Od Helu do Wawelu
Co to za gra bez przyjemności?
Gra może zaintrygować tym, że oferuje zdrową rywalizację w zakresie wiedzy geograficznej, w dodatku dotyczącej naszego kraju. Trzeba przyznać, iż zamysł jest bardzo ciekawy, zwłaszcza że w obliczeniach dokładnego położenia konkretnego miasta bądź charakterystycznego obiektu łatwo się pomylić, a i rachunek prawdopodobieństwa również odgrywa tu subtelną rolę. Niestety, chociaż to wszystko wydaje się takie proste, to niejasna instrukcja i dość osobliwe zasady mocno utrudniają rozgrywkę.
Uwe Rapp i Bernhard Lach znani są na naszym rodzimym rynku z podobnej gry, czyli Barcelona czy Werona. Mieli również okazję stworzyć kilka, ciepło przyjętych planszówek, jak Arschbombe czy Flirt. Przy polskiej edycji pomagała im jeszcze Ewa Falkowska – i do warstwy merytorycznej informacji o "biało-czerwonych" miastach nie można się przyczepić. Zawodzą tutaj dwa inne czynniki: mechanika gry i właśnie źle napisana instrukcja.
Pudełko Od Helu do Wawelu zostało wykonane z solidnego, wytrzymałego kartonu, a wszystkie komponenty niczym mu nie ustępują, dzięki czemu przypadkowy upadek, uderzenie czy inny wypadek nie powinny uszkodzić żadnego elementu. Wewnątrz opakowania zaś znaleźć można sto siedemdziesiąt osiem dwustronnych, kolorowych kart miejsc (czterdzieści atrakcji oraz sto trzydzieści osiem miejscowości) z ilustracjami je przedstawiającymi, dwie karty postoju, prostokątną, wykonaną z grubego kartonu planszę z kierunkami geograficznymi, czterdzieści dwa znaczniki punktów w czterech kolorach oraz instrukcję z mapą Polski.
Na północ od Warszawy czy Gdańska?
Zanim przystąpimy do właściwej gry, zmuszeni jesteśmy do przetasowania dwóch zestawów kart (atrakcji i miejscowości) i połączenia ich ze sobą, pamiętając przy tym, aby odstawić je na stolik nazwą zwróconą do góry. Następnie odliczamy trzy stosiki po piętnaście kart, a gdy to zrobimy trzeba na wierzchu kupki ułożyć kartę postoju, następnie przykryć kolejnym stosikiem, położyć na niego postój i zakryć ostatnią piętnastką. Na koniec pozostaje nam umieścić na środku planszy jedną kartę z pozostałych – będzie ona kartą początkową. Każdy gracz otrzymuje też cztery żetony.
Gra polega na układaniu konkretnych miejscowości na północ, południe, wschód bądź zachód od początkowej karty, zgodnie z kierunkiem w jakim się dane miejsce od "centralnego" znajduje. Potem każdy kolejny gracz dokłada kolejne miejsca, tworząc ciągi kart – należy jednak pamiętać, aby przy dokładaniu trzymać się również kierunku zgodnego topograficznie z innymi położonymi już na planszy lokacjami. Punkty zdobyć można wytykając i udowadniając pozostałym graczom błędne ułożenie, tak samo zresztą traci się żetony. Karta z postojem sprawia, że oczyszczamy planszę z poukładanych nań miejscowości. Kiedy skończy się talia do gry, liczymy punkty i wygrywa ten, kto zebrał ich najwięcej.
Instrukcja nie wyjaśnia nam tego tak klarownie – przez jej tłumaczenie można wiele namieszać, a rozgrywka staje się wręcz niemożliwa. Jasnych reguł należy szukać w internecie, ponieważ nawet rysunki podglądowe mocno mieszają w głowie gracza. Gdyby nie możliwość skorzystania z sieci, zapewne nie udałoby mi się rozegrać ani jednej partii, co oczywiście rzutuje na finalną ocenę tytułu.
Nie aż tak źle
Niewątpliwie najciekawszym aspektem Od Helu do Wawelu jest możliwość rozwoju swej wiedzy z zakresu geografii, to również ciekawy test, bo gra naprawdę nie należy do łatwych – prawie dwieście lokacji rozmieszczonych na mapie Polski ma to do siebie, że trudno czasem odpowiednio umieścić konkretną względem pozostałych. Obrywa tutaj też pamięć, poddawana podczas kilku tur ciężkim próbom . Rywalizację również można uznać za interesującą, ponieważ dostajemy możliwość sprawdzania i blefowania, o ile nasz przeciwnik tego nie wykryje, albo nie będzie posiadał odpowiednich kompetencji, żeby nas wykryć.
Gra zyskuje na pewno dzięki wielkiej losowości, umożliwiającej niemalże zawsze inne ułożenie kart, jednak mechanika oraz przebieg rozgrywki stają się z czasem niezwykle monotonne, a sama rozrywka nie należy raczej do takich, które zapewniają zabawę każdego dnia. Regrywalność jest więc tutaj niewielka, a dwie-trzy partie to zasadniczo maksimum, jakie będziemy chcieli spędzić przy jednym posiedzeniu. Z kolei skalowalność właściwie nie odgrywa w grze żadnej roli – cel jest niezmienny, reguły nie ulegają zmianie, czas się nie wydłuża, a pula żetonów nie powiększa – liczba grających to sumarycznie jedyna różnica jaka wówczas następuje. Pozostaje interakcja, która ma miejsce właściwie w wybranym przez konkretnego gracza momencie – chodzi przede wszystkim o zarzucenie innemu popełnienia błędu i uzyskania, albo stracenia żetonów.
Od Helu do Wawelu to w zasadzie prosta, przemyślana gra planszowa, która oferuje chętnym możliwość wykazania się i zgłębienia posiadanej wiedzy topograficznej Polski, ćwiczy również pamięć, dostarcza pewnej odmiany od większości gier. Niestety na finalną ocenę rzutuje instrukcja, która jest nieczytelna, niezrozumiała, a po kilku partiach sama gra staje się monotonna i nie posiada większych możliwości do modyfikowania zasad. Przyjemności dostarcza na początku, potem dawka zabawy spada i utrzymuje się na nie najwyższym poziomie.
Plusy:
- test wiedzy geograficznej
- możliwość blefowania i sprawdzania
- ciekawe podejście
Minusy:
- właściwie brak klimatu
- rozgrywka szybko staje się monotonna
- instrukcja w ogóle nie wyjaśnia zasad, ani przebiegu gry
- nie dla wszystkich – wymaga sporej wiedzy geograficznej
- nie nadaje się jako gra towarzyska
Dziękujemy wydawnictwu Granna za udostępnienie gry do recenzji.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:



Typ gry: familijna
Projektant: Bernhard Lach, Uwe Rapp, Ewa Falkowska
Wydawca polski: Granna
Data wydania polskiego: 2016
Liczba graczy: od 2 do 6
Wiek graczy: od 10 lat
Czas rozgrywki: 30 minut
Cena: 39,99 zł