» Recenzje » Tłumaczenia » Graj twardo (Craven)

Graj twardo (Craven)


wersja do druku

Podwójna osobowość pana Wicka

Redakcja: Marcin 'Sharn' Byrski

Graj twardo (Craven)
Gość pisze rewelacyjnego erpega, zdobywa za niego Origins. Dwa lata później powtarza ten wyczyn. Może stać się nadętym bufonem i zmanierowanym trepem. Ale jedno wydaje się pewne – musi być świetnym MG. Skoro ma takie wyczucie konwencji, potrafi wybornie wyciągnąć to, co najlepsze z klimatów płaszcza i szpady, a wcześniej z kimona i katany, przyprawić to ciekawym światem i mechaniką, to przecież chyba musi też rewelacyjnie prowadzić? Po lekturze Graj twardo mam ogromne wątpliwości. Wick może pisał pod publiczkę, może ma złego bliźniaka albo jego erpegi i jego prowadzenie to totalnie odmienne rzeczy.

Graj twardo to paskudna książka. Przynajmniej w pierwszej połowie. John Wick nasycił ją masą porad, które mogę określić tylko jako toksyczne. W kilku miejscach się asekuruje, serwuje kilka sugestii, łagodzących wizerunek MG tyrana i sadysty, ale trudno uwierzyć, że sam je stosuje. Na szczęście kolejne artykuły Wicka robią się mniej wywrotowo-szkodliwe, a wręcz mają kilka ciekawych rad i pomysłów. O zbiorze tekstów Johna Wicka z 1999 i 2000 roku słyszałem wcześniej, ale nie znałem jego tytułu. Po szoku wywołanym lekturą mogę jedynie zaproponować zmianę tłumaczenia na właściwsze: Play DirtyGraj nieczysto. Przyjrzyjmy się kilku myślom, które przedstawił w swoich artykułach twórca Legendy Pięciu Kręgów i 7th Sea.


Wredny killer Wick

"Uderzaj tam, gdzie naprawdę boli" – tak zaczyna się cykl. MG John chwali się swoją reputacją. Nie za niezwykłe opisy, nie za świetnych BNów czy przewrotne intrygi. Zabija postaci. Kiedy gracz przychodzi do niego z nową postacią, pierwsze czego szuka to jego słabych punktów. Wprowadza go na sesję i do kampanii z myślą jak go zniszczyć. Pierwszy rozdział mówi o tym, jak załatwić bohatera gracza, używając jego wad i zalet. John chwali się, jak każda wada może mu posłużyć do zabicia lub zniszczenia bohatera. Nie do uatrakcyjnienia gry dodatkowymi komplikacjami – to za mało. Gracz zainwestował punkty w zaletę? No to dopiero mu dopieczemy! Niech się chwilę pocieszy. Zaleta "Szczęście"? OK. Wystarczy żeby każdy fart trwał ułamek sekundy i owocował jeszcze większym pechem. Rzut był poprawiony? No to już nie ma podstaw, żeby gracz czuł się oszukany.

Ale to jeszcze nie oddaje sedna. John jest dumny z tego jakim killerem jest jako MG. Dlatego jest wyrachowany. Za pomocą swojego wszechmocnego BNa-pupilka często knuje długie intrygi tak, by zabić rodzinę postaci, skompromitować ją i wdeptać w ziemię. Way to go John… To wciąż nie wszystko, bo widzicie, John jest gotów przyjąć do kampanii postać, która mu się nie podoba. Machnie ręką, jeśli jego gracze będą marudzić po sesjach z jej udziałem. Woli przemęczyć się z nim, knując Wielką Nauczkę. Po tych kilku sesjach wreszcie uderza w wadę postaci, przejmuje nad nią kontrolę (już machnę na to ręką, kwestia szkoły grania – ja zawsze uważam, że o wadzie postaci można przypomnieć, ale to gracz ma ją odegrać). Kiedy niejakiemu Scrapperowi - cierniowi w nodze drużyny - wraca świadomość, dowiaduje się, że narozrabiał i czeka go teraz dożywocie. Ale mu pokazałeś John!

Wspominałem, że jak ktoś pójdzie do więzienia to nie może zrobić nowej postaci? Ma siedzieć cicho w rogu i słuchać jak inni się bawią. No dobra… Podobno niektórzy wybłagali u Johna możliwość zmiany postaci. No, bo w końcu Scrapper może uciec i skopać po jajach resztę drużyny jako BN. Szkoda byłoby przegapić taką okazję.

John pisze, że MG killer ma frajdę z zabijania postaci, a Wredny MG, to taki, który swoimi ciosami motywuje przygodę. Wydźwięk definicji jest taki, jakby Wick był tym drugim typem. Ale trudno w to uwierzyć, kiedy czytamy o tym, jak zachwycony swoją skutecznością John opisuje, że gracze w jego klubie nosili plakietki z liczbą sesji, które przetrwali w jego kampanii. Twierdzi również, że kiedy po niezwykle długiej liczbie sesji, któreś kolejne pokolenie graczy dorwało jego wszechmocnego BNa-pupilka (notabene dzięki nakierowywaniu za rączkę przez postacie, które wypadły z gry po tym jak John złapał je za jaja i mocno ścisnął) satysfakcja była warta tej męczarni. Nie mam przekonania czyja to była satysfakcja. Kiedy zaczynałem erpegować około 12 lat temu, ciężko było o MG. Trudno było wybrzydzać. Dziś, jeśli miałbym grać u sadysty, to nawet perspektywa jakiegoś sukcesu po roku czy więcej grania w kampanii na pewno nie byłaby motywująca.


Wick – leń i maruda

Wiecie mniej więcej już jak John Wick podchodził do postaci graczy. Najwyraźniej z fabułą jest niewiele lepiej. W rozdziale „brudzimy ręce” podrzuca pomysły jak można w kluczowym momencie odwrócić klepsydrę i postawić na głowie dotychczasową historyjkę. Gracze zbliżyli się do łotra, mają go w zasięgu ręki? Mały problem, niech okaże się, że to nie on, ale jego sobowtór. A może inaczej – wystarczy, że wykręcimy sytuację i okaże się, że w sumie to fajny z niego gość a nasi bohaterowie stoją po złej stronie barykady. Nie zrozumcie mnie źle, zwrot akcji, zaskoczenie to fajna sprawa, ale tu chodzi o tandetne podpuszczanie graczy i ułatwianie sobie zajęcia wykręcaniem pewników.

Trochę później następuje pewien dziwny przerywnik. John zamiast pisać o prowadzeniu, zaczyna się użalać nad sobą. Dowiadujemy się, że nie ma pracy, że inni zarabiają miliony na jego L5K i 7th Sea, że rozważał wycofanie się z biznesu. A to po to, żeby napisać "nie pozwólcie, by wmówiono wam, że gry są nieważne". Nagle almanach urywa się na kilka stron, żeby zaserwować żenującą porcję żali artysty, podsumowanych banalnym frazesem.

"Żyjące miasto" i "Czas pozbyć się rękawiczek" to dwa rozdziały wywołujące mocno mieszane uczucia. Pierwszy to garstka pomysłów jak pobudzić kreatywność graczy (plus), żeby odwalili robociznę za MG (minus). W sumie gdyby nie wydźwięk „tyramy graczami” byłoby OK. Następny rozdział jest już groszy – wspominałem, że John próbował wmówić czytelnikowi, że jest Wrednym MG a nie killerem. No więc w tym rozdziale dowiemy się jak pacyfikować niezdyscyplinowanych graczy. Niby asekuruje się czterema linijkami, w których mówi, że najlepiej porozmawiać z graczem i powiedzieć, co nam leży na sercu, ale po opowieści o Scrapperze nie sądzę, by John kiedykolwiek rozmawiał z graczami. Wolał obejrzeć karty postaci i zaplanować sobie jak ich rozdepcze. Szkoda rozpisywać się o jego metodach radzenia sobie z trudnymi graczami – to wszystko odpowiednio rozwinięte wersje wielotonowego głazu z napisem „Ostrzeżenie MG”. Przedszkolaki są z ciebie dumne John!


Kolejne oblicza Wicka

Na szczęście od tego momentu Graj twardo idzie już z górki. Wick serwuje kilka ciekawych pomysłów na podniesienie poziomu adrenaliny w scenach walki, potem próbuje uświadomić jak różna może być perspektywa i rola graczy w przygodzie lub kampanii. Dalej almanach znowu zmienia lekko styl. Więcej jest konkretnych pomysłów na przygody, symbolicznie wpisujących się w jakąś myśl – jak czerpać pomysły z filmów, lub co to znaczy grać bohaterem.

Wreszcie pod koniec jest mały bonusik. Rozdział dla graczy. Znowu miesza się w nim łagodzący Wick z Wickiem Killerem. Ten pierwszy mówi, że jak MG kopie po jajach, to dlatego, żeby gracze pod koniec mieli satysfakcję (tzn. jeśli jakimś cudem przetrwają). Ten drugi wprost mówi o rywalizowaniu z tym cwaniakiem za zasłonką MG. I to jest właśnie główny problem Graj twardo. Wick prezentuje MG w roli przeciwnika graczy. A takie podejście nie jest potrzebne, aby stawiać przed nimi wyzwania. Niekoniecznie pod koniec akcji muszą wyglądać jak John McClaine. Wick może udawać, że to dla dobra gry, ale zbyt często zdradza się z dumą, jaką czuje, katując graczy i ich postacie.

Całość jest nieźle napisana, sporo jest konkretnych wspominek i gdyby nie okropne podejście Wicka do prowadzenia, pewnie czytałoby się to nawet sympatycznie. Te 120 stron trzyma się w jednej kupie – mam zwyczaj dobrego traktowania książek, stąd moje podręczniki nie rozpadają się tak często jak innym. Graj twardo również nie wygląda jakby się chciało rozlecieć przy drugim czytaniu. Czcionka czytelna, układ byłby estetyczny, gdyby nie fakt, że ktoś zapomniał o wyjustowaniu tekstu. Mam też wątpliwości co do tłumaczenia w kilku miejscach, ale nie jest źle. Poza treścią wszystko oceniam pozytywnie, lecz Graj twardo nie poleciłbym nikomu. Nawet za darmo. A młodym MG wręcz odradzałbym z całego serca.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
2.0
Ocena recenzenta
Tytuł: Graj Twardo
Linia wydawnicza: Almanach Mistrza Gry
Autor: John Wick
Tłumaczenie: Ignacy Trzewiczek
Okładka: Daniel Solis (+ Michał Oracz)
Wydawca polski: Portal
Data wydania polskiego: 2008
Miejsce wydania polskiego: Gliwice
Liczba stron: 122
Oprawa: miękka
Format: B5
ISBN-13: 978-83-60525-13-5
Cena: 35 zł



Czytaj również

Graj Twardo (iron_master)
Książeczka dla młodych graczy
- recenzja
Honor & Krew
Legenda Pięciu Houses of the Blooded
- recenzja
Graj Twardo (kaduceusz)
Almanach dla konwentowego MG?
- recenzja
7th Sea - Nations of Theah - Vol 2
Wyprawa na wschód
- recenzja
7th Sea - Nations of Theah - Vol 1
Bogactwo z zachodu
- recenzja
7th Sea: Pirate Nations
Jo ho ho i butelka rumu!
- recenzja

Komentarze


Majkosz
    Brawo, Cravenie!
Ocena:
+6
Jak dobrze, że czasem trafi się recenzja napisana z pazurem, ciekawa, wciągająca i spełniająca swoje informacyjne zadania - zamiast zwyczajowych obszernych streszczeń, ciepłych kluch i wyważonych komunałów.

Fajnie.
18-11-2008 18:37
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Polecam lekturę poniższego wątku:
http://forum.rpg.net/showthread.ph p?t=296650
18-11-2008 19:13
kaduceusz
   
Ocena:
+1
Dodałem do bazy danych notę (link powyżej), która pozwala użytkownikom poltera na wydanie własnej oceny almanachu Wicka. Endżoj.

Link do rpg.netu fajny, thx.
18-11-2008 20:51
Farindel
   
Ocena:
+1
Dzieki za obie recki Craven!
Dały mi dużo do myslenia w razei gdybym przymierzał sie do kupna któregoś z tych almanachów. Odmienny i dobrze argumentowany punkt widzenia zawsze mile widziany. Byle tak dalej!
18-11-2008 22:44
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dzięki za pozytywne komentarze. Byle tak dalej - mogę to powiedzieć Trzewikowi, szczególnie, że jestem bardzo zainteresowany "Graj z przygodą", bo to mój słaby punkt - tzn niezwykle ślamazarnie szykuję przygody. "Graj z głową" pozwala oczekiwać, że będzie to porządnie i sensownie napisane i przemyślane.

No chyba, że będzie jak z dodatkami do NS.
18-11-2008 23:56
Anteas
   
Ocena:
0
Właśnie te "ciepłe kluchy i wyważone komunały" sprawiają że większość recenzji nadaję się do kosza. Dobrze przeczytać w końcu taką gdzie autor pisze wprost co mu leży na sercu.

Moj pierwszy MG miał takie podejscie do graczy; "Tak dokopie tym (cenzura) (cenzura) że mnie do sądnego dnia popamiętają."
19-11-2008 11:25
Kot
   
Ocena:
0
Wiedziałem. (tu-wstaw-szyderczy-chichot)
W życiu nie dokopałem żadnemu graczowi. I nie zamierzam, choćby nie wiem jak mi za skórę zalazł. A bufonów pokroju Wicka omijam szerokim łukiem, w miarę możliwości nie patrząc w tym kierunku...
19-11-2008 13:40
Draker
   
Ocena:
+1
Kocie, tak po Wicku jedziesz, a podrecznikowi dajesz ocene 9/10?
20-11-2008 00:03
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Może zapis "Ocena użytkowników" nie jest jasny dla każdego i może Polter powinien wyciągnąć z tego wnioski?
20-11-2008 01:04
Draker
   
Ocena:
0
Moze i tak, stad tez moje pytanie.
20-11-2008 11:13
8536

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Mhm, gralem kiedys u MG z podobna mentalnoscia. Jego stala druzyna go uwielbiala, ja po 3 sesjach udalem, ze nie mam czasu na gre w RPG ;]
Tak wiec wiem, ze tej pozycji nie kupie - zdarza mi sie prowadzic, ale nie chce na pewno stosowac podobnych metod.
Dziwi mnie tylko, ze autor 7th Sea popelnil taki alanach...
20-11-2008 15:07
KRed
    Hajdamaka
Ocena:
+1
Dziwi mnie tylko, ze autor 7th Sea popelnil taki alanach...

Drugi komentarz. Link. Nie dziwować się. Czytać.

Autor 7th Sea pisze tam o kontekście opisywanych sesji.

Ja bym uznał, że ten almanach to pokaz "wyczynowego RPG" (sic!). Jak ze sportem ekstremalnym - nie dla każdego, czasem ryzykowny albo bolesny, ale znajdą się amatorzy takiej zabawy.
20-11-2008 18:52
Rapo
   
Ocena:
0
Drugi komentarz. Link. Nie dziwować się. Czytać.

Autor 7th Sea pisze tam o kontekście opisywanych sesji.


Mimo wszystko, coś jest nie tak z almanachem, który trzeba wyjaśniać po wydaniu go. Te same tłumaczenia i przedstawienie kontekstu można było umieścić we wstępie, a z recenzji wnioskuję o ich braku.
27-11-2008 08:48
Bajer
   
Ocena:
0
Bardzo słaba i stronnicza recenzja. Faktycznie niektóre porady w podręczniku mogą być drażniące, ale autor recenzji zapomniał chyba o kilku faktach.

Pisząc, iż Wick jest dumny z tego, że zabija graczy pisał o Zewie Cthulhu! Przecież o to w tym systemie chodzi. W Champions przyjął podobną taktykę, gdyż chciał wyskoczyć poza ramy konwencji systemu, gdzie postacie są prawie nie do zabicia.

Grał nieczysto, może i czasem przesadził, ale nie zabijał postaci tylko trafiał w ich czułe punkty, żeby poruszyć graczy. Nie widzę tutaj wyżywania się na graczach, celowego ich upokarzania itp. (o czym pisał sam Wick). Fakt, niektóre rady były przegięte, jak ustawienie sobie kostek i zabicie postaci, ale dodajmy, że chodziło tutaj o gracza irytującego, robiącego przepaki i mało ingerującego w sesję. Jak choćby postać z Champions, która jako wadę wzięło Berserk, a wykorzystała wszelkie luki w systemie, żeby zrobić przepaka.

Gracz w więzieniu sam chciał tak grać! Zaskoczył Wicka przychodząc na sesję i upierając się, że gra nadal kolesiem w więzieniu. I w końcu uciekł. Nie chciał zmienić postaci. Druga postać, która wylądowała w więzieniu trafiła tam za karę, przez przepaki i utrudnianie na sesji. Można się kłócić czy to słuszne czy nie, ale Wick grał w klubie. Miał graczy pod dostatkiem. Robił co chciał. Jak by to z kumplami działało, nie wiadomo, choć sam Wick wspominał tutaj o tzw. kumplu Bobie, którego znamy parę lat i lubimy, a on robi przepaki i rozbija sesję.

Reasumując nie tak wygląda dobra recenzja. Przynajmniej dla mnie. Zbyt wiele pyskówki, jechania po autorze bez dozy dystansu. Nie spodobała Ci się książka, ok. Nie musiała. Ale to nie zwalnia cię od w miarę racjonalnego oceniania. A dodajmy, że najpierw przeczytałem recenzję, dopiero dwa dni później kupiłem książkę i komentuje na świeżo.

Książka może i nie jest rewelacyjna, ma sporo wad itp. ale z Twojej recenzji można wywnioskować tylko "unikaj jak ognia", niż raczej "przeciętny produkt" lub "kontrowersyjny produkt".

Pozdrawiam
23-06-2009 11:34
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie wiem, co mieści się w Twoim pojęciu "racjonalnej oceny". Wickowa książka przepełniona jest rzeczami, od których włosy na głowie stają dęba. Jego pomysły i sugestie uważam, za beznadziejne i fatalne. Stąd taka recenzja.
23-06-2009 11:55
Bajer
   
Ocena:
0
Nie zostawiłeś suchej nitki na Wicku. Zapomniałeś, że te artykuły mają sporo lat i zapomniałeś o ich kontekście (patrz choćby chwalenie się, że Wick zabija postaci... w Zewie). Takie szczegóły zmieniają całkowicie kontekst. Chodziło mi tylko o to. Czytając jego rady widzę po prostu więcej, niż to co opisałeś w recenzji (nie skupiając się na fakcie czy są one słuszne czy nie).

To tylko mój punkt widzenia. Czytając tę recenzję zniechęciłem się do książki i to bardzo. Jednak jak ją dostałem i przeczytałem, wyłoniło mi się, że autor recenzji nie tylko był stronniczy, ale po prostu zrobił obszerny negatywny komentarz i popuścił wodze wyobraźni, skupiając się na efektywnym jechaniu po Wicku, a mniej na jego radach.

Książka jest cholernie kontrowersyjna, niektóre rady (a nie ma ich zbyt wielu) są cholernie beznadziejne, inne mniej, niektóre przydatne. Morał z niej płynie jednak prosty. Zamiast gadać z kumplem Bobem, który robi przepaki i w dupie ma twoją sesję, pokaż mu, że możesz grać na jego zasadach i dla niego gra też nie będzie ciekawa. Może go to czegoś nauczy. Cieplutkie i utrzymane w miłej konwencji siadanie z graczem i wyjaśnianie mu co i jak nie zawsze skutkuje, więc zawsze to jakaś alternatywa. Niektóre rady są dobre, ale trzeba je wpleść w życie z głową. Sam Wick pisał, że niektórych nie użył więcej niż raz...

To chyba tyle względem Wicka i tej recenzji. Książka sama w sobie jest przeciętna i tego nic nie zmieni.
23-06-2009 13:13
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Po co mi kontekst - dla mnie Graj twardo ma być tekstem użytkowym, nie interesuje mnie ile lat mają te rady ani, że Wick miał całe naręcze graczy i mógł nimi żonglować. To nie ma znaczenia. Almanach MG ma być uniwersalny.

ZC jest o zabijaniu postaci? To bardzo ciekawe. Widać w różne ZC graliśmy. Wciąż nie kupuję Twoich zarzutów o jakiejś stronniczości, czy nieracjonalności.

Jeśli gadka z graczem nie działa to należy olać granie z nim a nie urządzać jakieś chore jazdy na sesji. Szczególnie jak się ma takie ilości graczy.
23-06-2009 13:56
Bajer
   
Ocena:
0
Nie popadajmy w skrajności. O rady się wykłócać nie mam zamiaru, bo tutaj pewnie byśmy mogli dyskutować godzinami. (W Zewie śmiertelność jest wysoka ergo zabijanie postaci w tym systemie nie jest niczym nowym, w samym podręczniku napisane jest, że jak gracz popełni błąd to jego postać zginie). Wick po prostu nie bał się tego robić.

Gadka z graczem i olaniem go, to temat skomplikowany. Kumplowi, którego znasz od 15 lat nie powiesz "słuchaj stary rozbijasz mi sesję, nie grasz więcej z nami". W idealny świecie pewnie by powiedział "spoko postaram się zmienić albo nie ma sprawy stary, do zobaczenia na piwie później", ale to chyba raczej skrajny wypadek.

Będąc szczerym i konkretnym w swojej recenzji skupiłeś się na przykładach z początku książki, które w zasadzie były opowieścią o perypetiach Wicka, a nie jakiś radach i na tym oparłeś prawie całą reckę. Nie tędy droga wg. mnie. Ogólnie Wick pisał o trudnych graczach (celowo tworzących postaci wykorzystujące luki w zasadach, utrudniające granie na sesji itp.) i sposobach sobie z nimi radzenia na przyjętych przez nich regułach. Nie widziałem, żeby dawał rady jak zgnoić graczy dla zasady. A o tym jest Twoja recenzja niestety.

Dawanie odgrywanie BNów graczom może być ciekawe. I nie chodzi tutaj o lenistwo, bo i tak świat, fabułę i zarys BNów MG musi tworzyć (i sam Wick o tym pisał), jednak nie trzeba przesadzać z rolą MG "pan i władca", bo jak napisał autor wyszło z tego coś dobrego. I znowu się na przykład rady skusiłem i jego umotywowanie:p Po prostu wg. mnie od początku podszedłeś negatywnie do tej książki i owocem tego była ta recenzja.

Nie chcę flejma robić ci tutaj albo zarzucać braku kwalifikacji. Po prostu ta recka mi się cholernie rzuciła w oczy z powodów, o których napisałem wcześniej. Cieszy mnie tylko Twoje zdroworozsądkowe podejście i nie robienie z tego akcji w stylu "sp... i się nie mieszaj do mojej roboty".

PS. Duch Wicka jak widać nadal żywy. Kontrowersje wywołane za czasów Pyramid nie umarły jak widać.
23-06-2009 14:22

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.