Mniam, mniam

Znów łańcuch pokarmowy

Autor: Paweł 'BeeRee' Spryszyński

Mniam, mniam
Wydawcy przyzwyczajają nas już do tego, że lubią wykorzystywać proste i sprawdzone patenty na rozgrywkę. Tym razem użyto łańcucha pokarmowego jako tematu gry. W Mniam, mniam wcielamy się w konsumentów pierwszego i drugiego rzędu oraz będziemy kombinować jak pożerać by samemu nie zostać pożartym.

 

Nie spotkałem się z tym, aby wydawnictwo G3 kiedykolwiek wydało grę, która nie byłaby produkcyjnie dopięta na ostatni guzik. Tak jest i tym razem, choć do grafik drapieżników drugiego rzędu mam pewne zastrzeżenie. Moim zdaniem są po prostu mało estetyczne. Zwierzęta te są przecież piękne i wolne, a zilustrowano je jako złe i, moim zdaniem, brzydkie. To jedyne tak naprawdę, do czego się mogę przyczepić. 

Trzy światy

Trzy małe plansze są namalowane bardzo ładnie (prócz wyżej wymienionych drapieżników) i na pewno spodobają się nie tylko młodszym graczom, ale także ich rodzicom. Każda z nich przedstawia jeden łańcuch pokarmowy. Pierwszy to farma, na której spotykamy marchew, zająca oraz wilka, Drugi ekosystem to bajorko z muchami, żabami i jeżami. Trzecim jest miasteczko z serem, myszą oraz kotem. Karty również wyglądają na bardzo solidne. Grafiki na nich to nic innego jak kopie zwierzaków z planszy. Jest ich sześć małych talii w różnych kolorach, po jednym dla każdego z graczy. W pudełku znalazły się również specjalne dedykowane kości z symbolami drapieżników pierwszego rzędu w kolorze czarnym i producentów w kolorze czerwonym. Tym razem nie zabrakło nawet notesika na punkty i ołówka.

Polowanie

Cała gra trwa trzy rundy, a zwycięzcą zostaje gracz z największą ilością punktów. Powtarzalność tego schematu chyba nigdy się projektantom nie znudzi, ale rozwiązanie takie nawet tu pasuje. Każda z rund dzieli się również na fazy. Pierwsza faza to rzut kośćmi i układanie kości na planszach zgodnie z ich ikonkami. Drugą stanowi zagrywanie kart. Każdy z graczy wybiera w tajemnicy jedną ze swoich kart, po czym wszyscy naraz je ujawniają i układają na planszy w przeznaczonych dla nich miejscach. Ta faza powtarzana jest sześć razy, aż każdy z uczestników straci wszystkie karty. Im więcej kart i kości udało nam się zdobyć w tej fazie, tym lepiej; za każdym razem kiedy jesteśmy w łańcuchu nad kimś lub nad kością to zabieramy je dla siebie. Trzecia faza to podliczanie punktów zdobytych w fazie drugiej. Każda karta i kość z czarną ikonką warte są jeden punkt, czerwone ikonki zaś dwa punkty. Sumę zapisuje się w specjalnym notesiku i przechodzi do fazy czwartej czyli porządkowania. Teraz każdy z graczy zabiera z powrotem swoje karty. To tyle jeśli chodzi o mechanikę gry. 

Warto również wspomnieć, że autor dodał wariant jedno- i dwuosobowy. Od mechaniki podstawowej różni się tylko tym, że dobieramy do rozgrywki wirtualnych graczy, czyli postacie za które będziemy odgrywać losowe ruchy. Zdarzyć się może, że taki rywal wygra.

Podsumowanie

Mniam, mniam to kolejny tytuł od wydawnictwa G3, który z pewnością warto wypróbować. Posiada sporo interakcji między graczami, gdyż wciąż trzeba obliczać co warto rzucić i jakie jest zagrożenie ze strony przeciwników, na podstawie już wyłożonych przez nich kart. Piętnaście kości generuje nam sporą losowość, a wariant jedno- i dwuosobowy jeszcze ją zwiększa. Zarzut pada tu w stronę skalowalności, ponieważ granie w dwie osoby nie robi absolutnie żadnego szału w porównaniu z rozgrywką z udziałem większej liczby uczestników.

Tytuł ten również łatwo będzie wytłumaczyć nowicjuszom, choć nawet ja, jako stary wyjadacz, pierwszą rozgrywkę prowadziłem z instrukcją by upewniać się kiedy jaka karta odpada a kiedy trafia do naszych łupów. Wątpliwości dotyczą również klimatu gry. Nie poczujemy się łowcami i raczej nie wybiegniemy na łąkę ganiać zające.

Plusy:

Minusy:

 

Dziękujemy wydawnictwu G3 za przekazanie gry do recenzji.