» Recenzje » Potwory w Tokio: Power Up! Doładowanie

Potwory w Tokio: Power Up! Doładowanie

Potwory w Tokio: Power Up! Doładowanie
Potwory w Tokio to gra, która została nagrodzona wieloma wyróżnieniami. W Polsce otrzymała tytuł Gry Roku. Podejrzewam, że to był bodziec do tego, aby wydawnictwo Egmont zainteresowało się dalszym rozwijaniem na rynku polskim tego tytułu. Dopiero po dwóch latach (angielska wersja została wypuszczona rok po ukazaniu się podstawki) pojawił się mały dodatek, więc jak inaczej wyjaśnić tę zwłokę? Na szczęście wreszcie możemy się cieszyć dostępnością tego rozszerzenia w Polsce.

 

 

 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Za rozszerzeniem stoi ten sam autor, co w przypadku edycji podstawowej: Richard Garfield, pomysłodawca popularnej gry Magic: the Gahering. Na okładce widzimy wielką pandę ubraną w szorty, dzierżąca ogromny pęd bambusa, a na głowie ma typowy chiński kapelusz. To Pandakaï - nowy stwór, którym będziemy mieli okazję zagrać. W środku poza figurką potwora mamy 56 kart, kilka żetonów i - rzecz jasna - instrukcję. Małe pudełko z niewielką zawartością. A co to za karty? Każdy potwór ma zestaw 8 kart ewolucji: 4 tymczasowe i 4 permanentne. Rozszerzenie dodaje tak naprawdę jedną zasadę.

Podczas przygotowania do gry dostajemy dodatkowo karty ewolucji przypisane do potwora. Tasujemy karty i układamy je w zakryty stos. Za każdym razem, kiedy wyrzucimy 3 serca, możemy dobrać jedną ewolucję (poza tym normalnie się leczymy), kiedy zdecydujemy się jej użyć - odkrywamy ją (permanentną praktycznie można od razu). Dla osób uważających, że ta zasada zwiększa i tak dużą losowość, przygotowano dodatkowe warianty gry. W pierwszym na starcie otrzymujemy 1 losową ewolucję, w drugim dociągamy 2 i wybieramy 1 (nie wybrana idzie na spód talii). Trzecia opcja, najlepsza moim zdaniem, to draft ewolucji: mieszamy wszystkie karty, każdy dostaje po 8, wybieramy 1 i przekazujemy dalej, aż będziemy mieli odłożonych 8 kart. Jak ktoś jest na tyle szalony (jak ja), może wymieszać wszystkie warianty - zupełnie odmienne doznania płynące z rozgrywki.

 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Pandakaï wkracza do Tokio

Nowe mechanizmy gry mnie zauroczyły. Przede wszystkim poprzez karty ewolucji każdy potwór jest teraz unikalny. Wcześniej nie miało znaczenia, którym potworem walczyliśmy, jedynie kierowały nami względy estetyczne. A teraz? 8 nowych kart definiujących naszego stwora. Część z nich pozwala na kontrolę kostek, wykorzystuje lepiej kosteczki energii, czy pozwala na zdobycie dodatkowych punktów. Nasza taktyka będzie właśnie kreowana pod posiadane ewolucje - najlepiej szukać ciekawych połączeń z kartami kupowanymi za energię.

Innym interesującym rozwiązaniem są warianty. Jeżeli ktoś ma pecha i przez całą grę nie wyrzucił kombinacji odpowiedzialnej za dobranie ewolucji, to może się umówić ze znajomymi na pierwszy wariant. Na starcie wszyscy mają ewolucję, więc można próbować nią ugrać dobranie kolejnej. Pech w dociągu karty? No to druga opcja, czyli wyciągnij dwie - wybierz jedną. Trzecia proponowana zasada alternatywna jest mega fajna. Lubię ją, bo dostaję ewolucje od potwora, którego nie znam. To jest też dobry sposób na poznanie mocniejszych i słabszych stron postaci graczy. Wiem co potencjalnie inni mają na ręce, bo był draft, więc przeglądałem pulę kart. Chociaż większość moich znajomych stwierdziła, że to kiepski i "niekanoniczny" wariant, ponieważ potwory miały być unikalne, a nie stanowić zlepek przypadkowych mocy.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Ewolucja podstawą przeżycia

Warianty też świadczą o modułowości tytułu. Możemy je dowolnie mieszać. Nikt nie broni, aby połączyć pierwszy z drugim czy drugi z trzecim. Również możemy modyfikować te opcje. Może, aby zwiększyć wybór przy wariancie drugim dobieramy 3 karty i jedną zachowujemy? Albo po co draft? Tasujemy wszystkie karty ewolucji i dajemy każdemu po 8 kart. Podobne zasady możemy dowolnie wymyślać.

Ale właściwie dlaczego tak sobie upodobałem ten trzeci wariant? Dzięki unikalnym umiejętnościom postaci. Pandakaï ma bardzo ciekawą zdolność polegająca na odwracaniu dowolnej liczby kostek na przeciwległą ściankę. Wspomniany Alienoid posiada ewolucje powiązane z energią, szczególne do gustu przypadło mi się "Wzywam statek matkę", który pozwala się leczyć za odrzucenie energii. Pandakaï manipuluje kostkami. Meka Dragon nastawiony jest na zadawanie obrażeń, szczególnie mocna jest ewolucja "Fatalny oddech", dzięki niej leje wszystkich, zawsze, nie tylko w Tokio. Gigazaur drażni przeciwnika różnymi sztuczkami jak odbieranie punktów zwycięstwa. Kraken nastawiony jest się na leczenie lub unikanie obrażeń. Ewolucje Kinga pozwalają na nabijanie punktów - czyli postać nie dla mnie, bo walczę na obrażenia, lecz nie zmienia to faktu, że połączenie "Samca Alfa" (za każdy razem gdy atakuje dostaje 1 punkt) z "Królem Tokio" (dodatkowy punkt za wejście i utrzymanie się w Tokio) jest bardzo dobre. Cyber Bunny jest miksem wymienionych wszystkich postaci, zadaje obrażenia, manipuluje kostkami, zdobywa energię, itp.

Niestety, ale moim zdaniem są umiejętności są lepsze i gorsze. Niezależnie od postaci nie lubię kart tymczasowych, ale to tylko mój gust, bo również nie kupuję kart typu "Odrzuć". Draft wyrównuje różnice między ewolucjami, jeżeli uważam inną za silną, to ją z chęcią wezmę. poza tym wtedy nie mam karty nastawione tylko na jeden typ działania, ale mam wymieszane interesujące mnie ewolucje. Dodatkowo mam na tyle wymieszane karty, że mam zarówno słabe, mocne czy średnie, więc talia jest już wtedy wyrównana. 

Trudne życie potwora

Na koniec krótka anegdotka zakończona. W moim gronie graczy nikt nie lubi Alienoida, no po prostu nikt nie chce nim gracz. Jako, że mimo nowej postaci w dodatku i tak można grać maksymalnie w 6 osób. Zatem dla maksymalnego wariantu osobowego nikt nie jest przymuszany do grania postacią, którą nie lubi.

Potwory w Tokio: Power up! Doładowanie! to na moje dodatek obowiązkowy, który powinien być dołączony z podstawką. Teraz ma wielkie znaczenie jakiego potwora wybieramy, ponieważ ewolucja jest z nim powiązana. Liczę, że dzięki wydawnictwu Egmont pojawi się również dodatek halloweenowy, który jest mocno wyczekiwany przeze mnie.

Plusy:

  • nowy potwór - Pandakaï
  • karty ewolucji, które są indywidualne dla każdego stwora
  • zwiększona regrywalność
  • warianty gry, które modyfikują każdą rozgrywkę
  • modułowość wariantów

Minusy:

  • cena nieco niewspółmierna do zawartości
  • niezbyt dobrze zbalansowane zdolności stworów

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za przekazanie gry do recenzji

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Potwory w Tokio: Power Up! Doładowanie
Typ gry: familijna
Projektant: Richard Garfield
Ilustracje: Dimitri Chappuis, Bastien Grivet, Igor Polouchine
Wydawca oryginału: IELLO
Data wydania oryginału: 2012
Wydawca polski: Egmont
Data wydania polskiego: 2015
Liczba graczy: od 2 do 8
Wiek graczy: od 8 lat
Czas rozgrywki: 30 minut
Cena: 69,95 zł



Czytaj również

Potwory w Nowym Jorku
Niszcząc Empire State Building
- recenzja
Potwory w Tokio
Let`s play on ashes of Tokio!
- recenzja
Królestwo Królików
Długouche imperium
- recenzja
Planszowy Poradnik
Gry na start cz.I
King of Tokyo
Być jak Godzilla
- recenzja
Tykko z pustyni
Taki sobie spin off
- recenzja

Komentarze


ivilboy
   
Ocena:
0

"Ewoluj albo giń" - wkradł się błąd, powinno być "Ewoluuj lub giń!"

17-02-2016 10:39
balint
   
Ocena:
0
Dzięki za info. Poprawimy.
17-02-2016 11:05

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.