Kingsburg

A Królowa z Generałem to…

Autor: Szymon 'neishin' Szweda

Kingsburg
Pionek to rewelacyjna impreza. Poza niesamowitym klimatem oraz bardzo przyjacielskimi ludźmi można tam poznać nowe gry. W takim też celu wybieramy się na prawie każdą edycję, zakładając, że dziś zagramy w coś nowego. Na V edycji padło na Kingsburg, na którego śliniłem się już po zapowiedziach z Essen - instrukcję miałem już przeczytaną, więc nie było wyboru – trzeba było zagrać.

Słowem wstępu - Kingsburg to gra mocno losowa. Akceptacja tego faktu pozwala na fantastyczną rozgrywkę, zaś nieumiejętność poradzenia sobie z tym może wywołać frustrację, a w przypadku ciągłego pecha wylew, atak serca i płaskostopie. Wiedząc tyle możemy przejść do wyjaśniania, jak, czym i kto z kim.

W Kingsburgu gracze wcielają się w zarządców małych wiosek, którzy na prośbę króla próbują je rozwijać (poprzez budowanie budynków) oraz bronić przed najazdami barbarzyńców, orków, smoków czy innego fantastycznego tałatajstwa (poprzez rekrutację żołnierzy). Aby budować budynki niezbędne są surowce – standardowe już drewno, kamień i złoto - które, tak jak żołnierzy, a w niektórych przypadkach także punkty zwycięstwa lub inne pomocne drobiazgi, zdobywamy poprzez lobbing odpowiednich osób na dworze króla, z nim i jego małżonką włącznie.

Jak to wygląda w praktyce? Każdy z doradców ma przypisaną sobie cyfrę od 1 do 18, im wyżej tym więcej dany doradca może na dworze. I tak 1 to Trefniś, który daje 1 punkt zwycięstwa, zaś 18 to sam Król, który spojrzawszy łaskawszym okiem jest w stanie przysłać po jednym surowcu każdego typu, do tego z żołnierzem. Każdy z graczy ma trzy kostki, którymi rzuca, a ilość otrzymanych oczek wskazuje, których doradców może przeciągnąć na swoją stronę. Kostki można "rozbijać", znaczy to, że można wpływać aż na trzech doradców jednocześnie (każdy na jedną kostkę) lub łączyć wyniki na dwóch (a nawet trzech) kostkach, by dobić się do drzwi kogoś ważniejszego. Tutaj też może pojawić się problem – a co jeżeli gracz ma straszliwego pecha i zawsze rzuca nisko? Autorzy pomyśleli jak wyrównać szansę takim nieszczęśnikom.

Każdy budynek, poza przyznawaniem punktów zwycięstwa, oferuje jakąś specjalną zdolność. Budynki dzielą się na 5 typów, w każdym znajdują się 4 następujące po sobie budowle. Aby wybudować budynek typu religijnego potrzebujemy jednak wybudować wcześniej wszystkie poprzednie z tego samego typu. I tak idziemy od Monumentu przez Kaplicę, Kościół aż do Katedry. Im późniejszy budynek tym więcej materiałów kosztuje, ale i przyznawane punkty zwycięstwa i dodatkowe przywileje większe.

Wracając do wyrównywania szans – istnieją budynki, które pozwalają przerzucać kości (jedną lub wszystkie), manewrować wynikiem czy nawet dodać czwartą kość do puli. Dodatkowo osoba, która wyrzuciła najmniej jako pierwsza lobbuje doradcę. Co więcej – ci, którym się nie szczęści i mają najmniej budynków, mogą dwa razy w turze zdobyć królewską pomoc "dla tych z jedną nóżką krótszą" – jest to dodatkowa kość do następnego rzutu, darmowy towar czy pomocnik, który pozwala wybrać już zlobbowanego doradcę (standardowo raz wybrany doradca nie może już pomóc komuś innemu) czy wybudowanie dwóch budynków w jednej porze roku (standard – 1 budynek na porę roku).

Co do bronienia się przed najazdami – niezbędne są siły wojskowe. Można je zdobyć w różnoraki sposób –wyłudzić od doradców, wciągnąć ludzi do wojska za towary czy wybudować budynki dające dodatkowe siły podczas walk. Karty przeciwników są losowane na każdy rok (w każdym roku odbywa się jeden najazd) -z innej talii (im później w grze tym potężniejsi przeciwnicy). Niemniej wiadomo z jakiego przedziału będzie siła przeciwnika, którą trzeba przebić swoją siłą wojskową. I tutaj jest kolejny już element losowy – król jest łaskawy i przysyła wszystkim k6 dodatkowych żołnierzy (jeden rzut na wszystkich graczy).

Jak w to się gra? Muszę przyznać, że rewelacyjnie. Wbrew pozorom Kingsburg wymaga pomyślunku, żeby z wyrzuconej liczy oczek udało się wyciągnąć jak najwięcej. Do tego, do zwycięstwa można dążyć na różne sposoby, to znaczy różną kombinacją budynków. Siły wojskowe dają ciągły dopływ żołnierzy, a religijne dużo punktów zwycięstwa za budynki. Budowle kupieckie pozwalają na żonglowanie wyrzuconym wynikiem, zaś państwowe na cuda z towarami. Dla każdego coś miłego.

Wykonanie stoi na wysokim poziomie. Plansza, pokazująca duże rysunki doradców wraz z tym, co mogą nam zaoferować, jest pięknie ilustrowana. Do tego każdy otrzymuje własną planszę z budynkami, które mocno przypominają swoim stylem grafiki z Osadników. Do tego standard – drewniane kostki jako towary, każdy gracz otrzymuje też trzy kości w swoim kolorze. Co by nie mówić – artystycznie bardzo dobrze, ale to w końcu Włosi, a kto jak kto, ale oni potrafią zadbać o wizualną otoczkę.

Podsumowując – jeżeli nie drażni cię element losowy, a lubisz sobie pokombinować i budować budynki, to powinieneś wypróbować Kingsburg. Gra nie jest bez wad i ma dość wysoki czynnik paraliżu decyzyjnego, nie mówiąc o prawie zerowej konfrontacji ze współgraczami (jedyne co można zrobić, to wrednie zająć doradcę, którego upatrzył sobie przeciwnik). Niemniej jest to idealna lekka gra familijna czy na niezobowiązujące imprezy.