» Recenzje » Black Angel

Black Angel


wersja do druku

Wybierz kość i przemierzaj kosmos!

Redakcja: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Black Angel
Gier o eksploracji kosmosu i zasiedlaniu nowych planet powstało co niemiara. Ale twórcy w dalszym ciągu sięgają po ten motyw, co niczym złym oczywiście nie jest. Ważne, aby gra gwarantowała dobrze spędzony czas. Czy dotyczy to Black Angel?

Za tę dużą gabarytowo grę odpowiada tercet w składzie Sébastien Dujardin, Xavier Georges, Alain Orban. Panowie popełnili razem Troyes oraz w mniejszym lub większym stopniu współtworzyli Ginkgopolis. Pastelową, skąpaną w fioletach i różach oprawę graficzną stworzył Australijczyk, Ian O'Toole, którego polscy gracze mogą kojarzyć z innych ciężkich tytułów autorstwa Vitala Lacerdy: Lisboa i On Mars. Polską edycję zawdzięczamy zaś wydawnictwu Rebel.pl.

Zasiadając do stołu – nie stolika, ale stołu o uczciwych rozmiarach – gracze decydują się na międzygwiezdną wędrówkę statku kolonizacyjnego. Rolą uczestników jest bycie sztuczną inteligencją, która zajmuje się kontaktami z napotkanymi, przyjacielsko nastawionymi rasami, obroną statku przed wrogimi Destruktorami, naprawami powstałych uszkodzeń oraz poznawaniem technologi obcych i przemierzaniem kosmicznej pustki, realizując rozmaite misje. Statek tymczasem – tytułowy Czarny Anioł – przemierza kosmos ku odkrytej planecie, która ma stać się domem przyszłych pokoleń.

Przed streszczeniem rozgrywki, jeszcze szybki rzut oka na komponenty. Od samego początku kolorystyka plansz budziła dyskusję pomiędzy graczami, kojarząc się raczej z motywami cyberpunkowymi aniżeli eksploracją kosmosu. To czy się ona spodoba, to już kwestia gustu. Poza tym, w pudełku znalazło się miejsce na sporą liczbę żetonów, kart, dedykowane kostki, plastikowe robociki oraz stateczki. Pełen rozkład elementów można sprawdzić tutaj; warto podkreślać, że zestaw wygląda solidnie i estetycznie, chociaż bez rewelacji. Zaskakuje SCD, obecnie wynosząca 299,95 zł i nie mająca odzwierciedlenia w komponentach.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

No to fru!

Precyzyjne omówienie reguł gry wymagałoby przepisania osiemnastronicowej instrukcji oraz ściągi z opisem działania kafelków i kart, co mija się z celem, zwłaszcza że wydawca zamieścił instrukcję w sieci. Najważniejsze, żeby wyjaśnić, że wraz z rozpoczęciem gry każdy uczestnik otrzymuje swoją planszetkę, startowe technologie i po jednej kości w każdym kolorze, którymi należy rzucić. Każda kość może być wykorzystana do wykonania konkretnych dwóch akcji, a liczba oczek (lub ich brak) określa siłę aktywacji.

Gra toczy się przez szereg rund, w których trakcie gracze decydują się na jeden z dwóch kroków. Pierwszym jest wykorzystanie kart celem aktywacji posiadanych technologii i zebranie produkowanych profitów (dodatkowe robociki, stateczki, zasoby, punkty, etc.), a następnie pobranie kostki i wykonanie akcji na jednym z pół zgodnych z jej kolorem. Od razu zdradzę, że można korzystać z własnych zasobów lub podebrać kość oponentom, chociaż tutaj należy uiścić opłatę. Na końcu gracz pobiera kartę w kolorze aktywowanej kostki, która w tym momencie spada do puli wykorzystanych zasobów.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Alternatywnie gracz może – a jak wykorzystał już atuty, to nawet musi – zebrać swoje kostki i rzucić. Ich liczba zależy od sytuacji na planszy i nie ma potrzeby w to głębiej wnikać. Później zaś należy przesunąć figurkę statku na planszy kosmosu, co oznacza nie tylko progres gwiezdnej wędrówki, ale powoli zbliżający się koniec zabawy. Jak jednak łatwo zauważyć, dopóki gracz dysponuje kostkami, dopóty powinien wykorzystywać je na chwałę punktów zwycięstwa. Dlatego też przyjrzyjmy się dostępnym akcjom, chociaż zrobimy to na bardzo grubych klockach.

Każda kostka, niezależnie od koloru może być wykorzystana do eksploracji kosmosu. Jej cyfra określa, jak daleko zaleci statek z robotem, o ile oczywiście takowe posiadamy. Jeśli dostępne jest jedno i drugie to można spróbować dolecieć do wskazanego pola na planszy kosmosu i zagrać kartę, za co od razu przyznawane są punkty i które to karty będzie można wykorzystywać podczas aktywacji kolejnych kostek. Warto jednak pamiętać, że zużywając karty do aktywacji technologii, gracze pozbawiają się kart do latania w kosmos, a zbyt intensywna eksploracja przestrzeni uniemożliwi wykorzystanie technologii. Jeszcze dodam że jeden dopuszczalne jest korzystanie z misji konkurentów, należy "tylko" wysłać swój statek na odpowiednią kartę.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Pozostałe opcje to walka z Destruktorami – bardzo uproszczona – oraz reperowanie statku. Walka jest konieczna, ponieważ wrogowie osłabiają działanie kości, a za reperowanie otrzymywane są tzw. szczątki, dzięki którym można manipulować kostkami. Najfajniejsze jest jednak pozyskiwanie technologii układanych na planszetce, a które mogą punktować na finiszu zabawy. Zanim jednak do tego dojdzie, gracze mogą aktywować technologie na swojej planszetce i uzupełniać zapasy wszystkiego. Jest tutaj szereg warunków i bardzo fajny mini mechanizm, wyjaśnianie tego jest jednak niekonieczne.

Black Angel to gra bezustannych wyborów, clue zabawy zawęża się do utrzymania zapasów robotów, statków i innych zapasów, tak by móc prowadzić realną eksplorację kosmosu. Widząc braki w mechanicznym personelu, należy zadbać o jego dopływ, bez technologii nie będzie profitów, bez kart niemożliwa stanie się aktywacja wspomnianych technologii. Należy też mieć baczenie na karty, będące w realizacji misje i oczywiście nie dopuszczać do zbyt agresywnych posunięć ze strony destruktorów. Rzeczy do śledzenia jest mnóstwo i wzrok gracza musi obejmować planszę główną, planszetkę osobistą oraz rzeczony kosmos. Czy jest to łatwe? No nie jest. Czy jest to satysfakcjonujące? To zależy od tego, jak bardzo lubimy ciężkie, wieloaspektowe euro suchary.

Podróż ku nowemu światu czy czarnej dziurze.

Pierwsze rozgrywki w Black Angel wywołały bardzo ambiwalentne odczucia, z czego tych negatywnych jest sporo. Od nich więc zacznijmy.

Przeglądając komponenty, nie sposób przejść obojętnym wobec dwóch rzeczy: kolorystyki i ceny. W tym pierwszym aspekcie pstrokate, niebiesko-różowo-fioletowe barwy jednych mogą zniechęcać, innych wręcz odwrotnie – kwestia gustu. Fakt, faktem, że Black Angel przykuwa wzrok, więc poniekąd oprawa spełnia swoją funkcję. Bezdyskusyjna jest jednak cena gry, którą obecnie wydawca określił na 299,95 zł, a która jest lekką ręką zawyżona o jakąś stówkę. Wewnątrz pudełka nie ma nic, co uzasadniałoby taką cenę: ot troszkę tektury, karty, plastikowe pionki i żetony, czyli nic czego nabywcy nie otrzymają w mnóstwie innych gier. Dla przykładu takie Tapestry za niewiele większą cenę oferuje o wiele więcej.

Jeśli jednak ktoś zdecyduje się na zakup gry, wówczas będzie musiał wykazać się cierpliwością podczas poznawania tytułu. Czytając instrukcję, wszystko wydaje się logiczne, poukładane, nawet intuicyjne. Po rozłożeniu gry można nawet dostrzec ikonki informujące o dostępnych akcjach, zaś do zestawu dołączony jest dokładny opis wszystkich kart i kafelków. Praktyka pokazuje jednak, że różowo wcale nie jest. W gąszczu żetonów, kart i ikonek wszelkie mikro zasady – a tych jest dużo – okazują się nie mieć nic wspólnego z intuicyjnością. Wówczas następuje wertowanie ściągi i sprawdzanie funkcjonalności danego elementu. W tym momencie wkrada się potężny "downtime".

I to jest problem, któremu ciężko zaradzić, trudno bowiem sprawić, aby każdy uczestnik przeczytał instrukcję wraz z opisem kart i żetonów, a jeszcze trudniej, aby osoba znająca reguły dała radę wszystko wytłumaczyć. Rozwiązaniem byłoby kilka rozgrywek w tym samym gronie – oczywiście w ciągu kliku dni, zanim ludzie zapomną, o co chodzi. Nie zawsze jednak jest to jednak możliwe.

I ostatnia rzecz, którą należy zapisać po strony dotkliwych minusów: monotonia zabawy. Niby gracze biorą udział w wyścigu, kto bardziej umiejętnie wykorzysta kości, kto szybciej rozwinie technologie i lepiej pozna kosmos, w praktyce jednak czynności wyglądają bardzo podobnie, kolejne tury i rozgrywki przebiegają według tych samych schematów. Co więcej, w rozgrywce dwuosobowej zagrożenie ze strony Destruktorów jest na tyle małe, że nawet nie czuć tego ducha półkooperacji w zakresie zwalczania agresorów, który – jak sądzę – był zamysłem autorów.

Z praktycznych informacji należy jeszcze napisać, że gra wymaga dużo miejsca przy dwóch graczach i jeszcze więcej w szerszym gronie. Nie jest to oczywiście uciążliwość, którą powinno się kierować podczas decyzji o zakupie, warto to jednak mieć na uwadze.

Czy komuś Black Angel ma szansę przypaść do gustu? Ukontentowani będą miłośnicy wariantów solo, oni będą mogli sobie pokombinować. Na pewno odnajdą się w tej grze te osoby, których powołaniem jest odkrywanie i poznawanie tak nowych wszechświatów, jak i najdrobniejszych niuansów i detali. Jeśli nabywca planuje poświęcić Czarnemu Aniołowi dużo czasu i zrobi to w pełni świadomie wówczas odnajdzie satysfakcję.

Piszę o tym, bo grze nie można odmówić rozmachu i bynajmniej nie chodzi o zajmowaną przestrzeń. Mnóstwo wzorów kart i żetonów oznacza perspektywy różnych sytuacji i możliwości, które można wykorzystać, zaś kości jak to kości – one zawsze zmuszają do elastyczności i adaptowania się do sytuacji, nawet jeśli można manipulować wynikami, co tutaj też ma miejsce. Zresztą, jak w każdej tego typu grze konieczność radzenia sobie z posiadanymi wynikami na kostkach jest jednym z absolutnie najjaśniejszych aspektów zabawy.

Czy mogę polecić Black Angel z ręką na sumieniu? Absolutnie nie. To tytuł dla planszowych geeków, którym niestraszne są złożone gry wymagające czasu i zaangażowania, którzy wykażą się morzem cierpliwości podczas odkrywania gry. Oni odnajdą się na pokładzie statku gwiezdnego. Jeśli jednak ktoś nie wykazuje podobny predyspozycji, wówczas powinien poszukać innej gry.

Plusy:

  • oryginalna oprawa graficzna
  • różnorodne cechy kafelków oraz kart
  • odkrywanie gry zajmie wiele rozgrywek
  • dobrze działająca karciano-kościana mechanika.

Minusy:

  • na początku potężne "downtime" i znikoma intuicyjność
  • monotonia zabawy
  • zajmuje mnóstwo miejsca
  • cena niewspółmierna do ilości i jakości komponentów

 

Dziękujemy wydawnictwu REBEL.pl za udostępnienie gry na cele artykułu,

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta
5.5
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Black Angel
Typ gry: ekonomiczna
Projektant: Sébastien Dujardin, Xavier Georges, Alain Orban
Ilustracje: Ian O'Toole
Wydawca oryginału: Pearl Games
Data wydania oryginału: 2019
Wydawca polski: Rebel
Data wydania polskiego: 2020
Liczba graczy: od 1 do 4
Wiek graczy: od 12 lat
Czas rozgrywki: ok. 60-120 min.
Cena: 249,95 zł
Mechanika: Dice Rolling, Hand Management, Slide/Push, Solo / Solitaire Game, Tile Placement
EAN: 3558380073529



Czytaj również

Troyes
Magia kości?
- recenzja
Solenia
Podróże handlowe na obcej planecie
- recenzja
X-Men: Bunt mutantów
Tacy sami, a mutant między nami
- recenzja
Odjechane Jednorożce: Bez cenzury
Konie w galopie?
- recenzja
Marvel: Rękawica Nieskończoności
List miłosny do Thanosa
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.