» Recenzje » Miasteczka – Tiny Towns

Miasteczka – Tiny Towns


wersja do druku
Miasteczka – Tiny Towns
Pierwsze spotkanie z grą Miasteczka – Tiny Towns było na tyle pozytywne, że zwiastowało zawarcie bliższej znajomości w przyszłości. Zabawa logiczna polegająca na zagospodarowywaniu bardzo ograniczonej przestrzeni kolejnymi budynkami wprawdzie nie "przepalała" zwojów mózgowych, ale przyjemnie stymulowała je do pracy i tym samym zachęcała do kolejnych partyjek. Czy to samo mogę napisać po dłuższym obcowaniu z tytułem Petera McPhersona?

Wydawnictwo All In Games trzymało rękę na pulsie i tuż po ogłoszeniu polskiej edycji, Miasteczka można było ograć podczas zeszłorocznego Pyrkonu. Pierwszym wrażeniom poświęciłem wówczas osobny artykuł, w tym miejscu zaś skupię się na finalnym wydaniu i ocenie tytułu po dłuższej znajomości.

W Miasteczkach od 1 do 6 graczy zabudowuje kwadratowe planszetki o wymiarach 4 × 4 pól różnorakimi budynkami pochodzącymi ze wspólnej puli. Można je wznieść dopiero po ułożeniu na planszy surowców we wzór wskazany przez jedną z kilku ogólnodostępnych kart budowli, jednak by nie było to takie łatwe, Peter McPherson wprowadził dwa utrudnienia. Po pierwsze, nie wystarczy zająć pól tak, aby stworzyły określoną konfigurację – trzeba to zrobić przy użyciu odpowiednich surowców (cegła, drewno, kamień, słoma i szkło). Po drugie, główny budowniczy (tutejszy tytuł pierwszego gracza) wskazuje, jaki surowiec z zasobów ogólnych gracze umieszczają na swoich planszetkach w bieżącej turze. To istotna kwestia, ponieważ zaczynamy grę bez jakichkolwiek surowców i zawsze musimy użyć wskazanego przez głównego budowniczego. W wariancie dla nowicjuszy możemy dwukrotnie zrezygnować z dołożenia zasobu na planszetkę.

Kiedy wszyscy gracze umieszczą surowce na swoich planszetkach, mogą je przekształcić w budynki, zastępując jeden z zasobów znacznikiem np. farmy lub opactwa. W ostatnim kroku budowania wystarczy usunąć pozostałe wykorzystane surowce, aby zwolnić nieco miejsca na prywatnej planszy. I to w zasadzie tyle, następnie rozpoczyna się nowa tura, a pałeczkę budowniczego przejmuje kolejny gracz.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Rozgrywka toczy się do momentu, gdy wszyscy uczestnicy nie będą mogli (lub chcieli) dokładać kolejnych surowców. Punktowanie nie jest wprawdzie skomplikowane, ale przytoczenie wszelkich reguł nim rządzącym mijałoby się z celem. W skrócie – budowle są różne i często współzależne od siebie. Dla przykładu zwykły domek przylegający do studni zapewnia tylko jeden punkt, ale umieszczenie farmy na planszy pozwala zasilić aż cztery chałupy, generujące wówczas po trzy oczka, zaś tawerny punktują dzięki liczebności. Warto podkreślić, że w Miasteczkach mierzymy się też z innymi wymogami, również odnoszącymi się do niewybudowanych przybytków. Przykładowo gospody nie lubią konkurencji i przynoszą punkty tylko, jeśli w tym samym rzędzie i kolumnie nie znajduje się inna gospoda. Zależności jest oczywiście znacznie więcej – zainteresowanych odsyłam do spisu budynków na końcu instrukcji. Podczas liczenia punktów odejmuje się także oczko za każde pole bez budowli (surowce się nie liczą), triumfatorem zaś zostaje osoba z największym dorobkiem.

Tak wygląda moje miasto nocą

Formuła stojąca u podstaw rozgrywki mogłaby się wszakże prędko wyczerpać, gdyby nie pula budynków dzielących się na sześć kategorii. Liczą one sobie po cztery budowle i tylko jedna z każdej kategorii bierze udział w rozgrywce, co wydatnie modyfikuje zamiary grających w kolejnych partiach. Dodatkowo na początku zabawy gracze otrzymują po dwie karty monumentów, z których wybierają jedną i chowają ją przed innymi uczestnikami. Krótko pisząc, są to budowle zwykle wymagające karkołomnych konfiguracji zasobów, lecz jednocześnie zapewniające znacznie silniejsze zdolności lub generujące więcej punktów. Składników zmieniających podejście do rozbudowy miasteczka jest dosyć, aby cieszyć się zabawą nawet przy regularnym graniu, choć jedna lub dwie partie z rzędu pozwalają mi nasycić głód budowniczego. Przy większej częstotliwości do zabawy wkrada się monotonia.

Miasteczka to gra logiczna przez bajkową stylistkę mogąca zostać pochopnie zaszufladkowana jako produkcja rodzinna, lecz powinni dać jej szansę także geekowie. Zawężenie powierzchni do raptem 16 pól, współzależności między budynkami i optymalizowanie działań z myślą o wzniesieniu upragnionej budowli stymulują mózg do działania i zapewniają satysfakcję z rozwijania mieściny. Nie jest to "mózgotrzep" pokroju ciężkich strategii czy eurogier, ale gra familijna z plusem, będąca wystarczającą pożywką dla umysłu, aby dobrze bawili się przy niej tak rodzice z dziećmi, jak i bardziej hardkorowi gracze.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Po pierwszym spotkaniu z Miasteczkami największe wątpliwości budziła we mnie kwestia skalowania. Bądź co bądź, im więcej graczy przy stole, tym rzadziej do nas należy wybór kolejnego surowca, a zatem trudniejsze staje się zaplanowanie dalszych poczynań. W mniejszej grupie jeszcze łatwo odgadnąć, na jaki surowiec czają się współgracze, co przekłada się na długofalowe strategie. W grupie zbliżonej do maksymalnej nastręcza to już większych trudności. Z pomocą przychodzi magazyn, specjalna budowla pozwalająca przechowywać do trzech surowców, z których możemy skorzystać, kiedy nie odpowiada nam wybór aktywnego budowniczego.

Peter McPherson przewidział także dwa dodatkowe warianty zabawy. W pierwszym z nich każdy grający może dwukrotnie zrezygnować z umieszczenia na planszy zasobu wskazanego przez budowniczego i jest to dobre rozwiązanie, nie tylko dla nowicjuszy. W drugim wariancie na trzy zasoby dwa są determinowane przez wylosowane karty, trzeci zaś dobieramy wedle uznania. Niestety ten pomysł nie działa najlepiej, ponieważ prędzej wydedukujemy kolejne wybory konkurentów, niż przewidzimy, jakie zasoby wskażą karty. Krótko pisząc, w tym trybie rozgrywka staje się bardziej losowa.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Problematyczne skalowanie w grupie 5-6 osób nie przeszkadza Miasteczku w byciu tytułem godnym polecenia miłośnikom gier planszowych, a w szczególności logicznych. Proste zasady pozwalające zasiąść do stołu i z miejsca cieszyć się rozgrywką wraz ze stymulującymi do myślenia cechami budynków lokowanych na niewielkiej powierzchni w zupełności wystarczają, aby debiut Petera McPhersona z czystym sumieniem zaliczyć do udanych i wyczekiwać polskiej edycji pierwszego rozszerzenia pt. Fortune.

Plusy:

  • niski próg wejścia i szybkie partie
  • można pogłówkować
  • różnorodne właściwości budowli
  • solidne wykonanie i sporo komponentów
  • dobrze skaluje się w grupie 2-3 osób

Minusy:

  • w większej grupie trudniej o planowanie
  • po 2-3 partiach z rzędu staje się nużąca
  • wariant z kartami pogłębia losowość
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
7.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Miasteczka – Tiny Towns
Seria wydawnicza: Miasteczka – Tiny Towns
Typ gry: familijna
Projektant: Peter McPherson
Ilustracje: Gong Studios, Matt Paquette
Wydawca oryginału: Alderac Entertainment Group
Data wydania oryginału: 2019
Wydawca polski: All In Games
Data wydania polskiego: 13 grudnia 2019
Liczba graczy: od 2 do 6
Wiek graczy: od 14 lat
Czas rozgrywki: 45-60 min.
Cena: 179,95 zł
Mechanika: Pattern Building
EAN: 5901406197804



Czytaj również

Graliśmy w Miasteczka – Tiny Towns
Zbuduj własne miasteczko
- pierwsze wrażenia
Call to Adventure
Przygody nadszedł czas
- recenzja
Dead Men Tell No Tales
Z drogi majtkowie!
- recenzja
Zaginiona Ekspedycja
Przygody nadszedł czas
- recenzja
Aeon's End
Ostatni bastion ludzkości
- recenzja
Najemnicy: Parszywa Drużyna
Wyprawa po skarby Kireland
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.