Wirus

Bez strzykawki ani rusz

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Wirus
W większości przypadków, gdy tylko czujemy, że łapie nas jakieś choróbsko, lepiej sięgnąć po domowe sposoby lub pozbyć się problemu z pomocą lekarza. Aczkolwiek są na tym świecie wirusy, które... warto trzymać na półce!

Fanów planszówek postanowiło zarazić trio nieznane szerszej publice: Domingo Cabrero, Carlos Lopez oraz Santi Santisteban. Zaś o wizualizację wirusów zadbał David GJ. Zadanie graczy jest proste – od 2 do 6 osób rywalizuje o to, kto pierwszy zbuduje z kart ludzki organizm, chroniąc go przed zainfekowaniem lub… kradzieżą organów!

Zaopiekuj się mną, nawet gdy...

Kompaktowe pudełko skrywa instrukcję oraz 68 kart podzielonych na różne rodzaje: 21 kart organów, 17 wirusów, 20 szczepionek, 10 terapii. Szatę graficzną cechuje bardzo luźne podejście do tematu. Ilustracje są sympatycznie komiksowe i w połączeniu z intensywnymi barwami spełniają swą funkcję, wpasowując się tym samym w lekki charakter zabawy.

Na początek wystarczy potasować talię i rozdać każdemu z graczy po 3 karty. Wygrywa uczestnik, który jako pierwszy skompletuje ciało, czyli zbierze cztery różne organy (każdy w innej barwie). Aby nie było za łatwo, muszą to być narządy zdrowe, a w drodze do celu przeszkodzą choróbska zsyłane przez współgraczy.

Zasady są wręcz banalne i ich przyswojenie zajmuje dosłownie chwilę. Gracze kolejno wykonują swoje ruchy, a mają do wyboru dwie opcje: zagrać jedną kartę z ręki lub odrzucić dowolną liczbę kart. Na koniec tury pozostaje uzupełnić rękę, by zawsze dysponować trzema kartami, po czym następuje kolej rywala. I to właściwie tyle. Warto wszakże sprecyzować, jakie rodzaje kart zagrywamy w czasie zabawy:

Organy – aby zwyciężyć potrzebujemy czterech różnych i zdrowych organów, zaś nasze ciało, czyli karty, które wyłożyliśmy na stół, nie mogą posiadać dwóch takich samych narządów.

Wirusy – za ich pomocą możemy przeszkadzać innym w skompletowaniu ciała. Niszczymy szczepionki lub zarażamy organ przeciwnika, kładąc na nim kartę wirusa, zaś dokładając drugą - niszczymy narząd, czyli zmuszamy do usunięcia karty ze stołu. Wirusy umieszczamy tylko na organach i szczepionkach w tych samych kolorach.

Szczepionki – za pośrednictwem pojedynczej szczepionki usuniemy samotnego wirusa, ale na tym nie koniec ich użyteczności. Gdy położymy taką kartę na zdrowym organie, to przeciwnicy wpierw muszą zniszczyć szczepionkę wirusem, a dopiero potem mogą przejść do zarażenia organu. Z kolei zastosowanie dwóch szczepionek pozwala uodpornić narząd na zawsze. Działają tylko na karty w tej samej barwie.

Terapie – są to specjalne zdolności wydatnie modyfikujące przebieg gry. Wśród nich wyróżniamy:

... nie będę chciał

Na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z prostym tytułem nie mającym ambicji przyciągnąć nas na wiele godzin, lecz nadającym się na kilkanaście minut wolnego czasu. Dość powiedzieć, że partyjki trwają od zaledwie paru minut do maksymalnie 25-30. Możliwości brużdżenia przeciwnikom jest sporo, od zarażania organów po ich kradzież czy masowe przekazywanie choróbsk. Stąd też dobrze, by zasiadający do stołu cenili sobie wzajemne podkopywanie, gdyż tego w Wirusie nie sposób uniknąć, co jednak stanowi o sile tytułu. Mechanika oraz tzw. karty terapii zachęcają do interakcji z innymi graczami, zwykle tej rujnującej ich zamiary. Przyjmowanie taktyki przed rozpoczęciem partii nie ma sensu, bo i tak są one bardzo nietrwałe. Dzieje się tak przez bardzo wysoką losowość. Rękę uzupełniamy do raptem trzech kart i dociąg jest losowy, zaś wpływ pozostałych graczy na nasze ciało bywa ogromny – mowa tu nie tylko o zarażaniu czy niszczeniu szczepionek, ale i zsyłaniu istnych epidemii czy zamianie ciałami. Taki uczynek częstokroć zmienia rozkład sił przy stole i nie brakuje sytuacji, gdy szala zwycięstwa przechyla się to na jedną, to na drugą stronę.

Patrząc na całokształt, Wirus to sympatyczny produkt z humorystycznie doczepioną tematyką i jako taki świetnie sprawdzi się w roli szybkiej karcianki. Szczególnie w gronie dzieci lub grając z nimi, gdyż minimalny wiek (8 lat) zawyżono. Również dorośli będą się przy nim dobrze bawić, ale na pewno trudniej będzie im wybaczyć pewne mankamenty. Krótka ręka sprowadzająca się do trzech kart oraz losowy dociąg nie tylko przeszkadzają w zaplanowaniu dalszych posunięć, ale wręcz generują kolejne ruchy. Dobieramy wirusa? W porządku, dla pewności kogoś zarazimy, nim on zarazi nas. Świeżutki organ? Czemu nie. Czasami wybór zagrywanej karty jest wręcz iluzoryczny. W efekcie gra wymaga absolutne minimum zaangażowania, co ma swoje zalety, ale i wady, gdyż - szczególnie w starszym gronie - ogranicza grywalność.

Pozorne decyzje uwydatniają się przy grze dwuosobowej, kiedy to najtrudniej w sensowny sposób pozbyć się kart. Mniejsza ilość graczy oznacza mniej organów i wirusów na stole oraz niższą częstotliwość zdobywania ciekawych kart poprzez dociąg, co czasem oznacza konieczność wymiany całej ręki. Wirus sprawdza się najlepiej w grupie trzy- lub czteroosobowej, gdyż przy większej liczbie graczy partia może trwać nawet ponad pół godziny, a prostota mechaniki zdecydowanie sprzyja krótkim posiedzeniom.

Karcianka o chorobach? Czemu nie, zwłaszcza że została ubrana w przyjemne ilustracje i łatwe zasady z masą interakcji między graczami. W roli fillera czy pozycji dla młodszych graczy sprawdza się bardzo dobrze i o ile sięgniecie po Wirusa z właściwym nastawieniem, to odejdziecie od niego zaraże… to jest usatysfakcjonowani.

Plusy:

Minusy:

 

Dziękujemy Fabryce kart Trefl – Kraków za udostępnienie egzemplarza do recenzji.