» Recenzje » Zingo

Zingo


wersja do druku

Stare nowe Bingo!

Redakcja: Joanna 'Senthe' Falkowska
Ilustracje: Artur 'Vermin' Tojza

Zingo
W swoim życiu widziałem najróżniejsze wersje starej, poczciwej gry Bingo. Kolejne odsłony różniły się najczęściej tylko i wyłącznie szatą graficzną, nie wnosząc nic nowego do samej mechaniki rozgrywki. Zingo w zasadzie kultywuje tę zasadę, niemniej wprowadziło kilka ciekawych rozwiązań, które może nie są porywem świeżości, ale wypadają bardzo przyjemnie.
Co skrywa pudełko?
Gra kosztuje około 70 zł, co nie jest w sumie bardzo wygórowaną ceną. Do tego jest ona współmierna do ilości oraz jakości elementów tworzących grę. Samo pudełko jest bardzo barwne, jak zresztą wszystkie komponenty, i solidne, choć niestety potrafi się samoczynnie otwierać. W środku natomiast znajdziemy:
  • plastikowy podajnik na płytki, tzw. "Zinger"
  • 72 dwustronne płytki (po 3 płytki z każdym obrazkiem)
  • 6 dwustronnych plansz (zielona strona łatwiejsza, czerwona trudniejsza)
  • polską instrukcję.
Pierwsze co rzuca się w oczy to ów Zinger, który jest całkiem solidnych rozmiarów podajnikiem żetonów. Działa on na bardzo prostej zasadzie. Zdjąwszy z niego pokrywę odsłaniamy dwa "magazynki" na płytki, z których każdy mieści dokładnie 36 z nich. Kiedy po załadowaniu płytek ponownie umieścimy na nim pokrywę, możemy główną część podajnika przesunąć do przodu i do tyłu, aby odsłonić dwie wyrzucone przez niego płytki. Twórcy tego urządzenia wprowadzili możliwość wkładania płytek do magazynków bez konieczności zdejmowania pokrywy (żeton wciskamy przez szczelinę w górnej części pokrywy), jednak nie jest to patent zbyt wygodny. Mimo sporej wytrzymałości płytek, dzieci potrafią wpychać je do Zingera z taką siłą, że łatwo może się to skończyć połamaniem elementów.
Jeśli idzie o plansze, to również postarano się i są one wykonane bardzo solidne. Zielona strona jest łatwiejsza z tej przyczyny, że mniej elementów się powtarza w stosunku do innych plansz, zaś na czerwonej stronie jest zupełnie na odwrót. Dzięki temu można przystosować rozgrywkę do poziomu graczy oraz bawić się w różnego rodzaju warianty zaproponowane przez autorów gry w instrukcji.
Gra dla dużych i małych
Oprócz standardowej wersji Bingo, polegającej na jak najszybszym zakryciu wszystkich pól na swej planszy, autorzy dodali kilka własnych wariantów rozgrywki. Jest ich dokładnie trzy i nazywają się kolejno: Mini-Zingo – pierwszy gracz, który zakryje trzy obrazki pionowo, poziomo lub po skosie wygrywa grę. Fikuśne Zingo – gracze wybierają wzór, jaki trzeba ułożyć na karcie (karty mają 3x3 pola). Może to być "Ramka" (środkowe pole musi pozostać puste), "X", "Cztery rogi" oraz "Z jak Zingo". Multi-Zingo – gracze mają po dwie karty i próbują jak najszybciej ułożyć żetony na obu jednocześnie. Osoba, która jako pierwsza tego dokona, wygrywa. Oprócz tego bardzo szybko podczas testowania gry stworzyłem nowy wariant, nieco podobny do Multi-Zingo. Różnica jest taka, że gracz posiada tylko jedną kartę. Najpierw musi ułożyć stronę zieloną, a kiedy to uczyni, oddaje swe żetony, przewraca kartę i próbuje zrobić to samo z czerwoną.
Dwie ostatnie modyfikacje cieszyły się największym uznaniem wśród graczy, chociaż w zasadzie każdy z wariantów okazał się dobry. Podczas rozgrywek najwięcej gier wygrały dzieci, choć dorośli również dobrze sobie radzili i Zingo zdało egzamin jako tytuł czysto familijny i na studenckich imprezach.
Grupy testowe
Do gry użyłem standardowego zestawienia graczy i połączyłem je w następujące grupy, z których każda rozegrała w sumie po kilkanaście gier. Grupa 1 – dzieci od 4 do 8 lat + rodzice Grupa 2 – dzieci od 9 do 13 lat Grupa 3 – młodzież 14-18 lat Grupa 4 – studenci na imprezie Grupa 5 – studenci i rodzice Grupa 1 Rozgrywki przebiegały bardzo sprawnie, choć nadzwyczaj głośno. Wszyscy uczestnicy mieli w zasadzie identyczne szanse w walce o płytki, choć z początku częściej wygrywali rodzice. Jeśli zaś idzie o obsługę Zingera, to po kilku grach, w których dzieci omal go nie rozniosły na strzępy, do końca wszystkich pozostałych rozgrywek obsługiwali go tylko i wyłącznie dorośli. Z wszystkich wariantów najbardziej przyjął się podstawowy oraz Mini-Zingo, inne jakoś niezbyt pasowały dzieciakom, choć rodzice starali się je namówić na ostatni wariant.
Grupa 2 Tutaj rozgrywki przebiegały już o wiele spokojniej, choć nadal bardzo głośno. Na szczęście tym razem nikt z grających nie próbował sprawdzać wytrzymałości Zingera i każdy z graczy mógł zająć się jego obsługą. Najlepiej przyjęły się tutaj trudniejsze modyfikacje gry i dzięki temu żywotność tytułu utrzymała się zadziwiająco długo. Grupa 3 Tutaj gra spotkała się z najchłodniejszym przyjęciem. Co prawda z początku gracze wciągnęli się w zabawę, jednak po kilku partiach mieli zdecydowanie dość Zingo. Gra okazała się po prostu zbyt monotonna dla uczestników i mimo wypróbowania wszystkich modyfikacji, nie zabawiła zbyt długo na stole gry. Niemniej później gracze do niej okazyjnie wracali, wykorzystując jako przerywnik pomiędzy cięższymi tytułami.
Grupa 4 Najbardziej specyficzna, a zarazem chyba najbardziej wymagająca grupa testowa. Mimo że gra została przyjęta ciepło, to nie zaskoczyła ona graczy niczym nowym i rozgrywki były dosyć spokojne. Jednak im więcej napojów procentowych uczestnicy imprezy sobie fundowali, tym gra robiła się ciekawsza, gdyż ciężko było im znaleźć pasujące obrazki. Ku memu zdziwieniu Zingo okazało się strzałem w dziesiątkę jako tytuł na imprezowe "spotkania", dzięki czemu tytuł na długo zagościł na akademickich wykładach na temat promili i decybeli.
Grupa 5 Tutaj było już o wiele spokojniej, chociaż gra dłuższy czas cieszyła się sporym powodzeniem wśród uczestników. Starsi wiekiem gracze ciepło wspominali dobrze znane Bingo, co tylko zachęcało ich do dalszej gry. Inni zaś po prostu mogli się zrelaksować pomiędzy bardziej wymagającymi tytułami. Jedyną rzeczą, na którą narzekali gracze, były zbyt małe plansze, mieszczące raptem 9 obrazków.
Czy Zingo to zwykłe Bingo?
Z jednej strony tak. Gra w zasadzie nie wprowadza do mechaniki nic na tyle nowego, aby zaskakiwać, chociaż wydano ją bardzo porządnie. Jest kolorowa, wytrzymała i bardzo prosta, a do tego świetnie sprawdza się jako gra familijna czy dla maluchów w wieku 4-6 lat. Cena też nie jest szczególnie wygórowana, nie wspominając już o frajdzie, jaką daje tytuł podczas imprez z udziałem alkoholu. Grę polecam wszystkim rodzicom, którzy pragną sprawić swemu dziecku ciekawy i kolorowy prezent pod choinkę, oraz wszystkim innym graczom mającym ochotę zagrać w coś lekkiego. Plusy:
  • cena
  • kolorowe oraz solidne elementy
  • Zinger
  • przejrzysta instrukcja
  • dodatkowe warianty gry
  • wartości edukacyjne (nazywanie i rozpoznawanie przedmiotów)
  • nadaje się zarówno na grę familijną, jak i na turnieje
Minusy:
  • pudełko potrafi się otwierać
  • Zinger w rękach dzieci szybko może ulec destrukcji
  • w zasadzie to nadal to samo stare Bingo
Dziękujemy firmie Logojard za udostępnienie gry do recenzji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Zingo
Typ gry: familijna
Projektant: Theor Design
Wydawca oryginału: ThinkFun
Data wydania oryginału: 2011
Wydawca polski: Logorajd
Liczba graczy: od 2 do 6
Wiek graczy: od 4 lat
Czas rozgrywki: ok. 30 minut
Cena: 69,90 zł
Tagi: ThinkFun | Zingo



Czytaj również

Hop! Hop!
Przeskocz Żabkę!
- recenzja
Rush Hour
Gdyby wystawiać mandaty za nieumiejętne parkowanie nie mielibyśmy takich problemów
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.