Troja

Jak wywołałam wojnę trojańską

Autor: Joanna 'Senthe' Falkowska

Troja
Jak powszechnie wiadomo, wojnę trojańską spowodowała miłość Parysa i pięknej Heleny, która niefortunnie była akurat żoną Menelaosa, władcy Sparty. Dziesięcioletni bój o kobietę (ciekawe, czy przybyło jej w tym czasie zmarszczek?) zakończył się dopiero po śmierci wielu wojowników, gdy Odyseusz zrealizował swój podstępny pomysł, zapamiętany pod nazwą konia trojańskiego. Po wielu wiekach poszukiwań mityczne miasto odnalazł zdeterminowany amator archeologii, Heinrich Schliemann, dowodząc tym samym, iż w greckiej legendzie tkwiło ziarno prawdy. Mit o wojnie trojańskiej przetrwał do czasów współczesnych i doczekał się, oprócz stałego miejsca w europejskiej kulturze, ogromnej liczby inspirowanych nim dzieł filmowych i literackich. W końcu nadszedł czas na komiksy oraz gry planszowe, wykorzystujące motyw miasta nad rzeką Skamander.
Obrona Troi? Jakiej Troi?
Recenzowana przeze mnie planszowa Troja jest jednoosobową łamigłówką i, jak to zwykle bywa, próżno oczekiwać po niej głębszego związku z tytułowym tematem. Celem gracza jest, najprościej mówiąc, obrona Troi. W tym celu należy rozmieścić odpowiednio na planszy mury – tak, by napastnicy znaleźli się na zewnątrz, zaś nasi żołnierze – wewnątrz miasta. Utrudniają to umieszczone na murach wieże, które uniemożliwiają łączenie ich w newralgicznych punktach.
Zasady są proste, a mury tylko cztery, w dodatku ''jednostronne'' (nie można odwrócić ich do góry nogami), wydawałoby się więc, że ich możliwych ustawień nie będzie wiele i szybko uda się znaleźć to właściwe. Nic bardziej mylnego – zadanie postawione przed graczem jest naprawdę niełatwe. Szybko okazuje się, że wieże stanowią problem dużo większy, niż by się mogło wydawać. Co do odcinków murów, paradoksalnie jest ich za mało i jednocześnie nie mieszczą się na planszy. Spory kłopot stanowią tak napastnicy, którzy muszą pozostać ''na wolności'', jak i nasi żołnierze, których koniecznie trzeba zamknąć ''w czterech ścianach''. Ponieważ żołnierzy można zamknąć oddzielnie, a jedyny wymóg to brak przerw w ścianach tak utworzonych fortyfikacji, czasem nieszablonowego myślenia wymaga oddzielenie od siebie dwóch wojowników stojących tuż obok, nie mówiąc o zostawianiu wystających fragmentów murów, co bywa do rozwiązania łamigłówki konieczne. Końcowy efekt rzadko przypomina miasto, chyba że zaprojektowane tuż po wyjątkowo hucznych bachanaliach.
Wszystko razem wymaga od gracza najwyższego zaangażowania i kombinowania, a także sprawia, że niezależnie od ilości żołnierzy, wrogich czy własnych, na planszy, każde zadanie jest zupełnie inne z powodu ustawienia figurek względem siebie. Nie da się tu zaznać monotonii czy nudy, wręcz przeciwnie – wszystkie zadania przyciągają jak magnes i dają ogromną satysfakcję po uporaniu się z nimi, co następuje czasem już po 5 minutach, częściej jednak po 20.
Architektura mitycznego miasta
Powiedziane zostało, że Troja wciąga i przyciąga – niestety, jest to prawda, jeśli chodzi o wartość czysto intelektualną, ale nie odnosi się do oprawy graficznej. Czerwono-niebiesko-bure kolory wojowników, zielona podstawka i szare mury raczej odstraszają zamiast zachęcać do grania, co dziwi tym bardziej, że same ich kształty są estetyczne. Wszystko to umieszczono w przezroczystej plastikowej wyprasce. Z jednej strony zapewnia ona, że nic nie będzie się przesuwać czy wypadać, ponieważ jest dobrze skonstruowana i unieruchamia wszystkie elementy, z drugiej nie jest zbyt estetyczna czy wygodna. Podobne zastrzeżenie mam do pudełka wykonanego z cienkiego kartonu, z wycięciem ukazującym zawartość.
Sama instrukcja jest już trochę ładniejsza i bardzo przejrzysta. Otrzymujemy 60 zadań podzielonych na 5 poziomów trudności wraz z rozwiązaniami. Ponieważ mury mają cztery odcienie szarości, łatwo je od siebie odróżnić na rysunkach. Jedyna uwaga to taka, że polską wersję zasad dodrukowano na małej karteczce, którą zresztą udało mi się błyskawicznie zgubić – prawdopodobnie gdyby gry miała używać np. grupa dzieci, spotkałby ją podobny los.
Cena za to wykonanie jest przeciętna. Na pewno żywotność plastikowych elementów będzie spora, czego jednak nie można powiedzieć o ich opakowaniu. Poza tym gra, niestety, nie jest w ogóle mobilna – rycerze mają pewne skłonności do wypadania z zagłębień w planszy, nie mówiąc już o murach. Mimo że wszystko razem ma dość małe rozmiary i ciężar, raczej nie nadaje się do zabrania ze sobą gdziekolwiek poza spokojny domowy stół.
Łamigłówka dla zaawansowanych
Troja to najtrudniejsza z poznanych przeze mnie do tej pory łamigłówek, wymagająca uruchomienia wszystkich szarych komórek i bardzo nieszablonowego podejścia do problemów. Nie trzeba mówić, że bardzo rozwija wyobraźnię przestrzenną i ścisłe logiczne rozumowanie. Jeśli chodzi o dzieci, młodsze mogą się zniechęcić dość wysokim poziomem trudności, jednak starsze prawdopodobnie zostaną "pochłonięte" na dłuższy czas. Polecam łamigłówkę także dorosłym fanom logicznych zmagań. W końcu co jak co, ale obrona mitycznego miasta może rzeczywiście stanowić wyzwanie. Plusy: Minusy:
Dziękujemy Wydawnictwu Granna za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.