Bankrut

Handlujemy, wymieniamy, zarabiamy

Autor: Henryk Tur

Bankrut
Handlować można wszystkim – cegłami, zbożem, kawą. Ale czy potrafisz tak sprytnie wymieniać towary, aby zmonopolizować handel wybranymi?

Bankrut to gra lekka, łatwa i przyjemna, za którą stoi nie kto inny, jak sam Reiner Knizia, postać w świecie planszówek znana i nie wymagająca przedstawienia. Jego nowa omawiana produkcja przeznaczona jest dla 3-6 graczy w wieku od lat ośmiu. Sugeruje to brak bardziej skomplikowanych zasad – i rzeczywiście tak jest. Zanim jednak do nich przejdziemy, najpierw o zawartości pudełka. Jest niewielkie, idealnie będzie pasować na półkę, a w środku znajdziemy 61 kart w woreczku strunowym, notesik na punkty wraz z ołówkiem oraz instrukcję i kilka reklam innych gier wydawnictwa Nasza Księgarnia.

Co mamy na tych 61 kartach? Jest na nich dziewięć różnego rodzaju towarów: cegły, zboże, drewno, owce, ryby, prosiaki, kawa, zioła i złoto. Na każdej jest taki sam rysunek i cyfra. Cyfra pokazuje, ile jest wszystkich kart tego dobra – na przykład mamy 9 kart złota, 5 cegieł, itp. Warto podkreślić, że dane prodykty występują wyłącznie w liczbie nieparzystej. Jest to ściśle powiązane z zasadami zabawy, o których powiem za chwilę. 

Podczas rozgrywki używane są wszystkie karty. Tasujemy je porządnie i rozdajemy pomiędzy uczestników zabawy tak, aby każdy miał ich równą liczbę (przy trzech osobach po 20, czterech po 15, pięciu po 12, a sześciu – po 10), a ostatnią kładziemy na środku stołu. Jest to "trefny towar", za którego posiadanie na koniec rundy naliczane będą punkty ujemne. I gotowe, zaczynamy.

Celem Bankruta jest zakończenie gry z największą liczbą punktów. Jak to zrobić? Tu musimy przejść do zasad gry. Dzieli się ona na rundy – jest ich tyle, ilu graczy. Każda trwa do momentu, gdy ktoś zakrzyknie "Stop!". Może to zrobić w sytuacji, gdy ma na ręce wyłącznie karty stanowiące większość danych towarów. Na przykład w grze pięcioosobowej będzie to pięć kart złota, trzy cegły i cztery zboża. Za krzyknięcie zyskuje się 5 punktów, więcej dostaje się dalej za posiadane produktów. Pozostali gracze zyskują punkty wyłącznie za te produkty, których mają większość na ręku, a następnie odejmowana jest od nich wartość trefnego. Czyli gdy np. trefnym jest zboże, za każdą kartę z tym towarem traci się jeden punkt. Jeżeli na ręku posiada się wszystkie danego typu, za każdą posiadaną kartę zyskuje się aż dwa punkty. Zapisujemy wyniki wszystkich i przechodzimy do kolejnej rundy.

A jak wymienia się towary? Zwyczajnie, jak na bazarze. Mówi się, co można za co wymienić i czeka na odzew pozostałych. Przykładowo – mam cztery złota, trzeba mi jednej karty więcej, aby mieć ponad połowę dostępnych, a mam dwie cegły i dwa zboża, więc mówię: zamienię cegłę na złoto. Jeśli ktoś akurat zbiera cegły, a ma niepotrzebne złoto – będzie chętny na wymianę. Można także podkładać innym przysłowiową świnię – trefny towar można w każdej chwili podmienić na inny.  Bierzesz na przykład zboże i zamiast niego kładziesz cegły. I nich się martwi ten, kto je zbiera.

Po ostatniej rundzie wynik punktowy pokazuje, kto został królem rynku, a kto zajął ostatnie miejsce. Jeśli dwie osoby mają taki sam najwyższy wynik – jest remis. I tyle.
Jak zabawa wypada w praktyce? Zasady są banalnie proste i wystarczą 2-3 minuty oraz rozegranie jednej-dwóch rund, aby wszyscy uczestnicy szybko zrozumieli, o co chodzi. Bankrut stawia na rywalizację – sukces zależy od szybkości wymieniania kart oraz odpowiedniego doboru towarów, które się zbiera. Wszystko jednak zależy od pozostałych uczestników rozgrywki – jeśli tylko ja zbieram zboże, wówczas nie powinno być większych problemów ze zdobyciem większości lub nawet wszystkich kart tego towaru. Gorzej jednak, gdy inny gracz również na nie poluje. Wówczas pozostaje albo zmienić pożądany produkt , albo tez być szybszym od niego w proponowaniu wymiany innym.

Jak wypada całość? Bankrut to gra szybka, która bawi raz lub dwa, potem jednak nie ma się ochoty na kolejną rozgrywkę. Dobra rzecz do spędzenia około godzinki czasu w gronie rodziny lub znajomych, potem jednak trafia na półkę i od czasu do czasu można do niej wrócić. Sprawdza się dobrze od czterech uczestników w górę – przy trzech trzymanie 20 kart na ręce jest nie lada wyzwaniem nie tylko dla dzieci, ale i dorosłych. Zabawa przy czterech i większej liczbie osób jest również znacznie bardziej dynamiczna.
Podsumowując: rewelacji nie ma, ale jako rozrywka towarzyska będzie w sam raz. Przy najmłodszych graczach mamy także pewien dodatkowy plus – ćwiczenia w liczeniu. Dla bardziej zaawansowanych może być aż zbyt prosta.

Plusy:

Minusy:

Dziękujemy wydawnictwu Nasza Księgarnia za egzemplarz gry do recenzji