Pandemic: Upadek Rzymu
Stare, ale takie nowe i fascynujące
Nawet najwięksi projektanci gier planszowych potrzebują pomocy ze strony nieco mniej znanych nazwisk i Matt Leacock nie jest tutaj wyjątkiem. Amerykanin zaprosił do współpracy Paolo Moriego (Ethnos, Libertalia), a owocem ich pracy jest nowa odsłona popularnej Pandemii. Po Czasie Cthulhu (ratowanie Arkham przed Przedwiecznymi), Iberii (historia zarazy w Hiszpanii w roku 1848) oraz Rising Tide (próba zapobieżenia zalaniu Holandii przez morskie fale) przyszła pora na nową wariację: Upadek Rzymu. Jak łatwo się domyślić, przedmiotem zabawy jest ocalenie słabnącego imperium przed zagładą ze strony najeżdżających je plemion.
Ogólna koncepcja zabawy nie uległa zmianom. Gracze nadal przyjmują jedną z ról i biegają po planszy celem zwalczenia zagrożenia reprezentowanego przez kolorowe sześciany. W dalszym ciągu o sukcesie decyduje ścisła współpraca pomiędzy uczestnikami, na którą olbrzymi wpływ wywierają karty: zarówno graczy, jak i chorób, chociaż te ostatnio przemianowano na karty barbarzyńców. Nic się nie zmieniło również w aspekcie narastającego zagrożenia oraz bardzo limitowanego czasu na osiągnięcie sukcesu.
Jeśli jednak zejdzie się nieco niżej do poziomu detali, wówczas wszystkie różnice stają się widoczne jak na dłoni. Jest ich mnóstwo i nie ograniczają się bynajmniej do wymiany szaty graficznej! Chorób, nazywanych obecnie barbarzyńcami jest pięć, nie cztery, zaś sposób ich rozprzestrzeniania się, jak i zwalczania to rewolucja, tak w kontekście porównań do edycji podstawowej, jak i Czasu Cthulhu.
I przybył Bicz Boży
Przyjrzyjmy się zatem zmianom nieco bliżej. Pierwsza i najbardziej rzucająca się w oczy sprawa to oczywiście szata graficzna. Przy pierwszym kontakcie może wydawać się nieco zbyt ascetyczna, zwłaszcza jeśli porówna się ją do pięknego Czas Cthulhu. Po bliższym poznaniu design bardzo zyskuje. Plansza jest czytelna, przejrzysta i świetnie komponuje się z drewnianymi komponentami, które w tym przypadku są o niebo bardziej klimatyczne niż nawet najlepsze elementy z plastiku. Rewersy kart stylizowane są na tarcze, odpowiednio rzymskie i barbarzyńskie, co również jest fajnym pomysłem.
Wróćmy jeszcze do planszy przedstawiającej – co oczywiste – Europę oraz ośrodki miejskie z V wieku naszej ery. Zamiast standardowej siatki łączącej lokacje, naniesiono na nią drogi oraz historyczne szlaki przemarszu pięciu plemion, które należy powstrzymać: Hunów, Wizygotów, Ostrogotów, Wandalów oraz Anglosasów i Franków. Owszem, sporo jest bardzo widocznych uproszczeń, ale i tak pomysł zasługuje na szczególne pochwały, zwłaszcza że ma też zastosowanie praktyczne.
Pierwsza zmiana dotyczy początkowego rozstawienia barbarzyńców. Reguły określają dziewięć startowych miast, w których ulokowane zostaną znaczniki. Jedyną niewiadomą jest kwestia rozłożenia początkowych drewienek pomiędzy wskazanymi lokacjami. Pomysł jest o tyle zmyślny, że wszystkie lokacje znajdują się na pograniczu cesarstwa, tuż obok obozowisk, czyli puli znaczników. Nie ma mowy, aby zdarzyła się kuriozalna sytuacja, kiedy to Hunowie rozpoczną zwycięski pochód w Afryce.
Kiedy odsłaniana jest karta barbarzyńców – zwana kiedyś epidemią – to nowe znaczniki nadal są dokładane do wskazanego miasta, przynajmniej teoretycznie. W praktyce bowiem taki znacznik można dołożyć tylko w momencie, gdy w danym lub poprzednim mieście znajduje się już sześcian barbarzyńcy. W przeciwnym wypadku należy dodać znacznik w mieście wcześniejszym, a jeśli to konieczne to dopiero w pierwszym mieście graniczącym z polem startowym danego plemienia. Rozwiązanie działa płynnie, karty bowiem precyzyjnie informują o szlaku, jaki trzeba sprawdzić. Co równie ważne, pomysł jest szalenie klimatyczny, świetnie bowiem symuluje najazdy barbarzyńców, przerywających granice i stopniowo, lecz nieubłaganie wlewających się w granice gasnącego Imperium Romanum.
Gracze oczywiście mogą zwalczać zagrożenie przy użyciu siły oraz kości. Tak, w Pandemii pojawiły się kości! Rzecz na pierwszy rzut oka niesłychana, ale… nie należy wylewać dziecka z kąpielą. W dawnych laboratoriach (nazywanych tak w czasach, kiedy ludzie rzucali kamieniami w dinozaury), obecnie zaś określanych mianem fortów, można rekrutować legionistów, ci zaś mogą albo pilnować miast, albo ruszyć na wojnę pod przewodnictwem pionka wybranej postaci. W przypadku obrony lokacji, zapobiegają dołożeniu znacznika barbarzyńcy, co mogą uczynić lepiej lub gorzej, zależnie od tego czy walczą w towarzystwie bohatera lub fortu, czy też sami muszą stawiać czoła zagrożeniu samotnie.
Bohater – czyli pionek – może też wydać bitwę najeźdźcom. Przebywając na polu z barbarzyńcami należy rzucić kośćmi, jedną za każdego legionistę, ale nie więcej niż trzema i zastosować się do uzyskanych wyników. Oczywiście fortuna kapryśną jest i rezultaty nie zawsze sprzyjają Rzymianon; w rezultacie barbarzyńcy nie tylko nie zostaną usunięci z miasta, ale nawet unicestwią legiony. Przy odrobinie szczęścia aktywowana może zostać specjalna zdolność postaci, zazwyczaj oznaczająca wyższą efektywność w boju. Jak się sprawdza ten pomysł? Kapitalnie! Ta szczypta losowości i niepewności dodaje zabawie dodatkową szczyptę emocji.
Kolejną nowinką jest możliwość nieco innego zakończenia zabawy. Owszem, należy zgromadzić i zagrać karty, co w tym przypadku określane jest mianem zawarcia przymierza. Teoretycznie powinno zawrzeć się komplet przymierzy, jednak po sukces można sięgnąć poprzez zawarcie porozumienia tylko z częścią plemion oraz eliminację wszystkich znaczników przynależnych do pozostałych barbarzyńców. Zawarcie sojuszu otwiera jednak nowe perspektywy, bowiem wraz z rozwojem gry zdolności rekrutacyjne podupadającego cesarstwa ulegają znacznemu ograniczeniu. Środkiem zaradczym jest pozyskiwanie legionistów drogą zaciągu barbarzyńców ze sprzymierzonych ludów. To kolejny, szalenie klimatyczny pomysł!
Roma Invictus!
Jak można ocenić opisane wyżej zmiany? Krótko: rewelacyjnie! Duet Leacock-Mori wycisnął z wysłużonego pomysłu nowe rozwiązania i zaproponował fanom produkt wyborny! Już Czas Cthulhu ociekał klimatem, elegancko łącząc klasyczną Pandemię z walką z Przedwiecznymi. Teraz jest podobnie, Upadek Rzymu udanie przekłada czas powolnego upadku cesarstwa rzymskiego i epokę wędrówek ludów na sprawdzoną mechanikę. Każdy pomysł został przemyślany i jest na tyle realistyczny, na ile pozwala na to gra planszowa, nie będąca przecież w zamierzeniu opowieścią historyczną. Dzięki temu bardzo dobrze czuć klimat wdzierających się barbarzyńców, przemierzających coraz gorzej bronione prowincje słabnącego imperium.
Koneserzy docenią również podwyższenie nie poziomu trudności. Wariant łatwy to pięć kart Buntów, podczas gdy analogiczne ustawienie w edycji podstawowej oznaczało dołączenie czterech kart Epidemii. Trzeba też zająć się pięcioma plemionami, co również wzmaga skrupulatnego planowania, jedno bowiem nie uległo zmianie: porażka w starciu z mechaniką jest codziennością, z którą należy się pogodzić.
Ostatnią myślą, jaka przychodzi do głowy, to fakt, że autorzy osiągnęli tak wiele bez trybu Legacy. W tym standardowym pudełku kryje się ledwie podstawowa wersja gry, bez żadnych dodatków. Nie jest to jednak problemem, bowiem jej regrywalność jest bardzo wysoka. Skalowanie również stoi na dobrym poziomie, a nawet zaryzykuję, że wariant dwuosobowy jest nieco łatwiejszy niż w oryginale, a to z racji możliwości błyskawicznego przemieszczania się po planszy.
Werdykt? Upadek Rzymu to propozycja obowiązkowa zarówno dla wszystkich fanów Pandemii, jak i dla graczy, którzy nie mieli jeszcze styczności z pierwowzorem. To świetna, wymagająca i bardzo klimatyczna pozycja, która usatysfakcjonuje wszystkich miłośników gier kooperacyjnych, a równocześnie dowód, że nawet z najbardziej wyświechtanego pomysłu można wycisnąć świeże koncepcje, serwując niby to samo, ale jakby lepiej.
Plusy:
- wszystko, po prostu wszystko, a więc...
- ... świetnie zaadaptowana na potrzeby Pandemii tematyka wędrówek ludów
- estetyka perfekcyjnie współgrająca z tematem
- zgrabnie dodane kości
- jest klimat!
- bardzo dobre skalowanie
- olbrzymia regrywalność
- po prostu rewelacyjna implementacja klasycznej Pandemii bez żadnych trybów Legacy
Minusy:
- nie stwierdzono
Dziękujemy wydawnictwu REBEL.pl za udostępnienie gry na cele artykułu
Galeria
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 1
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Seria wydawnicza: Pandemia
Typ gry: kooperacyjna
Projektant: Matt Leacock, Paolo Mori
Ilustracje: Atha Kanaani, Olly Lawson, Antonio Maínez
Wydawca polski: Rebel
Data wydania polskiego: styczeń 2019
Liczba graczy: od 1 do 5
Wiek graczy: od 8 lat
Czas rozgrywki: 45-60 min.
Cena: 149,95 zł
Mechanika: Action Point Allowance System, Hand Management, Point to Point Movement, Set Collection