Haru Ichiban

Żółty, wiosenny liść

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Haru Ichiban
Wśród gier o tematyce nawiązującej do ogrodnictwa czy sadownictwo znajdą  się coś propozycje dla całego spektrum graczy: Farmageddon dla młodszych osób, Santiago dla miłośników lekkich tytułów z elementem licytacji oraz Agricola dedykowana fanom rozbudowanych produkcji. Jak dotąd jednak mało która gra dawała możliwość zostania Cesarskim Ogrodnikiem.

To właśnie rywalizacja dwóch kandydatów o ten zaszczytny tytuł będzie przedmiotem gry autorstwa Bruno Cathali, jednego z najbardziej znanych europejskich twórców planszówek. Na koncie ma między innymi 7 Cudów Świata: PojedynekCyklady czy Five Tribes. Tym razem skierował swój wzrok na Japonię i tamtejsze baśniowe ogrody, tworząc Haru Ichiban, grę logiczną przeznaczoną dla dwóch osób.

Cesarskie ogrody

Po otwarciu pudełka naszym oczom ukaże się kilka komponentów: 16 kwiatów w dwóch kolorach, 16 płytek nenufarów, 2 płytki żab, tor punktacji z dwoma znacznikami symbolizującymi ogrodników oraz czterostronicowa instrukcja zdradzająca zasady, których swoją drogą jest na tyle mało, że już podczas pierwszej partii nic nie będzie stało na przeszkodzie aby w pełni czerpać z możliwości ogrodników.

Na słowa pochwały zasługuje sama plansza, przyjemne dla oczu, nasycone barwy, a utrzymane w pastelowych tonacjach ilustracje zdecydowanie pozwalają wczuć się w role japońskich ogrodników. Większość planszy zajmuje 25 kwadratowych pól tworzących staw. Ponadto w środku znajdziemy przedstawioną w formie rysunków kolejność tury oraz figury, które będziemy musieli ułożyć z kwitnących nenufarów aby wykazać się przed Cesarzem. Jak tego dokonamy?

Nenufary ustawiamy odwrócone jasną stroną zgodnie z instrukcją na polach stawu. Żaby również posiadają wyznaczone miejsca startowe. Gracze mają do dyspozycji po osiem kwiatów z cyframi od jednego do ośmiu, które trzymają zakryte, po czym losują trzy z nich zachowując ich wartości w tajemnicy przed rywalem po czym wybierają jedną z roślinek. Osoba, która odkryła niższą cyfrę zostaje na czas tury młodszym, zaś drugi gracz starszym ogrodnikiem. Na planszy zawsze znajduje się jeden ciemny nenufar, który automatycznie zakwita właśnie młodszemu ogrodnikowi, podczas gdy starszy może sam wybrać nenufar, który zakwitnie w jego barwie. Następnie młodszy ogrodnik przywołuje wiosenny wiatr, dzięki któremu może poruszyć nenufar lub ich grupę o jedno pole poziomo lub pionowo. Istnieje też możliwość puszczania wiatrów w kierunku rywala i psucia układanych przez niego wzorów.

Na koniec tury starszy ogrodnik wybiera jeden z jasnych nenufarów i obraca go na ciemną stronę, przygotowując tym samym planszę do kolejnej rundy. Co ważne starszy ogrodnik nie wykonuje akcji wiatru, koncentrując się na nenufarach. Istotna bywa też pozycja naszych żab. W przypadku wyciągnięcia przez graczy płytek o tej samej wartości, zakwitają nenufary na których znajdują się żaby, zgodnie z barwami uczestników. Uwaga, w tym momencie gracze mogą też... zarechotać! Otóż osoba, która jako pierwsza wyda z siebie żabi odgłos, ma również pierwszeństwo w znalezieniu nowego miejsca dla swojego płaza. Jeżeli zostały tylko dwa wolne nenufary, to żaby zostają usunięte z planszy do końca rundy.

W ten sposób przyjdzie nam układać z kwiatów w naszych barwach figury, za które przyznane zostają punkty, przy czym za cztery kwiaty zdobędziemy jeden, dwa lub trzy punkty, w zależności czy ułożymy z nich kolejno: kwadrat, pionową lub poziomą linię, czy też linię ukośną. Jak łatwo policzyć trzeba kombinować aby sięgnąć po laur zwycięstwa, choć istnieje też możliwość zakończenia rozgrywki jedną figurą złożoną z pięciu kwiatów, które mogą łączyć się ze sobą na ukos, w pionie lub poziomie. Gdy któryś z pretendentów zdoła zestawić ze sobą zakwitnięte nenufary w punktowane kształty lub po ośmiu kolejkach żaden z graczy nie zdobędzie wymaganej puli punktów, następuje koniec rundy. Wtedy też ogrodnicy odzyskują swoje kwiaty, tasują je i, tak jak na początku zabawy, losują trzy z nich. Należy również odwrócić wszystkie nenufary na jasną stronę oraz ustawić żaby na nenufarach z jajkami o ich barwie. Zabieg ten powtarzamy aż do momentu wyłonienia zwycięzcy, czyli do chwili w której któryś z graczy osiągnie pułap minimum pięciu punktów.

Zarechotaj to jeszcze raz

Zasady w Haru Ichiban są proste, wręcz banalne, pozwalające już pierwszą partię rozgrywać z pełną świadomością możliwości dostarczonych przez twórcę. W produkcji nie ma zbyt wiele losowości; startowe ułożenie nenufarów jest zawsze takie samo, a jedyne na co nie mamy w pełni wpływu to cyfry znajdujące się na odwrocie wszystkich kwiatów. Z drugiej strony zdobią je wartości od jednego do ośmiu, więc również tutaj łatwo odgadnąć, że po dwóch niskich powinniśmy w końcu trafić na wyższą wartość. To właśnie od wyborów płytek zależy w grze najwięcej – czy chcemy być młodszym ogrodnikiem, ponieważ ciemny nenufar zajmuje korzystną dla nas pozycję? A może lepiej starszym, dzięki czemu zakwitnie dowolny nenufar a na dodatek położymy podwaliny pod kolejną turę, w której wystarczy powalczyć o rolę młodszego ogrodnika, aby dołożyć następną cegiełkę do naszej konfiguracji? Mimo prostych reguł warto czasem pochylić głowę przed podjęciem decyzji, zwłaszcza, gdy mamy okazję popsuć szyki rywalowi. Wystarczy ustawić ciemny nenufar w niekorzystnym miejscu, np. na drugim końcu planszy, z dala od jego kwiatów, albo wykorzystać wiosenny wiatr by odebrać mu możliwość zbudowania pożądanej figury.

Produkcja jest więc nie tylko ładnie wykonana ale i prosta do opanowania, lekka oraz relaksująca, w czym spory udział ma leniwy klimat unoszący się nad planszą. Czego więc brakuje? Ano zabawa z pewnością okaże się zbyt prosta dla osób lubujących się w wymagających myślenia tytułach. W japońskim ogrodzie można zasiąść z przyjemnością, lecz po dwóch-trzech partiach pod rząd przychodzi znużenie zabawą. Gra bardzo dobrze nadaje się dla osób, które w planszówki grywają okazyjnie lub chcą przy nich miło spędzić czas bez nadmiernego wysilania mózgownicy.

Nie zmienia to jednak faktu, iż Haru Ichiban jest jednym z tytułów udowadniających, że pomimo niewielkiej komplikacji towarzyszących zabawie reguł, można stworzyć przyjemny i wciągający tytuł, który dodatkowo zyskuje dzięki niecodziennej tematyce i bardzo ładnej oprawie graficznej. To szybka, niewymagająca wiele miejsca ani czasu (niewiele ponad kwadrans w zupełności wystarczy na partyjkę) produkcja, skierowana przede wszystkim do osób, które poszukują niezobowiązujących ale przyjemnych gier lub zwyczajnie dopiero odkrywają planszówkowy świat przed sobą. Weteranów i poszukujących rozbudowanych łamigłówek nie zachwyci, jednakże wszyscy inni miło spędzą czas przy dziele Bruno Cathali.

Plusy:

Minusy:

 

Dziękujemy wydawnictwu Hobbity.eu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.