Hobbit Gra Karciana
Mroczna ścieżka wiodąca donikąd
Małe, zgrabne pudełko zawiera 65 kart. Lubię opakowania dostosowane do zawartości, bez syndromu torebki po chipsach z napisem +30% (z reguły powietrza). Ilustracja na pudełku zachęca do jego otwarcia. Od wielu lat jestem oddanym fanem grafik stworzonych przez Teda Nasmith’a. Obok Alana Lee oraz Johna Howe zaliczam go do wielkiej trójki tolkienowskich rysowników.
Twórcą gry jest zaś Martin Wallace, jeden z bardziej uznanych twórców gier planszowych. Uznanych, ale i chyba nieco kontrowersyjnych, ponieważ Ankh-Morpork wywołał skrajnie różne uczucia wśród graczy. Tym razem angielski projektant przygotował grę karcianą bazującą na motywie powieści Hobbit.
Pakując plecak na podróż
Karty wykonane są z fakturowanego papieru, który bardzo dobrze znosi tasowanie talii oraz częste użytkowanie. Ilustracje podobnie, jak na pudełku są autorstwa Teda Nasmith’a. Poza obrazkiem na kartach ujęta została ikonka określająca ich działanie: biała gwiazda, czarny hełm i fajka oraz kolor karty wraz jej siłą. Kolorów jest pięć i mają one istotny wpływ na grę. Siła jest określona od 1 do 12. Zatrzymajmy się jeszcze przy ikonkach wydrukowanych na kartach. Biała gwiazda ma to do siebie, że zadaje obrażenia sługom Morgotha, a jednocześnie leczy przedstawicieli Wolnych Ludów. Czarny hełm działa dokładnie na odwrót, zaś fajka pozwoli w dalszej części rozgrywki dobrać dodatkowe karty. Część kart pozbawiona jest ikon i nie mają one żadnego dodatkowego wpływu na sytuację na stole.
Jeśli chodzi o wygląd kart, to ostatnią rzeczą, która zwraca uwagę są szare ramki kart, które wielu osobom nie przypadły do gustu. Mi osobiście także na pierwszy rzut oka taki dobór koloru obramowania nie odpowiadał, ale już w trakcie zabawy nie zwracałem na niego uwagi. Zawartość pudełka uzupełnia jeszcze, oczywiście, instrukcja.
Konfrontacja ze smokiem
Od strony mechaniki Hobbit przypomina klasyczną grę zwaną tysiącem. Oczywiście nie w 100% ale podobieństwa są wyraźne. Na początku, zależnie od liczby graczy, ustalane są postacie biorące udział w grze. W przypadku partii dwuosobowej jedna ze stron będzie miała pod opieką Thorina i Bilba, a druga Smauga. W przypadku trzech osób kontrola nad krasnoludem i hobbitem zostaje podzielona. Jeśli zaś do gry dołączy czwarty zawodnik, to na stole pojawi się Gandalf. Piąta i ostatnia osoba będzie ucieleśnieniem orka Bolga. Następnie każdy z graczy otrzymuje określoną w instrukcji ilość kart i zabawa się rozpoczyna.
W pierwszej rundzie rozgrywkę rozpoczyna Thorin zagrywając kartę o wybranym przez siebie kolorze i sile. Dodatkowo może, a nawet powinien, mieć na uwadze ikonkę wydrukowaną na karcie. Pozostałe osoby wykładają wybrane przez siebie karty biorąc pod uwagę, iż przede wszystkim należy zagrywać je w kolorze wiodącym, czyli wybranym przez Thorina. Dopiero jeśli gracz nie posiada karty w tym kolorze to wybrać musi dowolną inną. Rozdanie wygrywa osoba, która wyłożyła kartę o najwyższym numerze z koloru wiodącego. Specjalne działanie mają karty fioletowe, które przebijają każdy inny kolor; ale jak już wspomniałem, podczas wykładania kart obowiązuje pierwszeństwo dla przypasowania koloru, dopiero potem można wybrać kolor fioletowy. Zwycięzca zgarnia pulę, czyli tzw. „lewy” i wówczas to następuje jeden z najważniejszych momentów gry: rozdanie kart. W rozgrywce, w której bierze udział 3-5 graczy każda z postaci ma własne reguły dotyczące ich dysponowaniem. W zabawie dwuosobowej są one uproszczone, ale i tak śmiało można napisać, że wszystko sprowadza się do rozdania kart pomiędzy uczestników. Jak już wspominałem karty mają swoje zastosowanie: biała gwiazda rani smoka albo leczy bohaterów, czarny hełm - na odwrót. Rozdając karty osoba dokonująca wyboru musi przemyśleć czy kieruje całą siłę ognia na przeciwnika, czy na bieżąco usuwa rany ze swojej postaci. Następnie gracz, który wygrał rozdanie rozpoczyna kolejne wyznaczając kolor wiodący dla nowej kolejki i wszystkie opisane wyżej kroki są powtarzane. Pierwsza runda kończy się wraz z zagraniem wszystkich kart. Postacie z dwoma lub więcej ranami są automatycznie eliminowane.
Jeśli zaś pierwsza runda nie wyłoni zwycięzcy, gracze ponownie dobierają rękę i cała zabawa zostaje powtórzona z dwoma różnicami: za każdą fajkę posiadaną przez bohatera jego właściciel dobiera dodatkowe karty, którymi może zastąpić te, które uważa za nieprzydatne. Nadmiarowe karty są odkładane. Następna różnica jest taka, że zagrywanie fajek podczas drugiej rundy jest bez sensu, ponieważ karty na ręce nie będą już uzupełniane. Poza tym cała runda przebiega identycznie. Po zagraniu wszystkich kart określany jest zwycięzca. W tym celu należy sięgnąć do instrukcji, ponieważ zależnie od liczby uczestników zasady troszkę się różnią.
Mroczna ścieżka donikąd
Cała rozgrywka w teorii prezentuje się ciekawie. Niestety, praktyka wygląda dużo bardziej okrutnie. Gra we dwie osoby jest, niestety, nieciekawa. Ubić gada jest niemalże niemożliwe, jeśli tylko Smaug na bieżąco leczy rany. Z drugiej strony jeśli siły dobra skoncentrują się tylko na obronie swoich postaci, to mają szansę przeżyć starcie ze smokiem, a to w rozgrywce dwuosobowej oznacza zwycięstwo. Zasadniczo tylko błąd albo wyjątkowo niekorzystny układ kart może sprawić, że Smaug wygra.
W grze dla trzech osób jest jeszcze gorzej, ale w drugą stronę. Wówczas to siły zła mają olbrzymią przewagę i zdecydowana większość rozgrywek kończy się już na pierwszej rundzie odesłaniem Thorina i Bilba na łono Valinoru. Gra trzyosobowa od dwuosobowej różni się zasadami, a konkretnie rozdziałem zdobytych kart. Thorin potrafi popełnić rytualne samobójstwo wskutek działania swojej cechy, która stanowi o losowym rozdzielaniu zdobyczy. Z kolei Smaug ma możliwość odrzucenia niekorzystnych dla niego kart w przypadku zgarnięcia puli kart ze stołu. Momentami coś co założenia miało być przyjemnością zamienia się w drogę przez mękę, ponieważ Smaug robi to, na co ma ochotę. Gra jest zupełnie nie zbalansowana.
Dopiero w cztery osoby można jako tako pograć. Niestety, nie miałem możliwości w pięć osób, jednakże chyba nikt z czterech grających nie miał ochoty na dalsze testy gry. Dodam także, że karty z fajkami mają co prawda znaczenie w pierwszej rundzie, ale w drugiej już, niestety, żadnego i dość często ma miejsce sytuacja, w której te karty są odrzucane przez zdobywcę tak, jak to czyni się z kartami bez symboli.
Niestety Hobbit to zła gra. Znaczy nie pełna zła rodem z Mrocznej Puszczy, ale zwyczajnie nieudana. Nieciekawy przebieg rozgrywki i zbyt duże prawdopodobieństwo wygranej jednej ze stron sprawiają, że odechciewa się w nią grać. Szata graficzna to, niestety, za mało, a Martin Wallace powinien raczej wstydzić się tego tytułu, który sprawia wrażenie jakby był zaprojektowany na kolanie w piętnaście minut. Gra jest nudna przy dwóch osobach, a przy trzech niemal zupełnie niegrywalna. Najlepsze wrażenie sprawia pudełko, które może posłużyć do trzymania żetonów z innych gier. Natomiast cały nakład jego zawartości powinien spocząć w ogniach Góry Przeznaczenia, a pamięć o niej powinna zostać wytarta, ponieważ jest to tylko i wyłącznie próba wykrojenia kawałka z tortu zwanego Śródziemiem.
Plusy:
- ilustracje Teda Nasmitha
- błyskawiczna rozgrywka
- małe, zgrabne wydanie, karty z bardzo dobrego materiału
Minusy:
- całkowity brak zbalansowania w rozgrywce dla dwóch i trzech graczy, co zniechęca do grania
- w związku z powyższym bardzo szybko się nudzi
- nachalna próba wykorzystania motywu Śródziemia do wyprodukowania kolejnej gry
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:



Typ gry: karciana niekolekcjonerska
Projektant: Martin Wallace
Ilustracje: Ted Nasmith
Wydawca oryginału: Sophisticated Games
Data wydania oryginału: 2012
Wydawca polski: Egmont
Data wydania polskiego: 2012
Liczba graczy: od 2 do 5
Wiek graczy: od 8 lat
Czas rozgrywki: 30 min.
Cena: 34,95 zł