Tornado Ellie

Wichura z prawdziwego zdarzenia

Autor: Joanna 'Taun_We' Kamińska

Tornado Ellie
Tornada mają to do siebie, że ludzie zazwyczaj przed nimi uciekają, chroniąc się w bezpiecznych piwnicach. Tornado Ellie różni się jednak od innych trąb powietrznych, można je bowiem przekierować do sąsiada, u którego będzie wyglądać niezwykle widowiskowo.

Hiszpański projektant Josep M. Allué mówi o sobie, iż jego powołaniem jest tworzenie gier familijnych oraz dziecięcych. Przeglądając autorskie portfolio nie sposób nie zgodzić się z jego autoreferencją, czego najlepszym przykładem jest Tornado Ellie, będące kwintesencją gry zaprojektowanej z myślą o niedzielnym relaksie w gronie rodziny. Mimo dość katastroficznego tematu, omawiany tytuł gwarantuje mnóstwo śmiechu i zabawy, w trakcie której rywale będą się starać przepchnąć tornado na farmę rywali.

Zajrzyjmy najpierw do poręcznego, a zarazem pancernego pudełka. Pierwszym zwracającym na siebie uwagę elementem jest składana plansza, na której umieszczano obrotowe tornado. Kolejne, a zarazem ostatnie komponenty to drewniane domki, krowy oraz drzewa w ilości po 3 na uczestnika oraz talia 90 dwustronnych kart. Te ostatnie pokryte zostały lakierem, niwelującym w pewnym stopniu ich śliskość, co jest niesłychanie przydatne podczas zabawy. Mogłoby się wydawać, iż elementów jest niewiele, ale to bardzo złudne wrażenie. Plansza tornada prezentuje się całkiem okazale i bardzo przyjemnie dla oka, podobnie zresztą jak i pozostałe komponenty.

Tornado nadciąga!

Przygotowanie gry jest błyskawicznie: należy złożyć planszę, potasować i rozdać uczestnikom po cztery karty, jak również wręczyć każdemu po komplecie drewnianych elementów. To wszystko, można zaczynać! Jeśli chodzi o podstawy reguł rządzących zabawą, to są one równie skomplikowane jak przygotowanie. W swojej turze gracz musi zagrać kartę z wizerunkiem zwierzaka na awersie i przesunąć tornado w stronę rywala. Diabeł tkwi jednak w szczegółach.

Po wyłożeniu karty przez gracza rozpoczynającego, kolejna osoba musi zagrać kartę przedstawiającą albo ten sam gatunek (w grze występują kury, owce, świnie i krowy), albo kartę z dowolnym zwierzakiem, ale o liczności większej niż poprzednia (zwierzaki pojawiają się w ilościach od 1 do 5). Jeśli gracz spełnił jeden z warunków, tornado znowu jest obracane i kolejną osobę czeka dokładnie to samo zadanie. Problemy pojawiają się w chwili, gdy rywale nie są w stanie spełnić wymagań. Wówczas należy spojrzeć na rewers karty spoczywającej na wierzchu talii i powiększyć tornado poprzez dołączenie do trąby powietrznej wskazanych kart oraz elementów gospodarstwa. Powiększenie tornada to również jedyny moment, kiedy uczestnicy uzupełniają rękę o nowe karty.

Konstrukcja piramidy przebiega według klucza: lej tornada, żeton początkowy, karta, element gospodarstwa, karta, itd... Łatwo domyślić się, iż powstały w ten sposób twór cechuje się olbrzymią chybotliwością. Ułożenie elementów to jeszcze nie koniec problemów pechowego gracza, trąbę powietrzną należy bowiem przesunąć w stronę rywala, co nie byłoby trudne, gdyby nie fakt, iż tornado zbiera kolejne żniwa i ilość porwanych elementów wciąż wzrasta, aż do momentu gdy ktoś w końcu je przewróci. Nieszczęsny gracz traci kolejne elementy, zaś rywale odzyskują jeden wybrany żeton, po czym gra jest wznawiana. W trakcie zabawy można również zagrać kilka kart specjalnych, które zmieniają kierunek trąby, zmuszają rywala do zagrania dwóch kart albo przesunięcia tornada w imieniu osoby, której tura właśnie trwa.

Porządnie zawiało

Zabawa trwa do momentu, gdy jedna z osób nie jest w stanie dołożyć elementów gospodarstwa do tornada. Gra automatycznie ulega zakończeniu, a triumfatorem zostaje ta osoba, której pozostało najwięcej dobytku. Żeby było ciekawiej, tornado można ustawić na dwa sposoby. W przypadku wariantu łatwiejszego ruchoma część będzie poruszać się po względnie kolistym torze. W wariancie trudniejszym trasa tornada poprzetykana jest kilkoma trudniejszymi skrętami i wymaga zdecydowanie większej wprawy.

Podsumowując tytuł, wypada najpierw ponarzekać. Przede wszystkim skalowanie: jest to tytuł dla dwóch albo dla czterech uczestników. W przypadku zabawy we troje jedna osoba będzie miała zdecydowanie łatwiej, ponieważ bez względu na kierunek tornada, będzie je przesuwała tylko o jedno pole. Po drugie, osoby o słabych nerwach oraz mające problemy z trzęsącymi się rękoma z definicji mają pod górkę. Przesuwanie tornada z kilkoma kartami i żetonami może się również okazać nieco zbyt trudne dla zupełnie najmłodszych graczy. Siedem lat to zdecydowane minimum, co zresztą zgodne jest z sugestią wydawcy.

A zalety tytułu? Przede wszystkim mnóstwo śmiechu i dobrej zabawy. Za pomocą kilku rodzajów kart można płatać rywalom psikusy, co niewątpliwie docenią starsi gracze. To jedna z najbardziej pociesznych chwil: pozbawienie rywali nie tylko elementów gospodarstwa domowego, ale i wymuszenie rozbudowy – i w konsekwencji przesunięcia – tornada w stronę kolejnej osoby. Samo tornado również sprawdza się świetnie: jest nie tylko widowiskowe w swojej formie, ale i zapewnia mnóstwo emocji w trakcie przemieszczania. Graczom natychmiast przypominają się wszelkie porzekadła w rodzaju "skuś baba na dziada", a i inne żartobliwe formy wyprowadzenia rywala z równowagi spotykają się z natychmiastowym aplauzem.

Pozytywny odbiór gry wspomagają również dwa warianty zabawy oraz krótki czas rozgrywki zamykający się w przewidywanych dwudziestu minutach. Świetnie sprawdza się także wariant zaawansowany, stawiający przed uczestnikami znacznie większe wymagania. Razem daje to produkt stworzony do grania w rodzinnym gronie. Co więcej,  jedna, dwie partie od czasu do czasu zapewnią mnóstwo pozytywnych wrażeń oraz potężną dawkę śmiechu również dorosłym, wprowadzając dobry nastrój na resztę planszówkowego popołudnia. Zdecydowanie warto dać się porwać Tornadu Ellie przy pierwszej nadarzającej się okazji.

Plusy:

Minusy:

 

Dziękujemy FoxGames za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.