» Recenzje » Jamaica

Jamaica


wersja do druku

Dla szczurów lądowych

Redakcja: Joanna 'Ysabell' Filipczak

Jamaica
Piętnastu chłopa na umrzyka skrzyni
— Ho-o-aj ho! A w butelce rum!


Na Jamaicę natknęliśmy się po raz pierwszy na targach w Essen 2008 i od razu przykuła naszą uwagę, bo jest to gra bajecznie kolorowa i wspaniale ilustrowana, a do tego wystawiana była na równie barwnym stoisku, koło którego nie sposób było przejść obojętnie (nie mówiąc już o tym, że na targach wszyscy grający otrzymywali od przemiłych hostess promosy w postaci kilku dodatkowych kart skarbów). Tak więc pełni entuzjazmu czatowaliśmy na pusty stolik, czytając jednocześnie instrukcję — a instrukcja to nie byle jaka, bo wydrukowana na jednym wielkim rozkładanym arkuszu kredowego papieru, stylizowana na mapę skarbów, napisana zaś tak jasno i czytelnie, że nie dziwi przyznana jej nagroda Essener Feder, wyróżniająca corocznie najlepiej napisaną instrukcję. Wyróżnienia zresztą sypały się na Jamaicę gęsto — chociażby nominacja do tytułu Spiel des Jahres oraz Golden Ace czy nagroda Golden Geek przyznawana przez serwis BoardGameGeek za najładniejszą grę. Zagraliśmy. Spodobało nam się. Kupiliśmy. Zapowiadał się hit, więc dlaczego gra od prawie roku kurzy się na półce?

Ale po kolei. Gra jest śliczna — co tu dużo pisać, to trzeba zobaczyć. Składa się z dużej planszy, plastikowych kolorowych figurek okrętów, dwóch drewnianych kości, licznych znaczników dóbr miłych sercu pirata, znaczników ładowni oraz kart, które dzielą się na karty skarbów oraz talie poszczególnych postaci. Te ostatnie, co ku wielkiej uciesze odkryliśmy dopiero po pewnym czasie, ilustrowane są w ten sposób, że ułożone jedna koło drugiej tworzą jeden duży obrazek. Do tego porządne pudełko i mistrzowska wypraska, idealnie porządkująca elementy gry.

Założenia fabularne rozgrywki nie są skomplikowane — gracze wcielają się w kapitanów statków pirackich rywalizujących o względy wielkiego korsarza Herny'ego Morgana, ścigając się w zorganizowanym przez niego konkursie dookoła wyspy. Oczywiście, jak na morskich rabusiów przystało, usiłują przy okazji zatopić się nawzajem i zabrać sobie z ładowni co cenniejsze towary. Przejdźmy zatem do kwestii zasadniczej, czyli rozgrywki.


Piją na zdrowie, resztę czart uczyni
— Ho-o-aj ho! A w butelce rum!


Od razu zaznaczyć trzeba, że Jamaica jest grą stosunkowo lekką, z założenia rodzinną, wymagającą nieco pomyślunku i dużo szczęścia. Każdy z graczy dysponuje swoim statkiem, który będzie przesuwał po torze dookoła wyspy, ładownią, w której będzie mógł składować towary, oraz talią kart, z których losuje rękę. W trakcie rozgrywki co turę będzie jedną z owych kart zagrywał, dociągając kolejną na jej miejsce. Należy od razu zaznaczyć, że talie są takie same, różnią się jedynie rewersem przedstawiającym portret danego pirata. Mechanizm rozgrywki na pierwszy rzut oka jest banalny — pierwszy gracz rzuca kośćmi, przyporządkowując jedną z nich do akcji porannej, drugą zaś do wieczornej. Gracze spoglądają na dostępne karty i wybierają jedną. Na każdej z kart znajdują się dwie ikony, odpowiadające dwóm wymienionym wcześniej akcjom. Trik polega na tym, że wartość wyrzucona na kości określa "skalę" akcji — o ile możemy się poruszyć w akcji ruchu, ile załadować w akcji załadunku. Kluczowy jest więc taki dobór karty, by najlepiej wykorzystać wyrzucone na kościach wartości.

Generalnie wybór akcji jest dość ograniczony — możemy płynąć w przód lub w tył, ładować jedzenie, pieniądze i proch. Dwa pierwsze towary służą do opłacenia kosztu ruchu po planszy (jeżeli nie możemy zapłacić, musimy się cofnąć), ostatni natomiast przydaje się podczas walki z przeciwnikiem, kiedy to do wyniku rzutu kością możemy dorzucić właśnie proch. Zwycięzca rabuje dobra z ładowni przeciwnika, może także ukraść jeden z jego skarbów (często w ciemno, a skarby bywają zarówno potężne, jak i przeklęte, więc nie zawsze jest to rozsądne posunięcie). To w zasadzie wszystko jeżeli chodzi o samą mechanikę. Gra kończy się w momencie, gdy pierwszy gracz przekroczy linię mety w wyścigu dookoła wyspy, a następnie podsumowuje się punkty (złoto + punkty bonusowe + pozycja na planszy) aby wyłonić zwycięzcę.

Gra niewątpliwie jest z założenia rozgrywką lekką, jednak momentami zmusza do myślenia — absolutnie kluczowe jest dobre "zarządzanie" kartami na ręce, czyli właściwe dobieranie akcji do sytuacji na planszy. Ostra kombinatoryka pojawia się zwłaszcza na początku, ponieważ skarb z planszy zbiera pierwszy pirat, którego statek wpływa na dane pole. Niewątpliwie jednak Jamaica obarczona jest bardzo dużym pierwiastkiem losowym, co niestety powoduje, że przy nieciekawym rzucie i niedobrej kombinacji kart na ręce możemy tylko bezsilnie patrzeć, jak inni piraci sprzątają nam błyskotki sprzed nosa.


Z całej załogi jeden został zuch
Choć wypłynęło ich czterdziestu dwóch
A w butelce rum! A w butelce rum!


Na czym więc polega problem? Niestety już kilka pierwszych rozgrywek nauczyło nas, że dobra strategia wygranej jest tylko jedna — jeśli uda nam się w pewnym momencie wysforować trochę przed resztę stawki, to zapomnijmy o złocie, skarbach i morskich potyczkach. Należy ile wiatru w żaglach przeć do przodu, aby powiększyć różnicę i jak najszybciej dostać się na metę. Przy niewielkiej dozie szczęścia utrzymamy odległość przed resztą stawki, aby nikt nie mógł nas złupić (wtedy nie moglibyśmy opłacić ruchu, więc nici z przewagi). Bonusowe punkty z tytułu pierwszeństwa są tak znaczne, że wygrana jest praktycznie w kieszeni. Tak więc cóż tu kryć — jeśli komuś poszczęści się rzut i rozdanie, pozwalając mu wystrzelić do przodu, to szczerze mówiąc pozostałym piratom nie pozostaje nic innego jak nabawić się szkorbutu z frustracji. Niestety podczas naszych przygód z Jamaicą w bardzo wielu rozgrywkach miał miejsce taki scenariusz. Innymi słowy, już w połowie gry partia była nieraz rozstrzygnięta, co u mnie akurat wywołuje absolutne zniechęcenie i dyskwalifikuje Jamaicę z listy gier wartych polecenia wytrawnym planszówkowcom.

Istnieje jednak grupa, której Jamaicę polecam całym sercem — jest to mianowicie idealna gra rodzinna, nadająca się również dla młodszych dzieci. Jest śliczna, kolorowa, posiada proste zasady oraz spore tempo rozgrywki, nie znudzimy się więc czekając na swoją kolej. Producent proponuje ją wprawdzie ośmiolatkom, ale słyszałam opinie, że doskonale sprawdzała się i w przypadku młodszych dzieci (choć pojawiał się czasem problem z ogarnięciem planowania akcji w przód). Ponieważ gra przeznaczona jest dla 2 do 6 graczy, idealnie nadaje się na rodzinne planszówkowe popołudnia — nie oszukujmy się jednak, jest to jedyna sytuacja, w której Jamaica dobrze się sprawdzi.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


5.5
Ocena recenzenta
6.5
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Typ gry: Familijna
Wydawca polski: Asmodee
Liczba graczy: 2 - 6 osób
Wiek graczy: od 8 lat
Czas rozgrywki: ok. 45 minut
Cena: 109,95 zł
Tagi: Asmodee | Jamaica



Czytaj również

KeyForge: Zew Archontów
Nie ma dwóch takich samych wojowników
- recenzja
Sherlock Holmes: Detektyw doradczy – wersja demonstracyjna
Elementarne mówisz?
- pierwsze wrażenia
Troyes
Magia kości?
- recenzja
Pokój 25
Uciekaj i nie oglądaj się za siebie
- recenzja
7 Cudów Świata: Babel
Fotounboxing #11

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.