Podstawowa edycja gry francuskiego studia Triton Noir została znakomicie przyjęta i zdobyła pewien rozgłos także w naszym kraju, choć nie opublikowano polskiej wersji językowej. Tytuł doczekał się kilku rozszerzeń, co pozwoliło wydawnictwu rozwinąć skrzydła i zaadaptować bardzo udaną mechanikę w znanym uniwersum, ponieważ Triton Noir zawiązało współpracę z Ubisoftem, gigantem w branży elektronicznej rozrywki, czego skutkiem była kampania crowdfundingowa Assassin's Creed: Brotherhood of Venice, zakończona robiącym wrażenie wynikiem prawie 1,4 miliona dolarów.
Nim na dobre zaczniemy skakać po dachach Wenecji, możemy sięgnąć po dodatki do V-Commandosa, w tym niedawno dodrukowany Resistance. To rozszerzenie ze wszech miar bezpieczne – nie burzy pierwotnej koncepcji, za to wzbogaca ją o parę dodatkowych elementów i zwiększa pulę komponentów wykorzystywanych w trakcie rozgrywki. Z racji, że recenzję podstawowej wersji gry wraz z omówieniem zasad znajdziecie na łamach Poltergeista, skupię się jedynie na nowinkach.
Suplement dodaje 18 kart wydarzeń urozmaicających zabawę oraz 3 kolejnych komandosów: szpiega, sabotażystę i agenta SOE. Oprócz tego zestaw zawiera 9 zwykłych przeciwników z maskami gazowymi i 10 specjalnych oficerów/psów (dwustronne żetony). Dzięki swojemu węchowi psy stanowią bardzo duże zagrożenie, jako że z łatwością demaskują nawet ukryte postacie graczy, choć trzeba też zaznaczyć, że same nie mogą atakować.
Ucieszyły mnie także dodatkowe kafle terenu (15) i karty obszarów-misji (13), które w naturalny sposób wydłużają żywotność tytułu. Jak sama nazwa rozszerzenia wskazuje, tym razem będziemy ściśle współpracować z ruchem oporu, często eskortując lub spotykając bojowników na planszy. To jeszcze nie wszystko, ponieważ nowości obejmują także wyposażenie kierowanych przez nas wojaków. Ekwipunek uzupełniono o lornetkę, raz na turę pozwalającą przerzucić kość – również, jeśli turlanie było spowodowane akcją wrogich żołnierzy. Ciekawostką są także zrzuty sprzętu – wybieramy jeden z kafli z terenem zewnętrznym i w to miejsce piloci zrzucają nam nie jeden, ale aż trzy żetony ekwipunku. Gdzie jest haczyk? Ano w pewnych sytuacjach wyczekiwane paczki powędrują dalej niż planowaliśmy i to od nas zależy, czy podejmiemy ryzyko eskapady.
Ostatnią nowością są beczki z gazem. Mogą zostać zniszczone, co uwalnia śmiercionośną substancję eliminującą jednostki znajdujące się na kaflu terenu – oczywiście z wyjątkiem wyposażonych w maski gazowe. Warto zauważyć, że beczki zostały hojnie rozmieszczone na obszarach nowych misji. Czasem skorzystanie z zapewnianych przez nie możliwości wydaje się kuszące, ale w co najmniej kilku zadaniach naszym celem jest wspieranie lub eskorta znajdujących się na planszy członków ruchu oporu, więc czasem należy się hamować przed takimi zagraniami.
To tyle, jeśli chodzi o nowe elementy w rozgrywce. Napisanie, że Resistance jest niezbędny do dobrej zabawy, byłoby sporym nadużyciem. Suplement nie wprowadza dużych zmian, jednak możliwość zrzutu ekwipunku, z czym wiąże się też fajnie pomyślana losowość, oraz trujące beczki zapewniają powiew świeżości i mają znaczny wpływ na planowane posunięcia. To samo tyczy się obecności psów na planszy, które niejednokrotnie psują nasze szyki. Każdego fana V-Commandosa ucieszą także nowe misje i komandosi. Minusem jest niestety cena rozszerzenia, poniekąd wynikająca z umieszczenia w pudełku (tak jak to miało miejsce w podstawce) elementów w dwóch wersjach językowych – angielskiej i francuskiej.
Resistance to standardowy dodatek – przynosi parę nowinek pozwalających odświeżyć tytuł nawet w oczach graczy, którzy spędzili przy nim długie godziny. Jednocześnie rozszerzenie nie oferuje zmian ingerujących w podstawy mechaniki i doświadczenie płynące z rozgrywki. Fani V-Commandosa powinni być zatem usatysfakcjonowani.