Gonzaga

Domowy ogródek wielkości Europy

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Gonzaga
Średniowieczna Europa, zamki, możne rody zagarniające kolejne lenna i skupiające władzę w swoich rękach, nie bacząc na granice wyznaczone przez monarchów. Twórcy największych latyfundiów nie tylko zdobędą ponad wiekową sławę, ale i wygrają grę Gonzaga.

Gonzaga fabularnie – przynajmniej w teorii – osadzona jest w czasach średniowiecza. Jednakże jest to definicja dość płynna, ponieważ do tej epoki odnosi się przede wszystkim plansza oraz lenna z zamkami, natomiast scenariusze noszą imiona słynnych osób żyjących nawet kilkaset lat po zakończeniu wieków ciemnych. Należy jednakże zaznaczyć, iż poza tą prostą prezentacją, ramy czasowe nie mają żadnego wpływu na przebieg zabawy. Istotą jest zbudowanie jak największych posiadłości ziemskich w całej Europie, tak aby łopot naszych chorągwi na masztach zamków przypominał wszystkim pokonanym rywalom kto jest suwerenem krainy. Ale po kolei.

Pudełko, które dostarczył mi listonosz zaskoczyło mnie. Ciężkie i grzechoczące zwiastowało przyszłe rozgrywki wzdłuż i wszerz Europy. Duża plansza, o rozmiarach 60 x 63 cm zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Odwzorowana została na niej mapa Europy, pokryta siatką heksów i podzielona na 6 regionów: Hiszpanię, Francję, Italię, Germanię, Brytanię oraz Europę Wschodnią, a więc jednostki terytorialne dość ogólne, z pominięciem faktycznych granic państwowych. Motywem, który przykuwa uwagę są miasta i porty naniesione na mapie. Warto zauważyć, iż na planszy możemy odnaleźć najważniejsze miasta z epoki późnego średniowiecza, co idealnie podkreśla klimat gry. Jedyna rzecz, która minimalnie mnie zirytowała to Wilno w miejscu Warszawy, ale to chyba jedyny taki detal. Wróćmy jednakże do planszy. Każde z miast ma swój symbol, jeden z ośmiu, co odnośni się do jego historii, jak i ma bezpośrednie zastosowanie w grze. Porty z kolei są pogrupowane w ligi morskie, których w sumie są cztery.

Cóż jeszcze skrywa w sobie pudełko? Plansza jest pierwszym elementem, na który zwróciłem uwagę, jednakże zanim ją rozłożyłem celem oględzin, wpierw musiałem wypakować plastikowe lenna. Każdy z graczy otrzymuje swój komplet zawierający 12 takich lenn, każde o innym kształcie. Służą one do budowania włości rodowych.

Kolejnym elementem jest szesnaście  żetonów scenariuszy, będące kolejnym elementem, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Definiują one regiony które będą uznawane za przeżywające rozkwit (o czym jeszcze napiszę) i są pogrupowane według liczby osób biorących udział w rozgrywce. A co jest w nich takiego zaskakującego? Bardzo dobre powiązanie regionów z nazwami scenariuszy: dla Krzysztofa Kolumba regiony rozkwitające to Hiszpania, Francja, Brytania i Italia, z kolei dla Fryderyka Wielkiego przewidziano Germanię, Brytanię oraz Europę Wschodnią. Scenariusze nie tylko wprowadzają kolejną odrobinę klimatu, ale także w dużym stopniu wpływają na zróżnicowanie zabawy, a co za tym idzie przedłużają żywotność tytułu.

Pozostałe elementy wymienię pokrótce, zwłaszcza że część z nich będzie jeszcze omówiona bardziej szczegółowo. Tak więc, pudełko zawiera sześć pierścieni małżeństw, cztery plansze graczy, sześć pieczęci regionów, żeton "Gonzagi" oraz karty tajnych celów, a także bardzo ważne karty lenn, akcji i planowania.

Przygotowanie gry jest tą chwilą, w której Gonzaga prezentuje swoją różnorodność. Zależnie od liczby graczy losowany jest scenariusz definiujący regiony, które będą przeżywały rozkwit. Na planszy fakt ten jest odznaczany poprzez umieszczenie pieczęci z symbolami tych regionów. Następnie losowane są karty tajnych celów, których realizacja zapewnia całkiem konkretny bonus punktowy. Także ten element jest interesujący sam w sobie. Zawiera on miasta, które należy zająć, które z kolei pogrupowano według  kategorii np. metalla, universitas, ecclesia itd., co – jak już wyżej napisałem – odnosi się bezpośrednio do ich historii. Warte podkreślenia jest, iż cele rozsiane są po całej mapie i aktywne regiony w żaden sposób ich nie ograniczają.

Kolejną – bardzo istotną – czynnością jest chwila zastanowienia. To ten moment, w którym każdy uczestnik zabawy analizuje plansze oraz swoją kartę celów, starając ułożyć sobie w głowie plan działania. Resztę przygotowań określiłbym jako standardowe: rozdanie plansz graczy,  lenn, pierścieni oraz kompletu kart lenn, planowania oraz akcji. Na chwilkę należy zatrzymać się tylko przy kartach regionów, ponieważ zależnie od scenariusza w trakcie gry wykorzystywane będą karty regionów rozkwitających oraz jedna karta – nazwijmy to – neutralna. Pozostałe karty regionów odkładane są do pudełka. I to chyba wszystko jeśli chodzi o przygotowania. Zajmuje to kilka minut, ale i stanowi frajdę i przedsmak zabawy.

Mimo iż Gonzaga nie należy do gier skomplikowanych, to jednak ciężko precyzyjnie opisać jej przebieg bez przepisywania instrukcji. Dlatego też skoncentruje się raczej na ogólnym jej opisaniu i przedstawieniu głównych niuansów, bez wchodzenia w detale, gdyż te mogłyby zniechęcić dając skutek odwrotny od planowanego.

Pierwszym ruchem jest wylosowanie karty lenna z talii lenn i dopasowanie odpowiedniego plastikowego odpowiednika, który zostanie zagrany w bieżącej turze. Następnie znowu przychodzi pora na zastanowienie się. Tym razem nie polega ono tylko i wyłącznie na wpatrywaniu się w planszę. Jego celem jest zaplanowanie ruchu za pomocą karty regionów oraz karty akcji. W ten sposób wybieramy kombinację przewidzianą na bieżącą turę: kartę regionu (jednego z aktywnych lub kartę neutralną) oraz jedną z czterech kart akcji: kartę zajęcia miast (lub pustych pól), kartę zajęcia portów, kartę umożliwiającą zajęcie portów i miast (podkreślam obligatoryjność łącznika "i") lub kartę przywileju królewskiego, który zezwala na zagranie pierścienia ślubu. Karta przywileju ma jeszcze jedno zastosowanie, ale jej opis może być nieco zawikłany, więc pozwolę sobie go pominąć. Podjęcie decyzji sygnalizowane jest poprzez umieszczenie na planszy graczy zakrytych wybranych kart regionów oraz akcji. Co jest niezwykle istotne: wybrane karty nie będą mogły być użyte w następnej turze, tylko dopiero w kolejnej, co często ma bardzo duże znaczenie, zwłaszcza przy końcu rozgrywki.

Po podjęciu decyzji przez wszystkich gracy, karty są odsłaniane i ustalana jest kolejność zagrywania. Każda z kart akcji ma literkę od A do C, która definiuje pierwszeństwo. Wyjątkiem jest karta przywileju królewskiego, która jest zagrywana przed wszystkimi innymi kartami. Z reguły kombinacje są na tyle różnorodne, że ten etap nie nastręcza żadnego problemu, ale czasami wybory graczy pokrywają się wzajemnie. Wówczas pierwszeństwo ma lenno z mniejszym numerem.

Po ustaleniu kolejności każdy z graczy zagrywa lenno według wybranych przez siebie kryteriów, mając jednocześnie na uwadze kilka ograniczeń wymienionych w instrukcji (np. zakaz umieszczenia zamku na wodzie co jest logiczne). Jeśli z jakiegoś powodu gracz nie może lub nie chce zagrać lenna, może odłożyć je na planszy na pole z obrazkiem klasztoru. Oznacza to datek na kościół i zapewnia natychmiastowe otrzymanie trzech punktów. To jest także moment zagrania pierścieni ślubów, jeśli tylko gracze zdecydowali się na takie rozwiązanie.

Po zagraniu lenn podliczane są zdobyte w tej rundzie punkty. Sposobów na powiększenie swojego dorobku jest kilka, co stanowi niewątpliwy atut Gonzagi. Jest to też odpowiedni moment na wyjaśnienie, czym w praktyce różnią się regiony rozkwitające od reszty. A oto i możliwości:

- zagranie lenna / pierścienia na mieście / porcie w regionie rozkwitającym – 3 punkty

- zagranie lenna / pierścienia na mieście / porcie w regionie neutralnym (nierozkwitającym) – 1 punkt

- złożenie datku na łono kościoła – 3 punkty

- zbudowanie ligi morskiej – 10 punktów.

Jak z powyższego wynika, budowanie lenn w regionach rozwijających się przynosi trzykrotnie wyższą wartość punktową, aniżeli lenna postawione w pozostałych regionach. Natomiast zbudowanie ligi morskiej oznacza zajęcie przynajmniej trzech portów należących do danej ligi morskiej (zgodnie z oznaczeniami na planszy). Nadmienię, iż punkty wynikające z zajęcia portu i zbudowania ligi mogą być kumulowane.

A skoro jesteśmy przy kwestii punktowania, to od razu wyjaśnię, iż na zakończenie naliczane są dodatkowo punkty za:

- zrealizowanie ukrytych celów (czyli zajęcie miasta wskazanego na karcie) – zależnie od stopnia realizacji, maksymalnie aż 35 punktów,

- najdłuższy ciąg połączonych lenn (liczy się ilość lenn, a nie zajętych przez nie heksów) – 15 punktów.

Po rozpatrzeniu tury, następuje kolejna, w której wszystkie powyższe fazy są powtarzane aż do określonego w zasadach końca gry.

Podsumowując: żetony scenariuszy oraz ukrytych celów różnicują każdą z rozrywek, a całkiem szerokie spectrum zdobywania punktów oraz kilka możliwych dróg wiodących do zwycięstwa dodatkowo pozytywnie wpływa na odbiór Gonzagi. Ten dość mało znany tytuł oferuje – co mam nadzieję, że zostało dostatecznie przedstawiono – całkiem sporo różnych możliwości. Odważę się nawet na dalej idący wniosek: gra oferuje zaskakująco dużo możliwości.

Podsumowując Gonzagę pierwszym wnioskiem, który przychodzi mi na myśl, jest bardzo miłe zaskoczenie, którym ta gra okazała się dla mnie. Raczej nieznany w naszym kraju tytuł oferuje nie tylko wspaniale wykorzystane motywy z historii Europy, ale także całkiem zróżnicowaną zabawę wraz z wieloma ścieżkami wiodącymi do zwycięstwa. Ponadto ustawianie plastikowych lenn z zamkami daje całkiem sporo frajdy. W efekcie otrzymaliśmy bardzo udaną grę, przeznaczoną nie tylko dla zapaleńców, ale także skutecznie sprawdzającą się jako gra z kategorii rodzinnych, mogącą skutecznie konkurować z Wsiąść do Pociągu.

Zawzięci mediewiści mogą zarzucić autorom, iż w czasach średniowiecza nie było rodu, którego włości rozpościerałyby się od Pirenejów aż po Wisłę, ale nie jest to w żadnym stopniu istotą rozgrywki i ten kontekst realiów historycznych nie powinien w ogóle być rozpatrywany. To samo tyczy się średniowiecznej mapy Europy i na przykład zupełnie niepasującej nazwy scenariusza: Piotr I.

Czy coś jeszcze mi osobiście przeszkadza? Z aspektów mechanicznych nie. Mój zarzut to tandetna czarno-biała instrukcja w języku polskim i brak równoległego pliku w formacie PDF. Jakość papieru użytego na plansze graczy oraz w kartach także mogłaby być zdecydowanie wyższa. Niektórym osobom może przeszkadzać także beżowa tonacja planszy, która może być odbierana jako nieczytelna.

I to chyba tyle panie i panowie szlachta. Nie pozostaje nam nic innego jak pomyśleć o jakimś domowym władztwie ziemskim.

Plusy:

 

Minusy: