Avangarda 2011
Mieszkam niedaleko Warszawy, logiczne więc, że jako fan różnorakich konwentów, staram się nie opuścić ani zjAvy, ani Avangardy. Tak samo jak w poprzednich latach, pod koniec lipca udałem się na kolejną edycję największego mazowieckiego konwentu. Jako niepoprawny fan planszówek zamierzałem oczywiście zaszyć się w Games Roomie i grać tam cały czas w gry planszowe wszelakiej maści. I tak się stało. Opowiem trochę o konwencie, i więcej o planszówkach, które poznałem (a było ich dużo).
Pierwszą rzeczą, jakiej udało mi się dokonać, było zgubienie się wraz towarzyszącym mi Radagastem Burym. Udało nam się parę razy obejść cały Games Room (umieszczony w korytarzu budynku), zanim odnalazłem pierwszy cel. Była nim oczywiście Gralnia Portalu. Z Radagastem, po wytłumaczeniu zasad przez autora, rozegraliśmy najdłuższą partię Nowej Ery (dodatek do 51. Stanu) w historii – ponad 2 godziny. Czemu? Otóż, w międzyczasie trwał turniej Zombiaków II, w którym Radagast czynnie uczestniczył (a nawet wygrał). W chwilach oczekiwania przeszedłem się po terenie konwentu. A było po czym. Ogromne aule, mrowie stoisk z promocjami, no i… ogromny Games Room wypełniony planszówkami. Podobno ponad 400 tytułów. Po przechadzce udało mi się skończyć partię nowej gry Portalu. Co tu dużo mówić, Trzewik jest geniuszem. Udało mu się stworzyć grę jeszcze lepszą niż podstawka, która jest w moim mniemaniu świetna. Już wkrótce na Polterze będzie można przeczytać pełną relację z rozgrywki.
Tego dnia udało mi się również zagrać w Świat Dysku: Ankh-Morpork Martina Wallace’a. Gra bardzo prosta, raczej familijna, idealna do wprowadzania nowych graczy, szczególnie fanów prozy Pratchetta. Niedługo można spodziewać się obszerniejszej opinii na jej temat. Zagrałem również w Pentago – ciekawa wariacja znanego wszystkim kółko i krzyżyk. Warto poznać, ale na pewno nie radzę kupować za 60 zł.
Drugiego dnia konwentu udało mi się poznać więcej tytułów. Praktycznie siedziałem w Games Roomie przez 4 godziny i co 30-45 minut zmieniałem gry. I tak, zacząłem od świetnego Alien Frontiers, poprzez Rallymana, Witchcrafta, na Faunie kończąc. Nie będę oczywiście opowiadał o wszystkich grach, w które zagrałem - szerzej opiszę tylko kilka z nich:
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
- 7 Cudów Świata – uwielbiam tę grę. Używając kart rozbudowujemy swoje starożytne państwo, rozwijając kulturę, naukę, czy też wznosząc tytułowe cudy świata. Pomimo znacznej losowości, inne zalety tej pozycji - duża ilość strategii, bardzo szybka tura gracza, łatwa do przedstawienia nowym graczom - spowodowały, że posiadam już własny egzemplarz. Zdecydowanie polecam spróbować.
- Alien Frontiers – zagrałem niecałą partię, a i tak jestem zachwycony. Wcielamy się w kolonizatorów nowo odkrytej wyspy. Co turę rzucamy kostkami, których możemy użyć na kilka różnych sposobów. Jest to zdecydowanie najlepsze wykorzystanie kostek w mechanice, jakie znam. Gdybym miał więcej możliwości grania w takiego typu pozycje, gra na pewno znalazłyby się w mojej kolekcji. Osoby nie bojące się kostek i nie stroniące od lekkiego móżdżenia koniecznie muszą spróbować.
- Bang! – zdecydowanie najgorsza pozycja, w jaką grałem na konwencie. Osadzona jest w klimacie spaghetti westernu, a gracze starają się zabić pozostałych. Zapowiada to ciekawy tytuł, ale… Ogromny czas oczekiwania na swoją turę (grałem w minimalnym składzie), olbrzymia losowość, niewiele decyzji oraz niska dynamika gry to tylko niektóre wady tej pozycji. Zdecydowanie odradzam.
- Fauna – wygrywa w plebiscycie na Najdziwniejszą rozgrywkę konwentu. Otóż, tuż po wypożyczeniu gry okazuje się, że mam tylko piętnaście minut. Nikt nie zna dokładnie zasad, ale ja przeczytałem kilka recenzji. Decydujemy się, że gramy, i ja tłumaczę zasady opierając się na wiadomościach, które pamiętałem z różnych opinii. Zdążyliśmy rozegrać tylko 3 karty zwierząt, ale było naprawdę fajnie. Przy następnej okazji muszę koniecznie powtórzyć rozgrywkę. Nadal ciekawi mnie, do czego służą czarne kosteczki, które znalazłem podczas pakowania gry.
- Memoir ‘44 – bardzo fajna, lekka gra wojenna. Jest to tytuł przeznaczony wyłącznie dla 2 graczy. Wcielamy się w aliantów lub wojska hitlerowskie i staramy się zmienić przebieg bitew. Cieszę się, że udało mi się poznać tego klasyka. Łatwe zasady, dużo możliwości i świetne wykonanie. Radagastowi, z którym grałem, gra się tak spodobała, że kupił ją sobie 5 minut po zakończeniu partii.
- King of Tokyo – świetny filler. Wcielamy się w japońskie potwory starające się przejąć kontrolę nad Tokio. Pozwala odsapnąć zmęczonemu umysłowi i jednocześnie świetnie się bawić. Gdyby nie dość wysoka cena, azjatyckie kreatury zagościłyby na mojej półce.
Galeria
Konwent: Avangarda 007
Od: 21 lipca 2011
Do: 24 lipca 2011
Miasto: Warszawa
Strona WWW: www.ava.waw.pl
Cena: 40 zł
Noclegi: w akademiku lub sali zbiorowej, płatne
Typ konwentu: fantastyczny
Od: 21 lipca 2011
Do: 24 lipca 2011
Miasto: Warszawa
Strona WWW: www.ava.waw.pl
Cena: 40 zł
Noclegi: w akademiku lub sali zbiorowej, płatne
Typ konwentu: fantastyczny
Tagi:
Avangarda 2011