Fani nowoczesnych gier planszowych z pewnością znają Uwe Rosenberga, który jest jednym z najbardziej uznanych projektantów w branży. O dziwo Niemiec jest autorem wyśmienitych złożonych tytułów jak Agricola, Kawerna czy Le Havre, ale też mniej rozbudowanych pozycji jak Fasolki czy Patchwork. Kolejne pozycje tworzone przez Rosenberga nie tylko są coraz bardziej złożone, ale pełne też zupełnie nowatorskich rozwiązań mechanicznych.
Tym razem autor zaskakuje nową tematyką – wikingowie! Do tego od strony mechanicznej Patchwork (zabawa w układankę) spotyka Kawernę (rozbudowa własnego gospodarstwa) w najnowszym tytule Rosenberga czyli Uczcie dla Odyna!
Wikingowie biesiadują nad suto zastawionym stołem – taką oto ilustrację prezentuje wieczko gry. Drugim elementem, który przyciąga wzrok potencjalnego nabywcy to gabaryty pudełka. W porównaniu do Kawerny, Uczta dla Odyna jest sporo wyższa i szersza. Kolejne produkcje Rosenberga mają coraz większy rozmach i potrzeba większych pudeł, aby pomieścić ogrom elementów! Pod wieczkiem nie znajdziemy wypraski, która elegancko segreguje zawartość – za to otrzymujemy sporo woreczków strunowych na schowanie większości części zestawu. Widać, że wydawca podczas produkcji nie szedł na żadne kompromisy – wszystkie kartonowe elementy, a więc morze wszelakiej maści plansz i żetonów wykonano z grubej tektury pokrytej specjalną zabezpieczającą siateczką.
Oczywiście jak w poprzednich produkcjach Uwe Rosenberga nie zabrakło drewnianych znaczników, które kształtem i kolorem nawiązują do prawdziwych obiektów – np. drewno w kolorze brązowym w kształcie gałązki. Doskonałym pomysłem okazało się dołączenie 2 plastikowych pudełek, które w doskonały sposób segregują 286 żetonów dóbr. No i na koniec trzeba wymienić obecność 2 plastikowych kostek oraz ponad 200 średniej grubości, giętkich kart o małym formacie – w sam raz takim, aby zająć niewiele miejsca na stole wypełnionym ogromem elementów.
Za oprawę graficzną Uczty dla Odyna odpowiada doświadczony Dennis Lohausen, którego czytelnicy pewnie nie kojarzą, ale jego portfolio jest iście imponujące - wspomnieć tylko Terra Mystica, Dominion, Pokolenia czy Marco Polo. Trzeba przyznać, że grafika jest czytelna, a zastosowana symbolika prosta i intuicyjna. Lohausen ma niewiele sposobności do ukazania swego kunsztu, ale gdy dostaje odrobinę miejsca do stylizacji na modłę wczesnośredniowieczną, to radzi sobie z postawionym przed nim zadaniem bardzo dobrze. Do gry dołączono aż 3 kolorowe książeczki formatu A4.
Pierwsza to Zasady gry, która w szczegółowy sposób przybliża reguły rządzące zabawą. Nie zabrakło oczywiście ilustrowanych przykładów rozgrywki oraz zabawnych porad samego Uwe Rosenberga. Druga książeczka to Dodatek do instrukcji czyli dokładny opis kart dostępnych w grze oraz przypomnienie najważniejszych zasad. Trzeci zeszyt to z kolei Almanach, który umieszcza pojęcia użyte w grze na tle historycznym i robi to w kapitalny sposób. Dowiemy się więcej nie tylko o sławnych wikingach, ale o ich zwyczajach, kulturze czy sposobie życia – poznamy nawet przepis na gotowaną kapustę, którą możemy sami przygotować w domu! Całość produkcji prezentuje się niezwykle wybornie i cieszy ogromnie, że Lacerta zechciała przybliżyć tak ogromny tytuł rodzimemu odbiorcy!
W grze Uczta dla Odyna każdy z graczy wcieli się w jednego spośród przywódców klanów Wikingów. Będzie rozwijać swoją kulturę, prowadzić wyprawy handlowe oraz plądrować dalekie krainy. Wszystko to w celu zgromadzenia dóbr o jak największej wartości – ten kto zbierze ich najwięcej, wygra całą rozgrywkę.
Przed rozpoczęciem zabawy każdy gracz otrzymuje swoją planszę osady oraz 12 drewnianych pionków wikingów – w zależności od długości gry (6 lub 7 rund) część umieszcza się na stole biesiadnym (prawy górny róg osady), a reszta ląduje na placu Ting (wiec, na którym wikingowie dyskutowali o ważnych sprawach). Po prawej stronie placu znajdują się zatoki, w których umieszcza się łodzie. Po lewej stronie z kolei jest główne miejsce, gdzie umieszcza się dobra zdobyte w trakcie gry, a na dole umieszczono obory odpowiednio dla owiec i dla krów. W grze obecne są karty pomocników i karty broni ułożone w przetasowane, zakryte stosy. Każdy z uczestników rozgrywki otrzymuje jedną startową kartę pomocnika, po jednej karcie broni: łuk i strzała, pułapka i włócznia oraz 1 żeton miodu. Trzeba jeszcze rozłożyć pozostałe elementy gry (a jest tego naprawdę sporo!) i można zaczynać zabawę!
W losowy sposób ustala się gracza rozpoczynającego, który otrzymuje znacznik łosia (ważne zwierzę w kulturze wikingów). Gra toczy się przez 7 rund (wersja skrócona to tylko 6) i dzieli się na 12 faz:
Grając w kolejne tytuły Uwe Rosenberga ma się nieodparte wrażenie, że nie toczy się boje o punkty, a wręcz przeciwnie walczy się o jak najmniejsze straty punktowe. Miejsce na układanie dóbr na planszy gracza (a także na wyspach i budynkach) podzielone jest na kwadratowe pola, z którego większość od początku zabawy posiada oznaczenie ujemnych punktów zwycięstwa. I oczywiście w toku rozgrywki przede wszystkim musimy zdobytymi żetonami dóbr zakryć jak najwięcej tych niekorzystnych dla nas obszarów. Nie jest to łatwe, gdyż na poszczególnych planszetkach możemy umieszczać tylko dobra określonego koloru i w określonym układzie. Dobra dzielimy na kolory: pomarańczowe (najmniej pożądane) – produkt rolny, czerwone produkt odzwierzęcy, zielone – przedmioty rzemieślnicze oraz niebieskie (najbardziej chciane) – przedmioty luksusowe.
Każda plansza ma swoje mini zasady dopuszczalnego rozkładu dóbr. I tak dla przykładu plansza osady pozwala dowolnie rozlokowywać niebieskie elementy (oczywiście te są najtrudniejsze do zdobycia) oraz rudę i monety, a zielone można kłaść tylko tak, że stykają się tylko krawędziami po skosie – pomarańczowych i czerwonych dóbr nie wolno tu wykorzystać wcale! Nawiązanie do Patchworka jak najbardziej jest tu na miejscu, gdyż momentami nieźle trzeba się nagłowić, jak efektywnie rozlokować poszczególne elementy układanki na swojej planszy. Większość akcji skupia się właśnie na tym aspekcie gry – zdobywaniu dóbr i zamienianiu ich w cenniejsze wersje.
Na szczęście w Uczcie dla Odyna pojawia się też sporo możliwości do zarabiania punktów. Przede wszystkim są to łodzie, które mają swoją wartość na koniec gry (3,5 lub 8 punktów), zwłaszcza jeżeli użyjemy je do akcji emigracja (18 lub 21 punktów). Warto pomyśleć o wznoszeniu szop i domów, które zazwyczaj już od momentu wystawienia posiadają więcej punktów dodatnich niż ujemnych. Opłacalna jest również hodowla owiec i krów, które również posiadają swoją wartość na koniec rozgrywki. Warte coś jeszcze są srebrne monety i posiadanie Korony Anglii na zakończenie zabawy. Swoją wartość mogą posiadać również karty pomocników. Kto zdobędzie najwięcej punktów – oczywiście zwycięża w całej partii!
Uczta dla Odyna to ogrom możliwości, ale zdecydowanie najciekawszym elementem mechanicznym jest zastosowanie kart pomocników. Początkowa karta niejednokrotnie determinuje kierunek, w którym prowadzimy grę. Karty pomocników dzielimy na żółte - natychmiastowe, niebieskie – działające zawsze, czerwone – funkcjonujące warunkowo czyli w określonych sytuacjach oraz zielone – działające warunkowo, ale tylko raz podczas rozgrywki. Warto budować swoją strategię wokół tych kart, oczywiście pozyskanych na odpowiednio wczesnym etapie gry, gdyż dają nam często dostęp do unikalnych zdolności, które pozwolą przyśpieszyć rozwój naszej osady i pozostawić przeciwników w tyle w niektórych aspektach rozgrywki.
W Uczcie dla Odyna interakcja jest na średnim poziomie. Choć niewiele jest możliwości wpływania bezpośrednio na poczynania przeciwnika (i w tym ujęciu gra pozostaje swoistym pasjansem podobnie jak choćby Agricola czy Kawerna), to sporo jest interakcji pośredniej przez podbieranie pożądanych dóbr czy zajmowanie preferowanych przez adwersarzy pól akcji. W porównaniu do Kawerny, gdzie losowości praktycznie nie było wcale, w Uczcie dla Odyna jest już jej całkiem sporo. Karty warto dobierać w początkowej części gry, gdyż potem ich użyteczność jest czysto loteryjna – albo damy radę jeszcze wykorzystać ich zdolności albo już nie. Rabunek, Plądrowanie, Łowy, Polowanie, Zastawianie pułapek oraz Połów wielorybów to akcje, gdzie używamy… kostek! Mamy oczywiście przerzuty i możliwość modyfikowania wyników, ale nie jest to aspekt gry, który możemy całkowicie kontrolować. Niestety kości nie każdego kochają i choć może nie przesądzą o wyniku partii, to mogą nieraz skutecznie komuś popsuć plany.
Jeżeli chodzi o skalowalność omawianej pozycji to zdecydowanie więcej możliwości na planszy mamy w grze dwuosobowej. Partia na 3 osoby wydaje się optymalna, gdyż przy 4 osobach mimo obecności dodatkowych kafli akcji momentami panuje zbyt duży ścisk.
Dla nowicjuszy już sama obecność 60 rodzajów akcji to wystarczający powód dla uznania Uczty dla Odyna za mega regrywalny tytuł. Dla doświadczonych graczy, zwłaszcza fanów twórczości Rosenberga dopiero obecność kart pomocników podzielonych na 3 poziomy zaawansowania niechybnie przekona o wysokiej grywalności omawianej pozycji. Znając wcześniejsze pozycje niemieckiego projektanta, o balans gry można być spokojnym. Choć z drugiej strony przez to tytuł sporo traci na oryginalności. Dlaczego? Widać, że autor ciągle szlifuje ten sam silnik, który wzbogaca o nowe rozwiązania mechaniczne. Ale czy Agricola, Kawerna czy Uczta dla Odyna to zupełnie odmienne pozycje i czy warto mieć je wszystkie? Oczywiście, że nie i w żadnym przypadku nie mamy do czynienia z rewolucją, ale ewolucją – oczywiście wirtuozyjną i mistrzowską – ale wciąż tylko ewolucją tego samego silnika.
Jeżeli zastanawiamy się nad wyborem jednego tytułu z 3 wymienionych powyżej, to naturalnie najlepiej wybrać ostatnie dzieło pana Rosenberga – w pełni rozwijające myśl niemieckiego designera. Uczta dla Odyna to oczywiście pozycja z czysto umownym klimatem, choć od strony i graficznej i kapitalnego Almanachu, producent stara się nas przekonać, że tak nie jest i momentami nawet mu się to udaje. Czy gra jest złożona? O tak – sporo tu zasad, a zwłaszcza możliwości, o których nie jesteśmy informowani stopniowo, ale od razu. Zdecydowanie przydałby się wariant uproszczony dla początkujących, który stopniowo wprowadzałby ogrom mechaniki omawianej pozycji. Z drugiej jednak strony, jeżeli już ogarniemy możliwości, które przed nami gra otwiera – opis akcji staje się mocno intuicyjny, ale wybory przed jakimi stajemy, nadal są niezwykle wymagające.
Uczta dla Odyna w tym momencie to specyficzny tytuł dla dość wąskiej grupy odbiorców. Trzeba poświęcić nieco czasu, aby wgryźć się w niuanse mechaniki i w pełni czerpać przyjemność płynącą z rozgrywki. Z drugiej strony to tytuł, który oferuje mnóstwo opcji i dróg do zwycięstwa i sporą regrywalność. Oczywiście jak każda eurogra wagi ciężkiej premiuje doświadczonych graczy (choć na szczęście nie jest tytułem, gdzie mały błąd decyduje o całkowitej porażce podczas rozgrywanej partii), ale jest na tyle przystępna, że z przyjemnością się do niej wraca i eksploruje nowe rejony mechaniczne.
Plusy:
Minusy:
Dziękujemy wydawnictwu Lacerta za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.