Little Big Fish

Smaczne te rybki

Autor: Balint 'balint' Lengyel

 Little Big Fish
Płynęła sobie mała rybka i haps! Zjadła ją średnia. Płynęła sobie średnia rybka i co? Haps! Pożarła ją duża ryba, która poczuła się zbyt bezpiecznie w niewielkim jeziorze. Na to czekał wędkarz, który – haps! – złapał piękną, tłustą sztukę. Tak właśnie działa Little Big Fish!

Jakiś czas temu znajomy napisał, że Funiverse – wydawca Little Big Fish – gry do portfolio wybiera na bazie ich walorów estetycznych. Cóż, trudno się z tym twierdzeniem nie zgodzić, bo rzeczywiście propozycje nowej oficyny rzeczywiście czarują wzrok swoim pięknem. Oczywiście nie jest to równoznaczne z odgórnym stwierdzeniem, że są to dobre tytuły, ale niewątpliwie zachęcają do zapoznania się z grą.

Jeszcze tytułem obowiązku warto przedstawić autorów gry, a są nimi David Perez oraz Igor Polouchine, ten drugi znany z całej masy popularnych Dobble. Oprawę graficzną przygotował Damien Colboc, postać dość enigmatyczna, ale nie ma to żadnego znaczenia, bo Little Big Fish jest po prostu ładne! Aby się o tym przekonać wystarczy zajrzeć do pudełka, wewnątrz którego można znaleźć 4 plansze, dwa zestawy po 12 figurek rybek, oraz w sumie 16 żetonów. Elementów jest co prawda niewiele – do tego aspektu wrócimy jeszcze w podsumowaniu – ale niczego nie można im zarzucić.

Cel zabawy jest bardzo prosty: zjeść pięć rybek należących do oponenta. Dążąc jednak do realizacji zadania należy być czujnym, bowiem jeśli jeden z rywali zostanie z ostatnim pionkiem, wówczas automatycznie przegrywa.

Gdzie tu się ukryć?

Instrukcja Little Big Fish to raptem cztery krótkie strony i doprawdy trudno rozpisywać się nad regułami, z którymi można zapoznać się tutaj. W telegraficznym skrócie: zabawa rozpoczyna się od ułożenia – w dowolnej konfiguracji – czterech plansz. Później gracze na skrajnych (pustych) polach umieszczają po trzy małe rybki. Później gracze dobierają po 4 żetony planktonu, zaś 8 płytek niespodzianek umieszczanych jest gdzieś z boku. To naprawdę wszystko; przygotowanie to około trzech minut i można grać!

Zabawa jest prosta jak drut: gracze naprzemiennie wykonują swoje tury; wówczas to każdy z nich może przemieścić się w sumie o dwa pola. Do jego decyzji pozostaje czy jedna rybka przesunie się o dwa pola, czy dwie o jedno. Ograniczenia są dwa: nie wolno ruszać się na ukos, a ponadto pole z wrakiem jest niedostępne dla średnich i dużych rybek.

Pływając w głębinach można zapolować na rywala. Tutaj zasada jest bardzo prosta: mała rybka może zjeść tylko małą, średnia swojego odpowiednika, jak i mniejszą, zaś duża wcina po prostu wszystko. Oczywiście, aby doczekać sie drapieżnika, najpierw należy zadbać o jego wzrost, do czego służą cztery pola planktonu. Wpływając na taki obszar i odrzucając żeton z nim powiązany można zastąpić rybkę większym egzemplarzem. Ale jak napisano: są to czynności jednorazowe, więc nie należy szafować życiem większych pionków.

Są jeszcze dwa czynniki, o których należy wspomnieć. Pierwszy to obszar z nadrukowaną rybką: wpłynięcie na niego skutkuje dodaniem nowego stworzenia na planszę. Ciekawszy jest jednak kwadracik ze znakiem zapytania, dzięki któremu można wylosować stosowny żeton. A tam czekają niespodzianki: rozmnożenie rybki, jej darmowy wzrost, obrócenie kwadratu lub rybak. Ten ostatni efekt jest szczególnie słodki; nie mający skrupułów człowiek nie interesuje się rozmiarem rybki i po prostu ją odławia. Taki los, co zrobić? Ale jeszcze lepsze jest to, że wędkarz poza pechową figurką, łapię jedną należącą do oponenta, o ile tylko takowa znajduje się danym sektorze, czyli jednej z czterech plansz.

I to tyle! Opanowanie mechaniki trwa dosłownie chwilę i nie mają z tym żadnego problemu nawet siedmioletnie dzieci.

Smaczne te małe rybki

Optycznie Little Big Fish nie ma prawa nie przypaść do gustu. W niewielkim pudełku skrywa się bardzo kolorowa i przyjemna dla oczu gra, która wizualnie podbije serca zarówno młodszych, jak i starszych graczy. Zasady są banalne w swych założeniach i nawet siedmioletnie dziecko było w stanie je opanować, chociaż przełożenie ich na bardziej taktyczną zabawę to już zupełnie inna bajka.

Bo Little Big Fish to bardzo fajny miks delikatnie zarysowanej taktyki z domieszką losowości. Zakres możliwych ruchów w turze oraz możliwą odpowiedź ze strony oponenta można sobie policzyć, co zamienia zabawę w namiastkę szachów. Z drugiej strony pola niespodzianek dodają ten element losowości, który pozytywnie urozmaica zabawę i dodaję odrobinę emocji.

Młodszym graczom warto jednak nieco ułatwić zabawę i zezwolić na rozpoczęcie rywalizacji z jedną średnią rybką – zmusza to dorosłych do odrobiny ostrożności, a maluchom zapewnia komfort grania w trakcie pierwszych posunięć. Trzeba mieć bowiem na uwadze, że dzieci nie do końca radzą sobie z dość abstrakcyjnym wyliczaniem możliwego ruchu rywala oraz planowaniem swojego posunięcia pod możliwą zagrywkę oponenta. Dorośli mimochodem bardziej podchodzą do rywalizacji jak do szachów, a przynajmniej jak do warcabów.

Należy jednak przyznać, że pomimo kilku porażek dzieci, z którymi grałem, pozostawały niewzruszone i pchane żądzą rewanżu bardziej niż chętnie zasiadały do powtórnych rozgrywek. Podobnie zresztą dorośli, jedna czy dwie partyjki od czasu do czasu zapewniają mnóstwo dobrej, a przy tym błyskawicznej zabawy.

Główne zastrzeżenie odnosi się samej natury zabawy, czyli wybitnie negatywnej interakcji. Jeśli pociecha nie radzi sobie z samym faktem konieczności pożarcia lub bycia pożartym, wówczas nie pozostaje nic innego jak sięgnąć po inną grę. Poza tym przeszkadza nieco wybór barw dla rybek: pomarańczowy i różowy są niestety zbyt zbliżone do siebie. Ostatnia rzecz, która może doskwierać to cena oscylująca w okolicach 70 zł. Owszem, wydanie jest nie tylko śliczne, ale i solidne, tym niemniej cena jest dość spora i warto poszperać po rozmaitych sklepach.

Nawet jednak mając na uwadze powyższe uwagi pod adresem gry, trzeba przyznać Little Big Fish jest gabarytowo niewielką, lecz bardzo fajną grą, przy której spędziłem czas bardzo chętnie i do której z wielką przyjemnością wrócę, stając w szranki tak z dziećmi, jak i dorosłymi.

Plusy:

Minusy: