Mlecznym okiem #3: Muzyka podczas gier

Ciekawy dodatek czy zbędny hałas?

Autor: Rafał 'PowerMilk' Kociniewski

Mlecznym okiem #3: Muzyka podczas gier

"Każda sztuka zawsze dąży do tego, by stać się muzyką."

Walter Pater


Muzyka to praktycznie nieodłączny element życia codziennego. Pojawia się ona również coraz częściej przy spotkaniach planszówkowych. W poniższym tekście przedstawię parę słów na temat tego, co sądzę o takim zabiegu.

Osobiście słucham zdecydowanie za mało muzyki. Ciągłe zabieganie i duża ilość czasu poza domem spychają tę formę rozrywki na dalszy plan. Raz na jakiś czas przypomnę sobie o jakimś zespole czy utworze i wówczas przy najbliższej okazji puszczam sobie dany przebój. Nie przywiązuje więc dużej wagi do tej dziedziny sztuki, nie oznacza jednak to, że jej nie lubię.

Moje przemyślenia dotyczyć będą puszczania muzyki podczas gier: fabularnych i planowszych. Jeśli idzie o pierwszy rodzaj gier, to kiedyś spróbowałem takiego eksperymentu. Pomyślałem sobie, że będzie dobrze urozmaicić prowadzoną przeze mnie kampanię jakąś melodią, która pasowałaby do aktualnych wydarzeń. Jednak szybko zrezygnowałem z tego pomysłu, gdyż wydłużało to przygotowania do sesji oraz, co pewno ważniejsze, skupiałem się bardziej na tym, jaka muzyka powinna lecieć w tle niż na tym, co się dzieje w grze. Zdecydowanie lepiej mi się prowadziło graczy, gdy zaprzestałem puszczać jakiekolwiek melodie na sesjach. Mistrzowie Gry, u których miałem przyjemność grać, rzadko włączali muzykę jako element rozgrywki. Czasem coś tam w tle pobrzękiwało, ale prowadzona akcja była na tyle ciekawa, że nikt nie zwracał uwagi na to, kiedy skończyła się playlista. Zatem muzyka w grach RPG może być naprawdę ciekawym elementem, ale sama sesja jest tak absorbującą rozrywką, że nie trzeba jej bardzo urozmaicać.

Czy podobnie w przypadku gier planszowych? Nie miałem również zbyt wielu okazji zagrać w planszówkę, przy której coś przygrywało. Dzięki Bogu! O ile w grach fabularnych muzyka może budować atmosferę i klimat, to jednak podczas grania w planszówki stanowi to dla mnie drażniący element. Jeżeli nie jest zagłuszana przez ciągłe rozmowy nad planszą (podobnie jak w grach fabularnych), to może przeszkadzać w momencie gdy ktoś wykonuje ruch. Mnie niepotrzebne dźwięki przy planszy rozpraszają i przeszkadzają w grze. Do Jaskini został wydany pakiet plików MP3 z muzyką dopasowaną do każdego etapu. Według mojego uznania ta muzyka nie jest ani ładna, ani klimatyczna. Nie przeczę, że czasem może się nadać do budowania napięcia i klimatu w grach planszowych, ale osobiście po prostu nie byłem uczestnikiem takiej sytuacji. Najczęściej jeżeli muzyka leciała, to nie miała kompletnie nic wspólnego z granym tytułem. Głównie pobrzękiwała w tle, ledwo słyszalna i zagłuszana przez rozmowy.

Jednak to są tylko moje doświadczenia. To, że mnie muzyka drażni i rozprasza podczas gry, nie znaczy, że będzie wszystkich drażnić. Jeżeli ktoś dobrze bawi się przy klimatycznej melodii, to kto mu zabroni? Na jednym z forum, na którym się udzielam, istnieje wątek, w którym gracze dzielą się tytułami puszczanymi utworów podczas zagrywek w konkretne gry planszowe. Okazuje się, że duża liczba osób buduje klimat poprzez muzykę. Jednak, skoro współgracze nie mają nic przeciwko, to cóż w tym złego? Ja jednak pozostanę przy twierdzeniu, że od "muzyki piękniejsza jest tylko cisza".