[raport z sesji] Cthulhu Confidential aka One-2-One - Hardboiled LA
W działach: rpg | Odsłony: 222Raport z sesji: Cthulhu Confidential aka One-2-One
<będą spoilery>
Dzień dobry, cześć i czołem.
Udało mi się poprowadzić wczoraj przygodę Hardboiled LA (BĘDĄ SPOILERY!) w systemie Cthulhu Confidential – na mechanice Gumshoe One-2-One – czyli system dedykowany dla jednego Gracza i Mistrza, którego przygody toczą się w świecie znanym z Zew Cthulhu a bohaterami gracza są detektywi.
Gracz, Dex, dostał zlecenie od pięknej, i kiedyś bogatej, kobiety, która chce znaleźć sukinkota, która zniszczył psychikę jej siostry.
Dex spotkał na swej drodze pięknego Marshalla, który okazał się komunistą. Spotkał także Franza, który okazał się Niemcem (i którego nasz detektyw zapomniał spytać jak się nazywa:D - tak więc ogólnie wątek tej postaci zupełnie się nie rozwinął). Po drodze rozmawiał z medium (i nie uwierzył w to, co medium mówiła, nie kontynuował tematu, co uważam, za bardzo fajnie odegrane), z kandydatem na prezydenta, który założył faszystowski Srebrny Legion, rozmawiał z mafią, między innymi z Buddem Barronem i Mickeyem Cohenem. Po drodze wracał do zleceniodawczyni z kolejnymi pytaniami. Nie zapomniał też o swoich kontaktach i znajomych, którzy podzielili się swoimi opiniami o sprawie.
Z kim nie rozmawiał? Z księgowym mafii (księgowy wie wszystko), nie rozmawiał z szefem systemu czyli Guyem McAffee’m ani z Bugsym. A czemu nie rozmawiał? Bo zrobiło się późno (o 6 rano następnego dnia była planowana pobudka, mieliśmy skończyć o 24… ale fajnie się grało, to cisnęliśmy do końca), do tego nie widział potrzeby rozmowy z Guyem ani Bugsym (nawet tego nie rozważał). Jednocześnie gracz nie interesuje się zupełnie historią, więc sceny gdzie ktoś mówił o komuchach czy nazistach zupełnie go nie zainspirowały do dalszych poszukiwań – a szkoda, bo wątki były ciekawe.
Co ciekawe, gracz względnie mało korzystał z umiejętności śledczych, np. zupełnie nie interesował się co miała zainteresowana w pokoju, nie śledził ludzi, którzy go śledzili (ale niektórych śledził). Za to bardzo dużo rozmawiał, zadawał sporo pytań, nie zawsze grał w otwarte karty, czasem potrafił sprzedać trefny trop w zamian za ciekawą informację.
Gracz miał świetne rzuty właściwie przez całą grę, łącznie ze sceną finałową, z którą wyszedł z kartą Korzyści… tutaj popełniłem mały błąd, bo niewystarczająco mocno podkreśliłem fakt potencjalnego załamania duchowego postaci gracza (bardzo dobry rzut) i nasz kochany Dex nie był pewien, czy ta sama sytuacja spotkała zainteresowaną, której sprawę badał.
Gra zajęła nam ok. 6,5 -7 godzin, wg podręcznika powinna zająć około 4, z rozrzutem od 3 do 8. Jednak dużo czasu zajęły nam rozmowy, odgrywanie postaci (najwięcej czasu zeszło chyba na rozmowę z medium). Relatywnie mało czasu gracz poświęcił na sporządzanie notatek oraz próbę stworzenia mapy powiązań.
Krótkie podsumowanie.
Co do poprawy?
- Zrozumienie mechaniki – kiedy korzystać z Pchnięć (czy ja mam inicjować ich użycie? Czy gracz?), kiedy gracz ma Farta (Lucky Break) i kto to inicjuje?
- Wymuszenie na graczu częstsze korzystanie z umiejętności detektywistycznych, które nie są związane z rozmową; teraz musiałem często pytać: „a z jakiej konkretnie umiejętności korzystasz?”.
- Lepsze rozegranie podejść do grubych ryb – Dex nie miał wielkich problemów z podejściem do Mickeya czy Barrona.
- Usprawnienie procesu „uczenia się” przygody. Spędziłem dość dużo czasu czytając w te i nazad przygodę, myślę, że czas ten można i powinno się skrócić.
Co poszło dobrze?
- Myślę, że byłem dobrze przygotowany. Wiedziałem kto, z kim i dlaczego. Nie było wtop fabularnych („a nie, miałem na myśli Cohena a nie Bugsy'iego”).
- Gracz się wczuł w postać. Nie ściemniał, nie przebierał się za niewiadomo kogo, zawsze podchodził do ludzi jako detektyw i przedstawiał jasno sprawę.
- Myślę, że dobrze odebrałem postać medium, sceny z wybuchami, pościgi.
- Jasno pytałem, czy nie podpowiadam zbytnio z czego korzystać. A czasem podpowiadałem, bo graliśmy po raz pierwszy i nie było wiadomo, czego się spodziewać po graczu, a ja ja, jako mistrz, nie wiedziałem czy wystarczająco jasno nakierowuje postać na tropy.
- Osobą „winną” okazała się osoba, której gracz zupełnie nie typował, co chyba okazało się w fajne (no bo słabo by było, jakby od pierwszych 10 minut gracz wiedział kto i co zrobił a potem tylko łaził w kółko i szukał dowodów).
Czytając podręcznik po raz pierwszy (parę miesięcy temu), zastanawiałem się, czy to będzie mój ulubiony system RPG. Ogromnym plusem było to, że powstał z myślą o jednym MG i jednym graczu, co w mojej konfiguracji zawodowo-rodzinnej jest super. Odpowiedź na stawiane pytanie brzmi: „jeszcze” nie. Ale żywię szczerą nadzieję, że po rozegraniu drugiej przygody, takim systemem się stanie.
PS. Wielkie DZIĘKI leci do AdamaWaskiewicza, który dzięki swojej mozolnej pracy wrzucacza nowinek zainteresował mnie pozycjami od Pelgrane Press i właśnie pośrednio od niego dowiedziałem się o Cthulhu Confidential. Teraz czekam z niecieprliwością na Night’s Black Agents i Dracula Dossier w wersji One-2-One.