Imperium w 8 minut

Podbój świata na jednej nodze

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Imperium w 8 minut
Generałowie, do broni! Ojczyzna was wzywa! Pora zatknąć sztandar we wszystkich zakątkach znanych nam ziem! Niech państwo nasze w siłę i chwałę rośnie! Ruszcie więc na czele armii i dotrzyjcie aż do samych rubieży krain na mapie zawartych. Ale pamiętajcie, tylko jednemu z was przypadnie w udziale wiekopomna chwała. Śpieszcie się więc i nie oglądajcie na innych.

Imperium w 8 minut to szybka gra strategiczna, której partia może i nie trwa ośmiu minut, ale w kwadransie już bez dwóch zdań się zamyka. Na wstępie tytułem niezbędnego wyjaśnienia należy postawić sprawę jasno: Imperium należy traktować tylko jako bardzo prostą grę rodzinną wprowadzającą w świat gier strategicznych lub jako wypełniacz pomiędzy zaawansowanymi pozycjami. Jeśli ktoś spodziewał się bardziej złożonego tytułu, to może nie czytać dalej.

Po otwarciu pudełka

Premiera gry miała miejsce w roku 2013, a jej polską edycję zawdzięczamy wydawnictwu Bard. Warto w tym miejscu zaznaczyć, iż lokalizacja objęła pudełko i instrukcję, bowiem sama gra jest w pełni niezależna językowo. Niewielkie pudełko kryje w sobie równie niedużą, dwustronną planszę stylizowaną na odręczną mapę z naniesionymi notatkami. Jej wykonanie graficzne jest poprawne, jednakże razi to, iż po rozłożeniu nie przylega sztywno do stołu (jest to widoczne na zdjęciach), co nie wygląda najlepiej i sprzyja przypadkowemu potrąceniu planszy. Drugim elementem gry są karty wykonane z fakturowanego papieru, odpornego na częste użytkowanie. Graficznie prezentują one się skromnie acz schludnie. Przedstawiają prosty rysunek możliwej do wykonania akcji, ikonkę dostarczanego surowca oraz przelicznik surowców na punkty. Ta ostatnia rzecz troszkę zaburza układ, ponieważ przelicznik zajmuje bardzo dużo miejsca, które można by spożytkować na ciekawszą ilustrację, jak na przykład te występujące na kartach jokerów. Ostatnie dwa elementy: drewienka armii oraz miast, a także żetony pieniędzy i surowców niczym szczególnym nie wyróżniają się spośród wielu podobnych produkcji. Ot, są, bo być muszą.

Po sławę i ziemie

Celem tej dynamicznej gry jest podbicie jak największych terytoriów podczas krótkiej rozgrywki. Oczywiście rywale nie śpią, więc trzeba się śpieszyć. Mimo, iż gra koncentruje się na przestawianiu armii, to jednak Imperium w 8 minut w żadnym wypadku nie można uznać za grę wojenną lub w jakikolwiek inny sposób konfrontacyjną. Nawet jeśli w jednym regionie spotkają się konkurencyjne armie, nie dochodzi do potyczki, a zwycięstwo rozliczane jest pod koniec gry podłóg liczebności oddziałów. Ale po kolei.

Na początku gracze otrzymują ilość monet uzależnioną od liczby graczy, a także swoje żetony armii i miast oraz umieszczają w stolicy – umieszczonej w centralnym miejscu na planszy – po trzy jednostki. Następnie wykładane jest nad planszą 6 kart. Pozyskiwanie kart umożliwia wykonywanie akcji oraz gromadzenie zasobów reprezentowanych przez ikonki surowców. W swojej turze gracz wybiera kartę i po opłaceniu kosztu wskazanego na planszy wykonuje opisaną na niej akcję oraz zachowuje kartę dla siebie. Cennik kart jest prosty: im karta bliżej lewego krańca tym tańsza. I na odwrót karta z prawej strony jest droższa. Istotnym jest więc rozsądne dysponowanie środkami, w przeciwnym wypadku pod koniec gry skazani możemy być tylko na pozyskiwanie kart najtańszych, a więc - mówiąc oględnie - często niechcianych.

A jakie akcje są dostępne? Jest ich kilka i nie budzą żadnych wątpliwości. Wśród tych najbardziej istotnych należy wymienić: wyłożenie żetonów armii, ruch po lądzie, ruch po lądzie i wodzie, budowa miasta. Ponadto można spłatać przeciwnikowi psikusa i usunąć żeton jego armii, względnie wykonać akcję łączoną bądź też jedną z dwóch do wyboru. Ogólnie rzecz ujmując gra polega na jak najszybszym przemieszczeniu swoich oddziałów w głąb planszy celem zajęcia kolejnych regionów. Po drodze można budować miasta, które umożliwiają rekrutację nowych wojsk bezpośrednio w ich obrębie, z pominięciem stolicy. Po zakończeniu ruchu wszystkie karty na prawo od zakupionej są przesuwane w lewo, a na końcu kolejki wykładana jest nowa karta. Warto zauważyć, iż z biegiem czasu zakup danej karty staje się coraz tańszy, aczkolwiek najbardziej przydatne w danym momencie karty są niemalże z miejsca rozchwytywane.

Pozyskiwanie i zagrywanie kart trwa aż do momentu zgromadzenia ilości kartoników określonych w instrukcji, co z kolei uzależnione jest od liczby uczestników. W przypadku dwuosobowej partii oznacza to 13 tur dla każdego z uczestników, podczas gdy przy pięciu osobach tur będzie zaledwie 7. Następnie przychodzi pora na podliczenie punktów. Jest to proces tak samo nieskomplikowany jak sama rozgrywka. Punkty są przyznawane za zwycięstwo w regionie, wygraną na kontynencie oraz zgromadzone zasoby. To pierwsze ma miejsce, gdy w danym regionie znajduje się więcej jednostek i miast własnych, aniżeli analogicznych żetonów przeciwnika. Za każdy region przysługuje jeden punkt. Zwycięstwo na kontynencie uzyskiwane jest poprzez podliczenie liczby regionów zagarniętych przez graczy. Osoba, która posiada najwięcej regionów, zostaje uznana za zdobywcę kontynentu, za co otrzymuje kolejny punkt. I ostatecznie zliczane są zdobyte surowce, a punkty przyznawane zostają według cennika wydrukowanego na kartach. Zdobywca ich największej sumy wygrywa całą grę. Proste? Tak, i to bardzo.

Autor gry przewidział trzy warianty opcjonalne, jednakże tylko jeden z nich zasługuje na wzmiankę. Przed rozpoczęciem partii na planszy - w miejscach do tego wyznaczonych - można wyłożyć żetony zasobów, co dodatkowo wzmacnia charakter rywalizacji, ponieważ te małe punkciki bardzo często decydują o zwycięstwie.

Krew i pot

Zbliżamy się do podsumowania i oceny gry. Imperium w 8 minut posiada kilka zalet, ale i, niestety, bardzo wyraźne ograniczenia. Zacznijmy od tych pierwszych. Recenzowany tytuł znakomicie spisuje się jako pierwsza gra strategiczna o dość mocno familijnym charakterze. Decyzje typu: co i gdzie przesunąć, walczyć o ten region, a może o tamten kontynent? Koncentrować się na ruchu armiami, czy raczej na gromadzeniu zasobów, oszczędzać walutę, czy poszastać nią? Decyzje, mimo iż nie są przesadnie trudne, to jednak uczą jak poruszać się po grach strategicznych i jak one wyglądają. Brak jakiejkolwiek agresji (nie ma potyczek militarnych, tylko sumowanie żetonów przy podliczaniu regionów), ograniczona do absolutnego minimum negatywna interakcja tylko podkreślają familijny wymiar tej gry. Do tego, jak już wspomniano gra jest bardzo łatwa, a jej przebieg dynamiczny.

Jednakże nie ma róży bez kolców, bo gra jest bardzo krótka. Przy pięciu osobach do zagrania jest ledwie 7 kart, a przy czterech 8. Nie ma więc mowy o jakimś szczególnym planowaniu, taktyce itp. Należy jak najszybciej "wysypać" się z armii i tyle. Dużo lepiej tytuł wypada przy dwóch i trzech osobach. Gra jest wówczas dłuższa (odpowiednio 13 i 10 tur), co daje możliwość pokombinowania. Osobiście uważam, że wariant trzyosobowy jest najbardziej efektywny: nadal można sporo kart zagrać, a i plansza nie cierpi na rozjazd rywali po przeciwległych kątach mapy. Tym nie mniej zabawa kończy się zanim nabierze rumieńców. O ile gra spisuje się bardzo dobrze jako propozycja dla początkujących, o tyle zaawansowani gracze szybko odłożą ją na półkę. W kategorii planszówkowych "wypełniaczy" można bowiem znaleźć kilka ciekawszych tytułów.

W Imperium warto więc zagrać, to bez dwóch zdań. Ale czy warto kupować? Tutaj już każdy sam za siebie musi odpowiedzieć, jakie gry powinny znaleźć się w jego kolekcji.

 

Plusy:

Minusy:

Dziękujemy wydawnictwu Bard Centrum Gier za przekazanie egzemplarza do recenzji.