Rival Kings stworzył Adrian Adamescu, za oprawę graficzną odpowiedzialny jest Oliver Schoon, a polska edycja ukazała się dzięki wydawnictwu Egmont. Zestaw prezentuje się dość skromnie, bowiem w pudełku nabywcy znajdą jedynie 12 kart postaci, 32 karty pomocników, 32 karty budynków, 30 znaczników konfliktu, 8 herbów oraz instrukcję. Pudełko jest niedużych rozmiarów, dlatego bez problemu można je zabrać na imprezę do znajomych.
Celem gry jest zdobycie jak największej liczby punktów, do czego posłużą nam 4 główne akcje (rozwiązywanie konfliktu, pobór pieniędzy, zatrudnienie pomocnika, kupienie budynku). Gracze konkurują ze sobą o wykupienie wysoko punktowanych kart pomocników i budynków. Każda z nich ma swoje zdolności, z których możemy skorzystać w czasie swojej tury. Dodatkowo widnieją na nich symbole, czytelne i łatwe do przyswojenia, a do tego na koniec gry mają duże znaczenie przy zliczaniu punktów.
Aby przystąpić do rozgrywki potrzebujemy dosłownie chwili. Tasujemy karty budynków i karty pomocników. Obie talie rozdzielamy na dwa stosy, w których powinno znajdować się po osiem kart. Kładziemy je na środku stołu w ten sposób, aby obrazki były widoczne dla wszystkich. Natomiast karty budynków i karty postaci, które pozostały, będą służyć jako karty monet (na rewersie każdej znajdują się 1 lub 2 monety). Przed każdym z takich stosów umieszczamy po 1 karcie, która ma wartość 2 monet.
Na początku) gracze otrzymują swój kapitał, a mianowicie jedną kartę z 2 monetami i trzy karty z 1 monetą. Pozostałe karty dzielimy na dwa osobne stosy (zależnie od nominału) i układamy obok rozłożonych już kart budynków i kart pomocników. Te karty będą stanowiły nasz bank. Oprócz tego wszyscy uczestnicy otrzymują po 2 herby w wybranym przez siebie kolorze i 1 znacznik konfliktu. Pozostałe znaczniki konfliktu, jakie nam się uchowały, trafiają do banku.
Teraz przechodzimy do kart postaci, które tasujemy i rozdajemy po trzy każdemu z uczestników rozgrywki. W przypadku gry we trójkę mamy wprawdzie niewykorzystane karty, ale je pozostawiamy do następnej rundy. Natomiast jeśli zagramy we dwie osoby, pozostałe karty postaci, których nie użyjemy w żadnej turze, układamy na środku stołu obrazkami do dołu, gdzie właśnie w ten sposób utworzymy wirtualnego gracza. Taki uczestnik będzie miał duże znaczenie, kiedy już dojdzie do konfliktu.
A jak przebiega rozgrywka? Otóż każda tura składa się z trzech faz, które wyglądają następująco:
Gra kończy się w momencie, kiedy skończy się którykolwiek z czterech stosów. W trakcie rozgrywki musimy zwracać uwagę na symbol, jaki pokazany jest na kartach budynków czy pomocników. Staramy się wykupować o takim samym oznaczeniu, ponieważ wówczas punktacja jest wyższa.
Podliczenie punktacji na koniec rozgrywki jest podzielone na różne kategorie:
Karty w Rival Kings prezentują się bardzo ładnie, zdobią je przepiękne grafiki, natomiast znaczniki konfliktu nie dość, że są małe to jeszcze brzydko wykonane. Dużym plusem jest regrywalność, ponieważ ile razy byśmy w nią nie grali to i tak każda rozgrywka będzie układać się inaczej. Wpływ na to ma losowość oraz oczywiście poczynania innych graczy. Losowość w grze jest duża, nie mamy wpływu na to, jakie wyłożymy karty budynków i pomocników, bo posiadanie ich jest uzależnione w głównej mierze od zasobności naszej sakiewki i tego, po które wpierw sięgniemy. Początkowo może się okazać, że wykupujemy np. byle jakie karty, bo na lepsze po prostu nas póki co nie stać. A ważne przy tym jest, aby zbierać karty z tymi samymi symbolami, co już jest znacznym utrudnieniem.
Skalowalność przy dwóch graczach nie przedstawia się już tak interesująco, gdyż wirtualna osoba podczas rozgrywki jest niestety nieco irytująca i nigdy nie zastąpi uczestnika z krwi i kości. Natomiast, kiedy gramy w większym gronie to już sytuacja wygląda o wiele ciekawiej, a rywalizacja wywołuje więcej emocji. Wiadomo, jak przegra się pierwszy raz, trzeba się zrewanżować i zagrać ponownie.
Negatywna interakcja opiera się głównie na okradaniu innych graczy, ale nie tylko. W przypadku, kiedy zaplanujemy sobie akcję, którą chcemy wykonać to może ona nie dojść do skutku, jeśli któryś z uczestników zgarnie upragniony przez nas budynek czy pomocnika. Musimy również brać pod uwagę to, iż możemy zostać pozbawieni środków ze strony naszych rywali. Trzeba tak to rozegrać, aby nie dać pozostałym przewagi. Także ciężko tutaj coś zaplanować, gdyż w każdym momencie jest możliwość, iż ubiegnie nas przeciwnik i uda mu się wykraść nam którąś cenną kartę sprzed nosa.
Rival Kings jest pozycją rodzinną, a mimo to rywalizacja jest spora. Gra nie jest długa, nawet przy większej liczbie graczy mało kiedy przekracza 30 minut, a zasady są banalnie proste. Niektórym może się wydawać, że jest podobna nieco do pasjansa, ale to wrażenie będzie mylne. Jedyne co łączy obie gry to fakt korzystania z kart. Na pewno pozycja uprzyjemni wolny czas, ale pod warunkiem, że nie gracie w dwie osoby, bo ten wariant jest rozczarowujący. Z każdą przegraną zechcemy się odegrać. Mimo krótkiego czasu rozgrywki można się przy tym tytule dobrze bawić. Jak najbardziej idealna, relaksująca propozycja na niedzielne popołudnie.
Plusy:
Minusy:
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.