Avangarda 2011

Planszówkowa Avangarda

Autor: Daniel 'ScripterYoda' Oklesiński

Avangarda 2011
Mieszkam niedaleko Warszawy, logiczne więc, że jako fan różnorakich konwentów, staram się nie opuścić ani zjAvy, ani Avangardy. Tak samo jak w poprzednich latach, pod koniec lipca udałem się na kolejną edycję największego mazowieckiego konwentu. Jako niepoprawny fan planszówek zamierzałem oczywiście zaszyć się w Games Roomie i grać tam cały czas w gry planszowe wszelakiej maści. I tak się stało. Opowiem trochę o konwencie, i więcej o planszówkach, które poznałem (a było ich dużo). Pierwszą rzeczą, jakiej udało mi się dokonać, było zgubienie się wraz towarzyszącym mi Radagastem Burym. Udało nam się parę razy obejść cały Games Room (umieszczony w korytarzu budynku), zanim odnalazłem pierwszy cel. Była nim oczywiście Gralnia Portalu. Z Radagastem, po wytłumaczeniu zasad przez autora, rozegraliśmy najdłuższą partię Nowej Ery (dodatek do 51. Stanu) w historii – ponad 2 godziny. Czemu? Otóż, w międzyczasie trwał turniej Zombiaków II, w którym Radagast czynnie uczestniczył (a nawet wygrał). W chwilach oczekiwania przeszedłem się po terenie konwentu. A było po czym. Ogromne aule, mrowie stoisk z promocjami, no i… ogromny Games Room wypełniony planszówkami. Podobno ponad 400 tytułów. Po przechadzce udało mi się skończyć partię nowej gry Portalu. Co tu dużo mówić, Trzewik jest geniuszem. Udało mu się stworzyć grę jeszcze lepszą niż podstawka, która jest w moim mniemaniu świetna. Już wkrótce na Polterze będzie można przeczytać pełną relację z rozgrywki. Tego dnia udało mi się również zagrać w Świat Dysku: Ankh-Morpork Martina Wallace’a. Gra bardzo prosta, raczej familijna, idealna do wprowadzania nowych graczy, szczególnie fanów prozy Pratchetta. Niedługo można spodziewać się obszerniejszej opinii na jej temat. Zagrałem również w Pentago – ciekawa wariacja znanego wszystkim kółko i krzyżyk. Warto poznać, ale na pewno nie radzę kupować za 60 zł. Drugiego dnia konwentu udało mi się poznać więcej tytułów. Praktycznie siedziałem w Games Roomie przez 4 godziny i co 30-45 minut zmieniałem gry. I tak, zacząłem od świetnego Alien Frontiers, poprzez Rallymana, Witchcrafta, na Faunie kończąc. Nie będę oczywiście opowiadał o wszystkich grach, w które zagrałem - szerzej opiszę tylko kilka z nich: Jak widać poznałem dużo tytułów, a to i tak jeszcze nie wszystkie. Konwent uważam za bardzo udany. Świetnie jest móc poznać przy planszy zupełnie nowych ludzi. Żałuję jedynie, że nie udało się zagrać w Kolejkę z Jade Elenne. Poza tym, każda chwila była spędzona przyjemnie, czy to na graniu, czy rozmowach, czy też po prostu na przechadzkach (i kupowaniu gier po konwentowych cenach). Jedynym większym problemem na konwencie, z punktu widzenia planszomaniaka, jest pójście nań samotnie. Bardzo trudno wtedy przyłączyć się do rozgrywki. Co dziwne, kiedy chodziłem z Radagastem, nie stanowiło to problemu – co chwila dołączaliśmy do jakiejś grupy lub sami witaliśmy chętnych. Na Avangardzie poznałem masę dobrych tytułów i nowych ludzi. Był to świetnie spędzony czas. Każdy fan gier planszowych (lub osoba, która chce je dopiero poznać) mieszkający niedaleko Warszawy powinien zawitać na kolejnej edycji (lub na zjAvie w lutym). Jeśli nie po to, żeby mieć dostęp do ogromnej ilości planszówek, to aby zagrać w niedostępne nigdzie indziej prototypy lub po prostu powiększyć liczbę znajomych.