Graliśmy w serię Sherlock

Talia i tajemnica

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Graliśmy w serię Sherlock
Nasza Księgarnia rozszerza portfolio o kolejne tytuły. Oficyna niedawno sięgnęła po świetną Wyprawę do El Dorado, a teraz po serię gier dedukcyjnych Sherlock.

Pod względem wydania, ceny i zawartości poszczególne pozycje nie różnią się od siebie. Wieczka niewielkich pudełek skrywają praktycznie same karty, za to cena jest przyjemnie niska i obecnie pojedynczą grę można zamówić w cenie niespełna 25 złotych z odbiorem osobistym w salonach Empik, które mają serię na wyłączność. Jeżeli ktoś nie jest przekonany, czy to rozrywka dla niego, może wypróbować wersję demonstracyjną. W tym celu wystarczy udać się na stronę wydawnictwa i wydrukować potrzebne elementy.

Jak przebiega zabawa? Po krótkim wprowadzeniu fabularnym wystarczy wyłożyć na stół kartę nr 1, a resztę potasować i rozdać każdemu uczestnikowi po 2 lub 3 atuty w zależności od liczby uczestników. W swojej turze gracz wykłada na stół albo odrzuca jedną z kart z ręki, po czym dociąga następną ze stosu. Jeśli wybierze pierwszą opcję, wszelkie informacje umieszczone na atucie stają się jawne dla współgraczy, podczas gdy nowinkami z odrzuconych kart możemy podzielić się z innymi dopiero na koniec rozgrywki, lecz bez podglądania atutu. O ile oczywiście wciąż będziemy pamiętali, jakie informacje się na nich znajdowały.

Po tym, jak wszystkie karty z talii zostaną zagrane na stół lub odrzucone, następuje koniec zabawy trwającej – zależnie od liczby uczestników i ich skłonności do dyskusji – od 30 do 60 minut. Wówczas czeka nas test. Wraz z towarzyszami naradzamy się, formułując hipotezy na temat przebiegu zbrodni, po czym udzielamy odpowiedzi na dziesięć testowych pytań. Następnie porównujemy nasze wnioski z kluczem odpowiedzi i za każdą poprawną otrzymujemy dwa punkty. Potem pozostaje już tylko kwestia punktów ujemnych – od uzyskanego wcześniej wyniku należy usunąć jedno oczko za każdą odkrytą na stole kartę, niewnoszącą żadnych przydatnych informacji. Dla ułatwienia karty są numerowane, a lista "ślepych zaułków" znajduje się na arkuszu z kluczem odpowiedzi. Po uwzględnieniu kar sprawdzamy jeszcze, czy giętkością umysłu zbliżyliśmy się do samego Sherlocka, czy może bliżej nam do poczciwego, aczkolwiek niezbyt biegłego w dedukcji, Lestrade’a.

Jak w to się gra? Pisząc zwięźle… zaskakująco dobrze. Pudełeczko mieści raptem pakiet kart z grafikami o wątpliwej urodzie, lecz to wystarcza, żeby wciągnąć graczy w śledztwo. Warto dodać, że domorośli detektywi muszą odrzucić przynajmniej osiem kart, inaczej nie będą mogli przejść do testu i tym samym poniosą porażkę. Inna rzecz, że machinalne odrzucanie kart też nie ma sensu – im wcześniej zaczniemy tworzyć swoje teorie, tym łatwiej będzie nam decydować o dalszym losie posiadanych kart. Prosty mechanizm, ale po kilkudziesięciu minutach naprawdę nietrudno zapomnieć informacji z kart odrzuconych na samym początku. Jak łatwo się domyślić, w większej grupie każda osoba odkłada na bok mniej kart, więc szansa zapamiętania danych wzrasta.

Biorąc pod uwagę satysfakcję z zaprzęgnięcia szarych komórek do pracy, kompaktowość i niezwykle niski próg wejścia, trudno o wskazanie argumentów przeciwko serii Sherlock. To ciekawa propozycja dla miłośników zagadek i osób chcących zaciągnąć znajomych do planszówek. A że estetyka nie powala i to zaledwie jednorazowe zajęcie na godzinę? Trudno, cena i możliwość późniejszej wymiany na inną część, czego zresztą Nasza Księgarnia jest całkowicie świadoma i co jest jednym z powodów zapowiedzianego już braku dodruku, w pełni rekompensują te niedogodności.