Mothership: Martwa planeta

Na kosmicznym cmentarzu

Autor: AdamWaskiewicz

Mothership: Martwa planeta
Wydawnictwo Black Monk Games cały czas rozwija swoje erpegowe portfolio, niejednokrotnie o pozycje mocno zaskakujące. Obok rozbudowanej linii wydawniczej Zewu Cthulhu rośnie zbiór podręczników publikowanych do Equestrii, do tego ukazały się Tajemnice Pętli, na horyzoncie majaczy nowy Twilight 2000 i Miasto Mgły.

Innym systemem, który dzięki tej firmie trafił do polskich graczy, jest Mothership. Staroszkolne SF utrzymane w konwencji kosmicznego horroru weszło na rynek bez jakichkolwiek zapowiedzi, początkowo nie było nawet wiadomo, kto stoi za jego publikacją. Niewielka objętość i przystępna cena (w wersji elektronicznej podręcznik można otrzymać dzięki zapisaniu się do newslettera wydawnictwa) czynią system wyborem wartym rozważenia, choć brak określonego świata, umowność przyjętej mechaniki i pozostawienie sporej liczby kwestii do dopracowania przez prowadzącego (jak choćby brak nawet skromnego bestiariusza) części potencjalnych odbiorców mogą przeszkadzać.

W znacznej mierze to samo można powiedzieć również o pierwszym systemowym dodatku, jakim jest Martwa planeta, stanowiąca z jednej strony scenariusz przygody, a z drugiej – opis lokacji, w których miałaby ona się rozegrać. Mimo niewielkiej objętości, zaledwie 48 stron, jest dosłownie napakowany informacjami dla MG, stąd przynosi znacznie więcej materiału, niż można byłoby oczekiwać po rozmiarach.

Dostajemy bowiem nie tylko scenariusz przygody do jednorazowego poprowadzenia – autorzy już na wstępie zachęcają do niezależnego od niej wykorzystywania rozmaitych elementów dodatku, czy to fabularnych, czy mechanicznych. W podręczniku znajdziemy, jak na staroszkolny moduł przystało, sporo losowych tabelek, pozwalających szybko wygenerować różne elementy – od Bohaterów Niezależnych, po całe statki kosmiczne.

Fabuła Martwej planety opiera się na prostym założeniu – gdzieś w kosmosie jest planeta, która przyciąga okręty kosmiczne podróżujące przez przestrzeń i uniemożliwia im opuszczenie orbity. Ich wraki, w większości wymarłe, krążą teraz wokół niej, tworząc coś na kształt galaktycznego Morza Sargassowego. Pierwsza część przygody zakłada, że trafi tam również statek postaci graczy, a ich zadaniem będzie odkrycie tajemnicy tego niezwykłego miejsca i znalezienie sposobu na wydostanie się z pułapki pozornie bez wyjścia.

Struktura przygody jest półotwarta – nie na tyle, by można mówić o sandboksie, ale bohaterowie dostają sporą swobodę działania. A przynajmniej tak może się wydawać na pierwszy rzut oka, równocześnie bowiem twórcy podręcznika dość arbitralnie zakładają przejścia do kolejnych dwóch segmentów przygody, które dla graczy wcale nie muszą być oczywiste, a w jednym przypadku postacie mogą wręcz aktywnie przeciwdziałać domyślnemu rozwojowi fabuły, potencjalnie skazując się na utknięcie w martwym punkcie.

To poważny mankament. Innym – przynajmniej dla części odbiorców – może być wysoka śmiertelność przygody. Owszem, mam świadomość, że to OSR, że kosmiczny horror, ale zginąć w tym scenariuszu jest nadspodziewanie łatwo, niekoniecznie na skutek błędu czy nietrafionej decyzji postaci, ale także przez zwykły pech w rzucie kośćmi. Na szczęście twórcy modułu zadbali o zapewnienie w nim przynajmniej kilku okazji na dołączenie do drużyny nowych członków załogi – to z kolei niewątpliwy plus.

Wypada też zaznaczyć, że wedle ostrzeżenia, jakim raczy nas wydawca, z uwagi na drastyczne i makabryczne treści oraz obecność seksu i środków odurzających, Martwa planeta przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich. Mam wrażenie, że jest to nieco na wyrost – odniesień do seksu i narkotyków możemy na siłę doszukać się w niektórych losowych tabelkach – ale w przygodzie są motywy, które znacznie mocniej mogą naruszać granice komfortu sporej części graczy.

Choćby z tego powodu zalecałbym sporą dawkę rozwagi przed sięgnięciem po ten podręcznik, a raczej przed poprowadzeniem swoim graczom zawartej w nim przygody. Jednak nawet jeśli zrezygnować z rozegrania jej od A do Z, suplement przynosi naprawdę mnóstwo materiałów, które z powodzeniem można wykorzystać we własnych scenariuszach – i do tego łatwych do zaadaptowania na potrzeby innych systemów utrzymanych w konwencji kosmicznej grozy. Przy niewysokiej cenie warto rozważyć sięgnięcie po Martwą planetę, choćby po to, by wyciągnąć z niej interesujące nas elementy, potraktować jeśli nie jako gotowiec do poprowadzenia z marszu, to jako źródło inspiracji i motywów do użycia we własnych przygodach.

 

Dziękujemy wydawnictwu Black Monk Games za udostępnienie podręcznika do recenzji.