Tales from Wilderland

Witamy w Śródziemiu

Autor: Witold 'Squid' Krawczyk

Tales from Wilderland
Parę lat temu, w przerwach między mrocznymi sesjami Warhammera, snuciem intryg w Legendzie Pięciu Kręgów i wykręcaniem combosów w trzeciej edycji D&D, marzyłem o erpegu, który dałby mi coś innego. O takim, w którym z wrogami walczyłbym mieczem i tarczą, a nie spiskami i trucizną tudzież magicznymi odpowiednikami granatów i laserów. O takim, w którym mógłbym poczuć się jak Lancelot, Aragorn czy Ged. No i doczekałem się. Wydany w ubiegłym roku The One Ring jest właśnie takim erpegiem, a pierwszy zbiór przygód do niego, Tales from Wilderland, jeszcze bardziej podkreśla uwielbiany przeze mnie styl klasycznego fantasy.

Dodatek, szyty i w miękkiej oprawie, ma około 150 utrzymanych w pełnym kolorze stron. Jakość wydania i ilustracje stoją na poziomie znanym z podręcznika podstawowego – są fantastyczne! Na treść składa się siedem scenariuszy, których akcja toczy się w tytułowych Dzikich Krajach, tych samych ziemiach, po których Bilbo wędrował z krasnoludami w Hobbicie. Bohaterom graczy przyjdzie przemierzyć je wzdłuż i wszerz, kiedy będą eskortowali podróżnych czy wyruszali na wyprawy wojenne, odwiedzali najznamienitszych mieszkańców tej części Śródziemia lub mierzyli się z jej najgroźniejszymi potworami. Scenariusze są luźno powiązane ze sobą; można prowadzić je jako jednostrzały albo jako obliczoną przez twórców na około 11 sesji kampanię.

Wszystkie przygody są scenariuszami drogi o podobnej strukturze. Zazwyczaj na początku bohaterowie spotykają się z kimś, kto wyśle ich na wyprawę: kupcem, hobbickim gospodarzem albo też królem Bardem czy Radagastem Burym. Następnie pokonują kolejne odcinki trasy, na których, poza krótkimi spotkaniami losowymi, trafiają na kluczowe dla fabuły miejsca, postacie i wydarzenia. Zwykle jest to okazja do wykazania się sprawnością w walce albo ogładą, wymową i sprytem. Czas podróży pomiędzy wydarzeniami posuwającymi akcję do przodu nadaje spokojny rytm przygodom, a równocześnie same wydarzenia są na tyle skondensowane i ważne dla fabuły, że MG i graczom nie grozi nuda.

Prosta struktura przygód nie przeszkadza w tym, że Tales from Wilderland pozwalają poczuć się wędrowcem, wojownikiem, a w końcu - bohaterem, który staje naprzeciw przeważających sił wroga i mimo to się nie poddaje. Nie jest to heroizm w stylu Johna Wicka i Jesiennej Gawędy, autor unika tragizmu, trudnych wyborów i dylematów moralnych (a szkoda). Z drugiej strony sprawnie piętrzy przed BG przeciwności, błędne ścieżki, mroczną magię i wrogie siły, które wydają się nie do pokonania, żeby ostateczne zwycięstwo drużyny było naprawdę ważne i zasłużone. Niestety w scenariuszach taka konwencja zbyt często połączona jest z brakiem wyborów stawianych przed graczami. W poszczególnych scenach drużyna może ustalić własny plan działania, a gracze mogą w każdej chwili zejść z proponowanej przez przygodę ścieżki, ale niewiele jest sytuacji zmuszających ich do podjęcia decyzji, której konsekwencje byłyby odczuwalne w dalszym ciągu scenariusza. Dobrze przynajmniej, że zazwyczaj rozwój przygody sugerowany przez autora ma sens z punktu widzenia bohaterów. Wypatrzyłem jedynie dwa przypadki prawdziwego railroadingu, w których scenariusze zakładają odniesienie porażki przez drużynę. Wtedy MG musi albo niegodziwie wymusić niepowodzenie graczy, albo pominąć ważną część przygody.

Siła Tales from Wilderland leży w budowaniu nastroju Śródziemia - z taką klasą, że pozwala to wybaczyć słabości scenariuszy. Napotkani elfowie są dostojni i smutni, hobbici - zabawni, ludzie - wojowniczy, a gobliny – groteskowe. Miejsca akcji przygód podkreślają ich tematykę: na ziemiach Beorna bohaterom przyjdzie uczestniczyć w krwawej waśni utrzymanej w duchu nordyckich sag, z kolei wyprawy do kryjówek głównego antagonisty Opowieści z Dzikich Krajów odbywają się w tutejszych odpowiednikach Mordoru. Sceneria przygód jest opisana z wielką dbałością o detale, zwłaszcza Mroczna Puszcza wydaje się żywcem wzięta z Hobbita. Innym atutem scenariuszy jest bardzo rozsądne podejście do kanonu: bohaterowie znani z kart książek są obecni, ale schodzą na dalszy plan (głównie jako zleceniodawcy albo postacie epizodyczne), zaś liczne nowe wątki utrzymane są w duchu Śródziemia, a równocześnie pozwalają graczom odkryć coś, czego nie znali z powieści. Ogólnie rzecz biorąc, autor przygód - Gareth Ryder-Hanrahan – wykonał kawał dobrej roboty. W zamieszczonym w Internecie wywiadzie opowiadał, że do każdego scenariusza znalazł fragment jednej z powieści Tolkiena, którą się inspirował – i to widać. W ramach przygotowań do prowadzenia przygód aż chce się powtórzyć sobie Władcę Pierścieni.

Tales from Wilderland mechanicznieTales from Wilderland, jak i inne dotychczasowe scenariusze do One Ringa, wykorzystują parę charakterystycznych rozwiązań mechanicznych. Prawie każde spotkanie z przyjaznymi BN-ami jest rozgrywane z użyciem mechaniki spotkań, która jest elegancka, szybka i pozwala płynnie łączyć narrację i rzucanie kośćmi (chociaż czasami wydaje się zastosowana na siłę). Walki z kolei są rozpisane z myślą o komforcie gry. Liczebność wrogów jest uzależniona od liczby członków drużyny, co powinno zmniejszyć szanse na wybicie bohaterów czy rzucenie przeciw nim zbyt słabych sił. W większych bitwach rozgrywane są wyłącznie starcia bohaterów z pojedynczymi wrogami, a sojusznicy walczą w tle, bez użycia mechaniki. O tym, jak sobie radzą i wpływają na wynik potyczki, decydują zasady specjalne opracowane dla poszczególnych walk.


Proste fabuły i wyśmienicie oddany nastrój Śródziemia składają się na bardzo przyjemne, wypoczynkowe wręcz scenariusze. Przygody z Tales from Wilderland rzadko serwują ciężką atmosferę, grę na emocjach i nerwy; być może zapowiedziana przez wydawcę kampania The Darkening of Mirkwood wprowadzi takie elementy, mam też nadzieję, że odda trochę więcej możliwości w ręce graczy. Na razie jednak scenariusze z Opowieści z Dzikich Krajów to dobry wybór na monotonne zimowe wieczory i okazja, żeby pograć w klasyczne fantasy w naprawdę solidnym wydaniu.

Dziękujemy sklepowi Rebel.pl za udostępnienie podręcznika do recenzji.