Mamma Mia!

Mamma Mia! – czyli kuchenne memory

Autor: Daniel 'ScripterYoda' Oklesiński

Mamma Mia!
Agricola, Le Havre, Fasolki – to tytuły, w które każdy prawdziwy planszomaniak grał lub co najmniej o nich słyszał. Łączy je jedna rzecz – ich autorem jest Uwe Rosenberg, jeden z najbardziej znanych i docenianych twórców planszówek. Od 2010 roku dzięki wydawnictwu G3 polscy gracze mogą zagrać w karciankę z 1999 roku tegoż słynnego autora – Mamma Mię!. W grze wcielamy się w kucharza specjalizującego się wypiekaniu przepysznych pizz rodem ze słonecznej Italii. Próbujemy wypełnić jak najwięcej zamówień, aby zdobyć tytuł Mistrza Pizzy!
Mąka, cukier, 2 pomidory – czyli o składnikach
W małym, wypełnionym po brzegi pudełku (format identyczny jak w Fasolkach, Sabotażyście czy Tichu) znajdziemy około stu kart oraz zwięźle i jasno napisaną instrukcję. Dostajemy karty składników: oliwki, pieczarki, ananasy, zielone papryki oraz salami; karty zamówień – po 8 dla każdego gracza – oraz kartę specjalną Mamma Mia!, która pomaga w ustalaniu kolejności. Karty są sztywne, wydane na najwyższym poziomie, a pudełko bardzo trwałe (choć ma tendencję do otwierania się). Można się przyczepić jedynie do symboli składników. Każde tłumaczenie zasad zaczynam od wyjaśnienia, który rysunek co przedstawia i przekonania sceptyków, że to, co wygląda na ser, jest ananasem, a inny symbol wcale nie ukazuje śliwki, tylko oliwkę. Brakuje też kilku zasad - w trakcie rozgrywki pojawiają się pytania, na które odpowiedzi nie znajdziemy w instrukcji.
Włóż do piekarnika na 20 minut – zasady
Na początku gry każdy dostaje 8 zamówień – to je będziemy starać się zrealizować podczas rozgrywki. Gracz dobiera na rękę sześć kart składników oraz jedno zamówienie. W swojej turze musi dołożyć do „pieca”, czyli stosu kart na środku pola gry, jeden lub więcej składnik tego samego rodzaju. (I tu pojawia się problem z instrukcją, która nie mówi, co zrobić, gdy ma się na ręce same zamówienia). Następnie może dołożyć zamówienie. Na końcu dobiera do siedmiu kart biorąc składniki lub zamówienia.
Gdy skończy się talia składników, jedna osoba otwiera piec - odwraca wszystkie karty i rozkłada po kolei wszystkie ingredienty. Gdy pojawia się zamówienie, sprawdzamy, czy w piecu znajdują się odpowiednie komponenty na pizzę. Jeśli tak, składniki odrzuca się jako zużyte, a zamówienie jest wypełnione. Jeśli nie, karta wraca do puli zamówień gracza, chyba że ten dołoży brakujące ingredienty ze swojej ręki. Po sprawdzeniu pieca tasuje się składniki i cały cykl powtarzany jest łącznie trzy razy. Osoba, która po trzecim rozdaniu będzie miała najwięcej wypełnionych zamówień, wygrywa.
Zamówienia to nie tylko najzwyklejsze pizze wymagające podanych składników. Jest także Bombastica, do której przygotowania potrzeba aż 15 jakichkolwiek składników. Do Pizzy Monotoni potrzeba jednego podanego składnika oraz sześciu sztuk jakiegokolwiek innego. Natomiast Minimale wymaga, oprócz jednego wskazanego, trzy ingredienty jednego rodzaju (ale takie, których jest chwilowo najmniej).
Dla lepszego wrażenia danie podaj na dużym talerzu
Mamma Mia! to prosta karcianka, która dobrze się sprawdza w klasie prostych i szybkich karcianych gier imprezowych. Nie jest wybitna, nie jest też zła. Oferuje emocje dokładnie takie, jakie oczekiwane są na spotkaniu towarzyskim. Można ją wyciągnąć zarówno przy wizycie znajomych, na urodzinach jak i na imprezie. Każdemu, kto ją poznał, przypadała do gustu. Wszystko jedno, czy byli to planszomaniacy, czy laicy zadziwieni kartami innymi od tych klasycznych.
Gra teoretycznie jest pamięciowa. Musimy pamiętać, jakie składniki są w piecu, czy jeśli dołożymy odpowiednie zamówienie, to będzie ich wystarczająca ilość? A może zamówienie innego gracza położone wcześniej spowoduje, że nam takich zabraknie? Chociaż teoretycznie powinniśmy zapamiętywać, ile jest dokładnie jakich składników, to najczęściej gra się stawiając na intuicję z domieszką pamięci, a nie odwrotnie. Często stosowaną przeze mnie (i nie tylko) taktyką jest położenie karty zamówienia, gdy jest się pewnym jedynie paru składników, a do końca tury zbieranie tych "chyba brakujących", aby w razie czego uzupełnić przepis. Takich trików, pozwalających na zbliżenie się do wygranej, jest oczywiście więcej. Jak widać, mimo prostych zasad, czynnik decyzyjny wcale nie stoi na niskim poziomie.
Najciekawszym momentem gry jest zawsze sprawdzanie pieca. To w tym momencie towarzyszą nam wybuchy śmiechu, niedowierzania i ogólna atmosfera wesołości, kiedy kolejne osoby nie trafiają zupełnie z zamówieniami na obecne składniki. Wzdychamy z uśmiechem i nutą zazdrości, kiedy komuś uda się dołożyć składniki do zamówienia, gdzie prawie nic nie pasuje. To ten element decyduje o tym, że Mamma Mia! to wcale dobra gra imprezowa.
Zamówienie spełnione...
Na minus można grze zaliczyć pewną schematyczność i słabą regrywalność. Nie ma tu miejsca na zaskakujące przeciwnika zagrania, nieoczekiwanych zwroty akcji i taktyczne zagrania. Po kilku grach wyrobi się pewien schemat ruchów, który będzie ciągle powielany. Doprowadzi to właśnie do drugiej wady, czyli braku regrywalności. Gra wytrzyma kilka rozgrywek w krótkim okresie czasu, ale nadużywana zniechęci do siebie i nie wróci na stół przez dłuższy czas. Pamiętam, jak na początku mojej przygody z planszówkami cały czas musiałem grać w Mamma Mię!, bo nie miałem żadnego podobnego tytułu i powoli zacząłem tej gry nie cierpieć. Teraz już od niej odpocząłem i znowu chętnie zagram od czasu do czasu.
... i niestety nie.
Mamma Mia! sprawdza się dobrze w każdym składzie, jednak w zależności od liczby graczy cechuje się ona innymi przymiotami. W dwie osoby dostajemy pojedynek umysłów z lekka dozą "imprezowości", podczas gdy grając w pełnym składzie mamy większą losowość, chaos. Ale w końcu to nieprzewidywalność i ciągłe zaskakiwanie graczy jest cechą pożądaną w imprezówkach.
Życzymy smacznego
Grę polecam wszystkim, którzy szukają imprezówki umożliwiającej choć trochę kombinowania, a nie będącą, jak wiele, bardziej zabawą niż grą. Zdecydowanie każda osoba zafascynowana Fasolkami, a szukająca czegoś nowego, powinna się zaopatrzyć w pozycję wydawnictwa G3. Ten sam autor nie powinien zawieść. Na koniec dodam, że nie zdarzyło mi się, aby dopiera co poznająca grę osoba nie chciała powtórzyć partii. Co dobrze o grze świadczy. Plusy: Minusy: