Linie Lotnicze: Europa

Biznesmen z doskoku

Autor: Daniel 'ScripterYoda' Oklesiński

Linie Lotnicze: Europa
John Fitzgerald szedł powoli ulicą. Wyglądał niepozornie. Nie wyróżniał się ani wykwintnym strojem, ani wyniosłym krokiem. Jedynie co bardziej spostrzegawczy dostrzegliby ozdobną laskę zdradzającą prawdziwą tożsamość Anglika. Był on bowiem bankierem, i to wcale nie byle jakim. Zajmował się wieloma sprawami i dawał kredyty przeróżnym firmom. Teraz jego myśli krążyły wokół niecodziennego wyzwania, zastanawiał się bowiem, w jaki sposób wzmocnić swoją pozycję wśród gigantów lotnictwa. Robił to, ponieważ nie tak dawno postanowił spróbować czegoś nowego w swoim życiu. Padło na biznes lotniczy i jak dotąd Anglikowi powodziło się nadzwyczaj dobrze. Posiadał udziały w wielu spółkach - każda przynosiła mu dochody. Niestety, jego przeciwnicy również nie próżnowali. Ten przeklęty łajdak Zimmer zdobył większość w Rio Grande Airlines, pomyślał Fitzgerald. Ta strata była już nie do odrobienia. Jeszcze jedna taka wpadka i po mnie - złorzeczył pod nosem. Nagle wpadł na genialny pomysł - kupi licencję na loty do Australii dla FF Flys, firmy, w której miał największe udziały. Dzięki temu firma będzie przynosić wszystkim współudziałowcom więcej profitów. Chociaż z drugiej strony Blake też na tym zarobi - w końcu posiadał parę udziałów w tej spółce. To nic, najważniejsze to pozbyć się Johnsona. Fitzgerald ruszył raźnym krokiem do swojego biura.
***
- Jamesie, chcę kupić licencję dla FF Flys na loty do Australii. Ta firma musi zacząć przynosić większe zyski. Załatw to - oznajmił Fitzgerald wchodząc do biura. - Już się robi - odpowiedział pomocnik wielkiego bankiera i zaczął grzebać w papierach. - Och, niestety nie stać nas na to. Brakuje trzech milionów, ale można je zdobyć zwiększając udziały. - Zwiększając udziały? - zdziwił się Anglik. - Przecież udziały się kupuje, a nie dostaje za nie pieniądze. - Nie w lotnictwie, tutaj dostaje się 2 miliony dywidendy za każdy wystawiony udział. - Aha, rozumiem, choć to dziwne. W takim razie chciałbym poszerzyć wpływy w spółce White Winds oraz w... - Nie tak szybko. Aby poszerzyć swoje wpływy, musimy mieć odpowiednie karty udziałów. - Dobrze, już wysyłam posłańców. Gdy James nacisnął dzwonek, przez drzwi wbiegło dwóch chłopców oczekujących na pakunki. Mężczyzna dał każdemu z nich kartę udziału. Był to duży, sztywny certyfikat przedstawiający logo odpowiedniej firmy. Zaraz po wyjściu obu doręczycieli, do gabinetu wbiegło dwóch następnych. Każdy z nich przyniósł walizkę wypchaną pieniędzmi - dywidendy za wystawione udziały. - No, teraz możemy kupować licencję! - ucieszył się Fitzgerald. - Prawie, najpierw musimy zaczekać na ruchy przeciwnika. Zanim wszyscy coś postanowią, możemy wypełnić kilka bankierskich obowiązków.
***
Klaus Zimmer siedział za swoim wielkim, mahoniowym biurkiem. Ze zniecierpliwieniem spojrzał na swój zegarek. Od dłuższego czasu czekał na nowy numer „Le Grand Journal”. Tygodnik ten przyznawał punkty osobom inwestującym w linie lotnicze w zależności od ilości udziałów i wielkości firm. Punkty miały być przyznane trzy razy, a osoba z ich największą ilością mogłaby się szczycić tytułem pioniera podróży podniebnych do końca swoich dni. Tytułu tego Zimmer pragnął więcej niż czegokolwiek w swoim długim życiu, dlatego właśnie z takim zniecierpliwieniem oczekiwał gazety. Na nieszczęście Niemca, nie wiadomo było, w którym numerze opublikowana będzie obecna punktacja. Trochę go to irytowało, gdyż przed poprzednim przyznaniem punktowych nagród nie zdążył zrobić wszystkiego, co zaplanował. Nagle drzwi się otworzyły i wbiegł przez nie służący - Hans. - Jesteśmy… to znaczy Pan jest pierwszy! Tuż przed Fitzgeraldem! - powiedział jednym tchem zdyszany kamerdyner rzucając na mahoniowy blat najnowszy „Journal”. Zimmer odwrócił się z triumfalnym uśmiechem i spojrzał na swój wielki portret, wiszący tuż nad biurkiem. Zapowiada się fascynujący pojedynek, pomyślał.
***
- Nie uwierzy Pan, co się stało - powiedział James. - Blake zrezygnował! - Jak to? Czyli zostałem tylko ja i ten Niemiec? - zdziwił się Fitzgerald. - Tak, ale proszę się nie martwić. Czy jeden, czy czterech przeciwników, zabawa jest zawsze ta sama. Na rynku jest też teraz o jedną linię mniej, przez odejście Blake’a Rio Grande Airlines zbankrutowało. - O, to dobrze. Z drugiej strony zastanawiam się, czy ja także nie powinienem wycofać się z tego wyścigu szczurów. Niby muszę ciągle podejmować ważne decyzje, ale emocje właściwie są niewielkie. - Och, przesadza Pan. - Nie, nie wydaje mi się. Mam uczucie, jakby mogło mnie zastąpić dziecko. Również by sobie poradziło. - Ale potrzebowałoby przynajmniej rodzica do pomocy. - Tu się zgodzę. Dzieci i rodzice mogliby się zabawić w biznesmenów. - Wychodzi na to, że inwestowanie w linie lotnicze jest jak rodzaj rodzinnej rozrywki - zaśmiał się James. - I to bardzo - potwierdził Anglik. - Jeszcze jedna kwestia... Słyszałem, że rozwijanie sieci energetycznych jest ciekawsze. - Ja również... - Próbujemy? - w oczach biznesmena nagle zabłysły ogniki.
***
Zimmer spojrzał za okno. Na jego twarzy malował się uśmiech triumfu. Przed chwilą przeczytał „Le Grand Journal”. Wygrał wyścig. To dzięki niemu lotnictwo rozwinęło się tak szybko. Wyszedł do salonu, gdzie jego młodszy brat Alan pochylał się nad wielką kolejką budowaną przez siebie od ostatniego roku. To była jego pasja, tak jak pasją Klausa były samoloty. Podszedł do stolika, gdzie leżała mapa Europy z zaznaczonymi wszystkimi licencjami istniejących linii lotniczych, przedstawionymi jako samolociki w odpowiednich kolorach. Klaus spojrzał na przepięknie wykonane figurki. Teraz nie były mu już potrzebne. Wygrał konkurs, więc nie musiał więcej kontrolować sytuacji w lotnictwie. Schował mapę i samolociki do specjalnie przygotowanej szuflady, gdzie wszystko miało swoje miejsce, i uśmiechnął się z rozrzewnieniem. Pomyślał o ostatnich miesiącach rozwijania własnych udziałów i linii. Zapamięta je na długo. Szkoda, że nie mógł tego przeżyć jeszcze raz. Plusy: Minusy:
Dziękujemy Wydawnictwu G3 za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.