Osadnicy: Narodziny Imperium

Stań na czele cywilizacji!

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Osadnicy: Narodziny Imperium
Któż z nas nie chciałby stanąć na czele potężnej cywilizacji, gdzie dobrobyt jest rzeczą naturalną, a zbrojne zapędy wrażych stronnictw nie stanowią realnego zagrożenia? Dzięki Osadnikom: Narodziny Imperium, mamy okazję sprawdzić się w roli przywódców!

Omawiana pozycja nie jest pierwszym tytułem jej twórcy, Ignacego Trzewiczka, który pozwalałby na budowę swojej własnej potęgi. Spod jego skrzydeł wyszedł również bardzo zbliżony pod względem mechaniki i niedawno odświeżony, 51. Stan. Oba tytuły łączy nie tylko mechanika, ale też cel zabawy, czyli uzyskanie dominacji nad pozostałymi frakcjami. Warto dodać, iż to właśnie postapokaliptyczna budowa własnego stanu stała się pierwowzorem dla Osadników. Jak więc wypada pojedynek cywilizacji?

Nim zagłębimy się we właściwą zabawę, warto spojrzeć na bogatą zawartość pudełka, kryjącego w sobie 220 kart, 136 drewnianych (!) znaczników surowców, 24 żetony złota, 18 żetonów plądrowania i 10 obrony, 6 żetonów mnożenia, 4 żetony Egiptu, po 4 plansze i znaczniki frakcji, znaczniki rundy oraz pierwszego gracza, plansze punktacji i instrukcję, która, jak to ostatnio praktykuje Portal, jest nie tylko wielostronicowa, ale też bardzo czytelna i okraszona zarówno ładną oprawą graficzną, jak i licznymi przykładami. Cały zestaw robi nieliche wrażenie, grafiki są świetne, rysunkowa kreska może budzić skojarzenia z serią gier komputerowych Settlers, a dobre wrażenie robią też wykorzystane barwy – żywe, nasycone i  jaskrawe, od pierwszego kontaktu budują wizerunek gry niezwykle przyjaznej użytkownikowi. Co istotne, ten wizerunek później zostaje już tylko umacniany.

Age of Empires

Nim rozpoczniemy należy jedynie wyłożyć na stół wszystkie żetony surowców i znaczniki wraz z planszą punktacji. Następnie gracze wybierają swoje frakcje, po czym kładą przed sobą ich plansze i właściwe dla nich talie. Na koniec kładziemy talię kart zwykłych i wszyscy gracze dobierają po dwie karty z niej, oraz ze swoich talii.

Cała rozgrywka dzieli się na kilka, bliźniaczo podobnych do tych z 51. Stanu, faz:

  1. Faza Wypatrywania – dobieramy po jednej karcie frakcji. Potem kładziemy na stole karty zwykłe, o jedną więcej niż liczba uczestników. Kolejno gracze pobierają kartę, a ostatnia zostaje odrzucona. To samo wykonujemy drugi raz, lecz tym razem dobieranie odbywa się w odwrotnej kolejności.
  2. Faza Produkcji – faza, w której inkasujemy nasze przychody, należne wg planszy frakcji, oraz z posiadanych lokacji i podpisanych umów.
  3. Faza Akcji – najdłuższa i dająca największe pole do popisu. Kolejno gracze wykonują po jednej akcji, dopóki wszyscy nie spasują. Opcji jest sporo, możemy np. za ustalone na karcie zasoby wybudować lokację zwykłą lub frakcyjną, splądrować swoją kartę z ręki by zdobyć zaznaczone na niej zasoby lub złupić budynki przeciwnika (tylko zwykłe karty), a także podpisać umowę z lokacjami frakcyjnymi, co zapewnia stały przychód w każdej rundzie. Poza tymi czynnościami, mamy okazję skorzystać z akcji opisanych na kartach wzniesionych już budowli. Mogą to być dodatkowe punkty zwycięstwa w zamian za poświęcenie żetonu złota (pełniącego funkcję dżokera dla drewna, kamienia i jadła), pozyskanie dodatkowego zasobu czy inne. Ponadto możemy wymienić dwóch robotników na wybrany surowiec lub kartę.
  4. Faza Czyszczenia -  wszystkie niespożytkowane surowce i znaczniki wracają do wspólnej puli. Każda frakcja posiada jednak zdolność magazynowania któregoś elementu, przykładowo Rzymianie nie mają problemu z powiększaniem liczby swoich mieczy, co powoduje, że gracze lubiący żerować na zdobyczach innych winni wybierać właśnie to stronnictwo.

Różne czynności wymagają jednak od nas spożytkowania odmiennych zasobów. Czasem przyda się więcej drewna, innym razem kamienia, a niekiedy by postawić nowe fundamenty, oprócz wykorzystania surowców trzeba będzie również zburzyć starą budowlę! To zresztą częsty przypadek powodujący, że przez całą partię musimy mierzyć nasze zasoby na zamiary. Nie raz okaże się, że wzniesiony wielkim trudem w pierwszej turze budynek, wówczas tak bardzo potrzebny do spełnienia naszych imperialnych mrzonek, w czwartej zostanie spisany na straty.

Empire Earth

Po krótkim opisie tur niełatwo byłoby znaleźć różnice pomiędzy 51. Stanem a Osadnikami. Diabeł tkwi w szczegółach i choć wszystkich przytaczał nie będę, to o kilku warto wspomnieć. I tak oto w przypadku Osadników rozgrywka nie toczy się do 25 punktów (51. Stan), lecz kończy się już po pięciu rundach. Wówczas do zdobytych w trakcie zabawy punktów, należy dodać po jednym PZ za każdą lokację zwykłą i po dwa za frakcyjną. Dzięki ograniczonej liczbie rund zabawa jest krótsza, ale też łatwiej o zidentyfikowanie pomyłki, która doprowadziła do porażki. Inaczej wygląda również kwestia podpisywania umów. Tutaj dotyczą one tylko kart frakcyjnych, podczas gdy w drugiej produkcji talii frakcyjnych zwyczajnie nie ma. Naturalnie występowały karty bardziej przydatne Mutantom niż Kupcom, ale nie były podzielone na talie. Co więcej, w przypadku postapokalipsy miało to również funkcję obronną – takiej karty nie można było złupić. A skoro o plądrowaniu mowa, to i w tej materii nietrudno dojrzeć różnicę. Jeśli chodzi o Osadników ponosimy stałe koszty za złupienie karty z ręki lub lokacji rywala, tymczasem w drugim tytule liczba potrzebnych do plądrowania znaczników była zależna od współczynniku obrony na planszy frakcji.

Oba tytuły dzieli, i to znacząco, ich klimat. Osadnicy od chwili sięgnięcia po pudełko sprawiają wrażenie sympatycznej, kolorowej produkcji, którą zresztą są. Część rozbudowanych w przypadku 51. Stanu zasad, tutaj zostaje nieco uproszczona, ale nie spłycona. Z pewnością to Osadnicy są tytułem odrobinę prostszym i bardziej przyjaznym, także przez wzgląd na wspomnianą już estetykę i projekt graficzny.

51. Stan to tytuł nieco trudniejszy do przyswojenia, nad którym utrzymuje się cięższa, iście postapokaliptyczna atmosfera, co absolutnie nie można poczytać za wadę, zaś wybór właściwego tytułu to tylko kwestia gustu. Dzieje się tak też przez wzgląd na regrywalność, którą zaliczyć trzeba jako mocny atut na konto obu produkcji. Również skalowalność łączy oba tytuły - z jednej strony gra się świetnie w trójkę lub czwórkę, ale już zabawie w duecie towarzyszy mniej emocji, chociaż to dalej co najmniej udana pozycja. W Osadnikach pojawia się także tryb solo, który wprawdzie nie zastąpi nam towarzyszy, lecz pozwoli potrenować w poszukiwaniu swojej ścieżki rozwoju.

Wybór pomiędzy oboma tytułami nie należy do łatwych. Osadnicy na pewno lepiej nadają się jako gra familijna, gdy wśród uczestników trafią się również młodsi. Za to 51. Stan, budzi niekłamany podziw ze względu na swój klimat miejscami budzący skojarzenia z takimi legendami jak Mad Max. Obie produkcje są świetne, regrywalne, posiadają bardzo dobrą mechanikę i do tego wyglądają pięknie, więc stawianie którejś wyżej jest po prostu trudne i zależy od preferencji użytkowników. Jeśli więc macie zamiar nabyć tylko jeden tytuł, to najlepiej zagrajcie po partyjce w oba, by stwierdzić, który bardziej wam odpowiada. W innym wypadku, nic przecież nie stoi na przeszkodzie by obie produkcje zdobiły nasze półki...

Plusy:

Minusy:

Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za udostępnienie gry do recenzji.