» Recenzje » Patchwork Automa

Patchwork Automa

Patchwork Automa
Warianty jednoosobowe w grach planszowych już jakiś czas temu przestały być fanaberią czy inną egzotyką. Dlatego też bez zaskoczenia, ale z wielką nadzieją przywitałem Automę, malutki zestawik, dzięki któremu w świetnego Patchworka można zagrać samemu.

Jak Patchwork, to tylko od...? Nie, tym razem nie od Uwe Rosenberga, a od panów: Linesa J. Huttera i Mortena Monrada Pedersena. Duet wraz z zespołem testerów nosi dumne miano Automa Factory i może pochwalić się jednoosobowym rozwiązaniem dla równie jak Patchwork klasycznego Viticulture.

O Automie trudno pisać nawet w kategorii dodatku: to raptem 24 karty podzielone na dwa równe zestawy, z których w trakcie zabawy wykorzystywany jest cały jeden. Cena pakieciku oscyluje wokół 15 złotych, czyli równowartości biletu dobowego na komunikację miejską w Warszawie. Nie będzie zaskoczeniem, kiedy napiszę, że wygląd zestawu zaprojektował Klemens Franz, chociaż w żadnym wypadku nie można mówić o estetycznych fajerwerkach. Zamiast tego jest schludnie i funkcjonalnie.

Zasady gry solo opisuje czterostronicowa instrukcja. Jednakże w związku z "boosterkową" formą wydania, zabrakło dla niej miejsca w folii z kartami. Zamiast tego jedna z kart zawiera kod QR prowadzący do strony wydawnictwa Lacerta, skąd można pobrać reguły zabawy. Nie są one specjalnie skomplikowane, ale jedną partię należy spożytkować na ogarnięcie ruchów tak swoich, jak i tytułowej automy.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

O co tu chodzi?

Wybierając partyjkę z automą, najpierw należy zdecydować się na zestaw kart. W wariancie standardowym wszystkie karty pozostają niewiadomą – ich rewersy są jednakowe. W wariancie taktycznym wierzch karty informuje, jakim budżetem zakupowym będzie dysponował bot, co z kolei przy odrobinie szczęścia otwiera możliwość przyblokowania wirtualnego rywala. Pozostaje jeszcze wybór poziomu trudności, który informuje, kiedy rywal może wejść w posiadanie płytki 7x7; o ile oczywiście gracz nie pozyska jej jako pierwszy. Generalnie na łatwiejszych poziomach trudności gracz ma więcej czasu na spełnienie wymogów kafelka.

Sama mechanika Automy w swym założeniu jest prosta, ale kondensacja informacji na kilku stronach oraz konieczność wykonywania ruchów za siebie, jak i w imieniu bota sprawiają, że pierwsze dwie rozgrywki są szarpane i to pomimo dobrej ikonografiki na kartach. Dodatkowo w instrukcji brakuje informacji, czy nieistniejący przeciwnik przygarnia żeton łaty, w tym jednak przypadku warto kierować się rozsądkiem i zwykłymi regułami.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Tura gracza wygląda zupełnie standardowo, dlatego przybliżmy działanie wirtualnego rywala. W jego kolejce odsłaniana jest wierzchnia karta talii, która definiuje jej zasobność w guziki oraz trzy kryteria wyboru skrawka. Zawsze jest to dowolna kombinacja trzech opcji z czterech:

  • łata, która sprawi, że znacznik bota nie przeskoczy znacznika gracza
  • skrawek z największą liczbą nadrukowanych guzików
  • największy skrawek
  • skrawek najbardziej oddalony od pionka

Karta definiuje priorytet wyboru i temu obligatoryjnie należy się podporządkować. Jeśli po pobraniu żetonu, automie nadal przysługuje ruch, wówczas odsłaniana jest kolejna karta i procedura zostaje powtórzona. Oczywiście może się zdarzyć, że tylko jeden warunek można spełnić co rozwiązuje problem wyboru. Dopuszczalna jest też okoliczność , kiedy bot nie może zakupić żadnej płytki – w takiej sytuacji wystarczy przesunąć znacznik gracza zgodnie ze standardowymi regułami.

Pozyskane łaty nie są umieszczane na planszy, lecz układane w dwa stosy: z nadrukowanymi guzikami oraz bez guzików, co ma kluczowe znaczenie podczas finalnej punktacji. Kiedy bot minie pole wypłaty, wówczas pozyskuje guziki w wartości określonej na karcie. Co ważne, nie służą one pozyskiwaniu płytek (przypomnijmy, że to definiuje inny parametr na karcie), lecz również mogą mieć znaczenie podczas wyłaniania triumfatora. No i płytka 7x7 – jeśli bot przekroczy pole zdefiniowane na starcie zabawy, wtedy otrzymuje płytkę.

Gdy gra dobiegnie do końca, gracz określa swoją pulę punktów w myśl standardowych reguł. Bot otrzymuje punkty według kryteriów określonych dla wybranego poziomu trudności. Może to być jedno z czterech: 

  • żeton specjalny 7x7
  • zebrane guziki
  • liczba skrawków z guzikami
  • liczba guzików na skrawkach

I to byłoby na tyle, co czeka miłośników jednoosobowego Patchworka!

Ach ta Automa

Po pierwszych partiach głównym problemem była konieczność narzucenia sobie dyscypliny i skrupulatnego pilnowania przesuwania pionka tak po turze swojej, jak i wirtualnego oponenta. Jedna drobna chwila nieuwagi, przypadkowo nieprzesunięty po ruchu automy pionek i łatwo można wypaczyć dalszą zabawę. Oczywiście nie celowo, ale jednak. W wielu grach zaprojektowanych pod rozgrywkę jednoosobową, interakcja z botem ma zazwyczaj charakter bezpośredni i nie trzeba przesuwać dodatkowych pionków w trakcie ruchu rywala.

Drugą myślą – a przy tym niemałym zaskoczeniem – okazał się poziom trudności. Pomimo rozegrania bez mała kilkudziesięciu klasycznych potyczek, gdy zasiadłem do trzeciego poziomu, zostałem przeokrutnie zlany przez grę. Kolejna batalia przyniosła tylko odrobinę lepszy rezultat. Cóż, należy pamiętać, że bezmyślny bot dziwnym trafem zawsze wybiera najbardziej smakowite kąski, nigdy przy tym nie myląc się. W ten prosty sposób Automa okazała się wyjątkowo skuteczną lekcją pokory.

Oczywiście można kombinować z taliami: wybrać tę w pełni losową lub taktyczną, dającą bezcenną informację o guzikowych zasobach, jakie otrzyma automa. Rozum każe napisać, że lepsza jest ta druga opcja, nieco ograniczająca losowość. Serce z kolei przekonuje, że właśnie granie z pełną niewiadomą jest tym wyzwaniem, ku któremu powinni zmierzać wszyscy fani Patchworka.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Gdyby Automa kosztowała 25 złotych, to można by zastanawiać się, czy aby ten suplement jest konieczny w kolekcji. Ale za niższą kwotę nie wypada nie zakupić rozszerzenia, bo nawet jeśli ktoś nie jest zadeklarowanym fanem opcji jednoosobowych, to i tak od czasu do czasu samotna partyjka potrafi być miłą chwilą relaksu. Z kolei entuzjaści opcji solo cóż... Te osoby nie powinny wahać się przed zakupem pakieciku. Możliwość miksowania poziomu trudności oraz dwóch talii gwarantuje mnóstwo udanych, a przy tym wymagających rozgrywek.

Plusy:

  • bardzo rozsądna cena
  • dwie talie i pięć poziomów trudności, które można dowolnie konfigurować
  • dobra regrywalność
  • czytelność kart

Minusy:

  • dość łatwo o przypadkową pomyłkę
  • pierwsze partie są średnio intuicyjne
  • brak wyjaśnienia łat w instrukcji

 

Dziękujemy wydawnictwu Lacerta za udostępnienie gry do recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
7
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Patchwork Automa
Seria wydawnicza: Patchwork
Typ gry: familijna
Projektant: Lines J. Hutter, Morten Monrad Pedersen
Ilustracje: Klemens Franz
Wydawca oryginału: Lookout Games
Data wydania oryginału: 2018
Wydawca polski: Lacerta
Data wydania polskiego: maj 2019
Liczba graczy: 1
Czas rozgrywki: 15-30 min.
Cena: 15 zł
Mechanika: Tile Placement, Time Track



Czytaj również

Patchwork Doodle
Tetrisem i ołówkiem
- recenzja
Patchwork Doodle
Czy prostokąt jest kwadratem?
- pierwsze wrażenia
Patchwork Express
Za krótka kołderka? Nie tym razem
- recenzja
Agricola Rodzinna (nowa edycja)
Agricola raz jeszcze
- recenzja
Wyspa Skye: Druidzi
Druidzi budują z nami
- recenzja
Wyspa Skye: Wędrowiec
Podróże małe i duże
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.