» Recenzje » Super Farmer

Super Farmer


wersja do druku

I o to chodzi

Redakcja: Joanna 'Ysabell' Filipczak
Ilustracje: Materiały wydawcy i autora

Super Farmer
Gry są częścią kultury. Wyraźnie widać to na przykładzie Go i Hanafudy, które są ważną częścią tradycji Chin i Japonii. W Europie planszówki mają znacznie mniejsze znaczenie, jakkolwiek zdarzają się wyjątki np. sławne mecze szachowe z okresu zimnej wojny (Spasski-Fischer 1972, Karpow-Kasparow 1984). Nie słyszałem jednak o żadnej grze planszowej, która odegrała ważną rolę w historii Polski. Zabawy towarzyskie propagowane przez Aleksandra Kamińskiego (pedagoga z okresu międzywojnia) nie są szerzej znane w czasach dzisiejszych.

Lukę w tym obszarze historii polskiej (pop)kultury próbuje wypełnić wydawnictwo Granna, proponując nową edycję gry Super farmer, której autorem jest prof. Karol Borsuk, mieszkaniec okupowanej Warszawy. Gra opowiada o hodowli zwierząt i przeznaczona jest dla grupy od dwóch do czterech graczy w wieku od siedmiu do stu lat.

Muszę przyznać, że do tytułu podchodziłem z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony ciekawił mnie ważny element historii polskiego grania, z drugiej obawiałem się, że gra nie wytrzyma porównania ze współczesnymi (grafika oryginału na zdjęciu obok) klasykami familijnymi (np. Osadnikami z Catanu czy Blue Moon City). Zobaczmy czy gra, w którą zagrywała się okupowana Warszawa (i nie chodzi mi tutaj o "Uniknij łapanki") może się sprawdzić również dzisiaj…


Wykonanie


W moje ręce trafiła druga, kolekcjonerska edycja gry, wzbogacona o ilustracje Piotra Sochy. Jeżeli to nazwisko nic Wam nie mówi – zerknijcie do archiwalnych numerów Przekroju czy Gazety Wyborczej, bo tam znajdziecie więcej dzieł tego autora. W przypadku Super farmera ilustrator wywiązał się ze swojego zadania znakomicie.

Główni bohaterowie gry, czyli zwierzątka, narysowani są w sposób bardzo przekonujący, zarówno dla dziecka jak i dla rodzica. W przeciwieństwie do wielu ilustracji do książek dla dzieci, grafiki w tej planszówce nie wyglądają (według mnie) infantylnie, ani pretensjonalnie.

Nie samą grafiką żyje człowiek, po otwarciu twardego i dość dużego pudełka widzimy cztery plansze, instrukcję i hektar żetonów w wypraskach. Zacznę od plansz, bo to one stanowią najbardziej widoczną różnicę względem edycji podstawowej. Pominąwszy ilustracje, zamieszczono na nich krótkie ściągi z zasad oraz wydzielone miejsca dla posiadanych zwierzaczków. Pominąwszy fakt, że czasami zwierzaczków jest znacznie więcej niż miejsc, za solidność i funkcjonalność planszy Super farmer łapie u mnie plusa. Żetony, wykonane z równie twardej tektury, również trzymają ten poziom.

Najwięcej frajdy wzbudziły we mnie kostki – duże, plastikowe, wręcz zachęcające do "kulania". Dzięki jaskrawej kolorystyce i dużym rozmiarom (pięść sześciolatka) trudno je zgubić, a przy tym dzieci w wieku sześciu lat mogą się nimi swobodnie bawić.

W trakcie zabawy kostkami i żetonami prawie zapomniałem o figurkach psów. Byłby to niewybaczalny błąd, albowiem figurki przypominają (wyglądem, nie trwałością) bohaterów filmów animowanych Nicka Parka. Kolejny plus Super farmer łapie za ich trwałość i wytrzymałość.

Muszę przyznać, że same elementy gry wystarczyły mi na jakieś dziesięć minut dobrej zabawy. Ponieważ recenzja powinna koncentrować się na rozgrywce, nie zaś na wrażeniach wizualnych autora, postanowiłem przetestować Super farmera w praktyce…


Mechanika i rozgrywka


Od zamiaru do realizacji nie upłynęło zbyt dużo czasu. Instrukcja napisana jest bardzo prostym językiem i nie pozostawia zbyt wiele miejsca na wątpliwości. Można ją w zasadzie streścić w kilku zdaniach.

Kulamy kostkami, aby zdobyć zwierzątka. Im więcej zwierzątek danego rodzaju mamy, tym większe profity może nam przynieść pojedynczy rzut. Aby zdywersyfikować stadko czasami handlujemy zwierzątkami z bankiem. Raz na jakiś czas ( w zależności od rzutu) przychodzi lis lub wilk, który próbuje porwać i pożreć nasze stadko. Aby mu to uniemożliwić, kupujemy psy zaczepno-obronne. Wszystko to czynimy, aby jak najszybciej zebrać po jednym zwierzątku z każdego z pięciu rodzajów.

Jak łatwo zauważyć – mechanika jest dopasowana do odbiorcy gry. Na pierwszy rzut oka – wszystko w tej grze polega na rzucaniu kośćmi. Dopiero po kilku turach widać, że gra premiuje rozsądne zarządzanie ryzykiem i oferuje kilka subtelności taktycznych. Nie jest to na pewno Brass, ani nawet Cytadela, tym niemniej - jak na potrzeby gry familijnej - strategii jest tutaj wystarczająca ilość. Niezależnie od tego, szczęście odgrywa w grze znaczącą rolę.

Szybkość i dynamika rozgrywki jest kolejną (po przystępności) konsekwencją prostoty zasad. Pojedyncza rozgrywka trwa od dziesięciu do dwudziestu minut. Oczekiwanie na swoją kolejkę nie jest raczej zbyt długie (pod warunkiem, że nie gramy z fanatycznymi zaklinaczami kostek).

Interakcja silnie zależy od ilości graczy przy stole. W partii dla dwójki rzadziej dochodzi do sytuacji, gdy w puli brakuje zwierzątek, gra jest też wtedy trudniej przewidywalna. Pominąwszy jednak te subtelności, gra dobrze "chodzi" w każdym z możliwych wariantów.

Największą wadą gry jest jej niemrawy początek. Dopóki ktoś nie zbierze kilku królików, rozgrywka jest dość statyczna. Nie ma w zasadzie zbyt dużo handlu, zaś każdy wyrzucony lis cofa nas do etapu startowego. Dopiero w momencie, gdy mamy na stanie kilka królików, gra nabiera rozpędu i pojawiają się pierwsze decyzje taktyczne. Wtedy zaczyna się handel, dopiero wtedy też można zdecydować czy gramy bardziej ofensywnie czy zachowawczo.

Drugim minusem losowości są problemy ze zbalansowaniem rozgrywki. Niestety Super farmer cierpi na syndrom "uciekającego lidera" (lub kuli śnieżnej). Innymi słowy – przewaga gracza prowadzącego w punktacji (ilości i jakości zwierzątek) ma tendencję do powiększania się.

W przypadku "dorosłej" planszówki byłby to wystarczający powód do niskiej oceny gry. Ponieważ jednak Super farmer jest grą familijną, a rozgrywka trwa bardzo krótko – efekt ten nie przeszkadza aż tak bardzo. Oba problemy (niemrawy początek i zwiększającą się przewagę lidera). nieco redukuje zamieszczony w instrukcji wariant opcjonalny, którego autorem jest Michał Stajszczak.


Podsumowanie


Pomimo tych problemów, Super farmer ostatecznie przypadł mi do gustu. Dynamika rozgrywki, ładne wykonanie i bezpretensjonalność zabawy sprawiają, że świetnie sprawdzi się w charakterze gry "przerywnikowej", służąc mi do wypełnienia czasu pomiędzy maturą a profesurą. Nie jest to na pewno gra, w którą mógłbym grać bez przerwy przez kilka dni z rzędu.

Osobny akapit poświęcę na porównanie Super farmera z zachodnimi klasykami. W porównaniu z Blue Moon City jest on szybszy, prostszy i mniej skomplikowany – tak, jakby był kierowany do nieco młodszych dzieci. Pomimo mniejszej ilości możliwych strategii, przy polskiej grze bawiłem się tak dobrze jak przy sławniejszej planszówce Reinera Knizii (Nie ma to jak zawodowy matematyk, gdy chodzi o projektowanie gier).

Super farmer to jedna z lepszych gier familijnych, w które grałem. Uczy szacowania ryzyka i podstaw matematyki, będąc przy tym sympatyczną rozrywką dla całej rodziny. W wersji kieszonkowej gra kosztuje około trzydziestu, zaś w wersji DeLux (pisownia oryginalna) około sześćdziesięciu pięciu złotych. Ze względu na plansze i grafiki Piotra Sochy polecam zakup tej drugiej edycji.

Od czasów okupacji mechanika gry nie zestarzała się za bardzo, zachowując ciągle swoją szybkość i prostotę. Bo to dobra planszówka była.

I taka nadal jest!


Dziękujemy Wydawnictwu Granna za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


8.0
Ocena recenzenta
5.8
Ocena użytkowników
Średnia z 10 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 3
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Typ gry: familijna
Ilustracje: Piotr Socha
Data wydania oryginału: 2007
Wydawca polski: Granna
Liczba graczy: od 2 do 4
Wiek graczy: od 7 lat
Czas rozgrywki: ok. 20 minut
Cena: 65 zł



Czytaj również

Pan Twardowski Legendy Polskie
W poszukiwaniu legendy
- recenzja
Bazyliszek
Spójrz mi w oczy
- recenzja
Batyskaf
Gotowi na pełne zanurzenie?
- recenzja
Szkoła Magów
Wygraj lub zgiń!
- recenzja
M/S Batory
Zostaniesz detektywem?
- recenzja
Niezłe ziółka
Czyli ogródkowy sezon nigdy się nie kończy
- recenzja

Komentarze


Neurocide
   
Ocena:
0
Ta gra to horror który się nie kończy. Czerpać radość z tej gry mogą chyba tylko osoby lubiące grac w Trzy misie, Grzybobranie, Kółko i krzyżyk w wersji 3x3 oraz nieśmiertelnego chińczyka. Dzieci pewnie mają przy niej kupę radochy, ale dla rodzica gra to bedzie już droga przez mękę. Jedyne co w niej fajne to wykonanie. Zasady i koncepcja gry wołają o pomstę do nieba.
29-05-2008 15:38
Ezechiel
    Hmm
Ocena:
0
A grałeś z nowym wariantem? Bo wycinanie zwierzątek "do nogi" może rzeczywiście męczyć.

Jak już napisałem powyżej - nie zgadzam się z Tobą. Ja tam miałem przy Super Farmerze więcej frajdy niż przy Elasundzie czy Filarach Ziemi.
29-05-2008 18:34
nana122
    Ehh
Ocena:
0
Lubie w to grać
Neurocide żeby tej gry nie ciągnąć w nieskonczoność to sie gra na czas :)
30-05-2008 07:54
Neurocide
   
Ocena:
0
Nie wiem, grałem w to na pionku i pewnie w podstawowe zasady i te zasady to tragedia.
A Filaray to moim zdanie też nizła kapa ;>
30-05-2008 15:43
~Zielu

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Radzilbym w kazdym miejscu poprawic blad ortograficzny: "Super Farmer".

Przedrostek super piszemy zawsze lacznie!
(supermarket, superman, supergra...)

Tak tez wydawca pisze na stronie oficjalnej
(www.superfarmer.pl)
20-06-2008 15:11
Bagheera
   
Ocena:
0
Mnie SuperFarmer bawił nawet przy starych zasadach, choć muszę przyznać, że można było dostać cholery kiedy trzeci raz pod rząd wilk zżerał całą hodowlę. A przy nowych zasadach - miodzio.

No i chylę czoła za wykonanie :D

24-06-2008 14:05
Ezechiel
   
Ocena:
0
Tenże wydawca w instrukcji i na odwrocie pudełka pisze oddzielnie. Ponieważ jest tak samo napisane na okładce - zostawiłem z błędem wydawcy, aby nie mylić Czytelników.

Dzięki za zwrócenie uwagi.
28-06-2008 17:03
~Marcin

Użytkownik niezarejestrowany
    łortografja
Ocena:
0
Zielu to jest oficjalna nazwa gry, także zasady ortograficnze jakie by nie były możesz odłożyć na półkę. Granna w tytule pisze oddzielnie i taki jest tytuł, proszę nie mącić ludziom w głowach, a co do adresu www jako przykład pisowni to pozostawię to bez komentarza... Na trosnie Granny natomiast jest pisane ODDZIELNIE (lub "rozłącznie" jak ktoś woli;).

Btw - Ta "druga" wersja graficzna to było jakieś nieporozumienia, ale najnowsza - "De Luxe" wygląda naprawdę obiecująco, chyba zakupię, no i ciekaw jestem nowych zasad : >

Pozdrawiam!
18-10-2008 14:14
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Gra Swietna na rodzinne spotkania ! Płakaliśmy ze śmiechu gdy dziadkowi 5 razy lis przyszedł gy juz mial pare królików
01-04-2013 13:14

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.