Achtung! Cthulhu: Under The Gun

Miniaturowy niewypał

Autor: Tomasz 'Radnon' Cybulski

Achtung! Cthulhu: Under The Gun
Wydawnictwo Modiphius w najnowszej inkarnacji Achtung! Cthulhu duży nacisk położyło na "misje", czyli krótkie, względnie tanie, jednostrzałowe przygody rzucające bohaterów w różne miejsca i pokazujące odmienne oblicza fantastycznej II wojny światowej.

Niektóre z nich to zupełnie nowe scenariusze stworzone z myślą o mechanice 2d20, inne natomiast stanowią konwersję starszych pozycji opracowanych pierwotnie w oparciu o zasady Zewu Cthulhu i Savage Worlds. Do tej ostatniej grupy zalicza się Under the Gun, którego pierwsza wersja ukazała się w 2019 roku i doczekała się recenzji na łamach naszego serwisu. Mi to natomiast w przypadła w udziale ocena nowego wydania. Tradycyjnie dla artykułów poświęconych przygodom ostrzegam, że w dalszej części tekstu mogą pojawić się spoilery.

Pierwsze co rzuca się w oczy po otworzeniu pliku z elektroniczną wersją przygody, to jej wyjątkowo niewielkie rozmiary. Nominalnie liczy ona 29 stron, ale po odjęciu okładki, reklam, spisu treści i listy płac właściwej zawartości zostaje około 15 stron, a i to wliczając rozpiski Bohaterów Niezależnych, które są znacznie obszerniejsze niż w przypadku Zewu czy SW.

Nie najlepsze pierwsze wrażenie zostaje jednak dość szybko zatarte przez naprawdę dobre założenia fabularne Under the Gun. Domyślnie akcja przygody rozgrywa się latem 1940 roku w okolicach angielskiego Dover – Francja upadła, niemieckie oddziały stoją po drugiej stronie kanału La Manche, brytyjskie społeczeństwo wciąż nie może się otrząsnąć po klęsce korpusu ekspedycyjnego, a siły zbrojne przygotowują się do odparcia, nieuchronnej zdawałoby się, inwazji. W tych właśnie okolicznościach na placu budowy jednej z nadbrzeżnych baterii odkopane zostają pozostałości starożytnego fortu – do zbadania znaleziska zostaje zaproszony poważany archeolog, a cała sprawa trafia do mediów jako dobry sposób na podbudowę morale ludności. Po kilku dniach artykuły w prasie przestają się jednakże ukazywać, żołnierzy dopada tajemnicza choroba, a kwestia odkrycia zostaje przekazane sekcji tajnych służb odpowiedzialnej za zjawiska paranormalne. W tym momencie do akcji wkraczają postacie graczy.

Niestety interesujące miejsce akcji i tło historyczne nie znajdują odzwierciedlenia w samym scenariuszu. Przygoda nominalnie składa się z trzech aktów podzielonych dodatkowo na sceny. Te ostatnie są jednak całkowicie liniowe i sprowadzają się w znakomitej większości do opisów Mistrza Gry. Tak naprawdę w zaledwie trzech momentach gracze mogą zrobić cokolwiek poza słuchaniem prowadzącego, a i tutaj ich wpływ na przebieg wydarzeń jest mocno ograniczony. Na tym tle wyróżnia się właściwie tylko finałowe starcie, które przygotowano ze sporym rozmachem i dano graczom sporo możliwości na jego mniej lub bardziej korzystne rozstrzygnięcie. Tu też widać pewną przewagę mechaniki 2d20 – tworzeni w oparciu o nią bohaterowie są na tyle silni, żeby poradzić sobie z poziomem trudności punktu kulminacyjnego.

Efektowny finał nie zmienia jednak faktu, że konstrukcję przygody należy ocenić jednoznacznie negatywnie. Całość jest wyjątkowo krótka, można ją rozegrać w ciągu jednej (i to niezbyt długiej) sesji, a i tak istnieje duża szansa na znudzenie graczy długimi scenami rozgrywającymi się de facto bez ich ingerencji.

W podręczniku nie otrzymujemy też jakichkolwiek dodatków poza dwoma "mikrohandoutami" i statystykami postaci biorących udział w scenariuszu. Te ostatnie można w ostateczności wykorzystać poza scenariuszem, ale nie ma tu nic, co wychodziłoby poza standard. W treści znalazła się też jedna potencjalna zahaczka do ewentualnych dalszych przygód, ale nie została ona w jakikolwiek sposób rozwinięta.

Przed ostateczną oceną kilka słów należy poświęcić jakości wydania Under the Gun. Na tym polu widać, że mamy do czynienia z produktem budżetowym – próżno szukać tu jakichkolwiek ilustracji, wszelkiego rodzaju plany i mapy są funkcjonalne, ale niezbyt atrakcyjne wizualnie. Wszystko w porządku jest natomiast od strony technicznej – wersja elektroniczna, z którą miałem do czynienia jest lekka, a wszelkiego rodzaju czcionki i ramki wczytują się bez żadnego problemu nawet na słabszym sprzęcie. Przyczepić mogę się jedynie do wersji "przyjaznej drukarkom”, która wydaje się być przygotowana po macoszemu i pomimo nazwy "zjada" zdecydowanie zbyt dużo tuszu. Pomimo tego ostatniego mankamentu od strony wydawniczej jest poprawnie.

Podsumowując Under the Gun trzeba powiedzieć, że mamy do czynienia z produktem niezbyt udanym. Skrótowość, przesadna liniowość, brak przestrzeni dla zaangażowania graczy sprawiają, że dostaliśmy przygodę, która w najlepszym razie zasługuje na dwóję w szkolnej skali ocen i niewiele pomagają tutaj interesujące realia czy całkiem dobrze przygotowana finałowa walka. Oczywiście wprawny Mistrz Gry mógłby wszystkie scenariuszowe mankamenty poprawić na etapie przygotowań, ale mam duże wątpliwości czy w tym wypadku gra jest warta świeczki. W związku z tym zakup Under the Gun mogą rozważyć co najwyżej najbardziej oddani fani systemu z zacięciem kolekcjonera (a i oni powinni zapewne poczekać na jakąś promocję). Pozostali spokojnie mogą sobie wyprawę do Dover odpuścić, nawet obecnie w linii Achtung! Cthulhu bez trudu da się znaleźć ciekawsze pozycje, na które można przeznaczyć sześć dolarów.

 

Dziękujemy wydawnictwu Modiphius za udostępnienie podręcznika do recenzji.