej wrzaśnie wybiera się drużyny, które danego dnia będą miały szansę zagrać. Często dochodzi do przepychanek i bójek, lecz większość drużyn akceptuje takie rozwiązanie.

Dwa tygodnie eliminacji mają wyłonić 10 zespołów, które wraz z wcześniej wybraną 6 wezmą udział w N&AL, szybkiej, turniejowej lidze, która rozlosuje dwie Małe Ligi po 8 zespołów. Mała Liga dzieli się na dwie połowy, po cztery drużyny. Wewnątrz tych mniejszych grup rozgrywane są po 3 spotkania każdego zespołu (razem 6 meczy), a zwycięzca danej grupy gra mecz ze zwycięzcą drugiej. W ten sposób wyłania się zwycięzcę Małej Ligi. Zwycięzcy obu lig, dwa zespoły najlepsze spośród wszystkich, rozpoczną rozgrywkę World Series, skróconą do trzech zwycięstw.

World Series

Zwycięskie drużyny Małych Lig mają 3 dni na odpoczynek. Po tym czasie rozpoczyna się World Series, czyli seria meczów między dwoma najlepszymi zespołami. Drużyny spotykają się na boisku, co dwa dni rozgrywając spotkanie. Zwycięzcą jest zespół, który jako pierwszy wygra trzy spotkania (best of 5).

Najlepsza drużyna wygrywa puchar, tytuł mistrzowski oraz 50 000 gambli do wydania we wszystkim poza żywności. Nagrodę gwarantuje Nowy Jork, choć władze umożliwiają transport towaru z innych miast, gdyby w NY zabrakło odpowiednich środków.

Zakłady

Sercem rozgrywek są zakłady. Wiele osób zjechało się do Nowego Jorku tylko w tym celu. Z Vegas przyjeżdżają nawet autokarowe wycieczki. Kursuje ponoć stała linia, utworzona przez kurierów specjalnie w tym celu. Tak czy inaczej, obstawiają prawie wszyscy, których na to stać, a ci, których nie stać, pożyczają.

Jak grzyby po deszczu wyrosły instytucje trudniące się organizowaniem zakładów, połączone z lombardami. Na okres rozgrywek miasto zezwoliło na transakcje barterowe i dolar przestał chwilowo być jedyną walutą. Mimo to wielu właścicieli nadal przyjmuje gotówkę, czy to z przyzwyczajenia, czy z obawy przed otrzymaniem wadliwego towaru, który źle wycenią. Część z ludzi zarabiających na zakładach jest uczciwa, część nie, jak to w życiu. Niestety siła przebicia tych uczciwych jest niewielka, przez co trudno odróżnić oficjalnego bukmachera od konika, wciskającego nic nie warte papierki w zamian za zakłady.

Jedynym sprawdzonym miejscem są zakłady należące do władz miasta odbywające się przy dawnych kasach stadionów. Problem w tym, że przyjmują tam jedynie gotówkę oraz mają limity. Gdy wpłynie określona ilość pieniędzy zakłady są zamykane. Dzieje się tak ze względów bezpieczeństwa, gdyż w przypadku zbyt dużego obrotu gotówki władze mogłyby mieć problemy z wypłacalnością. Dlatego kolejki do miejskich zakładów są olbrzymie i ustawione już od świtu. Do tego dochodzi plaga podrabianych potwierdzeń zakładów oraz obawa, że ktoś ze sfałszowanym kwitem odbierze twoją wygraną przed tobą.

Ponadto istnieją elitarne i specjalne zakłady organizowane okresowo przez ekspertów z Vegas. Zwykle można wygrać w nich olbrzymie pieniądze, choć ryzyko też znacząco wzrasta. W zakładach specjalnych można obstawiać konkretne wyniki w konkretnych minutach meczu, czy takie rzeczy jak ilość punktów zdobytych przez określonego zawodnika czy minutę, w której trener zrobi pierwszą zmianę. Innymi słowy można tu obstawić niemal wszystko. Organizacja takich zakładów wymaga olbrzymiego nakładu pracy ze strony bukmacherów, dlatego tylko nieliczni spece z Vegas się tym zajmują. Dla większości sprawdzanie składów drużyn, obserwowanie i notowanie taktyki, wyliczanie prawdopodobieństwa i statystyk odbić to za dużo roboty. Do tego trzeba mieć serce hazardzisty a z takim nie rodzi się każdy. Niestety zakłady specjalne tworzą pole do manipulacji i oszustw. Codziennie trafia się cwaniak, który najpierw obstawi jakieś nieprawdopodobne zdarzenie, jak chociażby czterokrotny błąd miotacza (pitcher) w inningu (pierwsza rozgrywka, w której gra tylko jeden odbijający (batter) drużyny atakującej), by potem za wszelką cenę, różnymi środkami doprowadzić do spełnienia tego zakładu. Gangsterzy z Vegas ochraniający swoich ekspertów dbają by takie przypadki się nie zdarzały ale mimo to naiwniaków szukających łatwego zysku nie brakuje.


Przygody w czasie Series

Organizację World Series można wykorzystać na wiele sposobów. Jeśli nie lubimy miast i nie czujemy się na siłach prowadzić sesji w tłumie, można wykorzystać rozgrywki jako tło. Drużyna przyjeżdżając do osady widzi gdzieś na horyzoncie poważnych facetów rzucających sobie piłkę. Gdzie nie wpadną tam huczy od plotek na temat zawodów. Ludzie porzucają swoją codzienną pracę na rzecz treningów. Wszystko to może dodać kolorytu zwykłym sesjom Neuroshimy. Zachęcam jednak do pójścia o krok dalej i odwiedzenia Nowego Jorku w trakcie Mistrzostw.

Zawalony hotel

Drużyna dociera do miasta stosunkowo późno. Nigdzie nie ma już wolnych miejsc, nawet w najpodlejszych noclegowniach człek śpi na człeku. Sytuacja wydaje się nieciekawa. Jakby nie było, Nowy Jork to miasto policyjne. Stalowa Policja oraz pomniejsze patrole kręcą się wszędzie i trudno jest ot tak obić mordę lokatorom zajętego pokoju, by łaskawie zechcieli go udostępnić. Trzeba kombinować. W takiej sytuacji jak z nieba spada na graczy Roy French, młody zaradny chłopak z miasta, który ma wolne pokoje w jednym z domów na przedmieściach. Dzielnica, w której znajduje się "hotel", jest opustoszałym gruzowiskiem (na szczęście z dala od radioaktywnej zony) budynek zaś, w którym mieliby spędzić noc nasi gracze, to całkiem przyzwoita kamienica. W środku mieszka już kilka osób i wszystko wydaje się być w porządku. W nocy jednak ruina nie wytrzyma i zacznie się zawalać pod naporem kolejnych gości. Czy graczom uda się uciec? Czy zechcą odzyskać swoje gamble zwiększone o rekompensatę za straty moralne? A może to wcale nie było przypadkowe zawalenie a zamach na jednego z lokatorów, który pod przykrywką ukrywał się w ruinie?

Dorwać kapitana

Wśród bardziej zaradnej części społeczeństwa rozchodzi się błyskawicznie plotka. Jutro podczas meczu Texas Corn z St. Louis Cardinals na boisko nie może wyjść kapitan Cardinalsów. Ponoć jakiś Teksańczyk oferuje sporą sumkę za załatwienie Rickiego Carlo. Drużyna z miasta świętego Louisa zajmuje jedno z pięter motelu "Ultra Violette". W sąsiedztwie lokalu znajduje się strzeżony parking Stalowej Policji, na który odholowywane są kradzione lub zarekwirowane samochody. Cardinalsi grają naprawdę nieźle, lecz co ciekawe niemal nigdy nie wychodzą poza motel. Na stadion jadą zdezelowanym busem szkolnym, po meczu od razu wracają i siedzą tam aż do kolejnego spotkania. To strasznie podejrzane. Co ukrywa ta przeklęta drużyna? Czy Teksańczyk zlecający morderstwo to zwykły fan swojego zespołu? A może jego członek? A co jeśli te poszlaki prowadzą do nikąd, bo tak naprawdę zleceniodawcą jest człowiek, który wykrył mutację na ciele Carlo i teraz chce, by ktoś rozwalił "chromolonego nieludzia"?

Świeża szynka

Z jedzeniem jest naprawdę tragicznie. Zbliżają się finałowe rozgrywki World Series, zostały tylko dwa zespoły, atmosfera sięga zenitu, upał leje się z nieba, tysiące ludzi zjeżdża do miasta, a żywności... nie starczy do jutra. Lauren Swamp, właścicielka jednej z bardziej luksusowych restauracji dla zamożniejszej części społeczeństwa, poszukuje dostaw żywności. Potrzeba mięsa, za wszelką cenę. Rozchodzi się plotka o planowanym napadzie na miejski transport z Baltimore. Ratusz oczekując na żywność z Teksasu sprowadza resztki tego, co zostało na północy. Na szczęście informacja ta jest tajna i tylko Lauren jest w jej posiadaniu. Być może gracze zechcą pomóc jej w organizacji ataku na transport? Co jednak, gdy okaże się, że żywność była organizowana przez prywatne kontakty Collinsa i miała trafić na stół najbardziej wpływowych osobistości Stanów? Mafia zrobi wszystko by ukarać tych, którzy maczali w tym palce.

Urwany głos

To co jest najcudowniejsze podczas rozgrywek, to debaty i komentarze. Na czas World Series w Nowym Jorku wydawana jest gazetka "Fistek Ligowy" zwany potocznie ligowcem. Najważniejszą i największą rubryką broszury jest codzienny komentarz Jeffa Moreno, komentatora, który bardzo szybko stał się największym autorytetem w sprawach baseballu. Ten przeszło 70 letni dziadek, pamiętający rozgrywki jeszcze w poprzednim stuleciu, znany jest z ciętego języka i lekkiego pióra. Jego oceny i analizy stanowią podstawę dla wielu osób podczas obstawiania zakładów. Ostatnio do redakcji ligowca zaczęły przychodzić pogróżki pod adresem Jeffa. To normalne w redakcji, dlatego nikt nie zwracał uwagi na liściki, lecz na dzień przed ogłoszeniem zwycięzców Małej Ligi, Jeff nie pojawił się w pracy. Następnego dnia, po decydujących meczach, gdy ustaliła się dwójka finalistów i miasto huczało od komentarzy, w "śFistku Ligowym" nie pojawił się felieton Moreno. Dzień przed uprowadzeniem dziadka w rubryce "listy do redakcji" zamieszczony był tajemniczy list:

"Wyniki ligi i tak są ustawione a starzy wyjadacze od początku maczali palce w tych mini gierkach. Dzisiejsze Series to zupełnie nowe mistrzostwa, nowe drużyny, nowy styl gry. Aby oczyścić atmosferę i uwolnić grę od podejrzeń należy pozbyć się relikwii przeszłości."
Oskar T.

Redakcja ligowca daje sporą nagrodę za odnalezienie Jeffa, a władze miasta podnoszą stawkę, oferując gamble za pomoc w pojmaniu sprawców. Czy osobą odpowiedzialną za porwanie starego komentatora jest autor listu, Oskar? A może Oskar to kryptonim organizacji chcącej samemu mieć wpływ na pomeczowe analizy a w przyszłości na kształtowanie się wyglądu całej zawodowej ligi? Czy ma to coś wspólnego z konkurencyjnie wydawaną gazetką "Like Hoolywood!"? A może w porwanie dziadka zamieszani są ludzie z mafii, czerpiący procent z zakładów, które prosperują nienajlepiej, odkąd Moreno swoimi analizami przewiduje wyniki spotkań?

Śmiertelna zazdrość

Pierwsze po trzydziestu latach World Series a już emocje sięgają zenitu. Do ostatecznych rozgrywek zakwalifikowały się dwa równie mocne zespoły: Detriot Cheetah oraz NY Mets, przy czym żadna z drużyn nie może zdobyć przewagi nad rywalem. Obecny stan Series to 2:2 i o wszystkim zdecyduje finałowy mecz rozgrywany na stadionie Jankesów. Miasto żyje jutrzejszym spotkaniem, lecz okres podniecenia i oczekiwania przerywa wstrząsająca informacja. Na dzień przed finałem prezydent Nowego Jorku, Paul Collins, został zamordowany (podobnie jak wcześniej jego ojciec) ciosem siekierą. Władze miasta wstrzymują rozgrywki i ogłaszają żałobę.

Ludzie czują się rozbici i skonsternowani. O ile rodowici nowojorczycy rozumieją decyzję władz, o tyle tysiące kibiców, którzy przyjechali do Nowego Jorku tylko dla rozgrywek, czują złość i rozgoryczenie. Do tego dochodzą interesy wpływowych osób z Vegas czy Detroit, którzy zainwestowali fortunę w te zawody i szczerze mówiąc nic ich nie obchodzi śmierć jakiegoś nieudacznika, którego jedyną zaletą był charyzmatyczny ojciec. Sytuacja robi się niezwykle napięta. Ludzie z Vegas naciskają na ratusz zbyt mocno, przez co rozpoczyna się seria ataków Stalowej Policji na zakłady bukmacherskie cwaniaków. Jedni chcą zastraszyć drugich i sprowadzić na ziemię. Kto wie, jak ta sprawa się zakończy?

Władze miasta oświadczają, że World Series zostaje wstrzymane do czasu pojmania mordercy prezydenta. Dzień przed finałem większość ludzi postawiła pieniądze, lecz napięta sytuacja na linii Vegas-Nowy Jork doprowadziła do tego, że bukmacherzy nie chcą oddawać wpłat, czekając na pomyślne pertraktacje swoich szefów. W ten sposób gracze mogą "stracić" sporą ilość gotówki, co może irytować. Ponadto w tym samym czasie do uszu graczy dochodzi informacja o nielegalnych zakładach organizowanych w podziemiu. W chwili, gdy rozgrywki baseballu zostały zamrożone pod miastem rozkwita Czarna Liga Gladiatorów. Mało kto o niej słyszał gdyż podżegacze informują o niej tylko nielicznych. Czy chwilowe prosperity brutalnych walk ma coś wspólnego ze śmiercią prezydenta? A może to zazdrość? Liga Gladiatorów jest zakazana i tępiona, a tym czasem baseball ni z tego ni z owego zupełnie legalnie zabiera zainteresowanie kibiców walkami.

I ty możesz zostać baseballistą!

Powoli eliminacje dobiegają końca. W ciągu kilku tygodni ludzie zdążyli poznać, zapamiętać i w końcu pokochać swoje nowe gwiazdy sportu. Małe grupki znajomych przekształciły się w prawdziwe zespoły znajdując w ciągu tych tygodni sponsorów, menadżerów i rzesze fanów. Od razu widać jak bardzo Ameryka potrzebuje sukcesów i ludzi, których imiona można by otwarcie skandować na ulicy. Jedną z takich drużyn jest Missisipi Claws, a jedną z takich młodych gwiazd Nick Rotfeld, bliski kuzyn jednego z naszych graczy. Na dwa dni przed finałowym meczem decydującym o ostatecznym zaklasyfikowaniu się do Małej Ligi Nick zgłasza się do gracza z nietypową prośbą.

Kilku członków zespołu jest kontuzjowanych, kilku pozostałych cierpi na chorobę związaną z paskudnym jedzeniem, którym karmiono ich ostatni tydzień. Sytuacja jest dramatyczna. Potrzeba w krótkim czasie znaleźć kogoś, kto potrafi odbijać piłkę i potrafi robić to dobrze. Czy gracze zechcą sami stanąć na murawie boiska? Może ich ponadprzeciętne warunki fizyczne uczynią z nich wschodzące sławy baseballu? A może zechcą podkraść graczy z innych drużyn drogą przekupstwa lub szantażu? A co jeśli zwerbowany z innej drużyny gracz zostanie ofiarą szykany za zdradę? Czy gracze będą umieli zapewnić mu ochronę?

Pułapka na myszy

Niewiele osób zna prawdziwy sens organizowania World Series. Owszem, zdają sobie sprawę ze zbawiennego wpływu rozrywki w przygnębiającej codzienności, ale o tym, że zawody stanowią tylko pretekst do pozyskania rekrutów dla armii nikt nie ma pojęcia. Codziennie z ulic miasta giną dziesiątki silnych, wytrzymałych i walecznych fanów. Każdego dnia wojsko wyszukuje, oznacza i wyłapuje najatrakcyjniejsze cele. Po pierwszych tygodniach łagodnej agitacji, całkiem skutecznej, przyszedł okres stagnacji. Wbrew przypuszczeniom z czasem liczba ochotników nie utrzymała wysokiego tempa wzrostu. Generał O’Sullivan zatwierdził akcję pod kryptonimem "Pułapka na myszy".

Wojsko dostało zielone światło na wciąganie kibiców z odległych zakątków stanów, o których nikt nie będzie się upominał, siłą w szeregi armii. Wszystko przy zezwoleniu władz miasta. Większość ludzi nie zauważa znikających grup, lecz niektórych zaczyna to niepokoić. Na ulicach krążą plotki na ten temat. Ludzie zaczynają wyczuwać złowieszcze intencje ratusza. Szalę goryczy uprowadzenie trzonu fanów Niszczycieli, drużyny siłowej z Hegemonii. Delegaci i przyjezdni z dalekiego południa uznali to za skandal i znani ze swojej porywczości hegemończycy uderzyli brutalną siłą w siedzibę Stalowej Policji przetrzymującą aresztowaną grupę kibiców. Co się stanie jeśli jednym z uprowadzonych fanów będzie przyjaciel graczy? A co jeśli również wśród funkcjonariuszy znajdzie się jakiś znajomy? Gracze mogą zostać przypadkowo wciągnięci negocjacje między zabarykadowanymi policjantami a dzikim, rozwścieczonym tłumem.