Sushi Go!

W barze samoobsługowym

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Sushi Go!
Futomaki, tempura, nigiri… lista smakołyków w barze sushi jest długa, ale to do nas należy wybranie ich najsmakowitszej kombinacji.

Phil Walker-Harding, twórca znany przede wszystkim z Imhotepa i Kakao, stworzył błyskawiczną karciankę o łączeniu azjatyckich specjałów w prawdziwą ucztę. Projektant wspomógł też duet złożony z Nana Rangsima i Tobiasa Schweigera przy tworzeniu oprawy graficznej. Dodajmy – całkiem przyjemnej.

W metalowym pudełku dostajemy 108 kart, podzielonych na 12 rodzajów przedstawiających przeróżne przysmaki: od wasabi, poprzez sashimi czy futomaki, aż po… pudding. Należy zwrócić uwagę, że karty są bardzo sztywne i dzięki temu odporne na wygięcia, zaś sympatyczne, kreskówkowate obrazki utrzymano w jasnych tonacjach. Bardzo pozytywnie można się wypowiedzieć o pudełku – jest nie tylko metalowe i świetnie chroni zawartość, ale niewielkie rozmiary pozwalają zabrać je ze sobą dosłownie wszędzie. Od razu nasuwa się jednak pytanie: czy gra jest na tyle dobra, że będziemy chcieli to robić?

Wybierz to sam...

Przygotowanie do zabawy i przyswojenie zasad zajmuje raptem parę chwil. Zagrać możemy w gronie od 2 do 5 osób i to właśnie od liczebności towarzyszy zależy ile kart otrzymają na starcie. Dla przykładu w rozgrywce pięcioosobowej gracze dostaną po 7 kart, ale już w duecie po 10. Pozostałe karty stworzą stosik dobierania. I to tyle, można zaczynać.

Pojedyncza partia dzieli się na trzy rundy, w czasie których gracze wykonują te same czynności. Na początku każdy wybiera jedną ze swych kart i kładzie ją zakrytą na stole. Następnie wszyscy odsłaniają wybrane karty, a resztę przekazują osobie siedzącej po lewej stronie. Gracze ponownie wybierają po jednej karcie, oddając pozostałe. Na koniec poszczególnych rund nadchodzi czas na punktowanie. Sposób punktacji jest równie nieskomplikowany, jak reguły. Przykładowo osoba o największej liczbie symboli futomaki dostaje 6 pkt, a druga 3. Ponadto niektóre pary i trójki kart zapewniają następne oczka, a nigiri występujące w trzech wersjach zapewni o wiele więcej punktów, jeżeli tylko połączymy je z wasabi. Po podsumowaniu dorobku graczy nadchodzi czas na kolejną rundę. Wykorzystane karty zostają odrzucone, zaś gracze dociągają nowe. Przebieg kolejnych dwóch tur jest identyczny, ale po podliczeniu punktów z trzeciej rundy następuje moment na zliczenie posiadanych kart puddingu, za które można zgarnąć dodatkowe oczka. Wygrywa osoba, która zgromadzi największą liczbą punktów.

Odbiór tytułu w znacznym stopniu jest uzależniony od grupy, w jakiej zasiądziemy do tytułu. O ile dzieci będą się przy niej bawić całkiem dobrze, to już ich opiekunowie prawdopodobnie się zanudzą, jeśli latorośle zechcą zagrać więcej niż jedną partię z rzędu. Z kolei mechanika oparta wyłącznie na przekazywaniu niewykorzystanych kart innym graczom powoduje, że skalowalność szwankuje i w duecie czy nawet przy trzech osobach nie trzeba specjalnie dużo rachować, by mieć dużą szansę, że „nasza” talia jeszcze do nas wróci, a z nią upragniona karta, której brakuje nam do kombosa. Dopiero, gdy w ręku zostają nam 2-3 karty zaczyna się robić ciekawiej, lecz i tak nie niweluje to miernej skalowalności. Bez 4 lub 5 osób zwyczajnie brakuje emocji i nutki rywalizacji.

W maksymalnym albo zbliżonym do niego gronie jest już lepiej – młodsi nie tylko cieszą się z obcowania z lekkimi i pogodnymi obrazkami azjatyckich smakołyków, ale też mają okazję do szacowania prawdopodobieństwa czy dana karta jeszcze trafi do ich rąk. Niestety przez wzgląd na prostotę zasad mało kto będzie miał ochotę na więcej niż jedną/dwie partie z rzędu, bo zwyczajnie nie ma tu zbyt wielu działań do podjęcia, co odzwierciedla też krótki czas rozgrywki. Pojedyncza partia zajmuje od 10 do 20 minut. Czasem można napsuć krwi rywalowi, tyle że to zwykle dzieło przypadku, a nie zamierzone działanie – w końcu możemy zachować akurat tę kartę, której towarzysz z drugiej strony stołu potrzebował najbardziej.

... a później zjedz!

W instrukcji opisane zostały także dwa inne warianty rozgrywki, lecz to tak naprawdę tylko minimalne modyfikacje. W pierwszym z nich co rundę zmieniamy kierunek przekazywania kart i w pewnym stopniu urozmaica to zabawę, szczególnie w przypadku znajdujących się przy stole pociech. Drugi tryb przeznaczony jest dla dwóch osób, kiedy to do gry dołącza trzeci gracz „widmo”, naprzemiennie kontrolowany przez każdego z uczestników. W ten sposób zabawa w duecie nabiera więcej sensu, lecz wciąż jest daleka od ideału i bez czterech osób niełatwo mówić o zabawie.

Sushi Go! to tytuł  ukierunkowany na dzieci i raczej nie zainteresuje starszych graczy, a już na pewno osób sięgających zwykle po bardziej zaawansowane produkcje. Jednakże jeżeli szukacie prostego fillera dla swych pociech, można rozważyć zakup tej karcianki, choć w tym segmencie konkurencji nie brakuje.

Plusy:

Minusy:

 

Dziękujemy wydawnictwu REBEL.pl za udostępnienie egzemplarza do recenzji.