Calico

Wybredne koty i ich spokojny sen

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Calico
Jesień za progiem, a wraz z nią chłód i szaruga. W takich chwilach każdy lubi powygrzewać się pod kołdrą, również koty, chociaż te z przyczyn oczywistych wylegują się raczej na poszewkach aniżeli pod nimi. Jednak nawet czworonogi mają wymagania względem idealnej pościeli. Inaczej nie przyjdą!

Ten jakże abstrakcyjny pomysł szycia kołdry dla kotów w planszówkę przekuł Kevin Russ, raczej nikomu nieznany projektant z odległego Portland. Za chwilę sprawdzimy, czy pomysł okazał się równie satysfakcjonujący, jednak faktem jest, że wieczko Calico przykuwa uwagę potencjalnego nabywcy. Olbrzymia w tym zasługa Beth Sobel, która akurat zapracowała na rozpoznawalność grafikami do takich gier jak Na skrzydłach, Viticulture czy Arboretum. Wizualnie Calico przypadnie do gustu najbardziej wybrednym malkontentom, jednakże nie tylko ilustracja frontowa jest śliczna, ale i cały zestaw prezentuje się schludnie, lecz bardzo gustownie.

Najbardziej lapidarnie można napisać, że zadaniem graczy jest zbieranie punktów, pozyskiwanych na kilka sposobów. Każdy z uczestników ma sposobność, by sprostać wylosowanym projektom, które określają wzór kołdry. Równolegle należy dbać o gusta wylosowanych kotów, ponieważ tylko po spełnieniu ich wymagań czworonogi zaszczycą odwiedzinami. A jeszcze warto by efekt prac tworzył różnorodną kompozycję kolorystyczną; jest to bowiem szansa na pozyskanie guzików, które nie tylko przyozdobią kołdrę, ale i zapewnią kolejną pulę punktów. Gotowi na sałatkę punktową?

Przebieg rywalizacji można by streścić w jednym akapicie: gracze rozpoczynają z trzema płytkami projektów na planszetkach oraz dwoma kafelkami materiału na ręce, na stole zaś leżą trzy kolejne odsłonięte żetony. Na przestrzeni 22 tur rozgrywający turę gracz wybiera jedną z płytek na dłoni, zagrywa gdziekolwiek na dowolne puste pole na swoim obszarze kołdry, a następnie wybiera jeden z trzech odsłoniętych kafelków. Powstała w ten sposób luka uzupełniania jest o zasób losowany z woreczka. 

Każdy kafelek należy do jednego z szczęściu kolorów oraz przedstawia jeden z sześciu wzorów, co daję sporą liczbę kombinacji barw i typów. Jest to ważne przy realizacji projektów które określają wymagania do spełnienia. Warto zaznaczyć, że zadanie można zrealizować dzięki barwom, wzorom albo obu atrybutom co powiększa profit punktowy. Na czym polegają zadania?

Dla przykładu projekt musi być otoczony unikalnymi wzorami oraz kolorami, albo wręcz przeciwnie, przynajmniej cztery płytki muszą reprezentować ten sam typ oraz barwę, zaś dwa pozostałe inną kombinację. Przy czym nie ma znaczenia rozkład symboli i kolorów, a jedynie finalny rezultat musi zgadzać się z wymaganiem. Druga sprawa to koty, które definiują wzór, liczbę oraz kształt jaki należy osiągnąć, aby móc pozyskać żeton kota, czyli punkty. No kolory – każdy obszar składający się z przynajmniej z trzech elementów o tej samej barwie pozwala na pozyskanie guziki, zaś każdy guzik to trzy punkty. Na zakończenie gry należy jeszcze podsumować punkty i gotowe!

Kolorowa mozaika dla kotów

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że Calico to bardzo prosta, wręcz trywialna gra, taki pasjansik. I to ostatnie twierdzenie nawet można uznać za prawdziwe, jednak omawiany tytuł w żadnym wypadku nie jest prosty ani trywialny, zwłaszcza jeśli planujemy sensownie coś ugrać.

Przede wszystkim planszetka mieszcząca 22 kafelki jest przeraźliwie mała, by móc wszystko bez przeszkód pomieścić. Układając zasoby wokół jednego projektu, należy mieć baczenie na sąsiednie i szacować, jaka będzie możliwość realizacji choćby jednego warunku: koloru lub wzoru. To wszystko nie byłoby jeszcze takie trudne, gdyby nie koty, narzucające z perspektywy niewielkiego obszaru gry dość karkołomne wymagania. Wielokrotnie podczas zabawy należy weryfikować szanse realizacji poszczególnych celów i kalkulować potencjalny bilans zysków i strat w przypadku świadomej rezygnacji z profitu.

W tym wszystkim tworzenie kolorowych łat wydaje się najłatwiejsze. I faktycznie, ten element realizowany jest niejako przy okazji, praktyka pokazała jednak nie wolno zaniedbywać tego źródła bezcennych punktów. Najważniejsze przesłanie jest jednak takie, że nie należy lekceważyć Calico; to całkiem wymagająca gra pokroju Sagrady lub Azul, przy czy zaryzykuję twierdzenie, że nawet najtrudniejsza do praktycznego opanowania ze wszystkich tu wymienionych. Pokładanie nadziei w tym, że płytka "jakoś się ułoży i zapunktuje" jest drogą wiodącą na manowce.

Warto wspomnieć o błogosławionym – lub niszczącym, zależnie od perspektywy – wpływie losowości, która może uratować lub ostatecznie pogrzebać nadzieje na uszycie pożądanej kociej kołdry. Prawdę pisząc, osobiście nie wyobrażam sobie tego typu gier bez nutki niepewności, zawsze podnoszącej poziom emocji.

O regrywalność Calico nie mam żadnych obaw, no chyba że ktoś odpadnie już na samym początku przygody z tytułem. Dziesięć różnych kotów z unikalnymi wymaganiami i sześć projektów to całkiem spora pula możliwych wariantów do odkrycia i przetestowania. A jakby tego było jeszcze mało, to pozostaje 10 scenariuszy, definiujących setup oraz warunki ich zaliczenia. Razem gwarantuje to sporo wymagających zmóżdżenia partyjek do których z chęcią zasiądę.

Jeśli chodzi o skalowanie, to raczej polecam zabawę w duecie lub w trzyosobowym gronie. W komplecie może pojawić się downtime, kiedy to jeden z graczy będzie nieco zbyt długo zastanawiać się, którą z płytek pobrać na zakończenie tury, rozważając wszelkie warianty ułożenia elementu.

Wieńcząc tekst, podkreślę, że wieczko nie może nikogo zwieść – to nie jest gra dla dzieci. Calico to bardzo udana gra dla rodzin oraz fascynatów abstrakcyjnych łamigłówek może nieprzepalająca krańcowo zwojów mózgowych, ale jednak wymagająca koncentracji i szukania optymalnego szycia kołderki. Tylko wówczas kapryśne koty zaszczycą swoją obecnością.

Plusy:

Minusy:

 

Dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games za udostępnienie gry do recenzji.