Astro Jam

Kosmiczny wyścig

Autor: Joanna 'Taun_We' Kamińska

Astro Jam
Fabryka Kart Trefl w drugiej połowie roku wypuściła na rynek szereg ciekawych gier o dość dużym stopniu zróżnicowania – od małego Pentosa aż do bogatego w komponenty Steam Park. Gdzieś pośrodku umiejscowiony został Astro Jam, tytuł niewielki, lecz z ambicjami, będący przedmiotem szerokiej kampanii reklamowej.

Zawieszona w kosmosie baza uległa kolizji z asteroidą. W jej rezultacie na całej stacji, porozrzucane po różnych zakamarkach, leżą instrumenty badawcze. Aby kontynuować swoją misję, kosmonauci muszą posprzątać bałagan i doprowadzić stację do użytku. W tym celu należy poszczególne przedmioty poukładać we właściwych miejscach. Rozpoczyna się wyścig umysłów, którego celem jest zdobycie tytułu osoby najskuteczniej porządkującej stację.

Autorami tej logicznej gry są Michał Kolos oraz Wojciech Rzadek, znani z gier Abetto oraz Rice WarsZ kolei szata graficzna to efekt pracy Grzegorza Bobrowskiego, autora grafik do niedawno opublikowanej gry First to Fight. Może trio, które stworzyło Astro Jam nie jest ani krajową, ani tym bardziej europejską czołówką projektantów gier planszowych, ale ich poczynania nie mogą pozostać niezauważone, zwłaszcza, że omawiany tytuł jest dość mocno promowany przez wydawcę.

Houston, Houston, czy mnie słyszysz?

Wewnątrz pudełka miłośnicy gier planszowych znajdą cztery plansze: jedną główną i trzy poboczne. Na uwagę zasługuje pomysł ich kompozytowego układania. Można stworzyć bazę na planie okręgu, można też wybudować podłużny prostokąt – ograniczenia są niewielkie, należy zachować tylko właściwe przejścia pomiędzy planszami. Owszem, cztery plansze nie dają nieograniczonego pola manewru, ale mimo wszystko jest to ciekawe urozmaicenie zabawy. Niestety należy wskazać na wadliwe wykonanie, przynajmniej egzemplarza przekazanego do recenzji. Część planszetek jest półokrągła, co fatalnie wygląda na stole i minimalnie przeszkadza w trakcie zabawy.

Kolejne elementy to drewniane figurki astronautów, po trzech na gracza, dwanaście sześcianów paczek oraz w sumie trzy roboty. Te komponenty wykonane zostały w standardzie powszechnym dla współczesnych gier. Podobnie sprawa wygląda z żetonami przedmiotów oraz kartami. Tych ostatnich jest aż 97. Wykonano je ze śliskiego papieru, co może nie było najlepszym pomysłem, bowiem karty zagrywane są podczas zabawy wielokrotnie, łącznie z przetasowywaniem talii. Od strony wizualnej można je określić mianem estetycznych. Podobnie jak wszystkie komponenty Astro Jam, nie budzą żadnych zachwytów, ale i nie można im postawić specjalnie złośliwych zarzutów.

Posprzątać ten bałagan...

Celem zabawy, jak już wyżej napisano, jest uporządkowanie stacji kosmicznej. W praktyce oznacza to dostarczenie przedmiotów z miejsc ich rozrzucenia do punktów wyznaczonych przez zestaw kart celów. Zadanie nie jest trywialne, bowiem na planszy nie tylko są porozrzucane paczki, skutecznie utrudniające poruszanie się po stacji, ale i rywale czyhają na sposobność zawłaszczenia przedmiotu. Z kolei sercem gry są karty, za pomocą których wykonywane są wszelkie akcje. Odrobina szczęścia w ich losowaniu w połączeniu z umiejętnym wykorzystaniem stanowią klucz do zwycięstwa.

Spójrzmy zatem na przebieg gry troszkę bardziej szczegółowo. Przede wszystkim należy powiedzieć czym są zestawy celów. Jest ich zawsze trzy i składają się one z zestawu trzech kart: lokacji docelowych, zadań i warunków. Pierwsza określa gdzie należy dostarczyć przedmiot, druga jaki to przedmiot jest, a trzecia wskazuje miejsce, które zapewni dodatkowy punkt, jeśli w trakcie realizacji zadania zostanie ono odwiedzone. Lokacje docelowe są zawsze trzy, natomiast karty zadań oraz warunków dolosowywane są z odpowiednich talii. Dzięki temu rozwiązaniu istnieje spora losowość w formułowaniu celów, co należy uznać za zaletę gry, ponieważ razem z modułową planszą wpływa zdecydowanie na żywotność tytułu. Same przedmioty wykładane są w miejscach do tego wyznaczonych. Z chwilą rozpoczęcia ruchu na takim polu, można podjąć się zadania dostarczenia ekwipunku zgodnie ze zdefiniowanym celem.

Z kolei wszystko, co potem następuje, opiera się na umiejętnym wykorzystywaniu kart akcji. Można więc poruszyć się astronautą lub też rzucić paczkę w kierunku drugiego – swojego oczywiście – załoganta bądź też robota; można poruszyć się blaszakiem lub też wykonać nim rzut przedmiotem. Istnieje także możliwość przesuwania przeszkód w postaci paczek, a nawet astronautów rywali! Bardzo ciekawe możliwości dają karty zezwalające na przejęcie przedmiotu oraz zamiany miejscami stojących obok siebie pionków. Ale bodaj najwięcej frajdy daje możliwość wyjścia w otwartą przestrzeń kosmiczną, która to opcja jest bardzo ciekawym skrótem. Kombinowania jest mnóstwo, bardzo ważną rolę odgrywa także interakcja pomiędzy uczestnikami zabawy, mająca niekiedy posmak negatywnej. Może nie jest to bezpośrednia eliminacja konkurencji, ale przesunięcie wrogiego kosmonauty, wyrwanie mu przedmiotu, czy też wypchnięcie w kosmos potrafi bardzo poważnie popsuć plany.

Dostarczenie przedmiotu we wskazane miejsce gwarantuje jeden punkt. Przejście przez lokację wskazaną na karcie warunku zapewnia kolejny, czyli łącznie w trakcie realizacji jednej misji można zdobyć dwa punkty. Osoba, która uzbiera jako pierwsza pięć punktów, wygrywa całą rozgrywkę. Wydawałoby się to bardzo proste, jednakże rzeczywistość wygląda nieco inaczej. 

Wylądowali z wielkimi problemami

Zacznijmy od zalet Astro Jam. W tym miejscu warto raz jeszcze podkreślić modularność planszy oraz losowość wyznaczanych przed uczestnikami celów. Natomiast największą zaletą gry jest bardzo szerokie pole manewru, jakie zapewniają karty akcji. Od pomysłowości ich wykorzystania zależy ostateczny sukces, ponieważ Astro Jam nie wybacza bezmyślnego zagrywania ich bez żadnego sensu. Dzięki temu tytuł nabiera smaku wymagającej gry logicznej. Pozytywne wrażenie potęgowane jest przez bardzo ciekawy aspekt interakcji między uczestnikami. Jeśli zaś chodzi o skalowalność, to chyba najciekawiej wypada ona przy liczbie trzech graczy. Przy dwóch może (ale nie musi) powiewać nudą, przy czterech zaś plansza wydaje się zbyt ciasna. Tym niemniej jest to kwestia bardzo indywidualnego odbioru. Tytuł zupełnie przyzwoicie sprawdza się w gronie początkujących graczy oraz starszych dzieci.

Ale autorzy Astro Jam nie ustrzegli się kilku wpadek. Przede wszystkim w trakcie zabawy może pojawić się kilka niejasności, które nie zostały w żadnym stopniu omówione w instrukcji. W tej sytuacji można tylko domyślać się intencji autorów i wypracować wspólne stanowisko, jednakże taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Sama gra potrafi skończyć się zbyt szybko, przy sprzyjających kartach zaledwie po kilku turach, pozostawiając poczucie niedosytu, jednakże nie wywołując żądzy rewanżu, a to chyba problem większy, aniżeli niedopracowana instrukcja. Z kolei zły dociąg kart potrafi skazać gracza na bezczynność przez przynajmniej jedną turę. Półkolista plansza lokacji głównej jest w tej sytuacji przysłowiową kropelką, która przelewa czarę.

Astro Jam okazał się niestety grą tylko troszkę powyżej przeciętnej. Bardzo ciekawy pomysł oraz burza mózgu, którą potrafi wywołać, jest niestety niwelowana przez mechaniczne niedopracowania. W efekcie, czasu spędzonego nad planszą nie można nazwać zmarnowanym, jednakże obawiam się, iż w przypadku bardziej zaawansowanych miłośników gier planszowych, miejscem przeznaczenia tego tytułu będzie głównie półka kolekcjonera.

Plusy:

Minusy:

 

Dziękujemy Fabryce Kart Trefl za udostępnienie gry