Koszmarium

Śpij kochanie, śpij...

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Koszmarium
Weźmiesz nogi szponiaste! I brzuszysko krostami naznaczone! Nie zapomnij również o pysku, dobrze by było, żeby lśniące i ostre kły widoczne były z daleka! A teraz idź i strasz! Sny niewinnych ludzi należą do Ciebie! Niech staną się koszmarami!

Nightmarium, bo taki jest tytuł tej niewielkiej karcianki, zaprojektowane zostało przez Rosjanina, Konstantina Selezneva. Gra dzięki staraniom wydawnictwa Fox Games już niedługo trafi do rąk polskich graczy, my zaś mieliśmy przyjemność zagrać w nią już dzisiaj.

Pudełeczko pozbawione jakichkolwiek zbędnych elementów czy innych ozdobników, zawiera jedynie 108 kart przedstawiających różne fragmenty koszmarnych stworów, instrukcję oraz komplet kart pomocy. Dzięki tym kartom gracze będą mieli sposobność ułożyć najstraszniejsze ze strasznych koszmary odwiedzające niespodziewających się niczego ludzi. Oczywiście gracze mają do czynienia z pozycją o charakterze wybitnie familijnym, toteż kolorowe i nieco karykaturalne ilustracje raczej bawią, aniżeli przerażają. Dodajmy jeszcze, iż gra pomyślana została dla grupy od dwóch do pięciu graczy w wieku od 10 roku życia.

Drogą do zdobycia zwycięstwa, określanego mianem Kryształu Paniki jest ułożenie pięciu kompletnych kreatur, zanim cel ten osiągną rywale. Każda istota przywołana z odmętów ludzkich lęków musi składać się z trzech elementów: nóg, korpusu oraz głowy. Ponadto każdy element zakwalifikowany jest do jednej z czterech demonicznych kategorii: Nekronautów, Chimer, Homunculusów oraz Insektoidów. Istota ułożona z kart przynależnych tylko do jednej z tych grup nie tylko popieści wzrok swojego właściciela, ale i wywrze specjalne efekty na rywali.

Przygotowanie zajmuje dosłownie minutę. Karty należy dokładnie potasować, a następnie rozdać po pięć każdemu z uczestników. Następnie gracze wykonują po kolei swoje tury. Do wyboru mają dwie akcje, które mogą spożytkować na trzy możliwości, przy czym każda z nich może zostać wykonana dwukrotnie. Do dyspozycji pozostają:

Trzeba zaznaczyć, że karty należy zagrywać według określonych zasad: każdy potwór musi zacząć się od nóg, a skończyć na głowie, zaś w przypadku wyboru dwóch akcji polegających na zagraniu karty, obie muszą należeć do tej samej kategorii. Za to można układać aż do pięciu istot równolegle. Ten opis nie brzmi zachęcająco, bo i do momentu skompletowania potwora gra niczym specjalnym się nie wyróżnia – ot pasjans jakich wiele. Jednak dołożenie głowy wywołuje falę konsekwencji zmieniających obraz gry.

Przede wszystkim ułożenie kreatury z jednej kategorii wymusza na rywalach odrzucenie kart z ręki. Ponadto wiele kart dysponuje ikonką specjalnej akcji, aktywowanej w momencie złożenia kompletnego potwora. Może to być pozbawienie konkurencyjnej istoty górnej części ciała, dołączanej do ręki gracza wykonującego akcję, a może to być odrzucenie nieukończonego, wrogiego potwora. Oczywiście aktywacja powyższych zdolności jedna po drugiej owocuje wyczyszczeniem konkurencyjnego stołu. Z kolei inne zdolności umożliwiają zagranie dodatkowych kart z pominięciem obowiązku dopasowania kategorii do karty uprzednio już zagranej. Znacząco to przyśpiesza zabawę.

Trzeba przyznać, że sytuacja na stole potrafi zmieniać się jak w kalejdoskopie i niejednokrotnie pewne zwycięstwo zmienia się w porażkę, jeśli tylko adwersarze zdołają rozczłonkować skompletowane istoty. Sama zabawa trwa aż do ułożenia piątej kreatury, a osoba, której ta sztuka uda się jako pierwszej, zostaje zwycięzcą.

Jak w każdej grze, tak i w tym przypadku autorom zabawy przytrafiły się potknięcia, z czego jedno poważnie doskwiera. Nightmarium przede wszystkim potrzebuje sporej ilości miejsca, zwłaszcza jeśli przy stole spotkają się więcej niż trzy osoby. Jednakże nie jest to rzecz decydująca o ocenie, podobnie zresztą jak pechowy dociąg zupełnie niepotrzebnych kart. Czasami zdarzają się przestoje spowodowane panicznym poszukiwaniem nóg dla nowego potwora. Większym problemem jest regularnie pojawiający się efekt kuli śnieżnej – jak na mój gust odrobinę za często. Zdarza się bowiem, że skompletowany potwór wywołuje reakcję łańcuchową skutkującą ukończeniem dwóch kolejnych kreatur, co niekiedy przedwcześnie kończy zabawę. I to chyba najpoważniejsza bolączka Nightmarium.

Podobać się może z kolei prostota reguł, spory poziom interakcji oraz oczywiście szata graficzna. Ta ostatnia co prawda nie straszy, bawiąc w zamian bardzo fantazyjnym wyglądem nowych kreatur, jednakże takie podejście wydaje się właściwe – w końcu do rąk graczy trafiła gra o familijnym charakterze. Również mocno intuicyjne zasady sprawiają, że wdrożenie nowych uczestników nie stanowi problemu. Jedynie ikonki umiejętności wymagają większej uwagi, na szczęście uczestnicy otrzymali również karty pomocy.

No i interakcja. Wybitnie o negatywnym charakterze, nie wszystkim może przypaść do gustu, chociaż to właśnie ona stanowi o uroku tytułu. Nightmarium to nie tylko próba jak najszybszego ułożenia pasjansa, ale również bezwzględne pozbawianie konkurencyjnych istot znaczących dla ich funkcjonowania części ciała. Poziom oddziaływania pomiędzy rywalami przypomina ten znany z W cieniu tronu. Starsi gracze docenią również możliwość tworzenia rozmaitych comb, do czego zresztą zachęca instrukcja. Trzeba jednak przyznać, iż zabawa nabiera rumieńców przy trzech osobach, kiedy to większa liczba konkurentów wpływa na swoich adwersarzy. Rozgrywka dwuosobowa jest bardziej spokojna.

Wydawnictwo Fox Games konsekwentnie wypełnia segment niewielkich gier karcianych swoimi tytułami. Nie boi się przy tym stawiać na pozycje zupełnie nieznane polskim odbiorcom. I trzeba przyznać, że selekcja gier jest bardzo staranna – wszystkie tytuły nie schodzą poniżej przyzwoitego poziomu, dzięki czemu gracze mogą cieszyć się prostymi, niewielkimi, acz intensywnym grami. Nightmarium świetnie wpisuje się w ten schemat.

Plusy:

Minusy:

 

Dziękujemy FoxGames za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.