Achtung! Cthulhu: Seventh-Inning Slaughter!

Piłka po stronie gospodarzy

Autor: AdamWaskiewicz

Achtung! Cthulhu: Seventh-Inning Slaughter!
Setting Achtung! Cthulhu, od którego rozpoczęła się kariera brytyjskiego wydawnictwa Modiphius, na przestrzeni lat obrósł szeregiem dodatków (z których większość przybliżaliśmy na łamach Poltergeista). Do najnowszej jego wersji, opartej na mechanice 2d20, zapowiedziano na bieżący rok wydanie między innymi dwóch kampanii i suplementu opisującego północną Afrykę.

Na razie pozostają one w sferze planów, jednak cały czas ukazują się nowe przygody, pomyślane do rozegrania jako jednostrzały lub oferujące możliwość splecenia w większą całość. Wśród nich ciekawie wyróżnia się scenariusz Seventh-Inning Slaughter!, opublikowany w czerwcu 2021 roku – inaczej niż inne, nie jest on bowiem osadzony w ogarniętej wojną Europie, a w sercu Stanów Zjednoczonych, w miasteczku Rockford w stanie Illinois.

Odbywa się tam jeden z meczy powstałej niedawno dziewczęcej ligi baseballu, a nie tylko komentować go będzie gospodarz popularnego radiowego programu, ale jako gość honorowy na trybunach zasiądzie sam prezydent Roosevelt. Jeśli dodać, że akcja przygody domyślnie rozgrywa się czwartego lipca (1943 roku), to wyda się ona wręcz uosobieniem amerykańskości. Autorzy nie zakładają, kim domyślnie mają być postacie graczy – jeśli przygodę potraktować jako jednostrzał, można wykorzystać dołączony do niej zestaw czworga gotowych bohaterów, ale równie dobrze można poprowadzić ją inną grupą; jeżeli bohaterowie będą amerykańskimi żołnierzami lub agentami, to odpoczywającymi na przepustce, a jeśli członkami Sekcji M, to za ocean mogli trafić jako konsultanci pomagający powstającym amerykańskim komórkom agencji Majestic. Z pewnych względów ta ostatnia opcja podoba mi się najbardziej, o tym jednak za chwilę.

Przygoda jest dostosowana do poprowadzenia jej w trakcie jednej sesji, ma mocno liniową strukturę, współgrającą z porządkiem baseballowego meczu, w trakcie którego stopniowo narasta napięcie i dochodzi do coraz dziwniejszych i bardziej niesamowitych wydarzeń, aż do wstrząsającej kulminacji. Można patrzeć na to z kilku perspektyw, i zależnie od tego, którą z nich przyjąć jako dominującą, potraktować jako wadę lub zaletę. Z jednej strony wydatnie ułatwia to prowadzącemu zadanie, opisywane wydarzenia następują w określonej kolejności, choć i tak MG dostaje ich pewien nadmiar, nie wszystkie więc będą koniecznie musiały mieć miejsce. Z drugiej – przy sporej ich części bohaterowie są jedynie biernymi obserwatorami, co może budzić u graczy zrozumiałą frustrację. Z trzeciej wreszcie – scenariusz nie zawiera żadnego skrótu zasad gry w baseball, choć więc dostajemy informacje o tym, co w danym fragmencie przygody dzieje się na boisku, zarówno Mistrz Gry jak i gracze mogą nie rozumieć opisywanego przebiegu rozgrywki, a jako że dwie spośród postaci dołączonych do przygody są zawodniczkami biorącymi udział w meczu, prowadzące je osoby powinny jednak zdawać sobie sprawę z tego, jak toczy się rozgrywka.

Ten ostatni element niekoniecznie jednak musi być wadą, a przy prowadzeniu przygody dla postaci brytyjskich agentów można nawet potraktować go jako zaletę. Jeśli zarówno gracze jak i ich bohaterowie nie znają baseballowych reguł, wystarczy, że MG pozna je w minimalnym stopniu (choćby dzięki artykułom na Wikipedii), by móc opisywać graczom, co dzieje się na boisku, jednak bez tłumaczenia przebiegu gry i jej zasad. Dobrze współgrałoby to z przebiegiem scenariusza, w którym, cytując klasyka, w miarę upływu czasu "robi się coraz dziwniej i dziwniej", i bohaterowie (a także gracze) nie do końca mogliby być pewni, czy wydarzenia na boisku to jeszcze niezrozumiała gra, czy już chaos, który trzeba powstrzymać. Nawet jeśli w kilku momentach można mieć wrażenie, że autor scenariusza przesadza z dziwnością i niesamowitością wydarzeń, to nie wykraczają one poza pulpową konwencję. Pewnym problemem może jedynie być sytuacja, w której postacie nie zdołają powstrzymać wydarzeń prowadzących do śmierci amerykańskiego prezydenta, co musiałoby znacząco wpłynąć na przebieg wojny, ale bez większych trudności można tak pokierować przebiegiem fabuły, by ocalić Roosevelta, który jako naoczny świadek potęgi Mitów zyska dodatkową motywację do wzmacniania amerykańskich sił biorących udział w wojnie z (dosłownie) potwornym zagrożeniem ze strony nie tylko Trzeciej Rzeszy, ale i jej bluźnierczych sojuszników. Osobiście optowałbym też za ocaleniem nie tylko prezydenta, ale i głównego szwarccharaktera w tym scenariuszu – jest po prostu zbyt ciekawy, by ograniczyć go do jednorazowego występu, zdecydowanie ma potencjał, by pojawiać się także w kolejnych przygodach, tym razem powracając już z osobistą vendettą i pałając żądzą zemsty na postaciach graczy, które pokrzyżowały jego misterny plan.

Pod względem wydania Seventh-Inning Slaughter! nie wyróżnia się znacząco na tle wcześniejszych przygód z linii Achtung! Cthulhu w wersji opartej na mechanice 2d20 – dostajemy czytelny skład i funkcjonalny system zakładek, znów jednak można narzekać na skromną oprawę graficzną, oprócz planu boiska znajdziemy bowiem zaledwie jedną ilustrację, przedstawiającą plakat zachęcający do obejrzenia meczu. To jednak niewielki minus, który nie wpływa na grywalność przygody; wypada za to docenić umieszczenie w scenariuszu tablic przedstawiających wyniki meczu w jego kolejnych fazach.

Osoby prowadzące najnowszą wersję Achtung! Cthulhu na pewno powinny rozważyć sięgnięcie po tę pozycję, może ona stanowić ciekawą odmianę od historii rozgrywających się bliżej frontu, ukazując jednocześnie, że macki wroga sięgają także do samej Ameryki i również daleko od bitewnych pól trzeba być nieustannie czujnym. Niezależnie, czy potraktować ją jako jednostrzał czy wpleść w większą kampanię, powinna zapewnić udaną sesję.

 

Dziękujemy wydawnictwu Modiphius za udostępnienie podręcznika do recenzji.