09-12-2008 14:29
TPSA: Bliżej
W działach: RPG | Odsłony: 2
Przez parę lat przyjemnego zasiadania w kapitule Quentina i czytania masy świetnych scenariuszy wydawało mi się, że doceniam ich autorów. Że po prostu szanuję ich pracę, bez względu na wynik.
Myliłem się. Pełnego szacunku nabrałem dopiero niedawno. A wszystko dzięki Avarestowi. Czy też raczej: przez Avaresta, oby mu kostki zawsze krytycznego pecha wyrzucały.
Wszystko zaczęło się od tego newsa oraz tego wątku. Część z Was może jeszcze pamięta enigmatyczne reguły konkursu, nie do końca sprecyzowane kryteria, gąszcz zasad i pytanie: a o ssso chodzi?
Tak do końca jeszcze dziś nic nie jest pewne poza tym, że konkurs naprawdę działał (organizatorzy zamieścili nawet rozjaśniające nieco FAQ) i można było na niego wysłać projekt (przesunął się nawet termin nadsyłania prac). Można było poświęcić na niego nieco czasu, siedzieć trzy dni pod rząd, nie spać trzydzieści godzin, pisać przez czternaście bez przerwy, składać, drukować, wysyłać kurierem tuż przed Falkonem.
Tak też z żoną mą uczyniliśmy, a Michał 'Nemofish' Makowski wsparł nas swoim talentem rysowniczym, by projekt wyglądał atrakcyjniej. Chcieliśmy dodać jeszcze trochę różnych wodotrysków, złożyć to lepiej (rękami neishina), dopracować, opracować i jeszcze zmieścić się w limicie znaków. Nie wszystko, co zaplanowane się udało, ale i tak mój szacun do scenarzystów wzniósł się w rejestry nadnaturalne. I na pewno nie będę się już śmiał, że w końcu i tak pisze się w ostatni weekend przed terminem.
Swoją drogą, nie my jedni wkroczyliśmy na tę ścieżkę. Gdy w listopadzie stałem w krakowskim oddziale Mailboxes i nadawałem paczkę, pani skwitowała dopisek "konkurs RPG" krótkim: "o, jeszcze jeden". Czyżby był nas legion? Legionek chociaż?
Stan na dziś jest natomiast taki, że:
- Jesteśmy w finale.
- W przyszły wtorek walczymy na prezentacji w Warszawie, a apetyt rośnie w miarę jedzenia. Najpierw fajnie było to spisać - to był kamień z serca! (cytat: "jak się nie uda, to na Poltka wrzucimy"), potem znaleźć się w finale - superprzyjemne, a teraz...
- Więcej trudno pisać, bo nie wiem, co mi wolno pisać.
- Basi, Rege, Juliana za burzę mózgów przy pierwotnym projekcie, z którego chyba nie zostało nic poza bohaterem-Polakiem (i to z Litwy).
- Szwagra Madeja tudzież tłustego brata, który dał nam wiele świetnych rad, z których trochę nie udało nam się skorzystać. Ale się poprawimy jeszcze, master.