Taluva

Agresywne kafelki...

Autor: Hubert 'Saise' Spala

Taluva

Marcel-André Casasola Merkle nie należy do grona znanych i popularnych projektantów gier planszowych. Owszem, niektórzy mogą go znać z takich gier jak Verräter czy Meuterer. Pewien rozgłos uzyskał również w momencie wydania gry o tytule Attika, która szybko zdobyła uznanie i zaskarbiła sobie wysokie noty światowych rankingów gier. Taluva, najnowsza produkcja Casacola-Merkle'a, przenosi gracza w odległe czasy, gdzie na nieznanym światu archipelagu pojawia się i gwałtownie rozrasta nowa wyspa, którą zasiedlić chcą przeróżne ludzkie plemiona. Rozpoczyna się walka o dominację nad nowym skrawkiem lądu. Podobnie jak w przypadku Attiki, setting skrywa jedynie dobrze przemyślaną grę logiczną, która - jak to wszystkie gry logiczne - jest wyjątkowo abstrakcyjna. Tytuł ten posiada jeszcze jedno podobieństwo względem wyżej wymienionej - równie szybko zdobył sobie uznanie i zasłużył na wysokie noty. Czas więc odpowiedzieć na pytanie, co dokładnie oferuje nam Taluva.

Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że oferuje nam ona wizualną ucztę. Pudełko jest spore, jak na kafelkową grę, i emanuje przednią jakością zarówno wykonania, jak i zdobiącej jego front ilustracji. Gra wydana została przez znane niemieckie wydawnictwo Hans im Glück, które zawsze dba o wysoką jakość swoich produktów - tym razem również nie zawiedli. Kafelki są wyjątkowo grube, wytrzymałe i pięknie ilustrowane. W trakcie rozgrywki, kiedy to eksplodują wulkany i powstają kolejne "piętra" wyspy, wyglądają doskonale i są prawdziwą ucztą dla oczu. Podobnie jak drewniane pionki w czterech kolorach i trzech typach - chatki, wieże oraz świątynie. Są one prawdziwymi majstersztykami elegancji, chociaż daleko im do barokowego wyglądu pionków z Colosseum. Poza instrukcją i kartami pomocy, gra nie posiada żadnych innych komponentów. Nie dziwi więc fakt, że wydawca zadbał o to, by ta nieliczna mieszanka wyglądała wyśmienicie.

Taluva jest ucztą dla naszych oczu, co nie zmienia faktu, że najważniejsza jest oczywiście mechanika każdej planszówki, a ta jest w Taluvie bardzo prosta i łatwa do ogarnięcia. Na początku swojej tury gracz losuje jeden kafelek (składający się z trzech połączonych ze sobą heksagonalnych pól przedstawiających różne typy terenu, takie jak łąki, jeziora, dżungle, góry itp.) i dokłada go do planszy - może to jednak zrobić w dwojaki sposób: albo po prostu dołoży kafelek na "pierwszym piętrze" wyspy, dokładając go do brzegu innego, albo spowoduje "wybuch wulkanu", kładąc kafelek w taki sposób, by ilustracja wulkanu przykryła taką samą ilustrację na wcześniej już położonym kafelku. W ten sposób, wraz z rozwojem rozgrywki, "plansza" gry staje się w pełni trójwymiarowa, rosnąć zarówno w podstawie, jak i wysokości. Ba! Erupcje wulkanów mogą również częściowo wyniszczać osady - dobre wykorzystanie tej akcji, to jedna z podstaw rozgrywki.

Po "rozbudowaniu" wyspy, gracz zmuszony jest do wzniesienia budowli. Tutaj również gra oferuje pewną swobodę działania: gracz może postawić jedną chatkę na dowolnym pustym polu pierwszego piętra wyspy (z takim zastrzeżeniem, że nigdy nie można stawiać jakiejkolwiek budowli na wulkanach), może wnieść wieżę na trzecim piętrze, postawić świątynię w sąsiedztwie osady składającej się z trzech pól lub też rozbudować swoją osadę stawiając większą ilość chatek na wyznaczonych typach terenów. Wszystko pięknie, ale, po co stawiać te wszystkie budowle? By wygrać, oczywiście – gra kończy się bowiem na dwa możliwe sposoby: albo skończą się wszystkie kafelki i wygrywa gracz, który wybudował najwięcej świątyń (w przypadku remisu podlicza się postawione wieże, a jeżeli i tutaj jest remis, ilość wybudowanych chatek), albo natychmiast wygrywa gracz, który pozbył się dwóch typów budowli. Łatwe? Nie do końca – jeżeli bowiem w swojej turze gracz nie będzie w stanie postawić któregokolwiek z pionków, odpada z gry.

Cała rozgrywka jest bardzo dynamiczna i potrafi być mocno agresywna. Kluczem do sukcesu jest odpowiednie realizowanie przyjętej na początku gry taktyki, próba zniszczenia planów przeciwników, rozważne stawianie swoich budowli by uniknąć niepotrzebnych strat oraz dostosowanie się do ruchów wykonanych przez współgraczy. Rozgrywka jest bardzo płynna i nie trwa dłużej niż godzinę (w wariancie czteroosobowym). Skalowalność Taluvy jest dobra, ale nie doskonała. Najlepszym wariantem jest rozgrywka we dwóch - tylko w tym wypadku rozgrywka pozbawiona jest jakichkolwiek wad. Wariant trzy i czteroosobowy wiąże się z możliwością pojawienia się kingmakingu, gdzie decyzja jednego z graczy może określić zwycięzcę spośród liderów rozgrywki. Efekt ten narasta, jeżeli do rozgrywki zasiadają zarówno gracze początkujący jak i doświadczeni, wprawieni z Taluvą. Replayability tego tytułu jest jak najbardziej dodatnie - rozgrywka jest intensywna i krótka, a to pozytywnie wpływa na ten aspekt gry. Każda kolejna rozgrywka, każdy kolejny przeciwnik, to kolejna próba zrealizowania określonej strategii działania.

Taluva jest solidną i mocno abstrakcyjną grą logiczną opakowaną w ładną szatę graficzną. Jest szybka, jest intensywna, potrafi pokazać pazur. Ponadto jest łatwa do opanowania, a zasady można wyjaśnić w kilka minut. Nie owijając w bawełnę, mogę stwierdzić, iż jest to pozycja dobra i godna polecenia. Gdyby nie brak innowacyjności i efekt kingmakingu otrzymalibyśmy produkt bardzo dobry. Ale cóż, nie można mieć wszystkiego...