Zamek Kasteliny

Wyczuj skarb

Autor: Rafał 'PowerMilk' Kociniewski

Zamek Kasteliny
Niewiele jest gier planszowych, w które z powodzeniem mogą grać pięcio-, czy sześciolatki. Owszem, każdy powie, że istnieją Pędzące Żółwie. Ale to jedna gra, dziecku może ona szybko się znudzić. Są jeszcze Potwory do szafy, lecz przedział wiekowy jest ograniczony, więc okaże się, że pociecha szybko z niej wyrośnie. Ratunkiem może okazać się Zamek Kasteliny.

U wrót zamku

Tytuł ten gości na naszym rynku gier planszowych od niedawna za sprawą wydawnictwa G3. Kupując tę grę otrzymujemy sporej wielkości pudełko (podobne do Agentów). W środku znajdziemy planszetki graczy, tekturowy trójwymiarowy zamek oraz trochę drewna w 5 kolorach imitujących skarby w zamku Kasteliny. Wydaje się to niewiele, ale całość zajmuje dość dużo miejsca, stąd spore opakowanie. Co prawda ma ono dużo wolnej przestrzeni, ale nie widzę innego sposobu rozdysponowania w nim miejscem. Zwłaszcza, że pudełko jest podstawą do budowania zamku. Składając go warto posłużyć się opisem zawartym w instrukcji, gdyż wykonanie jakiejś czynności niezbyt uważnie może spowodować uszkodzenie gry. O jakość wydania nie trzeba się martwić, elementy twierdzy są zrobione z grubej tektury, podobnie planszetki gracza, a skarby to różnego kształtu i wielkości drewna dokładnie pokryte farbą (osobiście nie zauważyłem żadnych odprysków czy podobnych skaz).

Wyprawa po skarb

Jak się w to gra? Każdy gracz dostaje swoją planszę. Niezależnie od liczby graczy na dziedziniec wrzuca się wszystkie klejnoty, ale tak by nie znajdowały się na kracie (są one za blisko otworu, więc łatwo te skarby widać). Zaczyna najmłodsza osoba. W swojej rundzie każdy gracz ma 10 sekund na zapamiętanie układu kryształów, po tym czasie siada i zamek jest przekręcany w jego kierunku (przeciwnicy cały czas obserwują dziedziniec, więc mogą zapamiętywać przez dłuższy czas) wkłada rękę do otworu i wyjmuje dokładnie jeden kamień. Zadaniem graczy jest wyciągnąć wszystkie 10 klejnotów w swoim kolorze. Jeżeli kolor się zgadza, zatrzymujemy ten brylant. Jeżeli jest on biały, odkładamy go na trawę, gdy zaś zdobędziemy trzy takie świecidełka – odpadamy z gry. Klejnot koloru innego gracza jest mu przekazywany, a jeżeli akurat nie ma gracza tego koloru (dla rozgrywki dwu- i trzyosobowej), to odkładany jest z powrotem na dziedziniec. Gdy ktoś zdobędzie wszystkie swoje kamienie, to każdy inny gracz dokańcza swoją turę: może się okazać, że zwycięzca jest więcej niż jeden.

Na złodzieju czapka gore

Pierwsze uwagi do gry miałem już podczas czytania instrukcji. Nie patrzę przychylnie na gry planszowe, zwłaszcza familijne, w których ktoś może zostać wyeliminowany i bezwiednie przygląda się dalszej rozgrywce. Jeżeli ktoś obawia się, że omawiany tytuł z tego powodu będzie negatywnie odbierany przez pociechę, wtedy istnieje konieczność stworzenia domowej zasady.

Zostając jeszcze w temacie reguł: wyjaśnić je można w parę minut. Nawet nie trzeba ich do końca opisywać, dzieci szybko pojmują i widząc ten wielki i ładny zamek same się rwą do rozgrywki. Według informacji na pudełku czas przeznaczony na partię to 15 minut, co się nawet przekłada na rzeczywistość. Dzieci jednak będą namawiać na kolejną rozgrywkę, więc z rzędu będziemy grali 3-4 partie.

Kiedyś zastanawiałem się, do jakiego stopnia można udoskonalić dany mechanizm gry planszowej. Zamek Kasteliny pokazuje, że memory zbliża się do granicy, którą ciężko będzie przebić. Tytuł ma za zadanie przede wszystkim rozwijać pamięć i zmysł dotyku u dzieci. Staramy się mniej więcej zapamiętać ułożenie kamieni, blisko jakiego znajduje się nasz, chcemy omijać podróbki. Jeżeli wiemy, że mamy wszystkie kamienie dane rodzaju (każdego typu jest 2 sztuki, za wyjątkiem najmniejszych, tych jest 4), to już możemy po dotyku poznać, że to nie klejnot o jaki nam chodzi. 

Gra wzbudza wiele emocji, dzieci nawet specjalnie podpuszczają starszych (instrukcja co prawda zabrania takich działań, ale skoro dzieci nie słuchają rodziców, to co dopiero spisu zasad), by wzięli nie ten kamień. Same nie są odporne na próby zwodzenia na manowce. Zawsze wyjęcie odpowiedniego drewienka wiąże się niebywałą ekspresją radości, w przeciwnym wypadku widać jak dziecko nieco spochmurniało.

Zamek Kasteliny dostarcza nam wspaniałą zabawę niezależnie ile graczy do niej zasiada. Również jeżeli jest to mieszane środowisko dzieci-dorośli. Fakt, młodsi bardziej garną się do rozgrywki, ale dlatego, że to coś nowego, to dla nich przygoda. Skoro wspomniałem, że dzieci po skończonej partii chcą następną, nie muszę chyba rozwodzić się nad regrywalnością tytułu? O losowości ciężko mówić, mamy przecież parę sekund na wykonanie ruchu, czyli zapamiętanie i wzięcie klocka. Oczywiście, czasem ułożenie klejnotów dla jednej osoby jest bardziej korzystne niż dla innej, ale zawsze przed rozgrywką można lepiej wymieszać drewienka. Jeżeli podczas partii ktoś przemieści je tworząc inny układ - mówi się trudno. Nie ma tutaj gigantycznego wpływu losowości.

Na koniec znów mała uwaga. Pokrywa ograniczająca widoczność przy grze może często spadać, gdy uczestniczy w rozgrywce ktoś dorosły lub osoba z grubszą ręką, w szczególności, gdy musi sięgnąć po kryształ do przeciwległej krawędzi. Z drugiej strony maluch z krótkimi rękoma może mieć problem, by sięgnąć po tak odległy kamyk. Zastanawiam się czy zrobienie drzwiczek podobnych do szafy z gry Potwory do Szafy nie rozwiązałoby tego problemu. Jednak najpewniej z konkretnego powodu wydawca zastosował to rozwiązanie, więc nie będę zbyt mocno gdybał na ten temat. Jeszcze nieco dziwi brak jakiejś klepsydry odmierzającej te 10 sekund, ale to już można również rozwiązać domowymi sposobami (chociażby komórką).

Liczymy łupy

Zamek Kasteliny jest ciekawą grą familijną. W niej wcale nie chodzi o dobre planowanie czy taktykę, ale o orientację przestrzenną i skupienie się na zadaniu. Jeżeli ktoś będzie ulegał rozproszeniu przez pogaduszki przeciwników, może być pewien, że będzie często (jak ja) się mylił. Pociechy będą ubawione i rozradowane. Przy tym tytule ciężko się nudzić. Uważam, że ta pozycja to świetny pomysł na prezent, zatem polecam rodzicom, aby zainteresowali się tą grą.

 

Plusy:

Minusy:

Dziękujemy wydawnictwu G3 za udostępnienie gry na cele artykułu.